Kicking asphalt 2018
100% to 45 stopni. Niemożliwe?
Skoro 10m na 100 m to jest 10%, to stok o dlugosci 100 m i wysokosci 100 m da trójkąt prostokątny o bokach po 100 m i kąt 45 stopni dla przeciwrostokątnej. Dawniej myslalem ze 100% to 90 stopni.
100% to 45 stopni. Niemożliwe?
Skoro 10m na 100 m to jest 10%, to stok o dlugosci 100 m i wysokosci 100 m da trójkąt prostokątny o bokach po 100 m i kąt 45 stopni dla przeciwrostokątnej. Dawniej myslalem ze 100% to 90 stopni.
I to jest prawidłowy tok rozumowania. Faktycznie 45 stopni to 100% spadku 🙂
Faktycznie wszyscy myślą, że to 90 stopni, ale jednak nie.
Witamy w fantastycznym świecie matematyki! :laugh:
BTW. Znacie na pewno skecz Monty Pythona o najśmieszniejszym dowcipie świata. Jeśli nie, to koniecznie przeczytajcie / oglądnijcie. Nie proście o zacytowanie, bo to grozi śmiercią :cheer: :laugh:
Mogę natomiast zacytować najbardziej hermetyczny dowcip świata. Tak bawią się matematycy... :silly:
"Idą dwie funkcje Heavyside'a przez przestrzeń Banacha. I nagle jedna mówi do drugiej:
- Ty, delta Diraca Ci się oberwała!..."
B)
Zrozumienie dowcipu zajęło mi kilka dni, podczas których czytałem różne źródła, a następnie zastanawiałem się czemu to jest śmieszne. Dowcip w sumie jest taki sobie, a najśmieszniejsze w nim jest to, że są ludzie, którzy go od kopa zrozumieją. 😆
Dobre jest też jak się z nim zetknąłem. 🙂 Kolega dostał go od swojego promotora w ramach przygotowki do doktoratu :blink: Nie skumał. :laugh:
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Możesz podać adres tego miejsca? Wybiorę się tam z chęcią 🙂
Ośrodek Przygotowań Olimpijskich "Kolna".
Lub Tor Kajakowy 🙂
Przystanek nazywa się Tor Kajakowy. Dojazd linią 203 😉
Sympatyczny "owal", najbardziej "owalny" tor w promieniu 100 kilometrów 😉
Plus 4,5 km trasa po wale wiślanym. Na którym strach, bo sam Szyszkownik grasuje. :silly:
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wieczorkiem jeszcze wyskoczyłem na sesję techniczną.
1. Przekładanki w obie strony.
2. Pijak pod górkę i pijak z górki.
3. T-roll z przednią nogą ciągnącą po płaskim i pod górkę.
4. Zjazdy z górki w pozycji.
5. Zjazdy z górki z przeniesieniem ciężaru nisko z nogi na nogę.
Okazuje się, że w sumie pijak pod górkę jest łatwiejszy. Wystarczy trochę wydłużyć underpushe i elegancko się napędza. Natomiast z górki, gdy samo się napędza - troszeczkę wysztywniało, ale dało radę.
T-roll z przednią nogą ciągnącą. Po płaskim to jeszcze jako tako idzie, ale jak przychodzi do wyjazdu pod górkę - brakuje mocy. To ćwiczenie jest strasznie fizyczne, albo mam jeszcze dużo techniki do wyćwiczenia.
Zjazdy z górki z przeniesieniem ciężaru nisko z nogi na nogę - normalnie robimy to ćwiczenie na płaskim. Przy turlaniu z górki miałem wątpliwości, ale poszło ok.
Zgadałem się z Anielą. Jutro mam robić sprinty 400 m. :blink: Oj, będzie się działo... :whistle:
Na środę i czwartek też mam rozpiskę.
Wygląda że w piątek będę musiał zrobić całe leżenie i pachnięcie... z nogami do góry 😛 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Na którym strach, bo sam Szyszkownik grasuje. :silly:
W godzinach porannych z zawrotna czestotliwoscia okolo raz na tydizen B) :silly: :side: :whistle:
No to jedziesz ostro, tydzien do Gdanska 🙂 Ja mam dwa tygodnie do i juz luzuje solidnie :side: :whistle:
No to jedziesz ostro, tydzien do Gdanska 🙂 Ja mam dwa tygodnie do i juz luzuje solidnie :side: :whistle:
Plan był sobie poplumkać, ale jak praktycznie profesjonalny sportowiec poczuł się w jakiś sposób za mnie odpowiedzialny i z własnej nieprzymuszonej woli rozpisał mi treningi na tydzień przedstartowy to --- ciekawy jestem czy zadziała 🙂
Jak pisałem - start z pełnego wypoczynku już w tym roku miałem. Było do D.
Noga wypoczęta jest pojęciem incydentalnym.
😉
https://www.youtube.com/watch?v=ObxaJNiXk8k
Jeszcze uwaga z dzisiaj - podłożyłem małe kliny pod szyny. Lewa noga wydaje się idealnie. Jestem w stanie jechać na niej i jechać, bez końca. Natomiast coś z prawą jest jeszcze nie tak. Nie wiem co. Tzn. jak jadę normalnie to wchodzę na zewnętrzną krawędź, pcham i jest ok.
A na jednej nodze jest mi pojechać bardzo trudno. Nie chcę wyjmować klinów. Jest mi z nimi łatwiej wychodzić na zewnętrzną krawędź. Sam nie wiem. Większe kliny? Mniejsze kliny :unsure:
Jak rozpoczynam jazdę na prawej nodze to bardzo szybko spadam do środka. Do środka. Hm? :dry: Przecież mam już max do środka przesuniętą szynę i dodatkowo podłożone od zewnątrz kliny. Czuję wyraźnie, że te kliny pomagają mi wchodzić na zewnętrzną krawędź.
Ale jednocześnie psują jazdę jednonożną. No nie wiem... :dry:
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Co do startu z pełnego odpoczynku to kwestia indywidualna. Jednym to pasuje a innych totalnie rozwala...
Ja osobiście jadę normalnie z treningami:
dzisiaj był cross,
Wtorek 20-25km średnim tempem na rolkach
środa znowu cross
czwartek prawdopodobnie delikatna jazda w ramach active rest
piątek pełen chill i ładowanie węglowodanami
sobota zabawa na imprezach dookoła Maratonu Sierpniowego i sam maraton :woohoo:
Mnie taki pełen rest nie wychodzi na dobre - rozleniwia i sprawia, że psycha mi siada bo "coś bym kurde" ale trzeba odpoczywać :laugh:
Tak czytam też jak kombinujesz z tymi klinami... a może przemóc się, jeździć na jakimś podstawowym i optymalnym ustawieniu a ciało się z czasem dostosuje ? 😆
start z pełnego wypoczynku już w tym roku miałem. Było do D
Kwestia co robiles zanim zaczales odpoczywac 🙂
Co do startu z pełnego odpoczynku to kwestia indywidualna. Jednym to pasuje a innych totalnie rozwala...
Dokladnie. Mnie by zabiło, Ciebie moze wzmocni 🙂 Tego drugiego zycze 🙂
Dzisiaj sprinty.
Trochę się na nie cieszyłem, trochę się ich bałem. Nie robię sprintów często.
Plan treningu:
- 10-15 minut jazdy technicznej nisko.
- 3-4 sprinty po 400 m
- rozjazd
Pojechałem na Kolną. Co jak co, ale sprinty to ja wolę mieć miejsce.
Trochę limituje długość toru, ale proste mają właśnie jakoś tak 400 m.
Najpierw rozgrzewka. Jazda nisko. Plecy bolą. Ale pod koniec zaczynałem się już czuć z tym bólem pogodzony. Tyle, że nie mogłem jechać tak nisko jak na początku, ale! Ale po treningu zacząłem mieć przemyślenia, czy niektórych rzeczy nie można było zrobić lepiej. Ale to później.
Przystaweczka poszła, przyszedł czas na danie główne. Wybrałem stronę północną i jeździłem w stronę Tyńca.
Jakimż znakomitym sposobem na obudzenie się jest tak rozpedzić do 30 km/h 🙂
Byłem nie do końca chyba obudzony, dwie kawy nie dały radę. Ale wystarczyło usłyszeć szum w uszach i poczuć wiatr na twarzy i szum kół na asfalcie i uczucie jakby wiadro zimnej wody na głowę wylać - w pół sekundy pełna czujność! :laugh:
Miało być sprintów 3-4, ale tak mi się spodobało, że zrobiłem 5, w czwartym i piątym zacząłem modyfikować krok - po rozpędzeniu wydłużałem go, przez co było łatwiej utrzymać prędkość.
No i przypomniałem sobie o technice. Nie zapierniczanie bez pamięci, tylko dociskanie, wychylenia, opóźnianie, etc. Zaczęło mi się to podobać. Ale jak miało być 3-4, a zrobiłem 5 to już nie chciałem przeginać. Porównałem sobie później jeszcze przejazd przy użyciu double contactu. No, cóż - 5-8 km/h mniej.
Maks mi wyszedł 33,5 km/h. Mam wrażenie, że wiem co mogę poprawić. 🙂
Ale to teraz tak, a tam na miejscu ogarnąć wszystko... może jakbym sobie zapisywał na kartce? Najchetniej to miałbym kogoś, kto przez cały czas na bieżąco koryguje... Na razie nie ma na to szans. :dry:
Potem już tylko delikatny rozjazd. Wyszło z wszystkim 40 minut jazdy. Jak na wartościowy trening to całkiem krótko, c'nie? 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Tak czytam też jak kombinujesz z tymi klinami... a może przemóc się, jeździć na jakimś podstawowym i optymalnym ustawieniu a ciało się z czasem dostosuje ? 😆
No, ale w lewą nogę chyba trafiłem. To czemu miałbym nie trafić w prawą? 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Tak czytam też jak kombinujesz z tymi klinami... a może przemóc się, jeździć na jakimś podstawowym i optymalnym ustawieniu a ciało się z czasem dostosuje ? 😆
No, ale w lewą nogę chyba trafiłem. To czemu miałbym nie trafić w prawą? 🙂
A może to lewa noga stwierdziła "kurde no już się dostosuje" :woohoo: :woohoo: :woohoo:
Najważniejsze, to żebyś Ty się dobrze w tym czuł
A może to lewa noga stwierdziła "kurde no już się dostosuje" :woohoo: :woohoo: :woohoo:
Najważniejsze, to żebyś Ty się dobrze w tym czuł
Mam wrażenie, że jest ok na obie strony, ale jazda na jednej nodze weryfikuje.
Skoro nie jest ok na jednej nodze, to znaczy, że może być lepsza stabilność niż jest...
Subiektywne wrażenia mogą mylić.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Kurczę, jak tak czytam o tych treningach, batonikach i o każdym najmniejszym szczególe, to jestem pełen podziwu. Mi by się tak nie chciało. Ja to lubię na szalonego- zakładać rolki i jechać :cheer: Tak też przejade swój pierwszy maraton - na dzikusa. Bez jakiegokolwiek przygotowania taktycznego i dietetycznego 🙂 A jak mnie wciagnie, to podejdę do tego profesjonalnie 🙂
Tak też przejade swój pierwszy maraton - na dzikusa. Bez jakiegokolwiek przygotowania taktycznego i dietetycznego 🙂
A cóż tu wielce taktyczne przygotowania? 🙂
"- Do 38 km trzymam się z grupą i kasuję ucieczki, a po 38 sam uciekam!"
Albo:
"- Dzisiaj mocny wiatr, nastawiam się na finisz sprintem z grupy!"
To by były taktyczne rozważania. 🙂
Mnie stać raczej na takie tylko: "- Kurczę, muszę złapać się grupy i żeby nie była za silna, bo mnie urwie, wykończę się pod wiatr i nie dam rady podłączyć już do żadnej innej..."
:laugh:
A dietetyczne: żreć makaron, a w sobotę uważać co się je, żeby nie ryzykować niestrawności. 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
start z pełnego wypoczynku już w tym roku miałem. Było do D
Kwestia co robiles zanim zaczales odpoczywac 🙂
Też prawda. Długo chorowałem i nie dałem rady dojść do formy... :dry: 🙁 Nie było szans.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Dobra. Plan na resztę tygodnia jest taki:
- jutro bez rolek, 10 min truchtu, 10 minut symulacje po minucie na przemian z odpoczynkiem po minucie, 10 min truchtu, rozciąganko,
- czwartek luźna jazda 10-15 km, rozciąganko.
Tyle.
W sobotę sprawdzian. 🙂
Oglądałem film Janusza Roja z któregoś poprzedniego maratonu Sierpniowego.
https://www.youtube.com/watch?v=QOdi8erwg9k&t=575s
Start i meta w bocznej uliczce, tak? Czyli trzeba w dobrym momencie zjechać z trasy 😉
Podobno asfalt super gładki, przejazdy przez tory też widzę, że są robione po 30 km/h więc nie ma problemu.
Kaśka mówiła, że tam z jednej strony jest węższa zawrotka - na filmie tego nie widzę. Trasa się zmienia co roku? Cóż tam można zmienić?... 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Start i meta obok budynku Targów. Na początku jest lekko z górki, więc trzeba uważać na pierwszym zakręcie, potem finisz jest znów pod górkę, więc ostatnie metry dają popalić. Trasa generalnie gładka, ale szorstka. Jedynie w drugiej połowie trasy, za rondem jest kawałek mniej gładkiego asfaltu. Zawrotki są szerokie, ale ta druga trochę bardziej wynosi na zewnątrz. Kiedyś Sierpniowy miał trochę inną trasę, ale od kilku lat jest to co na filmie i chyba nieźle się spisuje.
Na całkowicie pełnym nielegalu, przepełniony poczuciem winy wcisnąłem się w najmodniejszą tego roku koszulkę Rogelli, bibsy Mimo, ze spuszczoną głową wyciągnąłem wiernego Cube'a i udałem się na lajtową, nieautoryzowaną przejażdżkę.
Miało być całkowicie lajtowo. Na pełnym luzie. Zero spinki. Żadnych górek. Wzdłuż głównej drogi i z powrotem.
Kurde, nie udało się... :angry:
Zaczęło się od tego, że na drodze koło mojego domu tak fajnie się złożyłem, że bujneło mnie do 48 km/h. To chyba od tych ćwiczeń na rolkach 😉
Potem na Willowej stwierdziłem: "- A, tylko tu trochę tak mocniej depnę na pedały. Ostatnio było 47, dzisiaj trochę bardziej wieje, no, zobaczymy...". Wyszło 49 km/h i miałem wrażenie, że licznik prawie, prawie chciał pokazać 50... :blink: To byłby first time ever, że na płaskim byłoby 50 km/h...
No dobra, potem lajcik, lajcik, lajcik, aż do Więckowic, bo tam górka, ale lajcik, zrzucamy trybiki, kręcimy niespiesznie. Lajcik. Tak sobie na lajciku dojechałem do stromizny Bolechowice-Gacki. No i tam znowu krew mi zawrzała i rura. Podjazd krótki, ale już w połowie wszystko paliło i brakowało tchu. Ale zrobiłem. Był best ze średnią 12,2 km/h i 149 miejsce, jest 12,9 km/h i 131 miejsce. :silly:
Plus kilka innych dobrych czasów. 🙂
Mam nadzieję, że za to nie beknę...
Jutro dzień bez rolek... :blink: Jak?.... :huh:
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Kojarzycie takiego gostka, Robert Karaś, właśnie niedawno pobił rekord świata w potrójnym Ironmanie. O godzinę. :blink:
Jak kto nie kmini to wyłuszczam: 11,4 km pływania, 540 km na rowerze, 126 km biegiem...
:blink: :blink: :blink: :sick: :pinch:
Czytam jego wypowiedzi i zaprawdę strasznie się ze sobą pieścimy...
"Bolało mnie wszystko, każdy centymetr ciała. Najgorzej wyglądały Achillesy. Spuchły do rozmiaru łydek, taki był stan zapalny. Nie mogłem obciągnąć palców do dołu. Niektórzy nie ukrywali obrzydzenia na widok tych ścięgien. Przy lekkim dotknięciu skrzypiały niczym stare drzwi. Masakra, sam się przestraszyłem, ale po dwóch dniach wszystko wróciło do normy.
Zawody skończyłem przed g. 14, a potem organizm zaczynał prawdziwą walkę. Miałem wysoką temperaturę, nie mogłem zasnąć. Przez całą noc, praktycznie non-stop dostawałem okłady z ręczników, które leżały w lodzie. Dopiero po trzech dniach mogłem normalnie zasnąć. Nie byłem w stanie wstać z łóżka o własnych siłach. Żona przytrzymywała mnie w drodze do łazienki. Na szczęście regeneracja przebiegała błyskawicznie. Po dwóch dniach bokiem schodziłem ze schodów. Po trzech już wszystko niemal wróciłem do normy.
Więcej: http://www.sport.pl/inne/56,64998,23767568,robert-karas-mistrz-swiata-w-potrojnym-ironmanie-w-achillesach.html "
:ohmy: :ohmy: :ohmy:
Po mojemu był blisko tego, żeby się przekręcić...
A właśnie jakoś ostatnio czytałem wyznania Justyny Kowalczyk, że lekarz podsumował jej trzydziestokilkuletnie ciało jako: wrak - kilka przepuklin kręgosłupa, zwyrodnienia, brak chrząstek w kolanach... Ten koleś mocno pracuje na to samo, obawiam się. :huh:
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
moje spostrzeżenie z trasy Sierpniowego - połowę jedzie sie z wiatrem, połowę pod wiatr - ta część pod wiatr powoduje, że myślę: i po co mi to było????
Ostatni post: Pomocy Najnowszy użytkownik: valentinagoggin Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte