Kicking asphalt 2020
To tzw. sucha igła. Długie to. Miałem wbijane w tyłek i cały tył uda. Miały właśnie trafiać w nerw lub okolice by pobudzić do walki te rejony. Jak dobrze trafił, to szły śmieszne prądy przez całą nogę do stopy i... dalej, taka telepawka, jak żywa ostryga w przełyku.
Chińską akupunkturę też miałem, ale musiałem przerwać, bo miałem jakieś inne terapie.
Z żadnych igieł nie odnotowałem postępów, ale nie znaczy że nie pomogły.
Żyję 😉
Dziesiejszy trening z Jankiem - mając nadzieję, że Luzak nas czyta 🙂
https://www.facebook.com/szymanskijan/videos/250407729393144/
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Śr 13 maj 20
Dzień po zabiegu i kolejny dzień starałem się przeżyć bardzo spokojnie. Jedyne co to spacery z psem, gdzie trzeba iść dziarskim krokiem, ewentualnie coś podbiec jak widać że piesio poszedł w długą i „coś jest na rzeczy”. Drylandu oczywiście nie było, ale we wtorkowy wieczór męczenie brzuchów i planki jak najbardziej tak. Ale to nie robiło problemów na tyłek.
W ciągu środy jakoś znakomicie nie było. Jest uczucie ciągnięcia nerwu przez tył nogi przy schylaniu czy dłuższym siedzeniu. Nie jest ok. Ale z drugiej strony – poza rozciąganiem dwugłowych lewego uda mogę robić co chcę.
Więc wieczorkiem, jak co tydzień od dziewięciu tygodni, trening z Jankiem Szymańskim. Tym razem bez drylandu poprzedniego dnia, więc nogi świeże, powinno być łatwiutko. Powinno być, ale subiektywnie nie było. Może to po prostu takie wrażenie, bo nogi nie są pospinane ciągłym treningiem, ale wszystkie ćwiczenia, czy wyskoki, czy pulsowanie w pozycji, czy przeskoki w niskiej – mocno wchodziły. Bardzo mocno.
Zrobiłem wszystkie ćwiczenia oprócz tej wydumki, gdzie ze skłonu idzie się rękami do przodu, aż do podporu jak przy pompce, a potem „dogania” nogami. Ten ruch za bardzo opiera się o rozciąganie dwugłowych. No way, Jose! Ale reszta ok.
Pompeczek, wliczając w to burpeesy, wpadło coś pod 40, więc przyzwoicie. Brzuchy ok, chociaż Janek rozwalił mnie wypychaniem do świecy bez obniżania nóg. Nie robiłem wcześniej takiej volty. Ostre.
Ogólnie fajnie i nie powinno powiększyć problemu z rwą kulszową. Ale jak będzie – życie pokaże.
Jutro wieczór brzuchy z Paula, może z Elą. Dołożę im jeszcze na koniec te „przekręcane” planki z boku na bok, które dzisiaj Janek nam zapuścił. A co! Planki mogą być zajmujące, jak już się przejdzie przez etap tylko wydłużania i wydłużania i wydłużania (ziew!)…
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Cz 14 maj 20
Wczorajszy trening najwyraźniej nie miał złego wpływu na nerw kulszowy (hurra!) Nie miał też wpływu zbawiennego (łeeeee…) Ale w ciągu dnia sytuacja się stabilizowała (hurra!), chociaż nie ma mowy o rozciąganiu tej nogi czy nawet schylaniu się na prostych nogach (łeeeee…). Ale przynajmniej da się siedzieć i leżeć i stać. Więc ostatecznie małe hurra.
Zachęcony ogólnym stanem odpaliłem rano rozciąganie z Tomem Merrickiem. Procedura dla początkujących nr 1. Spokojne 15 minut, gdzie brakuje mi tylko rozciągania łydek i stawów skokowych. Rozciąganie dwójki w lewej nodze po prostu pomijam. Robię wszystko żeby nie zadrażnić nerwu. Aktualny atak zaczął się od ciągnięcia „na chama”. Więc Kulturka Über Alles… „- Czy szanowna noga zechciałaby się przeprostować?”. Ok, nie ma sprawy. „- A czy szanowna noga zechciałaby lekko napiąć tylne pasmo podczas skłonu?”. Nie, spadaj, nie ma takiej opcji!! „- Ależ oczywiście! Nie nalegam, nie nalegam… Do nóżek padam i całuję rączki…”
Im bardziej jestem rozciągnięty, im mam lepszą świadomość ciała, tym wyraźniej czuję kolejne ograniczenia. Na ten moment główne ograniczenie w wykonaniu bardzo niskiego przysiadu, czy przykucu leży … z przodu nogi. Zginacze bioder są nadmiernie napięte i nie ma opcji, aby ciasno przykleić brzuch do ud. A to jest wymagane, żeby zejść naprawdę nisko. Tak właśnie nie pasowało mi – stawy skokowe mam w miarę mobilne, tył i wnętrza ud są już w zasadzie opracowane, a ciągle przy zejściu w dół lecę na tyłek. No i za którymś razem poczułem, że opór jest z przodu. To znaczy, cały czas, zawsze czułem. Ale nie kojarzyłem tego jako przyczyny braku progresu.
Nie mam jeszcze w pełni wyklarowane, czy to będzie Psoas Major, czy Illacus, ale jeden z tych dwóch. Raczej lędźwiowy wielki. W każdym razie trzeba się mocniej przyłożyć do ich rozciągania i zobaczymy.
Wieczorkiem moje Panie się nie zgrały czasowo, więc brzuchy a’la Felix robiłem najpierw z Paulą, a potem drugi raz z Elą. Spox. Ciągle jeszcze daje ta procedura po brzuchach i jeszcze nie muszę szukać trudniejszej, a w zasadzie jeszcze są rezerwy, bo Felix pokazuje niektóre ćwiczenia w większym zakresie ruchu, niż ja je robię. Więc mogę progresować poprzez zbliżanie się do idealnej formy wykonania ćwiczenia prezentowanej przez niego.
Paula mi imponuje uporem, konsekwencją i zaangażowaniem w ćwiczeniu brzucha. Efekty widać. Na pewno jej to pomoże w balecie, ale mam też nadzieję, że uda jej się to samej zauważyć. Zasługuje na tą satysfakcję.
Mam nadzieję, że coś w weekend da się pojeździć, chociaż prognozy są mizerne… Cóż, zobaczymy. W tygodniu póki co jakoś nie daję rady na to znaleźć czasu. Boję się, że to jest objaw degrengolady i rozprzężenia wywołanego siedzeniem w domu, bo przecież obiektywnie dużo mniej muszę teraz tracić czasu na podróże.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pn 18 maj 20
Od dzisiaj ponownie otwierają się zakłady fryzjerskie. Świętując tą rzadką okazję ostrzygłem się wczoraj sam maszynką. Jak teraz czytam ile fryzjerzy sobie życzą za wizytę, to była dobra decyzja. A ile dentyści! Za samo „trzaśnięcie drzwiami” 150 złotych. A gdzie usługa? Cudeńko. Ale z drugiej strony ciężko o większą ekspozycję na wydzieliny niż oni mają. Jest ryzyko, jest zabawa. Materiały, ubiór, pewnie trzy pary rękawiczek, kombinezon, przyłbice, gogle, ze trzy maseczki, lepiec do połapania krawędzi. Czy oni przez to wszystko jeszcze będą potrafili porządnie wywiercić próchnicę z zęba?! Jest wątpliwość.
Końcówka poprzedniego tygodnia była miałka. Piątek: nic ciekawego – skupianie się na leczeniu tyłkonogi. Sobota rano: półmaraton na Błoniach. Najszybsza jazda w tym roku, momentami było całkiem fajnie. Rozpocząłem mocno, agresywnie, z wysoką kadencją. Po rozgrzewce przeszedłem na jazdę techniczną i starałem się zachować tą mityczną nieprzerwaną ciągłość napędzania i utrzymanie w miarę niskiej pozycji. Część trzecia: zdychanie, tj. sztywne nogi i coraz mniejsza kontrola.
Bardzo fajnie mi się jechało zwłaszcza w części środkowej. Underpushe wchodziły jak w masełko. Prawa kończy napędzać i jeszcze zanim skończyła już lewa jedzie na zewnętrzną krawędź, dociska i wraca z powrotem. Bardzo, bardzo satysfakcjonujące. O coś takiego walczyłem przez te wszystkie miesiące. Ale i tak oczywiście do poprawy, bo kąty za małe, a co najgorsze: tętno za duże. Nie wytrzymam długo na tętnie 160. Ale to już kwestia podniesienia wydolności przez jazdy plus pojechania w pociągu plus nauczenia się znajdywać każdą możliwą okazję do rozluźnienia, a nie cały czas w spięciu.
To był pierwszy raz odkąd pamiętam, że nisko złożony pod wiatr przekroczyłem 25 km/h. A nawet 26. Nie było to specjalnie trudne, bo zamiast na siłę jechałem na technikę. Czyli jedziesz cały czas tak samo, nisko złożony, pilnując przede wszystkim koordynacji i wychodzenia na zewnętrzną krawędź, a reszta się robi sama.
Tylko ile wytrzymasz w niskiej? Ja mało. Cały czas czułem igłę w nodze. Podczas jazdy jeszcze jako tako, ale później, po południu dawała w skórę. Wszystko się ponapinało i drażniło nerwa. Niedobrze, niedobrze. A nawet źle. To by znaczyło, że nie wolno mi jeździć dopóki się nie wyleczę? A seans z igłami jakoś nie zadziałał magicznie. W ciągu tygodnia po zabiegu było tak sobie. Składałem to na karb potrzeby odpoczynku po zabiegu i zaleczenia małych urazów. Ale to już tydzień, co miało się zaleczyć to się zaleczyło. No nie jest dobrze. W przeszłości jedyne co działało to odpuszczenie. Długie odpuszczenie.
To co teraz? Tyle miesięcy starań i pracy, fajne efekty, a teraz mam to ze spokojem sumienia zezłomować? Nie wydaje mi się. Będzie trzeba poszukać kogoś jeszcze na miejscu, bo do Olsztyna raczej się nie wybiorę.
Reszta weekendu to odpoczywanie po sobotnim ranku, luzowanie nogi, rolowanie, jakieś delikatne próby rozciągania, ale tak, żeby nie podrażnić nerwu. W poniedziałek rano czułem się taki sflaczały, że zwykłe mobilizacje nie wydały mi się wystarczające. Więc odpaliłem półgodzinne core by Seb. Trochę hollow-body aka martwy robaczek, trochę planków. Lekko pot zrosił czoło. Od razu lepiej, ale do dobrego samopoczucia daleko. Bardzo szkoda, że wczoraj nie udało się jeszcze pojeździć.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wt 19 maj 20
Jest wtorek jest dryland? Jest. Ale ponieważ jestem poważnym użytkownikiem własnego ciała, to zrobiłem pojedynczą sesję, a nie podwójną. Grunt zrobić. Podtrzymać siłę. W aktualnej sytuacji katowanie się podwójną dawką byłoby głupie.
Weszło całkiem fajnie. Nogi czują się świeże. Drażnienie nerwu czułem przede wszystkim przy Eltonowych „kata”, czyli ćwiczeniom fazy relaksacji. Ha, luzacko się to nazywa, a jest cholernie ciężkie, bo ta noga, która utrzymuje 100% ciężaru ciała jest w na maksa niskiej pozycji i ma być super stabilna kompensując dalekie wysunięcia drugiej nogi – i do boku i do tyłu. Czyli tyłek pracuje na najwyższych obrotach. Reszta była jakby łatwiejsza. Przeskoki super stabilnie. Side-to-side ekstra. Wyskoki obunóż super, ale oczywiście tak jak i spacer w niskiej to jest miazga i „pot rosi czoło”. Tak, chyba „low walk” jest ciągle najcięższy i to jedyne ćwiczenie, którego się ciągle boję. Minutka w niskiej statyce jak zawsze robi się interesująca w ostatnich sekundach, ale jakoś dało radę.
Ogólnie super. Wieczorkiem będą brzuchy i core z Paulą i może Elą. Coś muszę wymyślić na uprzyjemnienie. Może bujanko przód tył plus biodra do góry i z powrotem do pozycji? Ale najpierw z 10 sekund normalnego planka. Zobaczę w jakiej będą formie, bo może 20 sekund da radę.
Zaczynam kombinować jakby tutaj dało się w tygodniu wyrwać na rolki. Ta ścieżka rowerowa w Zabierzowie. Szkoda, że tam nie ma gdzie zaparkować. W sumie jest jeszcze na przy Jasnogórskiej do objechania. Krótki odcinek, może pół kilometra, ciut za wąskie, ciągle nieposprzątane, ale oprócz spacerowiczów, rowerzystów to widziałem też tam jakichś snujących się rolkarzy… Jakieś pół godzinki z rana, jeśli nie trzeba daleko jechać byłoby to możliwe do realizacji.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Śr 20 maj 20
Rodzinne ABSy skończyły się jednak zwykłymi plankami, bo Paula nie była w humorze na jakieś bujania. Powiedziałem, że jak tak, to robimy nie 20 sekund planka, tylko 40. „- Dobra!” – usłyszałem w odpowiedzi. No to jak dobra, to dobra. Wziąłem stoper i zacząłem lekko przeciągać. Przeciągnąłem o dziesięć sekund (Ela to wyczaiła ofkors), a Paula jeszcze to przeciągnęła o pięć, więc w sumie zaliczoną ma minutę bez pięciu sekund. To mi przypomina, jak kiedyś robiliśmy z Paulą „wojnę na krzesełka”, czyli robimy krzesełko pod ścianą i kto dłużej wytrzyma… Widać było, że cierpi, ze już nie może, ale nie puszczała. Wtedy już nie pamiętam dokładnie, ale chyba po jakichś dwóch minutach odpuszczałem, bo strasznie już syczała i nie chciałem, żeby sobie zrobiła krzywdę, a obiektywnie zasłużyła na radość zwycięstwa z tatusiem. Może następnym razem spróbujemy wojny na planki. Twarzą w twarz. A pies będzie chodził i zlizywał nam pot z karków i twarzy, żeby nie było za łatwo…
Ranek przyniósł najmocniejszą krótką serię brzuchów z Sebem, czyli cztery serie po: 30 sekund planka + 30 sekund siad równoważny + 30 sekund martwy robaczek z gumą na stopach + 30 sekund siad równoważny z przekładaniem rąk na boki. Między ćwiczeniami bez odpoczynku, między seriami 30 sekund. Po drugiej serii „poczułem to”, a czwarta to nawet Seb na filmie syczał. Ale weszło. Zrobione. Done and dusted!
A potem stretching i mobility z Bodyweight Warrior. Wszystko super, oczywiście chorej nogi nie ciągnąłem, tzn. coś tam próbowałem, ale do granicy gdy czułem, że zaraz zacznie się drażnienie nerwu. A potem jeszcze włączyłem dociąganie tylnego pasma taśmą ciągniętą rękami w leżeniu tyłem. To chyba najbezpieczniejsza opcja. Tyle ciągnie ile utrzymasz w rękach. Nie ma skomplikowanej pozycji, jak coś się zaczyna psuć można od razu zluzować. Jest precyzja. No i naciągałem na przeprostowanej nodze i potem na zgiętej i potem znowu na przeprostowanej. Prawa jest teraz o wiele bardziej rozciągnięta, po prostu luźna. A lewa, ta z nerwem, jest pospinana w każdą stronę. I powoli trzeba to wszystko luzować. Możliwe, ze długie dni i tygodnie cierpliwego luzowania wszystkiego w okolicy da ten efekt, którego nie dała intensywna sesja z fizjoterapeutą i jego igłami.
Ale zrobiłem też mały research na krakowskim fejsie dla biegaczy i dostałem sprawdzony namiar na gabinet w Wieliczce, gdzie kobieta została trwale wyleczona w 8 sesji. Niby dużo, ale w końcu efekt został osiągnięty. Chyba spróbuję. Jak nie będzie różnicy pewnie wrócę do Seba. Bo bliżej i łatwiej.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
8 sesji wystarczy żeby przyznać, że czas uleczył, a nie terapeuta 🙂
Swój kulszowy leczyłem 10 miesięcy, choć po pięciu mówili, że to już nie ból, tylko pamięć bólowa.
Że się spina wszystko w okół, to naturalne. Tak się organizm broni przed dalszym drażnieniem nerwu, a tego najlepiej się wystrzegać.
zalozenie: nie da sie w j. polskim zaprzeczyc stosujac podwojne twierdzenie
"dobra, dobra..." 😉
X Jubileuszowy Okrągły Trening Z Jankiem
https://www.facebook.com/szymanskijan/videos/260897538612631/
Podobno można wygrać jakieś fanty... 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
#andthewinneris
Joanno, może parę słów do mikrofonu?
Na co zamierza Pani wydać wygraną? 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Cz 21 maj 20
Wczorajszy trening z Jankiem to było prawie więcej gadania i rozdawania fantów, niż ćwiczeń. Na szczęście nie do końca. Miał kilka dobrych wejść, które pozostawiały człowieka mokrym i rozwalonym na łopatki. Swoją drogą ciekawe wiedzieć, że przy całej dość muskularnej budowie w trakcie kariery wyciskał na ławeczce tylko 65 kg. No, ale to że z przysiadu dźwigał 190 to wcale się nie dziwię. Noblesse oblige. Olimpijczyk musi się czymś napędzić, żeby dogonić medal.
Ciągle nie mogę przebić magicznej bariery 9 burpee w 30 sekund. Oczywiście robionych z pełną pompką i wyskokiem. Może mi się wydawać, że robię je szybko, a dochodzi do 9 i słyszę: pip, pip, pip, pIIIIIIIp! I koniec czasu. No i oczywiście same pompeczki są takim evergreenem, że zawsze się sprawdzą.
Zastanawiałem się jak będzie czuć ćwiczenia na nogi, bo przecież wczoraj był dryland. W zeszłym tygodniu drylandu nie było, a ćwiczenia z Jankiem odbierałem jako trudne. Tym razem dryland był, a te same ćwiczenia były jakby prostsze. Nie wiem czemu. Chyba po prostu nogi nie były takie rozleniwione. Albo wtedy byłem ciągle pod działaniem igieł sprzed dwóch dni wcześniej? Ale stawiam na rozleniwienie.
Brzuchy i core były momentami ciut intensywne. Było czuć mocne ćwiczenia z ranka, ale wszystko udało się chwalebnie zrobić. Któreś z ćwiczeń na brzuch, już nie pamiętam które, włączyło mi taki klasyczny ból pleców z tyłu, coś co kiedyś było normalnością przy każdym ćwiczeniu tej partii, a teraz zapomniałem już, że coś takiego jest. Muszę przeglądnąć materiał z treningu i namierzyć co to było. Może russian twists przyspieszane co 10 sekund, aż do maksa? Bo wyrzuty nóg do świecy były ok, nożyce były ok, wszystkie deski, pieski były ok. Siad równoważny i utrzymywanie napięcia w statyce to jest po prostu ciężka sprawa.
Jakoś nie udało się zgarnąć żadnych fantów, ale i tak zaciekawiłem się tym Enervitem. Janek poleca, może warto sprawdzić.
W czwartkowy ranek trochę zmęczony, trochę nieobudzony, zrobiłem sobie ciut mocniejszą sesję mobility ze stretchingiem. Dużo mogę zrobić, dużo mi wolno. Ale wszelkiego typu skłony do chorej nogi… nie, po prostu nie. Daj dobry Boże, żebym to wyleczył.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatJakoś nie udało się zgarnąć żadnych fantów, ale i tak zaciekawiłem się tym Enervitem.
A co to? Bo brzmi jak jakiś magiczny suplement diety... Nie lepiej pomyśleć jak zasuplementować samemu w nieprzetworzonej żywności?
Wysłany przez: @tomcatJoanno, może parę słów do mikrofonu?
Joanna przynaj się co wygrałaś?
Joanna przynaj się co wygrałaś?
Randkę z Janem Sz. Co prawda córka zaraz zapytała, czy się może dołączyć 🙂
Ale że jak ja? To Ty masz szybszy internet 🙂
Gratulacje!
Myślę, że pozwiedzacie z Córką Poznań i wypijecie z Jankiem jakiegoś izotonika pod robaczka z łyżwiarzem 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatAle że jak ja? To Ty masz szybszy internet 🙂
Gratulacje!
Myślę, że pozwiedzacie z Córką Poznań i wypijecie z Jankiem jakiegoś izotonika pod robaczka z łyżwiarzem 🙂
No a dzięki komu ja trafiłam na te treningi?
Jeżeli jakiś wyjazd będziemy planować w wakacje, to w planach będzie Poznań. I zdecydowanie wtedy skorzystam z wygranej. Co prawda bardziej korciłby jakiś trening na rolkach. Ale Młoda się zapaliła bardzo na wspólne ćwiczenia, a rolkom zdecydowanie mówi nie.
A jak nie uda się pojechać w wakacje, to oddam komuś ten trening.
Swoją drogą, to moja druga fajna wygrana w tym roku - pierwszą był karnet na stok narciarki. Dodam, ze to moje jedyne wygrane w życiu. Może w jakiegoś totka powinnam zagrać? 🙂
Wysłany przez: @joannapSwoją drogą, to moja druga fajna wygrana w tym roku - pierwszą był karnet na stok narciarki. Dodam, ze to moje jedyne wygrane w życiu. Może w jakiegoś totka powinnam zagrać? ?
Już wyczerpałaś limit szczęścia 😉 - ale jakbyś Totka wysyłała to podaj numery na wszelki wypadek skreślę te same 😛
Gratki jeszcze raz... I nie wiedzieć czemu randki z Jankiem nie zazdroszczę 😛 ;P 😛
Wysłany przez: @joannapNo a dzięki komu ja trafiłam na te treningi?
Trafiłaś z ciekawości, a zostałaś bo odkryłaś taką potrzebę.
Twoja zasługa bo wytrwałaś. Poza satysfakcją większa sprawność w pakiecie 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ostatni post: Pomocy Najnowszy użytkownik: trudibroome5268 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte