Kicking asphalt 2020
Wysłany przez: @qbajakWysłany przez: @joannapże macie coś fajnego co możesz polecić.
Oscar DA-1200. Pozioma, jednoślimakowa. W gratisie była jakaś książka z przepisami, ale i tak najczęściej wchodzi pomarańcz+jabłko+"resztki" ;). Mamy już chyba niecałe 2 lata. Polecam. Przez to, że jest pozioma, ma bardzo mało sitek, a to sitko najciężej umyć...
Radzi sobie z twardymi typu marchewka i z liśćmi typu szpinak?
A nasz ulubiony sok to jabłko ogórek szpinak
Wysłany przez: @sebuCo prawda jeszcze nie miałem okazji sam bezpośrednio obsługiwać, ale póki co spisuje się dobrze. https://www.empik.com/sokowirowka-tefal-zc255b-0-8-l-200-w,p1130860344,agd-p
Sokowirówkę mam. I drażni mnie że odpady jednak całkiem mokre są, więc dałoby się jeszcze sporo wycisnąć.
Wysłany przez: @joannapRadzi sobie z twardymi typu marchewka i z liśćmi typu szpinak?
A nasz ulubiony sok to jabłko ogórek szpinak
Z marchewką jak najbardziej. Szpinaku chyba nie próbowałem ale wszystko zielone łyka :D...
Edit: Na tym filmiku około 11minut gość jedzie z jakaś sałatą... https://www.youtube.com/watch?v=95FZReRpUHM
Wt 2 cze 20
Trzeba to zapisać na świeżo, bo ucieknie. Druga terapia była zupełnie inna. Przez długi czas się zastanawiałem czy w ogóle coś oprócz mięśni brzucha będzie dzisiaj „robione”. Bo fizjo czepił się krawędzi prostego brzucha z obu stron i nie chciał od nich odejść. A ja pozowałem na największego stoika na jakiego było mnie stać. Ale krótko. A potem już tylko rzęziłem cicho… Albo nie cicho, jak dobrze trafił. Wrażenie ogólne: „- Ale mi spuścił łomot!” Powiedziałem mu, że po poprzednim razie nie przespałem nocy. Uprzedził, że tym razem będzie zupełnie inaczej. No i faktycznie. Spałem jak kamień, aczkolwiek w technikolorze. Podczas masowania wyjątkowo efektownych punktów, gdy z braku patyczka w zębach łapałem się za głowę i zasłaniałem oczy – dopytywał, czy przypadkiem nie rozluźniło mi się coś w zatokach. Problemy ortopedyczne często są pożenione z trawiennymi, a trawienne z laryngologicznymi i oddziaływanie podczas tego typu terapii bywa druzgocąco bezpośrednie: on masuję stopę, a pacjentowi z nosa się leje. Akurat takiego szamaństwa nie doświadczyłem, ale mam wrażenie – na razie tylko wrażenie – że po ostatnim razie mój układ trawienny ma się trochę lepiej niż normalnie. Jeśli dolegliwości ortopedyczne pochodzą od niego, to da się też wywołać sprzężenie zwrotne i poprawiając mięśnie i ścięgna wpłynąć np. na wygaszenie wewnętrznego stanu zapalnego. Czary. Czary z mleka, jak pragnę zakwitnąć. Ale jeśli to zadziała to ok, nie będę protestował.
Rozmawialiśmy też o rozbudowie core pod kątem prozdrowotnym. Jego zdanie: „- A jak za 20 lat przestanie Pan ćwiczyć i masa mięśniowa spadnie, to co się stanie z plecami?” Więc tak, pomaga, ale nie można liczyć wyłącznie na gorset mięśniowy. Do sportu oczywiście - wymagany. Nie sposób mieć siły na obwodzie jak centrum sflaczałe. Natomiast długookresowo, naprawdę długookresowo dużo skuteczniejsza jest praca nad relaksacją i zrównoważeniem mięśni i powięzi. Co do tej ostatniej to jego zdaniem tam, gdzie pokazuję, że mnie boli, czyli na wysokości kości krzyżowej po lewej stronie nie ma praktycznie co się urwać. Bo to jest jedna powięź – bardzo gruba i twarda. I nad tą powięzią pracujemy. Prezentowałem też jak wygląda prawidłowa pozycja rolkarska. Patrzył na nią ze swojego punktu widzenia. Po minie poznałem, że nie jest zachwycony. No nie jest ona szczytem ergonomii. Ale to, że po 20 minutach w pochyle moja lewa strona jest zniszczona, a prawa świeżutka jak skowronek wykazuje, że to nie jest kwestia mięśniowa. To jest ta cholerna powięź. Zbyt sztywna, zbyt skurczona. No i pytanie, czy u osoby zbliżającej się coraz bardziej do tzw. „siły wieku” jeszcze da się ją doprowadzić do porządku? To nie jest przypadek, że łyżwiarze przechodzą na emeryturę po 30 roku życia. Organizm robi się za sztywny, a tutaj trzeba się zginać jak scyzoryk i jeszcze w tym zgięciu czuć jak ryba w wodzie! No jak?!
I tak sobie myślę, że może ta joga, którą się zacząłem ostatnimi miesiącami interesować, to będzie rozwiązanie dla mnie na kolejne pół wieku. Bo rozciąganie nie jest rozciąganiem jak większość je rozumie. Nic tam się nie wydłuża znacząco. To są techniki relaksacyjne. Można ciągnąć i ciągnąć i nie wpłynie się istotnie na zakres ruchu. Trzeba dopiero ciągnąć i się w tym samym czasie rozluźniać. Jak to podkreśla Tom Merrick: „- Pamiętaj o oddychaniu. Nie sposób wystarczająco podkreślić jak istotne jest dla początkujących pamiętanie o oddychaniu”. I natychmiast dodaje kolejne zdanie o tolerowaniu bólu przy rozciąganiu.
W końcu fizjo, na samym końcu, po półtorej godziny tortur trafił na bolącą dwójkę. Myślałem, że odfrunę, ale jednak pozostałem na kozetce. No i okazało się, że to jest szczególne miejsce – schodzą się tam dwa mięśnie budujące dwugłowy i zaczyna ścięgno. Skoro boli, to znaczy, że jest stan zapalny. Może się go uda rozgonić. W każdym razie ani tabletek, ani maści przeciwbólowych mam nie stosować. No i ten tydzień, jak już sam sobie przyrzekłem: zero rozciągania, zero ćwiczeń. Jeśli po tym tygodniu reakcja organizmu będzie taka sama jak po poprzednim, to będę wiedział, że mogę ćwiczyć, bo to nie robi różnicy. Trochę aż strach, bo co będzie jak się okaże, że teraz ta terapia podziałała? Przecież będę chciał docelowo wrócić do treningu. Ale to później. Jeden problem na raz.
Ela drugi tydzień na diecie Sirt. Najostrzejszy okres za nią, ale ciągle jest trudno. Skarży się, że ciężko jest przygotowywać normalne jedzenie dla rodziny. I nie móc skosztować. Nie komentuję, ale znam to od dawna. W tydzień zeszło 2,5 kilo. Klasycznie. Teraz jeszcze pewnie coś zejdzie, potem stanie, a jak wytrzyma nerwowo, to po jakichś trzech tygodniach zacznie się stabilny spadek. Chyba, że ta dieta jest taka magiczna, że inaczej działa niż normalnie u ludzi.
Koktajle są specjalnie miksowane, a nie wyciskane, bo dzięki temu strzępki roślin też wpadają do żołądka dając choćby przejściowe uczucie sytości. Na samych klarownych sokach byłoby dużo trudniej. Mówimy tutaj o ostrej diecie: jeden posiłek z pokarmów stałych i dwa koktajle? Wg mnie to przesada, ale ma to trwać tylko trzy tygodnie. Po tym okresie dieta się normalizuje i zaczyna się jeść jak człowiek, chociaż cały czas na zielono. Zobaczymy.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatWt 2 cze 20
Mówimy tutaj o ostrej diecie: jeden posiłek z pokarmów stałych i dwa koktajle? Wg mnie to przesada, ale ma to trwać tylko trzy tygodnie. Po tym okresie dieta się normalizuje i zaczyna się jeść jak człowiek, chociaż cały czas na zielono. Zobaczymy.
2 lata temu eksperymentalnie przez 2 tygodnie żywiłam się sokami - tylko soki w różnych konfiguracjach, owocowo-warzywne, ok 1,5 litra dziennie. Było pysznie. Tylko to łatwo przejść jak się jest samemu i nie trzeba innym szykować posiłków. Lub nie trzeba przekonywać nastolatki, że dla niej akurat takie niejedzenie to zdrowe nie jest i odpierać zarzuty "a dla ciebie to może jest zdrowe?" 🙂
Cz 4 cze 20
Nic się nie dzieje. Poza powiedzmy tym, że punkty podrażnione po zabiegu się powolutku wyciszają. Tyłkonoga niby również, ale coś tak czuje, że jakby coś od niej chcieć to wróci w pięknym, olimpijskim wręcz stylu. Wystarczy zbyt długo siedzieć, pochylić się na zbyt prostych nogach i daje o sobie znać.
Paweł Ciężki planuje rozpoczęcie treningów w okolicy stadionu Wisły i Błoń w poniedziałki po południu. Termin się jeszcze potwierdza, ale to na pewno będzie to, bo przecież żaden inny by nie kolidował z moją fizjoterapią. Będzie trzeba spróbować uzgodnić inny cotygodniowy termin. Chyba, że postanowię nie kontynuować tej przygody. No jest to na pewno wyczerpujące przeżycie. Mateusz się przykłada i nie odpuszcza. No i dobrze. Oby zadziałało, bo na razie poprawa jest nikła, a długookresowo żadna.
No i ciągnie mnie do tego, żeby poćwiczyć. Czuję się sztywny i trochę nawet sflaczały. Na szczęście choć kolana nie bolą, ale to pewnie dzięki zwiększeniu siły mięśni czworogłowych i rozluźnieniu pasma biodrowo piszczelowego.
Właśnie, a propos słonia. Pasmo. W poniedziałek pierwszy raz w życiu miałem odklejane pasmo od mięśnia czworogłowego. No czad! Procedura jest prosta, ale nie da się przeprowadzić samemu i nie da się przeprowadzić bez wyszkolenia. Kładziesz się na boku z lekko ugiętymi nogami. Fizjo staje nad mniej więcej powiedzmy kolanem i łapie pasmo dwoma rękami. Tzn. palce starają się wejść między pasmo, a czworogłowy. Małe auć, już teraz. Łapie, łapie, poprawia sobie i jak czuje, że jest gotowy, to daje znak i masz powoli prostować i zginać nogę. Normalnie jak pasmo jest przyklejone do czwórki, to podczas tego ruchu lekko z tą czwórką podąża ograniczając jej ruchomość. Skoro teraz jest unieruchomione przez ciasny uchwyt fizjoterapeuty, to nie może podążyć za mięśniem, a więc następuje niepokojąca sensacja odklejania dwóch struktur, które w założeniu mają pracować niezależnie. Pierwsze zgięcia są bardzo nieprzyjemne, potem już leci. Oczywiście musi być to poprzedzone rozmasowaniem mięśnia napinacza pasma, czyli z boku biodra, bo musi być tam na tyle luzu, aby palce się „zmieściły”. Czytałem o tym zabiegu, widziałem filmy z wykonania, ale pierwszy raz był przećwiczony na mnie. No i cóż. Mam nadzieję, że złoży się na sukces terapii. Jako jeden z wielu klocuszków.
A tymczasem nie porozciągam się, nie zrobię treningu z Jankiem, nie zrobię drylandu, nie zrobię brzuszków. Jestem lotosem na lustrzanej tafli jeziora. Jeziora w którym odbijają się spiczaste, ośnieżone szczyty @#^$^$#^^%& gór!
Wdech, wydech.
Za to słucham więcej muzyki i czytam książki. Miłośnikom ciężkiego konceptualnego SF mogę polecić trylogię Opowieści o przyszłości Ziemi chińskiego autora Cixina Liu, za którą podążyła fandomowa, domykająca wątki powieść Baoshu The redemption of time, co zostało wadliwie przetłumaczone na polski jako Odzyskanie czasu. Jest tak namotane, że momentami może się w głowie zakręcić, a mam za sobą spory trening w ogarnianiu wielowątkowych ledwo wyobrażalnych światów myśli. No to dla równowagi po tym powieść z uniwersum Honor Harrington Shadow of Freedom – w oryginale, który jest momentami ciężki, bo napisany w dużej mierze formalną angielszczyzną z mnóstwem wtrętów marynistycznych. Poprzedni tom (circa 1000 stron) czytałem w bólach prawie trzy miesiące, oczywiście z przerwami, gdy mnie już sposób podania całkowicie odstręczył. Może tym razem będzie lepiej. Początek choćby jest bardziej strawny. A muzyka to streaming i Tidal. Eksploruję dyskografie lubianych artystów, wracam do płyt z młodości lub podążam za sugestiami serwisu, który jak posłuchasz Alice in Chains to podrzuci Ci kolejny kawałek Iron Maiden i Black Sabbath przerywane Metallicą i Judas Priest. Interesujące.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatHonor Harrington Shadow of Freedom – w oryginale, który jest momentami ciężki,
Że też chce ci sie to wszystko czytać w oryginale. Miałem niegdyś podejścia do Pratchetta - się męczyłem, po polsku to przyjemność. Potem miałem podejście do angielskojęzycznych książek dla YA (young adult) - u nas to się chyba nazywa "książki młodzieżowe" - język spoko, ale przedstawione historie trochę nie tego.
Teraz to już tylko tłumaczenia.
Ale też siędzę w głównie w polskiej fantastyce. Śledzę dwie nagrody: Zajdla i Żuławskiego. W okresie od ogłoszenia nominacji do rozdania nagród czytam nominowane utwory. Potem doczytuje nagrodowe braki, idę do nowych książek autorów których lubię a jak już mam wszystko zaliczone to przerzucenie się na książki "nowości". Gdzie nowość w tym pojęciu to autorzy mi nie znani, albo tacy którym daje drugą szansę.
Ostatnie 3 lata to 22-26 książek rocznie. Średnia miesięczna z ostatnich 8,5 roku: 2,83 ksiązki miesięcznie (kiedyś czytałem więcej 😉 ). Mam w domu 144 książki których jeszcze nie przeczytałem. Co przy założeniu kupowania nowości lubianych autorów oraz utworów nominowanych do nagród daje mi zabezpiecznie lektur na grube dekady 😀
Pratchett w oryginale to fantastyczna zabawa. Facet jak nikt miał (niestety czas przeszły, odszedł niedługo po publikacji na rynku polskim fantastycznej powieści Para w ruch, angielski tytuł Raising steam) umiejętność lekkiego traktowania nawet poważnych tematów i to z zachowaniem prostego języka niewykluczającego użycia neologizmów. Dawno temu, przygotowując się do prowadzenia projektów w języku Szekspira, ćwiczyłem aparat mowy właśnie czytając na głos całe strony Carpe Jugulum Pratchetta 🙂 Artykulacja jest na tyle inna, że bez ustawicznej praktyki po kilku godzinach można zacząć bełkotać, bo mięśnie twarzy i języka nie wyrabiają. Więc trzeba nimi robić taki odpowiednik przysiadów 😉
No i jak się czyta angielskie teksty, to każdy następny jest łatwiejszy. Grunt zacząć. Kiedyś się musiałem zmuszać, potem zaczęło mi to sprawiać frajdę i specjalnie szukałem książek wydanych po angielsku - trochę Pratchettów sie nazbierało w biblioteczce - a w końcu zaczęło się zdarzać, że nie rejestruję w którym języku w danym momencie czytam. Co nie zmienia faktu, że poziomu nativa nie osiągnę nigdy i czasami mi mózg staje w poprzek i nie pozwala się wysłowić. Może kwestia zmęczenia, może braku skupienia, a może starość 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pt 5 cze 20
Dzieje się, ale nie ma się co cieszyć. Obudziła mnie igła z tyłu uda. Tak jeszcze nie było, żeby człowiek leżał rozluźniony i noga naparzała sama z siebie. No, to pomimo wyraźnego zakazu zapuściłem sobie miejscowo Voltaren. Ewidentnie stan zapalny. To czwarty dzień, a krytycznie ważne ponoć są dwa pierwsze, więc może mi to ujdzie na sucho. Po wstaniu i poruszaniu się jakby lepiej i w końcu umilkło.
Tak jeszcze nie miałem. A jaki z tego morał? Pojęcia nie mam. Zgłoszę fizjo w poniedziałek.
Ale jutro rano raczej wybieram się na rolki. Nie wiem tylko czy Błonia czy Kolna. Krak nic nie pisze, więc może tym razem Błonia? Żeby zdążyć pojeździć i potem na tresurę to muszę gdzieś koło 7.30 zacząć. Po południu coś może kropnąć, a w niedziele wieczór na pewno już ma padać.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatTak jeszcze nie było, żeby człowiek leżał rozluźniony i noga naparzała sama z siebie.
Pamiętam jak miałem takie dwie pozycje leżące, w których ból się zmniejszał, ale i one się skończyły, hehe.
Poprzynudzałbym jeszcze dyskami, bo chciałem się odnieść do testów na rwę, które zdawałem wzorowo. Leżąc, nogę podnosiłem maksymalnie o 30 stopni, ale po czasie długiej rehabilitacji nagle okazało, że mogę podnieść o 90. Teraz jakieś 80. Dalej mięśnie już nie pozwalają. Przede wszystkim nie jest to do niczego potrzebne, a i nerwu nie ma co denerwować, co można też zrobić różnymi skłonami.
Wydaje mi się, że mięśnie, miękkie tkanki można tak rozćwiczyć, że ten test można sobie rozbić o kant d. dosłownie.
Nd 7 cze 20
Jednak sobota była udana. Rano wycieczka na Kolną i parę kilometrów nakręcone z bractwem z Kraka. Nakręcone na ośki i na kartę SD, bo wziąłem patyka z GoPro. Było nawet dosyć szybko i sympatycznie. A to dzięki temu, że wziąłem się na sposób i ruszając z Kolnej ustawiłem się na początku. Pociągnąłem cztery wagoniki pół kilometra, puściłem ich, potem na luzaku dogoniłem i znowu pociągnąłem. Za drugim razem jechało mi się na tyle dobrze, że koleżeństwo się musiało odrobinkę napiąć, żeby dogonić, a Andrzej to w ogóle odpadł, ale on ma krótszy staż w klubie nawet ode mnie – jemu wolno. Po wszystkim usłyszałem, że chyba powoli mi zaczyna klikać, bo pociągnąłem pociąg trzydzieści na godzinę na totalnym luzie, bawiąc się kamerą i niemalże z petem w gębie. No, może coś w tym jest, ale wiem ile jeszcze przede mną. Z przejazdu zmontowałem minutowego klipa. Zmontowany GoPro Quik, więc naprawdę podstawowe narzędzia. Wręcz taka trochę losowość montażu. Kawałka jak bawię się patykiem miało nie być.
W sobotnie poranki nie mam za dużo czasu, więc na wysokości Salwatora znowu odpuściłem i zacząłem wracać. Wracając zorientowałem się, że jedzie mi się znakomicie, plecy nie bolą, a przecież w miarę pociskam. Tyłek bolał, ale dało się przeżyć. Ale jak tylko pomyślałem, że jest ok z plecami to dokładnie w tej minucie poczułem jak sztywnieją i musiałem się wyprostować. Czy ja to sam wywołuję? Czy po prostu nie myślę o tym, aż do momentu kiedy problem się zaczyna? Do rozważenia.
Było fajnie. Po powrocie i zajęciach obowiązkowych czułem się niewyjeżdżony, więc wytoczyłem Streamera i zrobiłem traskę do Rudawy, czyli około 30 kilosów po górkach. Nawet nieźle poszło.
A w niedzielę rano była w miare pogoda o 6, ale jak zebrałem się przed ósmą to zaczęło padać. U nas kropiło, ale w mieście już lało. Więc odpuściłem i drugie podejście zrobiłem przed 11. Wtedy na Błoniach były już tłumy, więc celowo odpuściłem niskie buty i wziąłem Seby 4x90 na miejskich łożyskach. Przy tej samej włożonej pracy są około 5 km/h wolniejsze. Tak mi to wygląda. Więc to znakomite narzędzie do interwałów między spacerowiczami.
Tyłek po zabawach pobolewa, ale przed zabawami robił to samo. Więc chyba nie robi różnicy. Trzeba kontynuować leczenie.
Jutro pierwszy trening z Pawłem Ciężkim pod stadionem Wisły. Akurat w tym czasie mam umówioną sesję fizjoterapii i raczej jej nie przełożę. Ale następne postaram się umówić na inny dzień. Może tak bardziej druga połowa tygodnia? Najlepiej by było w środę, max czwartek, żeby nie mieć bana na zabawy w weekend.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
I to mnie irytuje 🙂 jadą sobie panowie koło 30km/h, tak sobie jadą, ot po prostu, luzik... a ja jak się rozpędzę do 25 km/h to ledwo dycham...
ps. Tak, tak wiem technika i inne takie. Ale poirytować się mogę. A potem pozachwycać 🙂
Krótko, zwiezle i na temat. Podoba mi sie montaz 🙂 No i jest moc czego tez gratuluje 🙂
Wysłany przez: @andreeeFajna trasa. W niektórych fragmentach nawet bardzo fajna
Ciuteńkę za wąska. Jak dogania Cię ścigant na rowerze do Time Trial (oni jeżdżą 40+) to są momenty zawahania...
To oczywiście fragment Wiślanej Trasy Rowerowej. Jeszcze fajniejsza jest na wschód od Krakowa. Szyszkownik z Sebu i Kaśką tam jeździli, ja jeszcze nie dotarłem.
Właśnie - gdzie jest tam sens dojechać i zostawić auto?
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @joannapI to mnie irytuje 🙂 jadą sobie panowie koło 30km/h, tak sobie jadą, ot po prostu, luzik... a ja jak się rozpędzę do 25 km/h to ledwo dycham...
ps. Tak, tak wiem technika i inne takie. Ale poirytować się mogę. A potem pozachwycać 🙂
Joanna, wiesz ile to pracy i zachodu. Warto to tak? 😉
Ale marzenia należy spełniać 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @szyszkownikKrótko, zwiezle i na temat. Podoba mi sie montaz 🙂 No i jest moc czego tez gratuluje 🙂
Fan-tas-ty-czne uczucie. 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
WTR jest GENIALNA. Taka kolna tylko 5-6x 🙂
Auto - albo w miejscowosci Grabie pod kosciolem (trzeba wtedy potluc sie troche po kostkowanym chodniku do startu trasy), albo przy moscie drogowym w Niepolomicach (jakies 6-7 km dalej). Tam parkujesz tuz przy trasie - sprawdzalismy opstatnio bo ja zostalem "pod mostem" 😉
A w rowerzystach jest najniebezpieczniejsze to ze nie sygnalizuja swojego zblizania sie. I albo wyprzedzaja po cichu, albo cos mowia.dzwonia jaka sa tuza za ramieniem. W kazdym przyadku serce moze podskoczyc do gardla i wtedy jest ryzyko na rolkach :/
Wlozyles taka mase pracy ze najwyzsza pora zaczac wyjmowac 🙂 I cieszyc sie tym 🙂
Ja na szosę wcisnąłem dzwonek, chociaż kierownica bardzo wąska i jest to problematyczne.
Ale jak ktoś wydaje np. 5000 zł, żeby rower był lżejszy o 200 gramów, to przecież nie wrzuci z powrotem 50 gramów, bo to byłby skrajny imbecylizm, nie?
Wydatki na rolki to jest NIC w porównaniu do wydatków na rowery triatlonowe. Szosy jeszcze w miarę - już za kilkanaście tysięcy ma się wypasy. TT się dopiero w tych rejonach zaczynają, więc jak ktoś chce prosowo wyglądać musi wyskoczyć z kupy siana.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: alexandriasampl Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte