Kicking asphalt 2020
@andreee
Teraz nie uciągnę. Zostajesz do weekendu?
Złapałem przeziębienie od córki. Najwyraźniej wysiłek na maratonie osłabił układ odpornościowy. Nie wygląda to jak - samiwiecieco - ale podobno połowa klasy poległa... Nie jeden - samiwiecieco - chodzi po ludziach.
Samopoczucie ciągle złe, ale wczoraj było gorzej, więc przez kontrast lepsze. 🙂
Poza samopoczuciem jednak głupotą byłoby teraz wprowadzać dodatkowe obciążenie dla walczącego organizmu.
Pić dużo, jeść wartościowe rzeczy, spać ile się da.
@tomcat
Nie ma problemu. Ja po FOCHU i właściwie na FOCHU byłem strasznie przeziębiony. Wróciłem wtedy do domu z gorączką.
To się kuruj i sporo odpoczynku. Myślę że to po prostu taka pora roku. Dokładnie o tej samej porze rok temu miałem to samo, a najczęściej mam latem. Zimą chyba jeszcze nigdy nie byłem przeziębiony.
Wysłany przez: @saintiFajna rozmowa się też potem nawiązała z Pascalem, właśnie o różnicach w podejściu psychologicznym juniorów (którzy odpuszczają jak odpadną z grupy i często nie kończą) i seniorów, którzy jadą mimo wszystko i nawet jak coś nie idzie.
Sugerujesz, że jestem stary? 😀 😉 😛 😀
Pt 18 wrz 20
Boże, jakie ja mam zakwasy!
Przez miesiące ćwiczenia jak w zegarku odzwyczaiłem się od tego uczucia całkowicie. A teraz – wyłączywszy jeden pik hiperwysiłku podczas maratonu – miałem „wolne” przez ostatnie TRZY tygodnie. No i jak wczoraj zrobiłem normalny, klasyczny dryland, to dzisiaj ledwo powłóczę nogami, ledwo wstaję i ledwo siadam. Sycząc.
Ciekawe czemu tak jest? Czy wychodzenie z przeziębienia może być tutaj czynnikiem? Coś tak czuję, że tak. Same trzy tygodnie przerwy nie powinny się przełożyć na aż tak duże osłabienie. A bolą całe uda i klasycznie glutesy. Nie mówiąc o brzuchu, który seria bolesnych ćwiczeń z Feliksem mocno wymęczyła.
Odważyłem się na powrót do drylandu, absów i core, bo to nie są ćwiczenia mocno obciążające kardio. Tętno w trakcie nie wychodzi jakoś wysoko, serducho nie było specjalnie męczone. Ale może to za wcześnie. Ogólnie na samopoczucie już wychodzę, powinno być ok.
W związku z tym nie mam pojęcia czy wybierać się w weekend na rolki. Raz zakwasy – są takie, że ledwo chodzę. Jak wybiorę się na sztywnych nogach na Kolną z chłopakami, to mogę sobie zrobić krzywdę. Dodatkowo rano są upały po dwa, trzy stopnie na plusie. To w kontekście wychodzenia z infekcji też nie pasi.
Ale później w ciągu dnia nie będzie na to czasu.
Jednak lepiej chyba być niedotrenowanym, niż sobie spierniczyć zdrowie.
Ale decyzji jeszcze nie podjąłem.
Wysłany przez: @tomcatJednak lepiej chyba być niedotrenowanym, niż sobie spierniczyć zdrowie.
Ale decyzji jeszcze nie podjąłem.
Nie ma złej pogody, jest tylko zły ubiór.
Ja dzisiaj po raz pierwszy nie ściągnąłem soft-shella jak rano jechałem do roboty. Także tak: po mału kończy się rolkowanie 2 razy dziennie (do i z pracy), bo nie mam tyle ciepłych ciuchów, żeby z praniem nadążyć.
I tak jestem z siebie dumny, że od 1 wrzesnia tak mi się udało wysterować chłopaków do przedszkola/szkoły, że poranne jazdy stały się możliwe. A przez lata twierdziłem, że odprowadzania dzieci i porannych rolek nie da się pogodzić...
Wysłany przez: @qbajakNie ma złej pogody, jest tylko zły ubiór.
Dokladnie. I nie ma "przeziebienia" tylko oslabienie organizmu, w konsekwencji ktorego jest choroba. Po Mazurach mielismy powody - maraton plus, jakby nie bylo, meczaca podroz w te i nazad, ja dodatkowo nie dojadlem i wlasnie dochodze do siebie po chwilowej infekcji. Jak jest za zimno (nieodpowiednie ubranie) to organizm zuzywa wiecej energii na utrzymanie temperatury, przy oslabieniu ma juz jej i tak za malo i jest podatniejszy na infekcje. Naukowo nie ma czegos takiego jak "przeziebienie" 😉
Jeszcze jest jedna dosc ciekawa opcja powodu oslabienia o ktorej gadalismy - szczytowa forma. Organizm zainwestowal tyle energii w bycie w super formie, ze brakuje mu juz na odpornosc.
@szyszkownik
No, to szczytowa forma raczej nie była. 😆 Ale wystarczyło 😉
Duże zmęczenie i owszem. I podróż w obie strony. Wszystko się zgadza.
Efekt: nieprzyjemny.
Od dawna takiego kataru nie miałem. I tak dalej.
Dodatkowo teraz te zakwasy, że strach kichnąć, bo się można zes*tękać z bólu... 😉
Jutro powinny być mniejsze, ale nie wiem czy wystarczająco małe, żeby jeździć.
Się zobaczy.
Wysłany przez: @tomcatNo, to szczytowa forma raczej nie była. 😆 Ale wystarczyło 😉
Tomek, no proszę Cię. Walnąłeś (żeby nie napisać jeb****) życiówkę. W końcu złamałeś upragnione 1:40 po latach(?) pracy a teraz piszesz, że nie był to szczyt formy. Spasuj trochę, bo się zajedziesz.
A w Gorlicach życzę kolejnego szczytu :).
Wysłany przez: @andreeeTomek, jutro wczesnym rankiem jadę za Warszawę na cały dzień. Może niedziela? 🙂
Możemy walnąć półmaraton 🙂
@andreee Jeśli to jeszcze zdążysz przeczytać - wyrobiło mi się trochę czasu po południu i koło 15 mógłbym Ci pokazać naszą perełkę, czyli trasę wałami na Kolną 🙂
Tylko się zastanawiam gdzie się umówić. Może np. na bulwarach pod Forum? Ja bym się karnął na Kolną, przejechał 10 km pod Forum, z Tobą wrócilibyśmy na Kolną i z powrotem pod Forum, a ja potem bym jeszcze wrócił na Kolną. Akurat dla Ciebie połówka, dla mnie cały 😉
Wysłany przez: @qbajakWysłany przez: @tomcatNo, to szczytowa forma raczej nie była. 😆 Ale wystarczyło 😉
Tomek, no proszę Cię. Walnąłeś (żeby nie napisać jeb****) życiówkę. W końcu złamałeś upragnione 1:40 po latach(?) pracy a teraz piszesz, że nie był to szczyt formy. Spasuj trochę, bo się zajedziesz.
A w Gorlicach życzę kolejnego szczytu :).
To było raczej mimo wszystko, bo przez ostatnie trzy tygodnie był duży spadek samopoczucia. Miałem "nadrobione" i najwyraźniej wystarczyło. Patrząc na to jak zareagowałem w tym tygodniu na normalny przecież dryland, to także spadek formy. Chociaż dzisiaj z Sebu pacnęliśmy połówkę w 48:23 (on dwie sekundy szybciej, ja już nie miałem siły na finisz), więc w miarę ok, ale to była męka.
Jak będzie w Gorlicach zobaczymy. Mam jeszcze dwa tygodnie na dojście do zdrowia, bo formy w takim czasie się już nie zrobi.
Chciałbym kiedyś dojść do takich umiejętności, siły i wytrzymałości, aby utrzymać dobrą technikę przez cały wyścig. Dzisiaj gdzieś tak na jakimś 14-15 kilometrze, jak już byłem solidnie zmęczony udało mi się mocno pociągnąć dzięki całkiem dobrej technice. Ale plecy zabijały już po połowie połówki - bywało już dużo lepiej.
Wysłany przez: @tomcatWysłany przez: @andreeeTomek, jutro wczesnym rankiem jadę za Warszawę na cały dzień. Może niedziela? 🙂
Możemy walnąć półmaraton 🙂
@andreee Jeśli to jeszcze zdążysz przeczytać - wyrobiło mi się trochę czasu po południu i koło 15 mógłbym Ci pokazać naszą perełkę, czyli trasę wałami na Kolną 🙂
Tylko się zastanawiam gdzie się umówić. Może np. na bulwarach pod Forum? Ja bym się karnął na Kolną, przejechał 10 km pod Forum, z Tobą wrócilibyśmy na Kolną i z powrotem pod Forum, a ja potem bym jeszcze wrócił na Kolną. Akurat dla Ciebie połówka, dla mnie cały 😉
Ok, Andreee. Nie udało się. Można by się polajkować na FB, żeby mess szybko skontaktować.
Możliwe, że w poniedziałek po pracy bym dał radę wyskoczyć choćby i tak jak proponowałem - choć w krótszej zapewne wersji.
Ostatni post: Szyna 3x110 do Seba fr1 Najnowszy użytkownik: test45251531 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte