Kicking asphalt 2020
Pon 6 sty 20
Zakwasy po sobocie są mniejsze niż się spodziewałem. Nogi w zasadzie wcale. Czuć lędźwia po lewej stronie, tam gdzie zawsze czułem igłę. Prawdopodobnie problemy w tamtym miejscu powodowaly, że unikałem jego obciążania, przez to mięśnie osłabły i teraz trzeba je wyrównać. To trwa. Oprócz tego czuję pośladkowe. I to dobrze. Te dwie partie trzeba w pierwszej kolejności wzmacniać. No i szyjny. Żeby w końcu przestał boleć po tym naciągnięciu rok temu. Terapia manualna pomogła, to miejsce przestało zabijać, ale żeby było 100% sukcesu to nie mogę powiedzieć.
Jesteśmy umówieni z koleżanką na lodowisku. Pojedziemy chyba do Daisy, tam jest pusto i spokój. Dziewczyny się nie stresują, że ktoś w nie wjedzie. Mam nadzieję, że będzie fajnie. Chciałbym pokazać im jakieś „sztuczki”, żeby spędziły ten czas zainteresowane, a nie marudząc. Zobaczymy.
Po pięciu tygodniach pilnowania diety jest minus 4,5. Książkowo. Już widać i czuć. Z drugiej strony nie mam z tym wielkiego problemu. Głodny nie chodzę. Najwyżej nie najedzony. No i oznacza to też rezygnację z jedzenia, które nie ma wartości odżywczych, czyli takiego, że zjesz, a nie czujesz i nie pamiętasz że zjadłeś. Ale spoko, luz… coś tam chipsów czy popcornu dzieciom podkradam. No to najwyżej wolniejsze będą efekty, trudno. Ale piwo odpada w całości! Nie dość, że samo jest wielocukrem w płynie, to jeszcze zagania do lodówki bo jednocześnie działa metabolicznie na podkręcenie łaknienia i obniża samokontrolę.
Jutro rano chciałbym zrobić skating dryland z wąsaczami. Chyba dwa tygodnie nie robiłem. Już się nie mogę doczekać, żeby sprawdzić jakie są zmiany, bo przecież nie obijałem się w tym czasie.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Update: po łyżwach jak wróciliśmy pies zrobił swój koronny numer - patrzył jak kot ze Shreka. Więc wziąłem go na pętelkę 5,5 km. Wyrabia się skubana. Normalnie odpadała po 3 km. Tym razem po 5, po największym podbiegu...
Na lodowisku Daisy było więcej ludzi niż mieliśmy nadzieję, że będzie. Przede wszystkim mikroby. Ale też była jedna hoża dziewoja tak w okolicy 20-tki, która ewidentnie robiła trening jazdy figurowej. Były nawet skoki pojedyncze. No miło popatrzeć, ale trochę nie sposób naśladować 😉 Była dosyć cienko ubrana i co chwilę waliła o lód z łomotem. Jak mocniej grzmotnęła i ją bolało, to zbierała śnieg z tafli i przykładała sobie przez getry. W sumie... nie przyszło mi to wcześniej do głowy, ale to rozsądne. Tylko np. ja nie ubieram się aż tak cienko na łyżwy.
Udało mi się rozkminić uczucie "tępej" lewej łyżwy: to się dzieje wtedy, gdy knocę kąt płozy do lodu - jeśli kostka ucieka do środka to łyżwa zamiast jechać na jednej z krawędzi (w tym przypadku zewnętrznej) jedzie na dwóch i się lekko ślizga. No, oczywiście, ze łyżwy są już stępione, ale jak je prowadzić poprawnie to dają radę.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wto 7 sty 20
Wczoraj wieczór był core i trochę rozciągania tylnego pasma. Jednak udało się zmobilizować do planków bokiem. Widać progres. Pamiętam, że kiedyś plank na lewą stronę był żałosny jak rozgotowane spaghetti. Teraz jest prościutki. Wydaje mi się, że więcej sensu mają trzy planki po 30 sekund, niż jeden 90. Kolejne serie to jest zupełnie inne odczucie. Mięśnie głębokie są już zastartowane po pierwszej. O ile pod jej koniec potrafią puszczać i jest dygot, to każda kolejna seria jest bardziej gładka. I trudniejsza, oczywiście, ze względu na zmęczenie. Wąskie pompki ustabilizowały się póki co na trzech seriach po 8. Ok. Niech tak będzie. Jest zupełnie inne uczucie teraz, a na początku. Jakoś tak lepiej ogarniam to obciążenie.
A dzisiaj rano miał być skating dryland z wąsaczami i był. Ponieważ miałem unikalną szansę ze względu na ponadnormatywną ilość czasu czaiłem się na drugą serię. Jednak jak przyszło co do czego, to okazało się, że boli mnie prawe kolano z przodu. Najwyraźniej wczorajszy bieg z psem po godzinie na lodowisku to było za dużo. Pamiętam jak któryś z wielkich, może Mantia, mówił w wywiadzie, że rolki delikatniej się obchodzą z nogami, że nie da się trenować tyle na łyżwach co na rolkach, bo nogi są „zniszczone” (dokładnie: thrashed, no to może wymłócone, zmiażdżone... sens ten sam). Nie mam pojęcia co konkretnie miał na myśli, ale tak to czuję. Możliwe, że to przez zmniejszoną stabilność, potrzebę utrzymywania mocniejszego napięcia. A może to większa ilość wibracji przenoszonych z lodu? W każdym razie już od dawna kolana mnie nie niepokoją po rolkach, a po łyżwach to się ciągle zdarza. Teraz trzeba dać im odpocząć. Do weekendu bez biegania. No i trzeba było się zadowolić jedną serią. Choć kondycyjnie bym pociągnął.
Same ćwiczenia wykonane dość prawidłowo jak na mnie. Wyjście biodrem i aktywacja pośladkowego zaczyna być automatyczna, nie muszę o tym myśleć. Wychodzi, że obawiam się teraz dwóch konkretnych ćwiczeń: low walk – bo strasznie mocno wchodzi (i chyba ciągle jeszcze boję się odnowienia kontuzji uda) oraz przeskoków z niskim lądowaniem, wyskokiem z jednej nogi do góry, niskim lądowaniem i potem skokiem w drugą stronę. Te drugie ćwiczenie oprócz dużych wymagań siłowych i mobilności w stawie skokowym jeszcze dodatkowo wymaga idealnej koordynacji. Złapałem się przy tym, że wykonując zwykłe skater jumpy używałem sporego wymachu obu rąk, chcąc żeby mnie pociągnęły na drugą stronę. I to działa. I takie wymachy dają się zauważyć przy jeździe szybkiej na lodzie.
Coś nowego... Tę książkę można kupić tylko za granicą, w Polsce brak. Pewnie dlatego, że nigdy nie było polskiego przekładu. A piszą o niej tylko dobre rzeczy. Nawet Zico wypowiadał się i potwierdzał. Ponoć ma być to Biblia speedskatingu.
Zobaczymy. Myślałem, że będę musiał ją ciągnąć zza wielkiej wody, ale okazuje się, że Amazon działa też jak Allegro, czyli służy zamieszczaniem ogłoszeń innych podmiotów. Znalazłem książkę w Niemczech i szła ledwie tydzień. A w międzyczasie były Nowy Rok i Trzech Króli – co jest istotne ze względu na doręczenia w Polsce. Doręczenie powinno być dzisiaj. Mam nadzieję, że się chłopaki wywiążą.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
O, a ktory to rok wydania? Ze stylistyki i sprzetu wynika ze pelnoletnia to juz dawno jest 🙂 Bede czekac na recenzje 🙂
O, a ktory to rok wydania? Ze stylistyki i sprzetu wynika ze pelnoletnia to juz dawno jest 🙂 Bede czekac na recenzje 🙂
Tak, lata 90-te.
Ale ta jest jeszcze starsza, tylko dla lodowców i bardzo wartościowa w kontekście własnie drylandu, ktory jest identyczny.
Też do kupienia przez Amazon. Na razie jej nie ciągnąłem, zobaczę jak wygląda ta od Publowa.
Z ciekawostek co do nazwisk:
- nazwisko Eddy Matzger powinno być znane
- Dianne Hollum uczyła Eddy'ego w czasach, gdy była trenerką zespołu narodowego USA
- Eric Heiden był rewelacją speedskatingu w swoich czasach, pierwszym łyżwiarzem multimedalistą na pojedynczych igrzyskach i on z kolei uczył Dianne Hollum.
Ta książka prezentuje stan wiedzy sprzed 40 lat. W zasadzie co do techniki lodowej, a przede wszystkim przygotowania siłowego i wytrzymałosciowego nic się od tamtego czasu nie zmieniło.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Solidna cegła!
Duży format i dużo stron. Ostrzę sobie kiełki, żeby to otworzyć i poczytać.
Patrząc na spis treści pokryte zakresem jest chyba wszystko!
BTW. Rok wydania 1999.
Aha. Tego ćwiczenia co na zdjęciu akurat z Pawłem nie robimy. Zamiast tego robimy inne dwa, które pokrywają ten zakres ruchu:
- beczka, ale z powrotem na zewnętrznych krawędziach,
- tzw. majkel dżekson, czyli coś jakby snake w niskiej pozycji, ale przednia noga wychodzi jak najdalej na crossa, na zewnętrzną krawędź.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Super ze kupiles 🙂
ciekawe jakie tam jest podejscie do planow treningowych
Ja sam planuje niedlugo podobne szkoleniowe materialy 🙂 Edukacja 😀
To jest to B) 🙂 😉 .
Słuchania i przysiadania :whistle: .Dobranoc.
Wto 8 sty 20
Zakwasy pośladkowych po symulacjach w pełnym rozkwicie.
Próbowałem wieczorem coś się rozciągać, ale rozciąganie na zakwasach jest: a) nieprzyjemne, b) nie zalecane. W końcu mamy mięsień już z mikrourazami i co, teraz jeszcze go ciągniemy (przy statycznym) lub szarpiemy (przy dynamicznym rozciąganiu)?
Po większym wysiłku, typu maraton, jeśli ktoś czuje wenę, nie jest totalnie padnięty i czuje, że mięśnie są poskracane, może się delikatnie porozciągać, ale mimo wszystko lepiej poczekać z tym, aż trochę to wszystko się uspokoi.
Widzę teraz, że dołączanie rozciągania jako elementu kończącego trening to za mało. Można, wszystko będzie ok, nawet fajnie przywrócić trochę nominalnej długości mięśniom, ale musi być z nimi wszystko ok. To raczej normalne, że lekko uszkodzony mięsień będzie się dalej uszkadzał jak się go pociągnie na chama… Lepiej rozciągnąć się delikatnie, a kolejnego dnia, lub jeszcze później zrobić osobną sesję rozciągania. I bez pośpiechu, nie 5 minut, nie 10, tylko bardziej 20 czy 30. Totalnie bez pośpiechu. Tutaj nie można nic robić na szybko, bo jeszcze sobie zrobisz krzywdę.
Przekartkowałem książkę. Trudno będzie tak bardzo szybko wyrobić sobie o niej zdanie, bo jest naprawdę bardzo obszerna. Choćby plany treningowe – są przykłady, jest teoria, jest wytłumaczenie o co chodzi z mikrocyklami i makrocyklami. Jestem podekscytowany, ale staram się iść po kolei.
Wczoraj wieczorem przegryzłem się przez wstęp i początek pierwszego rozdziału. Nikt nie powinien być zdziwiony tym, że pierwszy rozdział jest poświęcony technice klasycznej. Barry prezentuje bardzo uporządkowane podejście. Wręcz wypisał wzór na prędkość w speedskatingu.
Prędkość=(Siła*Technika)/(Σ Oporów)
Podkreśla, że speedskating, jak niewiele sportów, wymaga, żeby starzy mistrzowie w kółko i wciąż pracowali nad techniką. Że technika jest tym co najbardziej rzutuje na wyniki i to od pracy nad technika trzeba zaczynać treningi. Ale oczywiście nie rezygnując całkowicie z treningu siłowego i wytrzymałościowego. Jak widać w tym równaniu obydwa elementy są ważne. Chodzi po prostu o to, że mały jest sens jakiegoś drastycznego inwestowania w siłę, jeśli brak techniki powoduje, że siła idzie w powietrze, w powiększenie efektu cieplarnianego.
Mimo późnej pory z wypiekami czytałem jego opis kroku w technice klasycznej. Wprowadził podział na „glide” i „roll”, którego sam na własne potrzeby nie nazwałem, ale czułem, że to jest coś innego. Glide jest wtedy, kiedy po odłożeniu jedziemy na jednej nodze na zewnętrznej krawędzi. Roll jest wtedy, gdy przechodzimy przez szczyt koła na wewnętrzną krawędź i odkładamy wracającą nogę, a następnie wyprowadzamy kopnięcie (jak Texas Ranger, ale bez półobrotu).
Chyba już rok temu wyczułem, że jest zupełnie inaczej, gdy właśnie odłoży się na zewnętrzną, a później przechodzi przez szczyt koła do kopnięcia z wewnętrznej. Na własne potrzeby nazwałem to „pełnym odepchnięciem”, gdyż wydaje się bardziej kompletne i faza generowania mocy jest wydłużona, tak jak poprawiona jest przyczepność pozwalająca na generowanie mocy.
Zapuściłem też żurawia kilka stron dalej, gdzie opisuje double pusha. Wraz z historią tego rozwiązania. Bo w czasach pisania książki DP był techniką nową, świeżo odkrytą, a nawet ciągle jeszcze odkrywaną. Najbardziej urzekło mnie podsumowanie, że w przeciwieństwie do techniki klasycznej, którą można rozłożyć na pojedyncze ruchy double push sprawia kłopoty, bo tutaj jednocześnie dzieje się kilka rzeczy i wszystkie trzeba ogarniać na raz.
Aż mnie zatchnęło. Opisał skubany dokładnie moje kłopoty, frustrację wynikającą z tego, że jak jedno się polepszy, to drugie się pop*… Coś poprawiam, a inna rzecz się sypie. Ufff, oddychaj spokojnie…
Luz. Wszystko idzie w dobrą stronę. Ale tę książkę będę czytał wiele, wiele razy. I pewnie opisywał swoje po niej przemyślenia.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Sz.Tomcacie, czy w czasie swoich podróży (służbowych lub pryw ) Bywasz w Wa-wie ?
Dla mnie stajesz się ekspertem w dziedzinie rolców speedowych (na pewno w teorii).
Łypnąłbyś czy jeżdżę glidem , rollem czy innym dp. .
Pzd. w oczekiwaniu B) 🙂 😉 .
Sz.Tomcacie, czy w czasie swoich podróży (służbowych lub pryw ) Bywasz w Wa-wie ?
Dla mnie stajesz się ekspertem w dziedzinie rolców speedowych (na pewno w teorii).
Łypnąłbyś czy jeżdżę glidem , rollem czy innym dp. .
Pzd. w oczekiwaniu B) 🙂 😉 .
Nieczęsto. Ale widzimy się na CM?
Można się by przejechać w ramach rozgrzewki przed.
Bo po to pewnie raczej będę padnięty...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
...
... Ale widzimy się na CM?
..
Sie wie. Chyba skończę z dżentelmeńskim podchodzeniem do treningów. Czytam, że z Sz. Katarzyną i Szyszkownikiem jedziecie na 1:30. Pewnie wytrzymam za Wami do pierwszego zakrętu w lewo (na dawny chodnik) 🙁 .
Sie wie. Chyba skończę z dżentelmeńskim podchodzeniem do treningów. Czytam, że z Sz. Katarzyną i Szyszkownikiem jedziecie na 1:30. Pewnie wytrzymam za Wami do pierwszego zakrętu w lewo (na dawny chodnik) 🙁 .
Zbieram pieniążki na dobrą lornetkę, żeby przyobserwować jak będziecie wchodzić w ten zakręt 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Sie wie. Chyba skończę z dżentelmeńskim podchodzeniem do treningów. Czytam, że z Sz. Katarzyną i Szyszkownikiem jedziecie na 1:30. Pewnie wytrzymam za Wami do pierwszego zakrętu w lewo (na dawny chodnik)
Sie wie, ze powalczymy 🙂 A sam dokad wytrzymam to zobacze 🙂
Zbieram pieniążki na dobrą lornetkę, żeby przyobserwować jak będziecie wchodzić w ten zakręt
A przeciez z nami jedziesz, przy okazji pykniesz 1:40 🙂
Pia 10 sty 20
"- Dłużyzna. Nuda. Nic się nie dzieje. Aż chce się wstać. To wstaję i wychodzę."
Tak nie ma, ale faktycznie przez ostatnie dni nie działo się nic co chciałbym szczególnie opisać. Ot, porobiłem obwody góra-dół-core. Ot, trochę się porozciągałem. Nic wielkiego.
W środę myślałem, że się wybiorę na łyżwy wieczorem, ale taki mnie się leń zrobił, że nie dałem rady. A podejrzenia mam, że u mnie takie stany zwiastują osłabienie. I chyba jakieś przeziębienie w tym tygodniu po mnie chodziło. Na szczęście nic większego.
Jutro jest dzień na trening narciarski dzieci, a i dorośli postarają się coś podciągnąć, chociaż niestety bez instruktora, który piastuje dzieciaki startujące w lidze. No i tutaj robi się ciasno. Szkolenie kończy się o 15, trzeba się zwinąć i jechać do domu. Bite dwie godziny jak się nie popierniczy na Zakopiance... Czyli jak będziemy w domu 17.30 to max. A o 18 trening w Kłaju.
No i pojawiają się pytania: a) czy zdążę, b) czy jak zdążę, to Żona mnie puści, bo następny dzień impra rodzinna, trzeba odbierać torty i inne takie, c) czy jak zdążę i Żona mnie puści to wyrobię kondycyjnie i mi się będzie chciało. Plan jest raczej na tych nartach się nie opierniczać, ale to nigdy nie wiadomo na jakie warunki się trafi. To nie są Alpy. Zapowiadają opady, ale czy to będzie śnieg, czy deszcz to jeden Wirakocza wie.
Jeśli wszystko pyknie, to zapewne spóźnię się na rozgrzewkę, ale chciałbym pojeździć. Te ćwiczenia w niskiej pozycji… praktycznie niewykonalne, abym sam siebie zmusił do takiego wysiłku. Jedyna okazja to tam. A chyba jednak mięśnie zaczynają mi mutować, bo w końcu udało się tydzień temu pojechać po pierwsze całe 10 ćwiczeń aka 20 minut a potem jeszcze pięć czyli jeszcze 10 minut. Owszem, pod koniec było słabo, ale mimo wszystko.
Warto pracować. Może się to przełoży na lepszą jazdę w nowym sezonie. Nie mam pewności ile będzie lepiej, ale coś na pewno.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Przeczytane. Spocznij B) 🙂 ;).
O curva*. Udało mi się przenieść z ...2019 :woohoo:
Jak długo Działasz w poniższej pozycji ?
*curve, to krzywa (chyba). Nie szukać nadinterpretacji B) 🙂 😉 .
E, nie długo. Kilka sekund na przejechanie prostej na sali i powstań, rozluźnij nogi i znowu w dół.
Zupełnie inna sprawa przejechać, no nie wiem, na przykład calego 3 maja przy Błoniach.
To taka pozycja nie ma szans. Za bardzo ograniczona ruchomość, za dużo siły idzie w samo utrzymanie pozycji.
Ale powtarzając takie nieuprzejmości w stosunku do układu ruchowego przekonujesz go powoli, że może schodzić niżej i nic złego mu się nie stanie.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
E, nie długo. Kilka sekund na przejechanie prostej na sali i powstań, rozluźnij nogi i znowu w dół.
....
Eeee, a ja dotąd myślałem, że ta poz. jest statyczna. Stąd proponowane ustawienie kół oOOo (środek ciężkości pomiędzy 2 i 3).
Będę próbował w kilku powtórzeniach po np. 1 min.
Pewnie dadzą 4-kom popalić.
P.S.
Zaraz sprawdzam. Na bosaka, bez rolek 🙂 .
Ja bym dał tyłek troszkę niżej, żeby oparł się o pięty, wtedy kolana i uda poczują ulgę. Miałem to ćwiczenie jak stawiałem pierwsze kroki na rolkach. Myślę że trudność odepchnięcia byłaby porównywalna.
A tak zauważyłem, że sylwetka naturalnie sama mi się obniża im mocniej sprintuję. Im dalej chcę wypchnąć nogę w bok, tym tyłek sam się obniża, no i jest większa stabilność. Nie widzę na razie takich statycznych ćwiczeń.
Ja bym dał tyłek troszkę niżej, żeby oparł się o pięty, wtedy kolana i uda poczują ulgę.
Wrzuć zdjęcie. To jest robialne, ale wymaga dobrego rozciągnięcia. Ja póki co ciągle nie zrobię, bo polecę na tyłek. Na tym zdjęciu też widać, że jestem za bardzo do tyłu. Bo mnie nie puszcza staw skokowy.
Akurat skokowy najtrudniej mi się uruchamia. Z jakiegoś powodu. Może jest konflilkt w ramach stawu?
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: alexandriasampl Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte