Kicking asphalt 2018
Otwieramy nowy wątek. Ponieważ w sklepach już święta Bożego Narodzenia, a w salonach samochodowych dawno 2018 to czuję się jak najbardziej w prawie życzyć wszystkim Najlepszego Nowego Roku.
Link do starego wątku: https://narolkach.pl/forum/27-maratony-/35876-kicking-asphalt
W sobotę w końcu udało się umówić z Robertem na pchanie buta.
Sukces!
Ale, że nie ma sukcesu bez poświęceń, to mogę tylko powiedzieć: nie dziwię się nic, że pchanie skorupy jest robione narzędziami. To jest taki nacisk, że :blink: :ohmy: :pinch: :sick: !
Bolało!
Grzaliśmy w garnku, dwa razy. Raz 35 minut, drugi raz 40 minut. Na grubszą skarpetę przykleiliśmy: dwie warstwy twardej gumy po 2mm warstwa na palce, naklejkę snowboardową grubości 2mm na piętę. Ponieważ palce się podwijają i niewiele się z tym da robić Robert bezlitośnie naciskał ręką na palce z góry wypychając je do przodu.
Po wszystkim jakieś 3-4 minuty po skończeniu akcji zdjąłem skarpetkę z ciągle naklejonymi akcesoriami, patrzę na palucha, a on taki.... kwadratowy.
Formowanie na boki to jest dużo łatwiejsza sprawa. Okleja się bolące miejsca, grzeje buta i heja! A pchanie na długość... to jest kurna opór.
Efekt jest widoczny gołym okiem - zwłaszcza porównując z prawym butem. Po prostu widać gdzie w bucie mam dwa pierwsze palce 😉 na oko wyszło ze 3 mm do przodu.
Po tym wszystkim pojechałem szybciutko na Błonia i sprawdzić. Palce jeszcze trochę bolały, więc test był niemiarodajny, ale i tak było spoko. Akurat Rafał Renduda jeździł i sobie pomachaliśmy. A ja taki nieubrany, w dżinsach... :laugh:
Prawdziwy test zrobiłem w niedzielę. Półtorej godziny, 26 kilometrów. Miodzio! Ten problem jest załatwiony. Jednak jeszcze mam do zwalczenia lekkie drętwienie lewej stopy.
Kombinowałem z wiązaniem. Przewiązałem buty, żeby sznurówki szły od trzeciej dziurki - coś takiego widać na filmach Pascala Brianda. W sumie to czułem mniejszą kontrolę nad butem, a i tak stopa drętwiała, więc wróciłem do normalnego wiązania. Być może będę musiał wiązać nie na dwie, a na trzy sznurówki... Zobaczymy.
Jazdę poświęciłem ćwiczeniom timingu, koordynacji i balansu. Już rok temu Robert mówił mi: po odłożeniu nogi pojedź chwilę na obu nogach, obciąż porządnie tą która wróciła i dopiero kopnij. Nie byłem wtedy w stanie tego zrobić. Zbyt mocno miałem wryty model ruchu z "samouctwa", gdzie od poczatku robi się "pingwinka", czyli nogami w V ciap-ciap-ciap. Strasznie szkodliwe!
Zajęło mi to ponad rok, aby dojść do momentu, że jestem w stanie zrealizować faktycznie ten krok. Bym nie uwierzył, że będę realizował konsekwentnie jakieś rzeczy przez tak długi okres czasu i faktycznie uda się zbliżyć do celu! Przecież jestem taki niecierpliwy! :silly:
W innym filmie Pascal opowiada o tym jak należy odkładać powracającą nogę. No i on odkłada najpierw od przedniego kółka. Próbowałem to robić wcześniej i prawie się zabiłem... Ale wczoraj koncentrowałem się na super delikatnym odkładaniu nogi. Nie BACH! strzelone kółka o asfalt, tylko delikatne odłożenie rozpoczynające się od muśnięcia, aż do przeniesienia ciężaru. Może jeszcze nie rozpoczynałem od przedniego kółka, ale było i tak dużo lepiej.
Efekt jest bardzo dobry. Czuć zmniejszenie obciążenia nogi pchającej, czuć przyspieszenie poprzez zmniejszenie oporu, ruch staje się płynniejszy, a noga jadąca łatwiej wychodzi na zewnętrzną krawędź. Teraz to ćwiczyć za każdym razem i kiedyś stanie się nawykiem. Chociaż pewnie na wyścigu stare przyzwyczajenia będą wracały jak tylko przestanie się pilnować techniki...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Się nie jeździ. Się biega. Truchkcikiem, po 5 km rankiem. Na razie wszystko ok.
W dającej się przewidzieć przyszłości nie planuję na tym odcinku większych wyzwań.
Chciałbym spokojnie dojść do sytuacji, że mogę przetruchtać 10-15 km i wszystko gra.
W końcu wziąłem się za sprawdzenie: to ile ja tego buta wypchnąłem?
Stopa mierzona do stopy - różnica wynosi 5 mm. Prawa 300mm, lewa 305mm.
But Luigino w wielkości 45 to jest dokładnie 295mm. Po zawiązaniu i ugięciu kolan (dociśnięcie pięty) prawa stopa ma minimalny luz w palcach. Czyli prawdopodobnie 293-294 mm też by obleciało.
W każdym razie prawy but ma długość stopy minus 5 mm i jest ok.
Na jaką długość musi być lewy but? Wychodzi, ze 300mm, czyli plus 5.
Na palce i pięty podczas wypychania miałem doklejone jakieś 6mm.
Pomiary butów w tym momencie wykazują, że różnica długości aktualnie to jest... 5mm.
Na lewym bucie widać wyraźnie gdzie jest duży palec. Foto tego nie oddaje, ale widać także gdzie jest drugi palec.
Wychodzi, że nie mozna oszukać natury. Jeśli stopy różnią się o 5mm, to dopasowane buty też muszą się różnic o 5mm.
Mam wrażenie, że w tym momencie buty na długość są minimalnie za duże. Ale to już myslę kwestia dowiązywania...
W każdym razie palce mają miejsce na delikatny ruch i to jest chyba zdrowo.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Gość prezentujący jazdę double pushem z tego filmu to...
https://www.youtube.com/watch?v=QmFZxNEuJH8
Znacie go, ale to jest bardzo, bardzo stary film.
Na filmach, które teraz zamieszcza jeździ badzo płynnie, ale nie tak dynamicznie jak tutaj.
Starość nie radość!...
Dla ułatwienia warto przyglądnąć się kolorom kostiumu 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Alez tam jest kąt na tej zewnetrznej 🙂
W ciągu narracji Eddy (Matzger - narrator) komentuje to co robi Pascal (Briand - wtedy aktualny mistrz świata) mówiąć, że kąt odepchnięcia z zewnętrznej krawędzi jest w zasadzie taki sam jak odepchnięcia z wewnętrznej krawędzi.
To dlatego potem jest taki gwałtowny skręt - bo noga jest cholernie głęboko pod ciałem i za chwilę byłaby piękna gleba 😉
Viktor Thorup prezentuje ćwiczenia bezpośrednio wprowadzające do tak głębokiego underpusha:
- Dolphin Kick
https://www.youtube.com/watch?v=zh_INIxreGo
- Active underpush
https://www.youtube.com/watch?v=Ual9i8Ru3Ic
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wczoraj trening na hali.
Dwie istotne rzeczy:
1. Robert przyniósł mi kliny do zamontowania między buta, a szyne. Założenie jest takie, że może być to coś czego mi brakuje, bo albo noga jest krzywa, albo but jest przekoszony. Prawą nogą się ciężej wychodzi na zewnętrzną krawędź. Po podłożeniu klinów pojeździłem na hali. Tutaj wszystko ok, czuć że zupełnie inaczej się stoi w bucie. Zadecyduje jednak dopiero dłuższa jazda po prostej. Czy te kliny się ostaną? Nie wiem. Zobaczymy.
2. Pierwszy raz w życiu w ostrym, a szybkim wirażu zacząłem schodzić na tyle nisko, że byłem w stanie po short-trackowemu dotykać parkietu ręką. Tyle, że moja była wyciągnięta na maksa, a w short-tracku jest ugięta i w ogóle nie musza się w tym kierunku starać.
Doszedłem też do kresu przyczepności kółek. Niestety starte powierzchniowo kółka G13 F1 na takie zabawy na hali sie nie sprawdzą. Chyba że ktoś chce driftować.
Zastanawiam się nad jakimiś kółkami stricte na parkiet. Tylko jakie?
Crazy Glue w rozmiarze 110, albo chociaż 100 przecież nie robią...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Specjalnie na halę są robione Matter Lethal, ale nie wiem czy gdzieś w Polsce można je dostać. Indoor speed skating jest popularny głównie w USA, więc trzeba by zobaczyć na czym tam jeżdżą.
No to inlinewarehouse.com
Lethale w rozmiarze 110 to jest $200... ciut sporo
Np. http://www.inlinewarehouse.com/Atom_Matrix_Plus_Inline_Wheels/descpage-MP110.html
Wersja budżetowa - około $50.
Hm, jakby tak pożenić to jeszcze z kupnem szyny... uuuu... skończyły się te fajne skrzydła mewy... :unsure: 🙁
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Nie, kicha, tamte są na zewnątrz.
Te są oznaczone jako INDOORy.
http://www.inlinewarehouse.com/Atom_Spyder_Traction_Indoor_Track_Wheels/descpage-ASTW.html
Sześćdziesiąt kilka dolców za komplet.
Ale dlaczego one są 91A?!
A indoorowe Boomy są w ogole nawet w 93A!!!
http://www.inlinewarehouse.com/Atom_Boom_Indoor_Inline_Wheels_/descpage-BOOMI.html
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Nie, to nie tak.
Te koła na pewno nie są na lakierowany parkiet, tylko na jakieś hiperprzyczepne podłoża.
Most importantly, indoor and outdoor skate wheels differ in hardness. Indoor wheels, which cater to smooth surfaces such as rinks, are much harder than rubbery outdoor wheels. This allows indoor wheels to glide quickly over smooth, hard ground, but makes them liable to slipping and sliding over rough or irregular terrain. On the flip side, softer outdoor wheels have plenty of grip. Skate manufacturers use the durometer scale to measure wheel hardness; the bigger the number, the harder the wheel. Most indoor wheels range in hardness from 88A to 103A. For outdoor use, it's best to stick with wheels rated 90A or below.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ponieważ dopiero co zacząłem truchtać i dystanse truchtania nie przekraczają sześciu kilometrów nie zapisywałem się na żadne biegi niepodległościowe, które nie wiedzieć czemu lubią mieć 11 kilometrów i w większości przypadków startują o 11.00. Chociaż w Krakowie bieg startował o 15, dzięki czemu można zaliczyć np. bieg prawie górski Skawina-Mogilany o 11, dychnąć i potem pyknąć jeszcze płaskie 11 km w Krakowie o 15.
Pamiętam doskonale jak Bolek polecał właśnie bieg Skawina-Mogilany. Ciekawy go jestem. Może w przyszłym roku.
Ale ponieważ nie padało, a porzeczki wykopałem dosyć sprawnie (kto by pomyślał, że takie krzewy mają tak grube i tak głęboko sięgające korzenie!), to wybrałem się na Kolną, a konkretnie na wały coby pojeździć, a popróbować jak to z tymi klinami pod butem jest.
No i jest rewelacyjnie! Wreszcie mocno stoję na kółkach! Co więcej: chcę takie same pod lewą nogę, bo czuję o ile mniej stabilnie jest teraz na lewej, jak mam te kliny pod prawą.
A tak poza tym to jazda była bardzo ciężka. Wiatr był tak mocny, że ptaki latały tylko w jedną stronę.
Z wiatrem oczywiście było bardzo łatwo. Ale jednak nie rozpędziłem się tak mocno jak byłoby to możliwe przy tak silnym wietrze. Jednak wyszło lekko ponad 35 km/h. Juhu! 🙂 :woohoo:
Na ostatnim treningu Robert zdiagnozował mój problem: kopię nie w bok, tylko do tyłu. Różnica nie jest porażająca - jakieś trzy-cztery stopnie. Ale jednak to przepaść jeśli chodzi o możliwość wywierania nacisku na koła. Dzisiaj te 35 przekroczyłem zdecydowanie właśnie dzięki temu, że starałem się pchać bardziej w bok, nieszablonowo.
No bo jak pchająca noga zostaje z tyłu po pchaniu (a nie z boku) to wygląda to tak, że pchanie jest bardzo łatwe, nie ma dużego oporu, a potem kończy się noga. Jak pcha się w bok, to jest długi (wydaje się) moment, gdy czuje się duży, albo bardzo duży opór. I to bezpośrednio przekłada się na prędkość.
Jednak większość wrażeń mam z jazdy pod wiatr.
Podsumowując jednym słowem: łooooj! :unsure:
Napisałem niedawno, że jazda pod wiatr jest moją ulubioną jednostką treningową. No tak, to w dalszym ciągu pozostaje w mocy, ale jest taka siła wiatru, która zatrzymuje i nie pozwala na utrzymanie stabilnej prędkości co by się nie robiło. :ohmy:
Pod koniec, na szóstym przejeździe byłem w stanie jechać tylko odcinkami po pół kilometra, z odpoczynkiem między nimi. :S
Kombinowałem rozmaicie - najpierw z klasycznym wyjściem pod double pusha na zewnętrznej krawędzi. W miarę szło póki miałem siły. Niesamowicie pomaga zrobienie się bardziej kompaktowym, czyli zejście w dół. A na zmęczeniu dużo, dużo lepiej jechało się półbeczkami bez odrywania kół od podłoża. Zauważyłem też, że jadąc półbeczkami mam dużo lepszy kąt odbicia.
Dzięki temu, po zejściu w dół właśnie jadąc bez odrywania nóg od ziemi jestem w stanie nawet nieźle się napędzić. Przynajmniej dopóki wytrzymuję w niskim pochyleniu. Czyli niespecjalnie długo.
Ogólnie nogi już na początku były zmęczone po treningach z tego tygodnia oraz piątkowej rehabilitacji, gdzie naprawdę daję sobie nieźle w palnik, dzięki czemu czuję, że wiem za co płacę 😉 I mam większą nadzieję na ostateczny sukces! B)
Ostatni przejazd, ten z zatrzymywaniem co 500 metrów, był już trudny. Widziałem nadciągającą ciemną chmurę, ale nie byłem w stanie się zmusić do szybszego tempa. To było akurat wracanie pod wzmagający się wiatr. Jedak byłem chyba grzeczny, albo coś, bo zaczęło lać dopiero jak siadłem sobie w bagażniku samochodu pod podniesioną klapą. 😆
Potem był jeszcze nieprzyjemny moment zmiany mokrej koszulki na suchą (jak będzie mróz, to chyba bedę to jednak robił po zamknięciu się w samochodzie) i można było zacząć się grzać, popijając ciepły izotonik, który sobie przygotowałem w kubku termicznym. :laugh:
To był dobry dzień. B)
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Bede sledzic jak przepracujesz 'offseason' i jak wejdziesz w nowy 🙂
Skawina Mogilany to chyba nawet gorski jest 🙂 jakos dolne granice kryteriow chyba łapie 🙂
Bede sledzic jak przepracujesz 'offseason' i jak wejdziesz w nowy 🙂
Skawina Mogilany to chyba nawet gorski jest 🙂 jakos dolne granice kryteriow chyba łapie 🙂
Jeśli (jeśli!) rehabilitacja będzie skuteczna, to będę mógł wreszcie porobić jakieś konkretne ćwiczenia siłowe, np. przysiady ze sztangą. Pamiętam jakiego kopa dało mi to właśnie ćwiczenie po marnych trzech miesiącach. To było chyba w 2002 roku i jak graliśmy w halówkę, to nikt z grających ze mną kolegów nie był w stanie zabrać mi piłki. Przynajmniej dopóki się nie zmęczyłem 😉 😆
No to spoko. Trzy kopce są górskie na bank.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Nowy pościk widzę 🙂
Tak sobie walnąłem krzesłem w kostkę dziś... akurat w tę, która była chora... jasny gwint! trzeba po mieszkaniu nawet chodzić ostrożnie. :laugh:
Dzisiaj rano pobiegane z koleżanką, która wydaje się nie wiedziała, że można podczas krótkiego treningu biegowego upchnąć coś więcej niż tylko truchtanie - a udały się oprócz tego przebieżki, ośmiosekundowe sprinty pod górę oraz techniczny bieg na czucie luzu i zwiększenie efektywności.
A po południu otwarcie sezonu łyżwowego na Cracovii. To jest jednak zupełnie co innego niż rolki, a zwłaszcza zupełnie co innego niż rolki szybkie. Zamiast 45 cm stabilności na każdej nodze krótka, a wypukła na przedzie płoza, która zdecydowanie ma bardziej ochotę zakręcać niż jechać na wprost. Do tego wszystkiego z pośpiechu (ogarnąć całą rodzinkę, z poprawianiem sprzętu u dzieci nie jest prosto, a nikt na nas czekać nie będzie) zasznurowałem łyżwy za mocno i za wysoko. W efekcie nie byłem w stanie dobrze zginać kolan. No drewno. Pierwsze ślizgi próba przejścia miękkim zwrotem do jazdy tyłem i klasyczne stłuczenie 2D: dumy i ... no, wiadomo.
Trzeba będzie się od nowa rozjeździć.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
O, na lyzwy to ja chetnie 🙂
Byłem dzisiaj w Skawinie. Było już lepiej niż wczoraj. Nawet ośmieliłem się zrobić jeden zwrot 180 na prawej nodze.
Z umawianiem się jest zawsze trudno, co już przerabialiśmy.
Tak na termin z wyprzedzeniem to można próbować w weekendy, ale i tak czesto jestem zaskakiwany otwierającym się okienkiem, które wykorzystuję jak najlepiej się da w danej chwili.
W ten weekend np. już wiem że nie dam rady, w sobotę zajęcia dzieciaków, w niedzielę szalona impreza urodzinowa, po której zaraz wyjeżdżam na gościnne występy w dalekie ostępy.
Może będę Cię pingował na Msg?
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Tuning wizualny.
Wszystko co szybkie musi być obklejone.
Grałem kiedyś w Need For Speed to wiem. 🙂
Więc cóż - naklejamy profesjonalne naklejanki na sprzęta!
Ma być szybciej!
(no i śladów szlifu nie widać i jakby co, to zedrze się plastik, a nie skóra... :dry: 😉 )
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wczoraj na treningu Robert mnie przycisnął, ja pocisnąłem temat i wreszcie na długiej płozie zaczęły wychodzić cross-rolle, czyli słynny pijak.
Matko, jak było trudno...
Najpierw się chciałem zabić o własne nogi, potem już było lepiej, ale ciągle nie działało, nie było skrętu na zewnętrznej krawędzi. Potem wreszcie, dopiero jak zacząłem w miarę wiernie naśladować ruchy górnej części ciała Roberta, zaczęło wychodzić.
Uff! Kolejna rzecz, której opanowanie (początki opanowania, bo nie robię ich luźno, swobodnie i za każdym razem tak samo) zajęło mi dobrze ponad rok... Pamętam, że ćwiczyłem je na krótkiej szynie w twisterach jak rok temu byłem we Włoszech, więc wychodzi, że zacząłem w czerwcu zeszłego roku.
Teraz ćwiczyć, ćwiczyć i będzie coraz lepiej.
Dobra nasza!
Na koniec treningu nowa gra: pogoń za lisem. Wszyscy starają się jechać w pociągu za prowadzącym, którego zadaniem jest urwać się pociągowi. Świetna zabawa. Dwie minuty na osobę potrafią dać w kość. No i jest kawał motywacji, żeby schodzić nisko i robić efektywną przekładanką w każdą stronę, także tę gorszą. 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Jakby ktoś myślał, że nie można jeździć po mieście na niskim bucie i długiej szynie, to jest w błędzie. Niektórzy mogą 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=VPKmw2x-H9o
Nawet zapuścił się do skateparku, skubaniutki (od 6:13)! 👿
No i naprawdę jestem pod wrażeniem jak efektywnie potrafi hamować jodełką w sytuacjach awaryjnych (m.in. 5:42, ale nie tylko).
Może w przyszłym roku pojechałbym jakiś nightskating na niskim bucie? Robert jeździ, Dominik jeździ. Ale jeszcze hamowanie jodełką trzeba poprawić, bo jeszcze tak dobry nie jestem żeby czuć się bezpiecznie bez szorowania kółkami.
Ostatnio sprawdzałem, czy da się zjechać z wałów wiślanych jodełką na wprost, ale tak, żeby się w ogóle nie rozpędzać. Da się. 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ostatni post: Dzienniczek Lotnika. 😉 Najnowszy użytkownik: manuelhussey496 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte