Kicking asphalt 2020
ZXupelnie inaczej sie czyta relacja z czegops co się ogladalo, a widac bylo w zasadzie przez cale blonia, chowalews sie tylko pzy Al. Sebastiana. Ogromnie sie ciesze, ze moglismy byc swiadkami i pokibicowac 🙂 Super frajda patrzec na efekty pracy ktora wlozyles. Dzisiaj po raz kolejny mialem wrazenie patrzac z daleka ze po jezdzie juz bym Cie nie poznal (czas sie przestawic 🙂 ). Mega progres. Kasia powiedziala "on juz jedzie jak zawodnik". Zupelnie inna predkosc, ruchy, sylwetka.
A glos wewnetrzny? Jakies wnioski z konfrontacji tego co mowil z tym co zrobiles? 🙂
Wysłany przez: @tomcatzejść do 14:xx
Kwestia czasu 🙂 Daj znac kiedy nastepna próba to chetnie wpadniemy wzbudzic troszkę wiecej mocy 🙂
PS. nie mielismy przy sobie zadnego stopera :/
Maraton na <1:30 to jest srednia 28-28,5 km/h. Czyli przy tym co Tomcat dzisiaj solo pojechal plus dobra grupa - robi sie bardzo realne 🙂
To jeszcze tu gratulacje!!! I aż mi się emocje udzieliły, jak czytałam.
ps. nastawiłam budzik na 8 :00 żeby to wirtualne kibicowanie zaliczyć 🙂
Wysłany przez: @szyszkownikZXupelnie inaczej sie czyta relacja z czegops co się ogladalo, a widac bylo w zasadzie przez cale blonia, chowalews sie tylko pzy Al. Sebastiana. Ogromnie sie ciesze, ze moglismy byc swiadkami i pokibicowac 🙂 Super frajda patrzec na efekty pracy ktora wlozyles. Dzisiaj po raz kolejny mialem wrazenie patrzac z daleka ze po jezdzie juz bym Cie nie poznal (czas sie przestawic 🙂 ). Mega progres. Kasia powiedziala "on juz jedzie jak zawodnik". Zupelnie inna predkosc, ruchy, sylwetka.
A glos wewnetrzny? Jakies wnioski z konfrontacji tego co mowil z tym co zrobiles? 🙂
Wysłany przez: @tomcatzejść do 14:xx
Kwestia czasu 🙂 Daj znac kiedy nastepna próba to chetnie wpadniemy wzbudzic troszkę wiecej mocy 🙂
PS. nie mielismy przy sobie zadnego stopera :/
Bardzo dziękuję. 🙂 Ciągle czuję, że jestem gdzieś na początku drogi, ale zaczynają się pojawiać już nie tylko efektowność - jak w zeszłym roku, ale także poprawia się efektywność jazdy. Już mi chłopaki nie mogą tak łatwo uciec 😉
Po części to Twoja też zasługa, bo przez lata delikatnie wbijałeś mi czasami cienkie igiełki, a czasami subtelne trzycalowe gwoździe, kiedy kolejne miesiące trenowania do upadłego nie dawały żadnych widocznych rezultatów 🙂
W końcu jednak pojawił się mistrz, kiedy uczeń był gotowy i najpierw pierwsza, potem druga zima ćwiczeń z Pawłem Ciężkim rozjaśniła mi w głowie o co cho w jeździe szybkiej. A chodzi o utrzymanie techniki podczas stosowania brutalnej siły 😉 Nie ma tu miejsca dla dystyngowanych dżentelmentów, który nie chcą się zanadto zmachać. I nie ma drogi na skróty.
Wszystko w końcu wskoczyło na swoje miejsce, wliczając w to pracę nad symulacjami jazdy, nad core, z fizjoterapeutami (liczba mnoga) oraz dietetykiem. Być może dużo większych efektów pracy z fizjo już nie uzyskam, bo jest już w miarę dobrze, ale z dietetykiem dopiero zaczynam pracować - już widzę spektakularne efekty (wytrzymałość!) i tylko mogę zgadywać gdzie mnie to w przyszłości zaprowadzi.
Nie mam wątpliwości, że nie ma sensu mówić, czy ważniejsza jest technika, czy siła i wytrzymałość. Trzeba mieć wszystko na raz. Dlatego długookresowo będę celował w poprawę czasu, ale nie metodą siłową, tylko uzyskać to samo jadąc technicznie, zachowując napęd z zewnętrznych krawędzi, a potem dołączyć do tego siłę. I wtedy będzie można zaobserwować prędkości średnie typu 32-34 km/h. A to już można myśleć o maratonie poniżej 1:20. Nie wiem ile czasu na osiągnięcie tego zejdzie. Na sto procent nie w tym roku. Może jeszcze nie w przyszłym. Ale jest niewykluczone, a nawet całkiem możliwe, że w końcu się uda. 🙂
Co myślę o swoich potyczkach z "wewnętrznym głosem"? Że teraz, jak mu raz dokopałem i udowodniłem wyższość swojej racji, to łatwiej mi będzie angażować się w kolejne niełatwe przedsięwzięcia. Prozaicznie: uciekł pociąg. Jedzie 30-31 km/h. Mam go w zasięgu wzroku. Do tej pory spuściłbym głowę i turlał się do mety sam. Teraz wiem, że stać mnie na kilka kilometrów na godzinę więcej - momentami bywało na płaskim i ponad 35 km/h (choć akurat nie wczoraj) i będę gonił. Jak to Paweł mówił nie raz: "- Zajedź się, zarżnij, ale dogoń, bo wtedy będziesz mógł odpoczywać przez resztę dystansu."
@Andreee
Trening treningiem, ale tak naprawdę to rezultaty przychodzą jak treningu jest w sam raz - nie za mało, ale i nie za dużo. I nie da się zachować jednolitego progresu jesli się na każdym treningu robi symulację zawodów. Zbyt intensywne. Nikt tego nie wytrzyma. Układ nerwowy regeneruje się 1,5-2 razy wolniej niż mięśnie. Jeśli podczas ćwiczeń był ogień, paliło, bolało, etc. to układ nerwowy oberwał porządnie. Trzeba dać mu wypocząć zanim zrobisz kolejny taki. Stąd potrzeba treningów regeneracyjnych robionych całkowicie w tlenie. Ale oczywiście największy progres jest z tych, które robisz w wysokich strefach, gdzie brakuje już tlenu. Tylko trzeba to zbilansować.
@joannap
Bardzo dziękuję za virtualne kibicowanie 🙂 Takie też motywuje i cieszy 🙂
I bardzo mi miło, że nie zawiodłem oczekiwań.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to skoro jest jeszcze kolejny tydzień na ewentualną poprawę wyniku, może się bym jeszcze raz bujnął? Ale to tylko tak na razie głośno myślę. 🙂
Wczoraj wieczór w ramach wykorzystywania resztek pogody przed burzą, którą ostro zapowiadali, udałem się na przejażdżkę rowerową w ulubioną trasę do Jerzmanowic przez Rudawę. Dobrze ponad 50 kilometrów. Dużo jazdy w cieniu drzew, w Parku Dolinek Krakowskich. Dużo górek. No i świetnie mi się kręciło. Nie od początku, najpierw musiałem się solidnie rozgrzać (właśnie, może tego mi zabrakło na pierwszym kółku? Może byłem niedogrzany i na drugim dopiero rozwinąłem skrzydła?!), a potem kręcenie stało się "oczywistością". W jedną stronę jest generalnie pod górę, a w drugą z góry. No i z 40 odcinków jakie Strava śledzi na tej trasie pobiłem swoje rekordy życiowe lub uzyskałem drugi, trzeci czas na 20 z nich. A tą trasę jeździłem w miarę często. Plus endomondo wykryło mi pobicie absolutnego życiowego rekordu na 20 kilometrów, czyli łał. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak mi noga podawała. Rozgrzewając się czułem jeszcze jakieś pozostałości po rozpracowanych z fizjoterapeutą problemach / kontuzjach z zeszłego roku, ale potem było super.
Bardzo pomogły też domowe batony energetyczne na daktylach i orzechach. Jednego sobie bachnąłem w połowie drogi tam i całkiem dobrze się walczyło z górkami, a dwa jeszcze odpoczywając w połowie drogi i powrót był jak błyskawica! Nie ma to jak cukry 🙂
Inna sprawa, że jak zeszło mi ciśnienie z porannej i wieczornej jazdy, to czułem się mocno zmęczony. Możliwe, że przeszarżowałem z takim długim i intensywnym wyjazdem po porannej próbie czasowej. W tym roku nie jestem jeszcze tak zaadaptowany do roweru jak w zeszłym.
Pomogło tez podniesienie kierownicy. Nie wiem czy nie przejechałem większości dystansu z dłońmi na baranich rogach, czyli w niskiej (znowu) pozycji.
Tak jakby zaczynam wyrabiać sobie kondycję. Chwilo trwaj! I proszę o jeszcze 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
A, dziekuje i polecam sie 🙂 Powtorze sie klasycznie - samo sie nie "udalo" 😉 Wlozyles mase pracy, wyciagnales mase wnioskow, poszukiwales sprzetu, ludzi, analizowales. Samo sie nie zrobilo 😉
W kazdym razie widok Ciebie po odczytaniu wyniku zrobil nam wczoraj dzien. Pierwszy raz widzielismy Cie w takich emocjach. Radosnego, usatysfakcjonowanego, z luzem i szczesliwego. Niezwykła droga, warta opisania. Kto wie, moze i nawet w ksiażce, albo przynajmniej, na blogu. Czemu tez kibicuje 🙂
Najważniejsze że czerpiesz z tego radość i przestałeś tyle analizować, co wcześniej 🙂 Jest potencjał. Pozostaje cierpliwość i konsekwencją w działaniu i będzie dobrze.
Mi twój "profesjonalizm" imponuje i jestem pod wrażeniem.
Plusem jest też to, że masz tam z kim trenować i od kogo się uczyć. To jest bardzo ważne. No i wreszcie masz dopasowane roleczki 🙂 mam nadzieję, że nie żałujesz ich zakupu.
Ja prędzej czy później wyląduje w niskim bucie. To dopiero będzie kabaret... Ciekawe ile metrów ujadę w tym twardym betonowym bucisku. Będę szukał chyba najwygodniejszych kosztem sztywności. Te Luigino, które polecales być może... Może jakiś BONT etc... szyna 4x100mm
Wysłany przez: @andreeeNajważniejsze że czerpiesz z tego radość i przestałeś tyle analizować, co wcześniej 🙂 Jest potencjał. Pozostaje cierpliwość i konsekwencją w działaniu i będzie dobrze.
Mi twój "profesjonalizm" imponuje i jestem pod wrażeniem.
Plusem jest też to, że masz tam z kim trenować i od kogo się uczyć. To jest bardzo ważne. No i wreszcie masz dopasowane roleczki 🙂 mam nadzieję, że nie żałujesz ich zakupu.
Ja prędzej czy później wyląduje w niskim bucie. To dopiero będzie kabaret... Ciekawe ile metrów ujadę w tym twardym betonowym bucisku. Będę szukał chyba najwygodniejszych kosztem sztywności. Te Luigino, które polecales być może... Może jakiś BONT etc... szyna 4x100mm
Dzięki. 🙂
Absolutnie nie żałuję. Mam dokładnie to co chciałem. Teraz trzeba dorównać sprzętowi 😉
Do Twojego "problemu" można podejść na dwa sposoby:
1. Spokojnie możesz jeździć w aktualnie używanych rolkach, doskonalić technikę i kondycję. Łatwiej, gdyby ktoś Cię widział i korygował, mówił co robić, czego nie robić. Jak widzisz sprzęt nie jest w tym najważniejszy tylko rider. Owszem są rzeczy, których w wysokim nie zrobisz. To są wszystkie aspekty pracy kostką, co jest możliwe dopiero w niskim bucie. Z oczywistych powodów.
2. Ale jak chcesz zacząć jeździć w niskim, to weźże się odważ i zacznij. Adaptacja do buta, dużo większa potrzeba robienia swojej stabilizacji - to wszystko trwa i niech ten czas już płynie. Samo przejście na niskiego gwarantuje Ci początkowe pogorszenie wszystkich wyników. Dopiero później, po dokończeniu ogarniania tematu się polepszy. No i jest jeszcze temat dopasowania.
Umów się w jakimś Bladeville i poprzymierzaj wszystkie niskie buty jakie mają. Uczucie nogi wciśnietej do "ewidentnie za małego buta" jest jedyne w swoim rodzaju. 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @szyszkownikA, dziekuje i polecam sie 🙂 Powtorze sie klasycznie - samo sie nie "udalo" 😉 Wlozyles mase pracy, wyciagnales mase wnioskow, poszukiwales sprzetu, ludzi, analizowales. Samo sie nie zrobilo 😉
W kazdym razie widok Ciebie po odczytaniu wyniku zrobil nam wczoraj dzien. Pierwszy raz widzielismy Cie w takich emocjach. Radosnego, usatysfakcjonowanego, z luzem i szczesliwego. Niezwykła droga, warta opisania. Kto wie, moze i nawet w ksiażce, albo przynajmniej, na blogu. Czemu tez kibicuje 🙂
Jeszcze raz dzięki 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatAle jak chcesz zacząć jeździć w niskim, to weźże się odważ i zacznij.
I dokladnie tyle 🙂 Potem mierzyc, szukac. WYGODNEGO jak dla mnie, a niezapomniana bedzie niech jazda, a nie uczucie wyjecia nogi 😉 Mierzylem raz Simmonsy-jakies-tam i rzeczywiscie uczucie jest zniezapomniane, nie potrzebuje powtorki 😉
Czy beda problemy po przestawieniu sie na niskiego? Sprawdź. Ilu ludzi tyle przypadkow. Ja nie mialem ŻADNYCH (ok, baza z kilku lat rolek i nastu lyzew, ale to wszystko yly sztywne wysokie buty), Kasia nie miala żadnych i do dzisiaj pluje sobie w brode ze tak dlugo czekala, bazy lyzwiarskiej nie miala 😉 Ty jezdzisz duzo od lat, wiec nie jestes tu zielony. Jeśli ktoś miał łatwosc w przestawieniu sie - to Ci właśnie to zasugeruje, że tak u Ciebie bedzie. I odrwotnie. Może byc i tak i tak, albo jeszcze inaczej. Weź i sprawdź 🙂
Ja wiem wiem... ale w głowie wciąż mam kontuzjowaną kostkę i myśl o tym, że może być problem, mnie odstrasza. Tego się jedynie boję, ze koszmar powróci..
Już miałem na stopach PS carbonowe i było OK (w sklepie) Może będzie dobrze. Temat na przyszły rok, w tym juz nie kombinuję.
Też tak myslę, że ktoś musi rzucić okiem na moją jazdę i od tego zacznę. Może będzie okazja u tego Twojego nauczyciela, albo nawet wykupię sobie kilka lekcji i jakiegoś instruktora SPEED. Albo przejadę się do Poznania do Plicha. Nawet kiedyś rozmawiajac z nim zaproponować zęby się zjawić w Poznaniu i wybrać na przejażdżkę i zobaczy co w trawie piszczy 🙂
Szczerze mówiąc, jeśli kupiłbym niskiego buta, to raczej u Zico albo Plicha i mierzyłbym cały dzień albo i kilka dni 🙂 Albo wziął "chwilówkę" i zrobił odlew 😀
Na pewno będę szedł w komfort kosztem innych zalet niskiego.
A'propos customów...
To jest jedna ze szkół przygotowywania formy do odlewow. Uważny obserwator zauważy po ilości ściskania plastrów nasączonych żywicą, że te buty będą nie tyle dopasowane, tylko mega-hiper-super-duper-w-kosmos-dopasowane. Na tor, a nie do maratonów. Do ogarniania wiraży i do ogarniania przepychania się w tłoku na wirażach.
https://youtu.be/FHSTOqhYdAk
Odlewy do Takino były robione zupełnie inną techniką:
Pianka była robiona na bazie wody stojącej w baniaku pod stołem. A było wtedy kilka stopni 😉
No i w końcu rozpięcie...
Potem, jak już wyjąłem stopy, gość pousuwał z pianki jakieś śmieci, typu co się tam między palce wlało, zamknął formy z powrotem i wlał tam gips. Na Taiwan poleciały gipsowe odlewy moich stópek. 🙂 😆
Pytał się jeszcze czy tor, czy maratony i czy jeżdżę w skarpetkach. Powiedziałem, że w cienkich. I że na 4x110.
(Z tym ostatnim to po fakcie okazało się, że trzeba ostrożnie. W jednym bucie moje 3x125 pasują, a w drugim muszę dać podkładkę)
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatteraz jakie są tam cyferki po dwukropku? JEDYNKA? Łał! Patrzę jeszcze raz - no i jest 15:19!
Graty Tomcat. Winszuję sukcesów.
Zastanawia mnie tylko jedno...
Wysłany przez: @tomcatOczywiście jak zawsze ranek w dniu zawodów jest nędzny. To znaczy samopoczucie doskwiera. Ciężko się obudzić, głowa ciąży, nogi się wloką, plecy bolą, żołądek protestuje… Czyli standard.
Na prawdę się tak czujesz przed zawodami? Tym bardziej przed wirtualnym wyzwaniem? Bo to taki trochę masochizm wychodzi...
Nie mówię, że się nigdy nie denerwuję, ale u mnie to jest zwykle spowodowane obawą, że się spóźnię na odbiór pakietów. Zwłaszcza, że ulubionym zdaniem dzieci, jak już wychodzimy na zawody (niezależnie czy oni też startują czy nie), a oni mają po jednym bucie na nodze jest "Tato, kuuuuuuuuuupęęęęęęęęęęę!!!!".
Wysłany przez: @qbajakBo to taki trochę masochizm wychodzi...
Psychologia, co?
Ja z tych co się przejmują wszystkim.
Sam sobie się dziwię, że cztery lata temu podjąłem wysiłek nauczenia się czegoś totalnie dla mnie nowego i to bezpośrednio ciągle i w kółko porównując się z wyjadaczami, co oznaczało notoryczne porażki, upokorzenia, ciągłe poczucie odrzucenia, wyalienowania. No po co? Bezpieczniej jest tego nie robić, nie?
Potem się okazało, że sam wysiłek, próby, starania potrafią zdobyć szacunek grupy. Nawet jeśli się nie "żebrze o lajki" to przychodzi właściwie samo. A po długim (zdecydowanie zbyt długim) czasie pojawiają się efekty. I jeśli coś cieszyło, to cieszy jeszcze bardziej.
Poza tym im większy stres przed, tym większe jego rozładowanie po fakcie. To akurat jest fajne. 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Mechanizm "martwienia" sie jest bardzo ciekawy. Umysl snuje czarny scenariusz, "widzi" to tak jakby dzialo sie naprawde, ida za tym prawdziwe emocje, emocje poprzez rozne neuropeptydy i inne takie wplywaja na cialo. Zazwyczaj to co bylo zakladane sie nie dzieje i wtedy mozg odczuwa ulge, spokoj, leci oksytocyna i inne kojące hormony i jest "fajnie". Umysl odbiera to, jak najbardziej juz realne fajnie jako nagrode za martwienie sie, wiec uznaje ze "oplaca" mu sie nadal te czarne scenariusze snuc. Kolo sie zamyka. Bardzo silny mechanizm. (zrodlo - "ABC Emocji", Mariusz Wirga)
Wysłany przez: @tomcatNo po co? Bezpieczniej jest tego nie robić, nie?
Nie no, bezpieczniej jest się nie przejmować i nie porównywać. Ja tam wychodzę, z założenia, że skoro 30 lat nieczego "sportowo" nie robiłem a potem wziąłem się za rolki (a teraz wychodzi na to, że i za biegi) to każdy start i każda meta są sukcesem.
Niezależnie od tego czy kończy się na 1, 10, 100 czy ostatniej pozycji... (Chociaż nie, zawsze robię wszystko, żeby nie być ostatni 😛 😀 😛 ).
Zawody sprawiają satysfakcję. Różną - raz większą, raz mniejszą - ale zawsze satysfackję. Z resztę, na wstępie moich sportowych przygód zapowiedziałem Oli, że jak mnie zobaczy sfrustrowanego na mecie, to ma mi zakazać jeździć gdziekolwiek. (To było po tym jak kibicowaliśmy na mecie maratonu biegowego i kuzyna wpadł tak zły i rozczarowany, że patrzyłem na niego jak na jakiegoś dziwoląga 😉 ).
Każdą metą wygrywasz. Jeśli nie same zawody (będąc na podium) to właśnie pokonany dystans. Pobiłeś 10/21/42km. Spaliłeś 500/1000/2000 kcal. A przecież mogłeś leżeć na kanapie, oglądając TV z kurczakiem w jednej i browarem w drugiej ręce.
Z resztą próbuje pokazywać dzieciom, że starty to przyjemność. Oni się cały czas przejmują - każdy po swojemu. Jakby mnie widzieli zestresowanego/nakręcającego się każdym startem to moje słowa byłby po prostu zdaniami bez pokrycia - a to niewychowacze.
Podpisuje sie 🙂
PS. Porownywanie moze pomagac np. w sytuacji ze stanowi inspiracje - ktos umie wiecej i czego moge sie od niego nauczyc/jak on to robi/ co moge zrobic, albo porownanie do siebie, skupianie sie na zdobytym doswiadczeniu i obserwacja progresu 🙂
Porownanie oparte na ocenianiu, ze jestem gorszy/lepszy od kogos, deprecjonowanie sie, umniejszanie, perfekcjonizm, skupianie sie na bledach - z mojego doswiadczenia zdrowe emocjonalnie nie jest. A tak sie sklada ze wiekszosc z nas wyrasta wlasnie w takim duchu :/
Cz 30 lip 20
Drugi tydzień zawodów podczas których można jeszcze coś poprawić i chyba większość uczestniczących wykorzystuje tę szansę. Niektórzy trochę odpuszczają ideę szlachetnego współzawodnictwa i trudy samotnej walki z wiatrem zamieniają na jazdę w parze lub nawet za rowerem. Akurat Strava jest takim wrednym stworem, że jeśli tylko ta druga osoba też rejestruje czas na Stravie, to to widać, bo rzeczona ujawnia to pisząc z kim się realizowało dany odcinek. Ba! Nawet potrafi Ci wyczaić z kim się mijałeś! No i jeśli ktoś w samotnej próbie zarejestrował 29 km/h średniej, a potem nagle ma 35 km/h to „wiedz, że coś się dzieje”! Ale sądzę, że to jest czytelne dla wszystkich, a co ważniejsze nie ma w tym złej woli, tylko jest czysta zabawa: to ile jestem w stanie maksymalnie wykręcić? Sam bym chętnie spróbował, ale potrzebowałbym rowerzysty jadącego równo te 32-35 km/h i możnaby było powalczyć. W sumie ciekawy jestem…
Dzisiaj rano zrobiłem ponowną, chyba raczej ostatnią próbę, bo jeszcze tylko do jutra można, a jutro od wczesnego rana muszę pracować. Więc to co dzisiaj i tyle. Poprawiłem się jeszcze o dziewięć sekund, czyli mój czas aktualnie to jest 15:10 i jeszcze ciągle jest miejsce na poprawki, bo najlepsze okrążenie pacnąłem równo w 7:30. Zrobiłem jakieś 4,5 km w ramach rozgrzewki i to nie turlając się, a i tak miałem wrażenie, że dopiero po kilku kilometrach jechania na maksa się jakoś tak „obudziłem” i zacząłem naprawdę mocno pracować. Tym razem od początku cisnąłem, bez oszczędzania się i widać to w wyniku, ale jednocześnie ciągle jeszcze jestem przekonany, że są rezerwy. I to mogą być spore. Gdyby całość pojechać tak jak najlepsze okrążenie to jeszcze 10 sekund do zdjęcia. Oznaczałoby to możliwość wejścia do elitarnego klubu „under 15:00”. Ale jeszcze nie tym razem.
„Głos wewnętrzny” coś próbował, ale mu pogroziłem pięścią i się zamknął zanim tak naprawdę zaczął porządnie marudzić. Też sukces.
Mam wrażenie jednocześnie, że z jazdy na jazdę zwiększa się swoboda wejścia i utrzymania takich prędkości i intensywności. W sumie nigdy aż tak bardzo nie cisnąłem na treningach, zawsze to były krótsze interwały. To są tak naprawdę jazdy tempowe na intensywności progowej. Możliwe, że w treningu bym dał radę takie zrobić dwa i to wszystko. Chyba, żeby robić sobie interwały na jedno kółko. To też w sumie jest wystarczająco długie. Jak na interwały. A jeszcze daleko przede mną jest opanowanie rolek w takim stopniu, aby odważyć się rozkręcić pikawę, aż do odcięcia, czyli w zakres neuromuskularny. Tam się już pojawia widzenie tunelowe, mózg nie kontaktuje i ogólnie bywa słabo z kumaniem. Ale Państwo mistrzostwo potrafi tak jeździć. Pytanie czy faktycznie to jest potrzebne, bo może nie?...
Wychodzi, że żeby jeździć szybko, trzeba jeździć szybko. Im więcej tym jest łatwiej. No w sumie, to ameryki nie odkrywam…
Był taki moment wejścia na zewnętrzną i bujnięcia się na niej tak mocno na prędkości, że straciłem pewność siebie, ale na szczęście udało się wykręcić na wewnętrzną i obyło się bez szlifu. A byłby epicki! Ale tak ma być! Takie właśnie dalekie wyjścia są potrzebne jeśli underpushe mają na dużej prędkości napędzać. Im szybciej się jedzie, tym mocniej trzeba się odpychać. I to samo dotyczy underpushy. Przy 25 km/h są malutkie, a jeśli przy 30 km/h chce się robić takie same, to ich w zasadzie nie czuć. Trzeba przekonać głowę, że potrafi wyjść jeszcze dalej, docisnąć i wrócić bez szwanku. To się kiedyś uda zrobić, ale kiedy – pojęcia nie mam.
Muszę przemyśleć temat ubierania footies do customów, bo chyba jest w nich za ciasno i piętę sobie odgniatam. Zamiast 2mm footies spróbuję zaklejać się tejpami. Powinno wystarczyć na obtarcia.
7:30 na okrążenie to średnia 28,2 km/h, a 15:10 na dwa okrążenia to 28,1 km/h. Czyli robi się coraz bardziej nieźle. Przy takiej prędkości nie musi być wiatru, żeby w kasku gwizdało strasznie. Jedyne co ratuje to zejście nisko. No i w sumie dosyć zdziwiony jestem, że mi to tak łatwo przychodzi. Owszem czuje w niskiej pozycji rozciąganie tej problematycznej lewej strony, osobliwie pośladkowego i dołu pleców, ale odkąd przestałem się „ograniczać” w pochyleniu, tylko cisnę w dół, to zupełnie zmieniło się odczucie. Korpus zamiast „wisieć” na mięśniach pleców jest wciskany w dół. Zamienił się kierunek działania siły, więc owszem – po kilkunastu minutach w takiej pozycji czuć zmęczenie wynikające z tej pozycji, ale nie ma śladu typowego bólu pleców. No i oczywiście to jest raz pochylenie, ale dwa i to ważniejsze – to jest ugięcie nóg. Nie chodzi o jazdę na wyprostowanych nogach i zgięciu o 90 stopni.
A może to te wszystkie treningi brzucha i core? Na pewno nie zaszkodziły, a zapewne pomogły. Ale i tak sądzę, że chodzi o zupełnie inne, nie takie nieśmiałe jak do tej pory, podejście do położenia korpusu.
Dzieje się.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ladnie ladnie, kiedy nastepny test na bloniach? Bede tym razem mierzyc miedzyczas 🙂
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: cedricfurneaux9 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte