Kicking asphalt 2019
No, no. SZACUN 🙂 .
A ja dla siebie znalazłem coś takiego:
"W pewnym wieku wynik robi się nie treningiem, a regeneracją" B) 🙂 😉
Tak, to o dzieciakach <25. Cokolwiek zrobią, albo i nie zrobią - i tak wymiatają. 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pon 16 gru 19
Zakwasy w brzuchu i szynkach w pełnym rozkwicie. Aż dziwne, że da się chodzić – najwyraźniej reszta mięśni jest proporcjonalnie silniejsza.
Dzisiaj tylko rozciąganie. W zeszłym tygodniu nie przykładałem się, bo jakieś takie dziwne wrażenie tkliwości miejsc, które najbardziej się porozciągały i wynikiem od razu jakby mniejsze rozciągnięcie dwójek i przywodzicieli. Ale spokojnie, powoli. Grunt, że je po odrobince luzuję i nie ma takiego uczucia zbicia wszystkiego w jedną ciasną masę, nad którą się nie panuje. Dwójki i pasmo pod kolanami już jakby puściły i można "zacząć" je rozciągać bez walki o życie. Poprzednio się nie dało, takie były przykurczone. Przykładam się też do stóp: 1,5 minuty siad w zazen najgłębiej jak się da. Ale najgłębiej to jeszcze nie jest "na piętach" - tyłek ciut, ciut wisi nad piętami. Goleniowe nie puszczają tak łatwo...
Ciekawe, czy zakwasy do jutra rana przejdą na tyle, że da się zrobić skating dryland z wąsaczami? Miałbym ochotę spróbować drugiej serii.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
No, no. SZACUN 🙂 .
A ja dla siebie znalazłem coś takiego:
"W pewnym wieku wynik robi się nie treningiem, a regeneracją" B) 🙂 😉Tak, to o dzieciakach <25. Cokolwiek zrobią, albo i nie zrobią - i tak wymiatają. 🙂
Takie Talenciaki (wymiatające na samej regeneracji), to tylko na południu kraju.
W centrum ostro tyrają B).
Ci "w pewnym wieku", to 60+ (a dokładniej w styczniu 63+) 😉 .
Paweł mi rzekł, że jak będę miał zakwasy, to nie robić ciężkich ćwiczeń, czyli dryland odpada. Można sobie zrobić jakiś lekki rowerek. W moim przypadku to byłby orbitrek, bo trenażera rowerowego jeszcze nie mam.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Paweł mi rzekł, że jak będę miał zakwasy, to nie robić ciężkich ćwiczeń....
Ale nie zabronił Ci pisactwa na forum.
Dzień bez Twojej relacji, to stracony dzień B) 🙂 😉 .
Paweł mi rzekł, że jak będę miał zakwasy, to nie robić ciężkich ćwiczeń....
Ale nie zabronił Ci pisactwa na forum.
Dzień bez Twojej relacji, to stracony dzień B) 🙂 😉 .
Podpisuję się pod tym obiema ręcami 😉
Śro 18 gru 19
Wczoraj tylko rozciąganie. Także wieczorem. Zaczynam nabierać apetytu na rozszerzenie zakresu ćwiczeń. Postępy widzę, ale nie tyle przez powiększenie zakresu ruchu, bo to minimalne, a przez zmniejszenie dolegliwości podczas rozciągania. Nie chcę ciągnąć na chama, żeby coś nie urwało. Muszę się nauczyć co mi wolno podczas tego typu ćwiczeń.
Dzisiaj rano pierwszy w tym roku bieg w masce. No i cóż – truchcik ok. Póki tętno jest niskie i nie trzeba dużo tlenu, to maska daje radę. Ale po największym podbiegu nagle w słuchawkach rozległ się głos Tilla Lindemanna (Rammstein): „- Eins, zwei, drei, vier, funf, sechs, sieben, acht, neun, AUS!” No i odpaliło – reszta dystansu po 4:30 – 4:45…
Więc przypomniałem sobie, że na dużym zapotrzebowaniu to maska się nie za bardzo sprawdza. A smog okrutny, Mocium Panie i nie chciałem jej zdejmować. Więc był „trening wysokościowy” za jednym razem. Na szczęście nie zakwasiłem się tak, żeby zwrócić poranne espresso.
Wieczorem miałem wreszcie odwiedzić Tauron Arenę i pomacać się z customami na prostej, ale życie pokazało mi khem… figę i musiałem zająć się dzieciakami w domu. To już drugi taki wyskok dzisiaj. Po powrocie z biegania okazało się, że nie ma wody. Arrrrrrrrr! :angry:
Jutro rano skating dryland. Zobaczymy, czy będzie siła na drugą serię. A wieczorem chcę się dać zabrać żonie na jakiś fitness. Pojęcia nie mam co to będzie…
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Paweł mi rzekł, że jak będę miał zakwasy, to nie robić ciężkich ćwiczeń....
Ale nie zabronił Ci pisactwa na forum.
Dzień bez Twojej relacji, to stracony dzień B) 🙂 😉 .Podpisuję się pod tym obiema ręcami 😉
Dziękuję Panom 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
że na dużym zapotrzebowaniu to maska się nie za bardzo sprawdza
i nie ma takiej ktora by sie sprawdzala, chocby nie wiem co pisali... 🙁 Gratulacje wytrwalosci 🙂
Czw 19 gru 19
Miał być dzisiaj skating dryland i był. Ale nie było mowy o drugiej serii, nie tym razem. Raz – faktycznie po dziesięciu ćwiczeniach pasowałoby trochę odsapnąć – może nawet w postaci ćwiczeń brzucha i pleców, ale potrzebny na to jest czas. Jedna seria trwa 20 minut, czyli dwie to 40 i jakieś 10 minut na ćwiczenia po serii. Czyli: dwa - potrzebuję na to więcej czasu. Rano mam go za mało na takie zabawy.
Za to starałem się robić te ćwiczenia na maksa. Na początku nie zawsze tak było – teraz jest więcej siły i lepsza kontrola. Ciągle minuta to bardzo dużo przy low walk (ale udo się zagoiło i można robić wszystko, małe hurra!) oraz skater jump. Minuta skater position to też ciężka sprawa o ile schodzi się naprawdę na maksa w dół i trzyma w tej pozycji. Z powodu braku przerostu mięśni ud także czysta symulacja niskiej jazdy jest ciężka – najmocniej obciąża to wybicie z nogi w niskiej pozycji prosto w bok – to powinno być takie „wystrzelenie” eksplozywne – a mięsień już jest obciążony i już mocno pracuje. Dlatego przydałoby się mieć nadmiar mocy.
Odkąd nauczyłem się aktywować pośladki i „wychodzić biodrem” (wg Pawła – wersja elegancka, a wg mnie to jest „zarzucanie tyłkiem”) to wszystkie ćwiczenia jednonożne stały się o wiele, wiele bardziej stabilne. Ale koniecznie muszę najpierw zarzucić tyłkiem ma maksa do boku, świadomie napiąć mięsień pośladkowy, a potem dopiero mu wrzucić 96 kg do utrzymania i ma nie drgnąć! Jak już pisałem: prawy daje radę, lewy walczy, ale się nie poddaje.
W sumie najprzyjemniejsze są zwykłe dwunożne ćwiczenia siłowe: „przysiady skatera” i „przysiady plus wyskok co 5”. Najmniej męczą fizycznie i przede wszystkim nie obciążają tak psychiki swoją „trudnością”. Wróć! To nie tak. Właśnie przy tych ćwiczeniach tętno mi najbardziej skacze. Czyli trudności techniczne ograniczają wysiłek. Dlatego kiedyś dawno temu na rolkach nie byłem w stanie dojść do takiego tętna jak dochodziłem bez problemu na butach.
Wieczorem Żona zabiera mnie na randkę do klubu fitness. Ale będzie jak okaże się, że przy całym moim zakręceniu na punkcie sportu czegoś co ona robi nie dam rady zrobić ja... Ale byłby wstyd! :laugh:
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pią 20 gru 19
Życie znowu mi pokazało ile warte są moje plany. Randka w klubie fitness się nie odbyła, bo: a) musiałem w trybie awaryjnym zdobyć dla córki patyczki-szpatułki na zajęcia techniczne na rano (!!!) oraz b) jak Żona z koleżanką jednak się tam udały (dzięki mojej ofiarności) to okazało się, ze zajęcia w tym tygodniu są odwołane. To się zawineły i pojechały do innego klubu poplotkować na bieżniach. Ale już beze mnie.
Miałem pojechać do Auchan, ale jak zobaczyłem kolejki, to mózg włączył turbo i olśniło mnie, że szpatułki laryngologiczne to będzie to! W aptece okazało się, że farmaceutki mają temat świetnie obcykany: „- Robi Pan jeżyka, czy choinkę? Która klasa? Piąta? To choinkę.”
Więc wczoraj wieczór nic, ale to nic. A dzisiaj rano zakwasy po drylandzie w pełnym rozkwicie. Tak to jest przykładać się i wykonywać ćwiczenia idealnie – w nagrodę: pełny zestaw zakwasów! W zasadzie to nie są zakwasy, prawda? Powinniśmy mówić „mikrouszkodzenia włókien mięśniowych”. Po anglosasku przyjął się termin DOMS, czyli Opóźniona Miejscowa Bolesność Mięśni. Po polsku zatem OMBM. Nie wróżę przyszłości – zostaną zakwasy. Tak czy inaczej: ten blog powinien się nazywać raczej: Życie z Zakwasami.
Więc dzisiaj nogi odpoczywają przed jutrzejszym ostrym treningiem, na który i tak nie zdążę być świeżutki, a za to trzeba trochę podciągnąć ręce, brzuch i plecy. No to pompeczki, deseczki, może jakiś delikatny zwis męski z drążka. Po długich miesiącach przerwy jakichkolwiek ćwiczeń góry siła tak dalece odeszła… zdaje się, że ciągle nie mogę się z tym pogodzić. Ale plan mam za to taki, żeby teraz wszystkie ćwiczenia robić idealnie technicznie zamiast iść na ilość. Co z tego że poprzednio mogłem robić trzy serie po 30 pompek, skoro to wszystko było z ugięcia ramion, a nie z pleców i tricepsów. Więc teraz staram się trzymać je wąsko i przy zejściu w dół czuć jak tułów wychodzi do przodu. Zamiast kilkudziesięciu pompek jest kilka, ale i tak jest progres bo za pierwszym razem były 3, a teraz w serii może być już 8. Deski 30 sekund razy trzy na 30 sekundach przerwy. Przerwę możnaby skrócić, a deskę wydłużyć. Będę starał się to w ten sposób przesuwać: co dołożę do deski to urwę z przerwy. A co do aktywnego i pasywnego zwisu – nie mam oczekiwań. Zobaczymy.
Zaczyna się okres przedświąteczny. Zapowiedziałem Żonie, że na trening do Kłaja jadę. Ona mi za to, że ok, ale innych wyjść nie ma. Trochę to podjudzające, ale uszy po sobie i staramy się najładniej jak potrafimy.
Sto lat temu, jeszcze na studiach kolega przyszedł w koszulce z francuskim napisem. Poprosiłem go o przetłumaczenie. Trochę pomruczał i powiedział coś takiego: „Z ciągłych postępów tworzymy sztukę własnego życia”. Sentencja bardzo zapadła mi w pamięć. Chciałbym powiedzieć, że staram się nią kierować, ale niestety lenistwo zbyt często wygrywa. Czasami pomaga mi w takich przypadkach inna, też wyłapana przed laty: „Dzisiaj robię to czego innym nie chce się robić, aby jutro robić to czego inni nie potrafią”. To też czasami pomaga - jak nie chce się wyjść na trening. Ale jak trzeba coś popracować w domu, dla innych, a nie dla siebie, to raczej ta pierwsza.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Trochę pomruczał i powiedział coś takiego: „Z ciągłych postępów tworzymy sztukę własnego życia”. Sentencja bardzo zapadła mi w pamięć. Chciałbym powiedzieć, że staram się nią kierować, ale niestety lenistwo zbyt często wygrywa. Czasami pomaga mi w takich przypadkach inna, też wyłapana przed laty: „Dzisiaj robię to czego innym nie chce się robić, aby jutro robić to czego inni nie potrafią”. To też czasami pomaga - jak nie chce się wyjść na trening. Ale jak trzeba coś popracować w domu, dla innych, a nie dla siebie, to raczej ta pierwsza.
ja bym jeszcze dodal: samodyscyplina i samokontrola. Samodyscyplina - robisz to na co nie masz ochoty, samokontrola nie robisz tego na co masz ochote. Przy zalozeniu, ze obie te rzeczy prowadza Cie do zamierzonego celu i Ci służą 🙂 Moze sie nie chciec potrenowac, albo chciec zjesc cukierka. Wybierasz co zrobisz... 👿
A świat spelnionych - takich żebyś sie nimi prawdziwie cieszyl 🙂
Nie 22 gru 19
Gęsto od zajęć, nie ma kiedy robić notatek.
W piątek wieczorem poszedłem zrobić sobie trening koordynacyjny, czyli pokręcić się na łyżwach. Wszystkie te zwroty, zakręty łuki półobroty i całe obroty – liczyłem, że odblokują mi coś w głowie i będę mógł znowu jeździć przekładanki w prawo na rolkach. Na początku na łyżwach przekładanie w prawo też było zblokowane. Potem się pokręciłem, wszedłem we flow i powoli, powoli zrobiło się i przekładanie w prawo. To na stówę jest kwestia jakiejś nierównomierności, dysbalansu w ciele. To nie jest przypadek: prawą nogę mam dużo mocniejszą i dużo bardziej przykurczoną jednocześnie. Jak ją wkładam „pod spód”, to czuje ciasność w udzie. No to muszę ją jeszcze porozciągać. Różnica pomiędzy przekładaniem w lewo i w prawo jest kolosalna. W lewo walczę o prędkość, a w prawo o życie…
Jak przewidywałem nie udało się mieć świeżych nóg na trening. Ciągle same z siebie pobolewały po czwartku. To generalnie zły pomysł. Potrzebne są świeże nogi do ogarniania ćwiczeń technicznych. Tym razem nogi były sztywne już jak zaczynaliśmy jeździć. No i ani jakiegoś fajnego schodzenia w dół, ani fajnego ogarniania krawędzi… O podskokach w jeździe na jednej nodze można zapomnieć, bo to wymaga mocnego pompowania udem. Sama jazda na jednej nodze wcale nie taka niska – bo wszystko od razu boli.
Paweł chce, żebyśmy jeździli łuki w złożeniu na dowolnej nodze. W moim przypadku to się chyba nie zdarzy. No nie, po prostu nie! Nie wiem co zrobić, aby ten element opanować. Nie wiem. Może wzruszyć ramionami i jeździć?
Porozmawialiśmy po wszystkim o mojej jeździe i o śliskim asfalcie, takim jak był w Berlinie. Przede wszystkim muszę przestawić się na jazdę w niskiej pozycji i kopać do boku, a nie udawać że jadę w niskiej bo pochylam tułów, a nogi wyprostowane. To bardzo częsta przypadłość. Co do jazdy po śliskim to podsumowując:
- wyłącznie klasyczna technika (bo nikt nie chce się wyłożyć na underpushu – no ewentualnie minimalny),
- bardzo niska pozycja (bo jest przenoszona mała siła – trzeba zminimalizować opory aby w ogóle jechać),
- krótkie odepchnięcia (bo jak będą długie, to „zrywa” kopnięcia, każde takie zerwane jest na straty)
- i (last but not least) duża kadencja.
Ergo: trzeba mieć jeszcze lepszą kondycję do szybkiej jazdy po śliskim jak do jazdy po nieśliskim. Nie ma nic ekstra, nic dodatkowego. Trzeba po prostu jechać najlepiej technicznie jak się da i zasuwać szybko nogami skoro nie da się robić długich odepchnięć.
To trochę wyjaśnia czemu tak nie lubię jeździć po śliskim – wole niską kadencję, bo mimo wszystko można dawać radę przy ciut słabszej kondycji. A tu się nie da. Wniosek: trzeba będzie mieszać tempa – cześć jazd robić na niskiej kadencji (aby ćwiczyć double pusha), a część na wysokiej (aby ćwiczyć klasyczną i kondycje).
Ale nie tylko to. Wczoraj sala była jakaś taka bardziej śliska (jakiś inny szuwaks w wodzie, którą była sala zmyta?) i czułem dużą różnicę przy dwuoporowym pchaniu na łukach między prawą, a lewą nogą. Prawa ładnie generuje docisk i napędza. Lewa prawie od razu zrywała. Trzeba się było skupić, aby wygenerować docisk i dopiero się odepchnąć. To faktycznie jest do wyćwiczenia na śliskim. EDIT: na filmie, który kolega nakręcił widać, że kółka w lewej nie są w osi nogi, tylko uciekają na zewnętrzną - czyli stopa puszcza, nie jest wystarczająco stabilnie, kostka nie jest zabetonowana...
Po wszystkim wyszedłem zniechęcony. Ale teraz to nie ma znaczenia. Idę prać tapicerkę mebli. A jak to zrobię to będzie jeszcze sto innych rzeczy do zrobienia.
Po trzech tygodniach liczenia kalorii wreszcie się odblokował metabolizm. Minus 1kg. I to jest pierwsza prawdziwa zmiana wagi, tamtej początkowej nie ma co liczyć. Teraz dopiero zaczęła się rekompozycja.
Wesołych Świąt Wszystkim!
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
... Zamiast tego zrobiłem sobie drinka i zaległem. W sumie to świętując bardzo korzystne wydarzenie, ale niestety sam, bo Żona wybyła na jakieś party. Lajf.
...Od kilku lat chciałem odpalić samowar- samowar.
Zmotywowany Twoim drinkiem i wątkiem o samowarach (na innym forum), zacząłem działać B) .
Wyciągnięty z piwnicy, odkurzony, naprawiony (lekko bity + inne drobiazgi do naprawy) i sprawdzony na szczelność.
(Jest piękny. Stoi akt. obok piszącego :woohoo:).
Celem jest winny grzaniec przygotowany w rzeczonym . Surowiec (łącznie z winem własnej produkcji) jest. C.d.n. po odpaleniu 🙂 .A to, że będę musiał go popijać prawdopodobnie sam , może mieć także swoje zalety.
Nie więcej niż jedną, dwie, góra trzy małe filiżaneczki B) 🙂 😉 .
C.d.
Spokojnych ... i bez spiny w 2020 B) 🙂 :). Sie wie, że Wszystkim :).
Piękne, ale...
Rany, jak to się obsługuje w ogóle?!
Jakem stary, to jest ode mnie o tyle starsze, że w życiu w ręcach nie miałem...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Luzak, wykrakałeś z tym gipsem. :dry:
Coś mi się achilles odzywa po tym hokeju. :angry:
Krótko mówiąc: biegi tak, szybkie zwroty nie.
Mam nadzieję, że to się nie odnowi bo kurde bele... :S :angry:
Pon 23 gru 19
Mam problem z tym, że tydzień jest za krótki. No bo tak: skoro na sobotni wieczór powinienem być w top kondycji, aby poradzić sobie z wypasionymi wygibasami na rolkach, to znaczy, że czwartek i piątek, a także sobota rano nie mogę robić żadnych ćwiczeń, które mogą mocniej zrosić czoło moje potem (odrobinkę przesadzając). A do wtorku wieczór jeszcze czuję trudy sobotniego treningu.
Czyli jedynym dniem, kiedy mogę coś mocniej się zmęczyć jest środa.
Trochę to za bardzo ogranicza. Chyba muszę zmienić podejście i pogodzić się z tym, że trenuję na zmęczone nogi. Gdyby to były zwykłe biegi czy kolarstwo i zwykłe kręcenie nogami - nie miałbym z tym najmniejszego problemu. Tylko, że rolki są aż tak dużo bardziej skomplikowane technicznie i trzeba je po pierwsze: a) dobrze technicznie ogarnąć, żeby po drugie: a) popracować nad siłą i wydolnością.
Ciężka sprawa :dry:
Może faktycznie powinienem się do kogoś zgłosić, żeby mi poukładał treningi, bo sam zaczynam gonić własny ogon...
Dzisiaj wieczorem powinienem się porozciągać. Zakwasy po sobocie już powoli odpuszczają.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Nie muszę nic krakać. Jestem prawie tak stary, jak ten samowar, ale kto jeszcze słucha takich zgredków . Gdybym się ubrał w biały fartuszek, złożył okularki, chlapnął coś po łacinie i skasował 500+, to ... B) 🙂 ;).
Samowar miałem odpalić na balkonie, ale po tegorocznym odmalowaniu pokoju i kuchni nie ryzykowałem. Samowar do plecaka i metro, autobus i z buta do swojej twierdzy (w krokach ok. 9000 przy śr. tętnie ok. 70 🙂 .
W twierdzy, jak w psiarni (na dworze (polu) -5st.C, w domu podobnie).
Rozpalam piec-piec dobrze wysuszonym drewnem liściastym i coś se tam działam do wieczora.
Jak się eleganciaro ściemni "nożyczkami" (widocznymi na fotce) wrzucam kilka kawałków żaru do "komina" samowaru i na to kilka kawałków węgla drzewnego. W imbryku zaparzam połowę torebki "Przyprawy do grzanego wina i piwa" (ok. 20g). Do sam... wlewam wińsko. Gdy już nie mogę dotknąć otwartą dłonią płaszcza (sam..), to musi 70-80st.C i można powolutku napełniać filiżankę z małą il. esencji :).
Trza stosować środki ostrożności.
Nie przesadzać z degustacją i BEZWARUNKOWO nie zasypiać w tym samym pokoju B) .
Kończę.
Pozostało oprawienie choinki (zwykły pachnący świerk, który zacznie się sypać po Nowym Roku), zakup ryby (takiej do "po grecku") i zakup opłatka 🙂 .
P.S.
15 podjazdów pod skarpę Wisły w t=ok.50min. później B).
Przecie dzień nieparzysty :).
Recepta na odpalanie samowaru metodą: żar z kominka (pieca) + węgiel drzewny od Sz P. Janny z KRK, pseudo Smoczyca. Szara eminencja jednego z forów. Na pewno mieszkańcy K. (i okolic) Ją znają B) 🙂 😉 .
Tak na ten moment wygląda niska pozycja w moim wykonie.
Widzę, że ciągle staw skokowy za bardzo trzyma. Gdyby kolana były bardziej z przodu stabilność by na tym skorzystała. Na razie ciągle tyłek wisi.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: cedricfurneaux9 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte