Kicking Asphalt 2021
Wysłany przez: @szyszkownikTrudno mi sie powstrzymac przed pytaniem jaki byl cel czy intencja zabiegania o te 800 km?
Jak by nie bylo - zrealizowałes 93.75% chellenge'u.
W sumie: bo mogłem. 🙂
Nie planowałem na początku miesiąca aż tak przycisnąć i dopiero w połowie się zorientowałem, że nieźle mi idzie i można zawalczyć.
To taki właśnie dokładnie: challenge - czy dasz radę?
Jak sam wiesz czasami trzeba zmierzyć się z wyzwaniem.
Czy było warto? Trochę tak, trochę nie.
Tak było warto, bo wiem teraz jak reaguję na większe i powtarzające się obciążenia. Mam większe doświadczenie w jeździe na trenażerze. Lepsze wyczucie narzędzia treningowego.
Nie, nie było warto, bo chcę wynosić jak najwięcej z każdego treningu z Pawłem. Żeby móc to robić potrzebuję być świeży, żeby łapać dobre nawyki.
To znaczy, że wymagające treningi muszą być odpowiednio umiejscowione w tygodniu i zdecydowanie nie przegięte, żeby zdążyć odpocząć.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @szyszkownikTrudno mi sie powstrzymac przed pytaniem jaki byl cel czy intencja zabiegania o te 800 km?
No jak to jaki? Splendor i chwała.
Szczerze, po wczorajszym poście Tomcata byłem pewny, że i tak zrobi to 800. Jakoś sobie go wyobraziłem kręcącego "bez obciążenia" w tempie 15-20km/h, z co najwyżej bolącą d*** 😉
A tak szerze, to w styczniu po drugiej sesji na rowerku, kolega, który był też na siłowni, słysząc moje sapanie/zaciągnie powietrza zaproponował mi zapoznanie się z książką "Breath" Jamesa Nestora. Na nic się zdało tłumaczenie, że rower to nie mój schemat ruchu + w sumie pierwsze interwały jakie odpalam ;).
Tym bardziej szacun dla Tomkowego wyniku.
To ja po pierwsze gratulacje celu, po drugie odpuszczenia. I tego drugiego znacznie znacznie wieksze 🙂 Nie raz w przeszlosci przeginales i potem konsekwencje ciagnely sie dlugo albo rozwalaly dany sezon.
Wysłany przez: @tomcatW sumie: bo mogłem.
Ok 🙂 Dla mnie jeszcze jest kwestia tego, ze to jest spora inwestycja energetyczna w dyscypline pobocznej od tej, ktora by sie wydawala ze jest Twoja glowna. I teraz - na ile wplywa to pozytywnie na rolki, a na ile przeszkadza w skutecznym angazowaniu sie w treningi jazdy.
Wysłany przez: @qbajakNo jak to jaki? Splendor i chwała.
Jesli taki to bym sie zatrzymal dluzej nad intencja 😉
Powodzenia dalej! 🙂
@Panowie
Dzięki i dzięki! 🙂
Kuba: takie dokręcanie na siłę to by była dziecinada. Nakręciłem 700 na konkretnym oporze, gdzie utrzymanie prędkości powyżej 30 km/h wymaga kręcenia powyżej 200 watów. Jakim samooszukującym się łosiem bym był, gdybym się połasił na ukończenie jadąc prawie z górki? Przecież robię to dla siebie. Dla własnej satysfakcji i szacunku dla samego siebie. Jaka byłaby wartość takiego osiągnięcia? Większą wartość ma te siedemset, niż miałoby rozwodnione osiemset. 🙂
Szyszkownik: tak sądziłem, że zwrócisz na to uwagę. 🙂 Jest kilka rzeczy, które warto wziąć pod uwagę:
1. Jak zaczynał się miesiąc to nie było treningów zorganizowanych już od dwóch tygodni i nie było wiadomo czy będą. Trzeba było samemu ruszyć d* żeby nie zardzewiała.
2. Rower ZNAKOMICIE uzupełnia rolki i łyżwy. To nie jest poboczny trening, tylko uzupełniający. Pobocznym byłby trening biegowy, który elegancko się kłóci z rolkarskim.
3. Dopiero dobrze po połowie miesiąca, czyli już po podjęciu rękawicy 800km, wyrobiła się opcja drugiego treningu w tygodniu.
4. Jeden halowy na rolkach i trzy jazdy w tygodniu rzekłbym są ok, ale dwa halowe plus trzy jazdy w tygodniu to już jest za dużo. Jak są dwa halowe to rzekłbym jest miejsce na jedną ostrą jazdę typu 50km w 1,5h i jedną lżejszą i krótszą, np. 30 km w 1h. Różnica w intensywności jest ogromna, chociaż różnica średniej prędkości to mniej niż 4 km/h.
5. Samopoczucie dużo mówi. Jeśli mam ochotę cisnąć, to znaczy, ze czuję się dobrze i najpewniej mogę bezpiecznie cisnąć. CHYBA że mam niedługo event do którego chcę przystąpić wypoczęty. To wtedy miarkuję.
6. Jesteśmy w offsezonie - nie ma zawodów do których trzeba być dobrze wypoczętym. Jeśli eksperymentować to teraz, a nie latem.
7. Zdecydowanie wolę zimą kręcić na trenażerze niż biegać tradycyjne długie wybiegania dla zrobienia bazy tlenowej. Obciążenie dla mięśni jest o niebo łatwiejsze do zniesienia. Łatwiej też zadbać o utrzymanie odpowiedniego, nie za wysokiego tętna.
Ogólnie jestem zadowolony ze stycznia. Na ten moment owszem czuję się zmęczony, ale nie podejrzewam, żeby to się utrzymało dłużej niż kilka dni.
No i na treningach halowych - nogi, owszem, straszny wp*dziel dostają - ale o dziwo plecy są ok. Naprawdę ok. Aż dziw 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Tak czy inaczej progres jest i wnioski tez 🙂 I progres we wnioskach i w podejsciu 🙂 Graty 🙂
Wysłany przez: @tomcatTo nie jest poboczny trening, tylko uzupełniający
To jasne, chodzilo o to czy w TAKIEJ objetosci nadal taki jest 😉
A na tych rolkach pod rower jezdziles nauczyles sie...?
Wysłany przez: @szyszkownikA na tych rolkach pod rower jezdziles nauczyles sie...?
Nie 🙂
Kiedyś może...- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Z innej beczki.
Przyszedł czas na kolejny progres pompeczek 😉
Przez kilka tygodni było 77 w siedmiu, a teraz będzie ich już 96 w seciku w ośmiu seriach. I możliwe, że na tym zostanę na dłuższy czas, bo właśnie do seteczki planowałem doczłapać.
Ale zleciało... nawet nie wiem kiedy.
A na początku, po zaleczeniu kontuzji barku w ubiegłym marcu, padłem po trzech. 🙂
Jedno co pilnuję, to żeby mieć te 15 minut co 2-3 dni i żeby odstęp nie był większy, bo robi się trudniej. I nie mniejszy niż 2 dni, żeby wszystko tam odpoczęło i się rozluźniło.
W dużej mierze dzięki tym ćwiczeniom problemy z bólem barków są dużo mniejsze, jeśli w ogóle. Ale nie mam pewności, czy będę mógł wrócić na drążek. Jeśli to powolutku, od aktywnego wiszenia rozpoczynając. Może jeszcze ściąganie łopatek w wiszeniu. I nie ma co planować na razie cokolwiek innego. Jak zostały jakieś problemy do zaleczenia to pewnie wyjdą i przy takich delikatnych próbach.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Gratulacje 🙂 Jest konsekwencja jest i progres 🙂 Seteczka bedzie, wspieram 🙂
Mobilizacja - zgiecie w ramiennym i rotacja w tymże plus rozciaganie piersiowych - to sobie wprowadz na miesiac poltora przed powrotem do zwisów 🙂 A wczesniej testy na te sprawy zeby potem zobaczyc progres.
Wysłany przez: @szyszkownikGratulacje 🙂 Jest konsekwencja jest i progres 🙂 Seteczka bedzie, wspieram 🙂
Mobilizacja - zgiecie w ramiennym i rotacja w tymże plus rozciaganie piersiowych - to sobie wprowadz na miesiac poltora przed powrotem do zwisów 🙂 A wczesniej testy na te sprawy zeby potem zobaczyc progres.
Dzięki. Kiedyś ta setka, to był taki "horyzont", który się widzi, ale nie ma opcji dojść do niego 😉
Możesz pokazać jakie mobilizacje masz na myśli?
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatDzięki. Kiedyś ta setka, to był taki "horyzont", który się widzi, ale nie ma opcji dojść do niego
Jak to nie ma jak jest? Przeciez wlasciwie to zrobiles? 😉
Zobacz sobie te dwa:
To co mi zadal Biernat plus 2-3 dodatkowe cwiczenia - wlasciwie pozycje obowiazkowe przy wszelkich zwisach na rękach, szczegolnie w polaczeniu z tym jak sie mniej lub wiecej siedzi: https://youtu.be/V-aW9mMElSE
Tutaj pierwsze ok. 7 min. to sa testy zakresów ruchu: https://youtu.be/8HTpR9HFwJI
Najpierw testy, potem cwiczenia z pierwszego. Tak z 3 3-4 tygodnie, potem drazek i zobacz czy jest ok. Jak w testach wyjda jakies duze ograniczenia/kompensacje to cwiczenia, zobacz czy jest progres, jak nie ma albo bardzo maly - fizjo 🙂
Wysłany przez: @szyszkownikNajpierw testy, potem cwiczenia z pierwszego. Tak z 3 3-4 tygodnie, potem drazek i zobacz czy jest ok. Jak w testach wyjda jakies duze ograniczenia/kompensacje to cwiczenia, zobacz czy jest progres, jak nie ma albo bardzo maly - fizjo 🙂
No i pierwszy teścik i pozamiatane.
Nie położę rąk bez znacznego pogłębienia lordozy. 🙁
Podziękował za filmik. Bym się wp*dolił na kolejną minę.
Drążek jak kocha, to poczeka.
Po mojemu mam przykurcz prawego piersiowego i protrakcję z przesunięciem kości lewego ramienia jednocześnie. Ciekawe czy mi się uda to zwalczyć, nawet jak znam ćwiczenia.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
To skup sie na piersiowym - tu rozciaganie. Mozesz tez porozciagac/porolowac najszerszego (w ktorymś z kolejnych odcinkow serii były ćwiczenia tu jest trzeci: https://youtu.be/_EG71MVPzPc i czwarty: https://youtu.be/TOKIon_kGjk). Podciaganie australijskie możesz sobie dodac bo to balansuje pompki.
W ogole trenowanie piersiowych bez pracy nad ruchem antagonistycznym sprzyja przesuwaniu glowy kosci ramiennej w przod, tym bardziej ze one od siedzenia z zalozenia sa mniej lub bardziej przykurczone. Zabierzesz sie za zwisy i predzej czy pozniej moze sie odezwac - najczesciej - stozek rotatorow.
Czyli zadanie takie - robisz test jeszcze raz. Potem rozgrzewasz, mobilizujesz i aktywujesz i robisz test ponownie - zobacz czy bedzie roznica.
Cz 4 lut 21
To był zupełnie inny trening. Ale też fajny!
Po krótkim rozjeżdżeniu z braku Pawła ogarnął nas Henio i najpierw przepuścił przez jazdę w pozycji z machaniem rękami (ja się wyłamałem i robiłem swoje ćwiczenia jednonożne, które uznaję za ważniejsze, bardziej mi w tym momencie potrzebne), a potem wyciągnął pachołki i ustawił slalomy.
Jak ja dawno nie jeździłem większych slalomów na szybko… Na kubeczkach owszem, nawet niedawno. Ale slalomy w niskich rolkach, to wspomnienie treningów z Robertem. Tam tego jeździliśmy tysiące, a nawet setki! Najpierw klasyczny slalom po prostej, gdzie korpus powinien być praktycznie nieruchomy w linii pachołków i tylko nogi chodzą prawo-lewo-prawo-lewo… Dokładnie tak samo jak na nartach, gdzie jeździmy krótkie skręty z nieruchomym tułowiem skierowanym cały czas w dół stoku, a nogi załatwiają całość zabawy. Po takiej przerwie wcale nie było to banalne. Ciężko było ogarnąć równoległość prowadzonych rolek.
Ale ponieważ bez progresji to tak smutno, to Henio po kilku przejazdach porozsuwał na boki co drugi pachołek przerabiając slalom na dużo bardziej podkręcony. I teraz dopiero trzeba było się skupić. Nawet już nie na idealnej technice, tylko na tym, aby się zmieścić i nie opuścić żadnego słupka.
Myślałem, że to było trochę trudniejsze, ale dopiero potem się zaczęło… Henio rozstawił pachołki do klasycznego toru do ćwiczenia nawrotek na całej sali: po jednym w każdym rogu, pośrodku krótszych boków po jednym cofniętym do środka i dwa na środku. Trasa przejazdu: objeżdżamy narożny ostro z prawej, potem ten w środku krótszego ciut mniej ostro z lewej i znowu ostra nawrotka na kolejnym narożnym, potem do środka, w kierunku kolejnego narożnika i tak bez końca. Od dawna chciałem sobie zrobić takie ćwiczenie, ale ciągle zapominałem. A bardzo jest potrzebne podciągnięcie się z nawrotek na małych przestrzeniach – jak na Maratonie Mazurskim, gdzie na nawrotce wylądowałem w rowie i było po jeździe w szybkim pociągu.
W trakcie tego ćwiczenia zupełnie zmieniłem kąty wejścia i wyjścia z zakrętu oraz sposób prowadzenia nogi wewnętrznej. Przejeżdżane nawrotki zaczęły być łatwiejsze, szybsze, pewniejsze. Co ciekawe nawrotki w prawo są lepsze, bo stabilizacja prawej stopy jest lepsza. A w nawrotkach najważniejsze jest poprowadzenie nogi wewnętrznej – to ona ma prowadzić skręt. Lewa ciągle z jakiegoś powodu odpuszcza. Parę razy weszła w tryb przeskakiwania, gdy niewystarczająco równomiernie obciążyłem ją w wirażu.
Zupełnie inną sprawą było potrącenie przez Krzyśka, po którym zrobiłem siad na tyłku. Jechałem grzecznie swoim torem i to on nie wyrobił i wpadł na mnie. No owszem, jechał szybciej, rozumiem go nawet. Ale w momencie jak się zbierałem z ziemi musiałem mieć dosyć niezadowoloną minę. Sądząc po jego reakcji, to na bank rzucałem gromy oczętami. Grunt, że miękko przyziemiłem.
Później jeszcze ćwiczyliśmy ratunkowe bieganie na rolkach, czyli jedziesz, jedziesz i trawnik! W roli trawnika wystąpiły dwa materace. No, nie po takich materacach się biegało.
A potem były starty. I to kolejna rzecz, na którą od dawna miałem chrapkę. Zaczęliśmy od chodzenia na rolkach tak, żeby się nie rozpędzić. No to oczywiście trzeba wykręcać przody butów na zewnątrz bardziej niż Chaplin, ale żeby się nie rozpędzić trzeba odkładać rolkę na zewnętrzną krawędź. Bo jak nie to pare kroków i musisz zacząć się toczyć, a nie o to chodziło. Potem mieliśmy zacząć się rozpędzać, aby dojść do biegów. Ja to jeszcze długo będę musiał ćwiczyć, bo brakuje mi stabilności i odepchnięcia nie są zadowalające. Ale dobrze, że spróbowaliśmy, po długiej, długiej przerwie. Teraz wiadomo co i jak ćwiczyć.
A na koniec pojeździliśmy w pociągach. Założenie numer jeden: po każdym kole prowadzący przechodzi na tył, a poprzedni drugi zaczyna prowadzić pociąg, ale uwaga: nie przyspieszając. Taaa….
Pierwsze kilka zmian było ok, ale po kolejnej dziwnym trafem pociąg zaczął przyspieszać i skończyło się jak zawsze: zapierniczaniem ile siły w nogach! Ktoś nie wytrzymał napięcia i dołożył do pieca. A w pociągu im jesteś dalej od przodu tym większe interwały musisz robić, aby nadążyć. W każdym razie zrobiło się szybko. Zadziwiająco szybko. I dało się momentami wciskać na trzeciego między dwie osoby na łuku. Fajnie, choć czuć było momentami, że nas śliskość podłoża ogranicza.
Po wszystkim niebywale wręcz bolą niektóre kawałki mięśni czworogłowych. Wydawało mi się, że jak nie ćwiczymy dzisiaj elementów typowo siłowych, to będzie nam coś oszczędzone. Ale nie. Jednak nie.
Przynajmniej w tym tygodniu będzie półtora doby więcej na regenerację przed kolejnym treningiem, bo go przenieśli na niedzielę po południu. No i dobrze.
Ten tydzień jest pod znakiem odpoczynku i regeneracji. We wtorek rano był skating dryland, ale wykonywany bardziej po kątem ćwiczenia mobilności, koordynacji i równowagi, niż siły. Tzn. już prawie w ogóle nie odczuwam uciążliwości pojedynczej dziesięcioćwiczeniowej serii. Mogę to traktować właśnie tak jak napisałem.
Oprócz tego codziennie rozciąganie.
Ale dzisiaj bym coś pokręcił na rowerku. Godzinka wystarczy.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @szyszkownikCzyli zadanie takie - robisz test jeszcze raz. Potem rozgrzewasz, mobilizujesz i aktywujesz i robisz test ponownie - zobacz czy bedzie roznica.
Jest różnica.
Na zimno nie jestem w stanie dotknąć wierzchem dłoni podłogi - w ogóle, bez względu na to jak się wygnę w lędźwiach.
Po rozciąganiu i uciskaniu piersiowego (prawego, bo większa ciasność) jestem w stanie utrzymując neutralną wypukłość (ale wymaga przytrzymania poprzecznym brzucha) jestem w stanie położyć na ziemi dłonie, ale nie łokcie. Przesuwając ręce na boki odrobinkę się poprawia, ale nie ma efektu wow.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatJest różnica.
🙂
Powoli i na spokojnie 🙂
Wysłany przez: @tomcatprawego, bo większa ciasność
Rob sobie "bark komputerowca". Tak idealnie 3x po 1-1,5 minuty, ale nawet wstanie i gdzies tak na chwile w przerwie w pracy. Kazdy raz ma sens. Na piersiowy jeszcze bylo takie fajne w lezeniu, chyba tez na ktoryms pokazuje. I wzmocnic antagonistyczne dla piersiowego - rownolegloboczny, dzwigacz lopatki, trapezius - one moga byc oslabione w rozciagnieciu.
I pod wrazeniem stopnia wziecia pod uwage regeneracji w treningu 🙂
Sb 6 lut 21
Dzisiaj rest day. Nic, poza rozciąganiem. Ale wczoraj był rowerek. Pierwszy po tygodniu przerwy i ten tydzień bardzo pozwolił odpocząć nogom. Owszem po czwartkowym treningu tu i tam w nogach bolało, ale jednak specyfika wysiłku na rolkach i rowerze jest na tyle różna, że po rozgrzewce można spokojnie kręcić. I cisnąć.
Co daje doświadczenie? Na przykład okazało się, że jestem w stanie rozluźniać zmęczone mięśnie nóg nie przerywając pedałowania i nawet nie zmniejszając wkładanej mocy. Ale jak to w ogóle możliwe? Wygląda mniej więcej tak, albo raczej czuć to mniej więcej tak, że albo jedzie się z nóg, cisnąc udami, albo jedzie się bardziej „z brzucha” pedałując „na okrągło”. W tej drugiej opcji miednica totalnie przestaje się kiwać na boki, dużo bardziej pracują zginacze biodra i dwugłowe. I mięśnie brzucha oczywiście, które to wszystko stabilizują.
Albo jak nagle zaczyna boleć lewe kolano, to można odpuścić ciśnięcie lewą nogą przerzucając większość obciążenia na nogę prawą. Wcale nie musi to oznaczać zajechania się, bo najczęściej wystarczy parę sekund i można z powrotem wyrównać obciążenia miedzy obydwoma nogami. Sztuczka to zmienianie schematów obciążenia nóg, żeby były momenty, że konkretny zmęczony mięsień odpoczywa, chociaż sumaryczna wkładana praca nie spada.
Takie rzeczy trzeba sobie po prostu wyjeździć. Można o nich słyszeć od starszych doświadczeniem kolegów, ale i tak każdy będzie odbierał to inaczej. Prawie jak w rolkach… Możemy słyszeć o double pushu, nawet ze szczegółami i patrząc na prezentacje, ale dopóki nie przepracujemy wszystkich podstaw, to nie zrozumiemy jaki to DLA NAS jest ruch.
Albo strategie przy wyprzedzaniu. Ostatnio jeździmy ciągle w kółko na sali. Jest tam mało miejsca i osoby o różnym poziomie jazdy. Trzeba się wyprzedzać możliwie bezkonfliktowo i sprawnie. Może być tak, że jedzie przed Tobą ktoś wolniejszy, ale nie o tyle, żeby go bez niczego myknąć. I wtedy przydają się strategie wyprzedzania. Np. zaczaić się i na wejściu w zakręt wziąć szybciutko od wewnętrznej. Tak na liska chytruska. Albo właśnie napędzić się na łuku jadąc szerzej i zyskać taką prędkość, żeby po wyjściu z łuku wystrzelić i w następny łuk wejść już jako pierwszy. Ostatnio to mój ulubiony sposób. Pewnie dlatego, że dopiero od stosunkowo niedawna faktycznie czuję jak siła odśrodkowa mnie wciska w parkiet na łukach dzięki utrzymywaniu w nich tak samo wysokiej prędkości jak na prostych. Albo wyższych. No i cóż: prędkość jest fajna!
Więc rest day. Także pompeczki wyszły wczoraj wieczór, już drugi raz w powiększonej do 100 ilości (w sumie to zrobiłem 101, tak na wszelki wypadek) i wygląda, że póki co z harmonogramu raz na dwa dni, trzeba przejść na „raz na trzy dni”. Ta progresja była na tyle duża, że mięśnie podczas wczorajszych ćwiczeń na poważnie sobie wyły z cicha. Za wcześnie, nie odpoczęły po poprzedniej sesji. Jedno co mnie ratowało, to solidny, trzyminutowy odpoczynek między seriami. W początkowym okresie, gdy było ich mniej i były krótsze odpoczynek to było 40 sekund do minuty. Potem dwie minuty. Teraz trzy. I chyba więcej nie trzeba. Po trzech minutach zachodzą już zmiany na poziomie komórkowym i ponowne ładowanie mięśni energią dzięki czemu łatwiej jest zacząć kolejny raz.
Pomaga też protokół ćwiczeń. Każda kolejna seria jest krótsza o dwa powtórzenia od poprzedniej. Można sobie mówić, że „teraz będzie łatwiej” i „zaraz będzie po wszystkim”. Póki co ten protokół się sprawdza. Może kiedyś zmienię to np. na wyrównane pięć, albo trzy serie, ale na razie jest jak jest i dobrze jest, bo daję radę i jest coraz lepiej.
Wczorajszy rowerek może nie był rekordowy, ale było całkiem szybko, bo ponad trzydzieści pięć kilometrów przejechane w godzinę, a w tym liczę rozgrzewkę, która poważnie obniża średnią. Wyliczona przez trenażer moc średnia to 238 watów. I ponieważ to jest średnia z godziny, to wychodzi, że to jest moje aktualne FTP, czyli Functional Treshold Power – definiowane dokładnie jako średnia moc do utrzymania w trakcie godzinowej jazdy. Może gdyby to był wyścig to bym dał radę cisnąć bardziej. A może właśnie nie, bo bym się zajechał w 20 minut, a resztę by było człapanie. Nie dowiem się dopóki nie będzie faktycznie wyścigów w których można wziąć udział.
A zaczynałem sezon z poziomu mniej więcej 190-200 watów. Więc: łał! Ale taki szybki progres jest możliwy tylko u początkujących, więc nie ma się co napalać na kontynuację. Natomiast jazdy grupowe w 21 roku jak najbardziej powinny być w moim zasięgu. Czy na luzach to nie wiem, ale można by się przejść na organizowane Otwarte Treningi Rowerowe i oblukać czym to się je.
Po takiej jeździe nogi bolą. Po pompeczkach bolą ramiona i plecy. Mam półtorej doby na regenerację przed kolejnym treningiem, na którym chciałbym pokazać sobie i wszystkim jak nisko i szybko potrafię już jeździć. Bo za każdym razem choć nie łatwiej, to jest troszkę niżej i troszkę szybciej.
Przynajmniej subiektywnie.
I znowu – dopóki nie będzie zawodów to nici z potwierdzenia możliwości, umiejętności i formy. A jak w tym AD 2021 roku zapowiada się dostępność zawodów to wszyscy widzimy.
Jak plażowicze na międzyzdrojskiej plaży. W grudniu.
W sztorm.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Nd 7 lut 21
No i nie zdążyły nogi wypocząć przed treningiem i pobolewały przy dotknięciu oraz przy napięciu i oczywiście spodziewałem się, że ćwiczenia w niskiej pozycji zrobią mi z nich jesień średniowiecza oraz spodziewałem się, że będę bardzo cienko kwiczał. Jakież było moje zdumienie jak okazało się, że nic takiego.
Owszem, miałem wrażenie, że przy jednonożnych ćwiczeniach nie mam swobody zejścia tak całkiem nisko, ale odczuwany przy tej okazji ból mięśni był zupełnie „normalny” i „do wytrzymania”. Nic specjalnego. Można cisnąć.
To ja już nie ogarniam… To jakaś wyższa matematyka, albo i metafizyka.
Chyba, że faktycznie liczy się ten tydzień wypoczynku i jedna mocna sesja na rowerku nie popsuła efektu aż tak bardzo. No to ile ja w końcu muszę dać tym nogom odpocząć przed kolejnym mocnym treningiem? Mimo wszystkich tych miesięcy i lat treningu ciągle dowiaduję się o sobie nowych rzeczy. Przełomowych, bym rzekł.
A co do samego treningu to był bardzo przyjemny. Paweł jakoś nie dotarł i komenderował wszystkimi Wojtek. Jak dla mnie: ogarnął dwie grupy bez problemu. No z minimalnymi, ale docierało się to w trakcie. Pojeździliśmy dwie serie skating ABC w niskiej. Nie sprawdzałem, ale chyba nie było 2x20 minut, raczej 2x15. W każdym razie pojeżdżone. Nogi przeżyły, my też.
A potem pokręciliśmy się w pociągach: szybszym i wolniejszym. Zabawa znana: ostatni w pociągu musi dogonić i zastąpić prowadzącego. I tak co kółko.
Na początku oczywiście było wolno, ale potem czy to czyjaś ambicja, czy to nerwy zaczęło być szybciej i szybciej, aż wreszcie zrobiło się całkiem szybko. Ponieważ były dwa pociągi to można było w momencie wyczerpania zmienić na wolniejszy, a po krótkim odpoczynku wrócić do gry w tym szybszym. Super zabawa!
Ledwie dwa treningi temu dostałem przykaz odkładania przekładanej prawej stopy bliżej środka masy, czyli cofania jej do siebie podczas odkładania, a teraz już przy niskich i średnich prędkościach ruch ten wydaje się być w zasadzie naturalny. To tylko dowód na to, że to prawidłowa technika, że ciało rozpoznaje poprawę równowagi i nie ma nic przeciwko niej. Chociaż z zasady pamięć mięśniowa nie jest chętna, aby zmieniać wyuczone schematy ruchowe.
Przekładanka w prawo też robi się jakby bardziej oczywista, ale ciągle jeszcze na prędkości jest blokada. Jeśli jest odczucie prędkości nogi nie przełożą i nie ma ich co zmuszać, bo będzie gleba. Ale tak w ogóle, to lęk przed prędkością na wirażu powoli zanika zastąpiony spokojnym przekonaniem, że przecież sobie poradzę i wezmę ten łuk jak setki i tysiące wcześniejszych. Super!
Little by little by little. Aby do przodu!
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatNo to ile ja w końcu muszę dać tym nogom odpocząć przed kolejnym mocnym treningiem?
Nie wiem na ile sie to przeklada bo to kompeltnie inne aktywnosci. Bylem wczoraj na zawodach ninja, takich bardzo mocno przypominajacych program tv. Przeszkodowo i przede wszystkim emocjonalnie. Zrobie dluzsza relacje u siebie, a tu pokrotce. Mega napiecie i stres juz dzien przed, kilka h przed to juz w ogole. 7 przeszkod do pokonania. Wchodze na start, spadam z 3ciej przeszkody, ktora technicznie spokojnie umiem przejsc. Zanim z niej spadlem to kondycyjnie umarlem. Po może 30-40 sekundach na torze. Przyczyna byla nie w ciele, a w duchu 😉 Stres i napiecie tak podniosly tetno, ze juz nie bylo z czego brac... W drugim podejsciu bylo inaczej i dalem z siebie maksa. Bede to jeszcze analizowac u siebie, tak czy inaczej zmiana mentalna przyniosla WIELKI efekt w kwestii fizycznej, a przeciez: raz bylem bardziej zmeczony, dwa - drugi start byl ok 20:00 i bardziej mialem ochote sie polozyc spac niz latac po przeszkodach 😉
Super zdjecia z zajec 🙂
I jeszcze takie co pisalem jakis czas temu, ale przypomnialo mi sie. Padł mi dosc powaznie FB, ktos zhakowal i odzyskanie dostepu wyglada na malo prawdopodobne. Ten typek z dalekiego wschodu ktorego "dodalem" do znajomych, zapewne liczyl ze do konta jest podpieta jakas karta platnicza itp. A tu zonk bo ja nawet smartfona nie mam 😉 Prowadzilem od kilku lat kilka stron i sam tak sobie pomyslalem o blogu - mam wtedy swoje miejsce, niezalezne, niekontrolowane i na ktore mam wplyw. Na forum czy np. fb juz moze byc roznie.
@szyszkownik
Jedno zapamiętałem z wypowiedzi jednego z trenerów online:
"- Nie może być tak, że treningiem zapracowujesz na jedzenie. A to jest bardzo częste podejście zarówno wśród kompulsywnych biegaczy jak i kolarzy. Natomiast owszem należy nawet stosować zasadę zapracowania na coś w podobnym kontekście. Mianowicie snem i ogólnie wypoczynkiem zapracowujesz na kolejny mocny trening."
Zaobserwowałem na sobie, chociaż to nie jest częste, bo staram się poprawiać na bieżąco, że kiedy zjadłem zdecydowanie więcej po treningu, to regeneracja była znacząco szybsza. Oczywiście są pewne granice. Jak wpierniczysz wszystko co jest w domu, to nie sprawisz, że mięśnie będą magicznym sposobem nówka sztuka.
Ale z tym odpoczęciem nóg to już sam nie wiem. Generalnie ciężki trening strasznie idzie w nogi. W jego trakcie nogi palą strasznie. Jeśli więc bolały już PRZED treningiem, to efekty powinny się nałożyć.
I było tak tydzień wcześniej, że ZMĘCZONE nogi nie pozwalały ROZWINĄĆ SKRZYDEŁ, bo napięte, zakwaszone mięśnie bolały tak, że się nie dało wytrzymać.
Najwyraźniej to nie jest cyfrowe: on-off. Są pewne stany, które się da tolerować i takie, których już nie zdzierżysz.
Albo no nie wiem - np. wpływ fazy księżyca na osobniczą tolerancję dyskomfortu. To wtedy wymiękam. 🙂 Nie ogarnę...
A może... A może... Nie było Pawła, a Wojtek nas aż tak nie ciśnie, więc po prostu była du*pa wyżej?! I dlatego było łatwiej... 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatMianowicie snem i ogólnie wypoczynkiem zapracowujesz na kolejny mocny trening."
Polac mu 🙂
Trudno mi jest powiedziec bo ja od daaawna nie robie treningów, ktore by byly mocno obciazajace. Czy jakos np. do odciecia - wydolnosciowego czy to miesnowego. Aktualnie przy tym co chce - mi starcza podejscie - niewiele, regularnie, plus dobra regeneracja. Przy jakis wyzszcyh aspiracjach to juz rzeczywiscie wchodzi dieta i solidne rozpracowanie, biorace pod uwage okolicznosci pracowo-rodzinno-zyciowe. Da sie to zrobic co zreszta sam pokazujesz.
Zrobiles mega duzo w materii regeneracji i odpoczynku i jak by nie bylo - efekty sa. Progres tez 🙂
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: alexandriasampl Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte