Kicking Asphalt 2022
Półtora tygodnia do Berlina
Pogoda zdaje się funduje nam przerwę w treningach na zewnątrz.
Wczoraj ostatnia jazda, dzisiaj już raczej tylko pod dachem, czyli albo ciężarki, albo rowerek. Jeszcze nie zdecydowałem. Ale pewnie będzie rozgrzewka na rowerku, czyli jakieś 20 minut luźno, a potem ciężarki.
A co do wczorajszej jazdy...
Pierwsza od jakiegoś czasu solo. Nie liczę trzech kilometrów z koleżanką, której posłużyłem za lokomotywę 😉
Jazda solo daje możliwość skupienia się na tym jak jedziemy.
Paweł Ciężki zawsze mówi: "- To ma być SPEEDskating!". I nic nie zastąpi jazdy z szybszymi. Tylko jeżdżąc szybko można wytrenować jeżdżenie szybko.
Ale jest jeszcze coś takiego jak podstawy i obserwacje. Jak się stara wycisnąć 32-35 km/h jadąc pół metra za poprzedzającym zawodnikiem i z wyostrzonym refleksem ważki, żeby wyczaić wszystko co się dzieje, w tym to co z tyłu, to nie ma bata, żeby wyczaić niuanse techniki.
No i cóż takiego zaobserwowałem?
Na początku sezonu była niestabilność jazdy na zewnętrznej krawędzi prawej nogi (trochę bez sensu brzmi, ale wiecie o co mi chodzi 😉 ) teraz tego jakby już nie było - nie czuję potrzeby skracania jazdy na prawej. Jest stabilnie.
Na poczatku sezonu było wrażenie, że odepchnięcie z prawej nogi (gdy jadę na lewej) jest takie soczyste: angażowane są mięśnie brzucha, pośladki i dopiero na końcu czwórka przy wyproście. A z lewej to było jakby tak tylko czwórka przy wyproście. Teraz czuję tę samą sekwencję ruchu przy lewej i prawej nodze. Co jest zapewne wynikową z poprawionej stabilności jazdy na prawej nodze. Bo wtedy lewa może wykonać prawidłową sekwencję ruchu.
Różnica jest kolosalna. Jak tylko zejdę wystarczająco nisko w dół, żeby ruch zaczął być biomechanicznie efektywny i odpycham się pełnym ruchem i z prawej i lewej nogi, to momentalnie czuję ruch powietrza.
No i załapałem wreszcie jak "docisnąć piętą" na końcu ruchu. To daje straszny power. Kosztem oczywiście zmęczenia czwórek, bo to jest ten mięsień, który pcha przy wyproście nogi.
Więc odepchnięcie.
Do tego doszła lepsza, stabilniejsza jazda na zewnętrznej krawędzi - to dla obydwu nóg - a to oznacza możliwość wkładania większej siły w toczenie na zewnętrznej krawędzi. A większa siła, to większy napęd. Ciągle jeszcze oceniający musi wykazać się dużą dozą tolerancji i nietuzinkową wolą schlebiania, żeby to nazwać double pushem, ale w tamtą stronę idziemy. 😉
Czyli toczenie.
Jakoś niespecjalnie widzę poprawę jeśli chodzi o wysokość pozycji. No sorrry. Ciągle jestem sztywny. Ale za to dłużej wytrzymuję w pozycji obniżonej, bez zarżnięcia pleców. I to wcale nie dlatego, że robię codziennie 500 wzniosów na ławeczce rzymskiej. Owszem, czasami robię, ale nawet nie co tydzień. I nie 500 tylko tak 3-4 serie po 15-20, z talerzem typu 15-20 kg przy piersi.
Myk polega na zmianie wzorca ruchu, mocniejsze wychodzenie biodrem, a nie barkiem. To biodro poprawia WSZYSTKO: stabilność, prędkość, postawę!
Jak bujam się na zewnętrzną, to faktycznie bujam się środkiem ciezkości, a nie symuluję bujania przerzucając barki. I to przerzucanie barków było przyczyną moich nieszczęść i niepowodzeń. Po wyeliminowaniu tego jednego ruchu zarżnąć plecy jest dużo trudniej.
W Berlinie ma być jazda w pociągu, spokojna, stabilna. Pascal zapewnia, że tempo będzie na 1:25. Czyli w zasadzie spoko wodza, utrzymamy się. A że możnaby zrobić w związku z tym 1:24? A, się zobaczy. Może zrobię z Pawłem ucieczkę 😉
Pytanie jak długo i jak szybko trzeba byłoby jechać, żeby nadrobić minutę nad pociągiem jadącym na 1:25? Różnica średniej nie jest duża, tylko 0,6 km/h, ale jakby tak jechać z pociągiem przez np. 32 km i potem na ostatnich 10 polecieć 33 km/h? Wystarczy? Czy to za duże ryzyko?
Już w tym roku zrobiłem "ucieczkę z Alcatraz", a potem mnie mój pociąg zostawił w pobitym polu....
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wg mnie, jeśli czujesz się na siłach i pociąg jest za wolny, to odjeżdżasz, a jak się nie uda to wrócisz do pociągu w którym byłeś. Tylko że nie można na palę uciekać, bo później ten pociąg tobie odjedzie 🙂
Na Mazurach doszedłem do wniosku, żeby w przyszłości spróbować uciec solo lub znaleźć kompana. Bo jaki ma sens jechanie w pociągu w którym na zjazdach musisz hamować, a sam możesz jechać dużo szybciej?
Wysłany przez: @tomcatA że możnaby zrobić w związku z tym 1:24?
Daj kurze grzede jeszcze wyzej siede 😉
Wysłany przez: @tomcatCzy to za duże ryzyko?
Na spokojnie bym sie staral utrzymac w pociagu do konca. Masz mozliwosc wziecia niezlego niebieskiego palca, nie lakomilbym sie na reke 😉
Nie wierze ze utrzyma idealne tempo do konca, raczej spora szansa ze przyspieszy.
Co? Jak?
Magia...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
"Pytanie jak długo i jak szybko trzeba byłoby jechać, żeby nadrobić minutę nad pociągiem jadącym na 1:25? Różnica średniej nie jest duża, tylko 0,6 km/h, ale jakby tak jechać z pociągiem przez np. 32 km i potem na ostatnich 10 polecieć 33 km/h? Wystarczy? Czy to za duże ryzyko?"
33 km/h na płaskim przy bezwietrznej pogodzie spoko da się pojechać solo - na początku treningu. 33 km/h na ostatnich 10 km. maratonu po tym jak przejechałeś 32 kilometry z dość wysoką prędkością - będzie trudne.
Z drugiej strony najważniejsza jest zabawa, jak będziesz miał siły a najlepiej siły i kompanów czemu nie 🙂
No i ostatni większy trening przed Berlinem "done and dusted".
1h 40 minut na chomiku. Ponieważ ostatnio mocno pracowałem, to LEDWO załapał się do średniego obciążenia z ostatnich trzech tygodni. Faktycznie trochę się zmachałem, trochę nogi bolą, ale nie jakoś bardzo... Najbardziej ucierpiała wykładzina pod rowerem, na której stoją teraz kałuże potu. Jak to po chomiku 😀
No i cóż, przygotowanie przed Berlinem mam w tym roku lepsze niż w roku zeszłym, kiedy leczyłem rany po upadku ma mazurskim. Owszem przygotowanie przed mazurskim w zeszłym roku miałem lepsze, ale potem był zjazd we wrześniu. A w tym roku udało się jeszcze podciągnąć w stosunku do formy z sierpnia.
W ciągu tygodnia przewiduję krótkie sesje core, dryland i rozciągania. W środę jak czas i pogoda pozwoli wpadnie intensywne 45 minut na rolkach, albo na chomiku jeśli nie pozwoli. A w piątek o 17 na Tempelhoff mam umówione Skating Clinic z Felixem i Bartem. Pewnie z pół godziny się pojeździ w niskiej i mięśnie się odkurzy 😉
Zostało parę dni do Berlina i #bluetrain. Jest ekscytacja. 😀
Dzisiejszego chomika sponsorowała wirtualna wycieczka po trasie maratonu, czyli nagranie z grupy A Pascala z roku mojego pierwszego maratonu Berlińskiego, czyli 2017. Zdecydowanie polecam!
W następny weekend będę miał zwiedzanie Berlina na żywo! 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Tomek. Teraz to już tylko leżenie, regeneracja i zdrowe żarcie. Trening odpuść, szkoda energii tracić i kontuzji złapać. Mięśnie rozruszasz dzień przed i wystarczy.
Dokladnie jak wyzej. Juz nic nie potrzeba, a mozna tylko pozbawic sie sil potrzebnych w sobote.
Dobrze okresliles cel: "utrzymac sie w BL". I na tym skup sie w 100%. Tyle i az tyle, a jak wytrzymasz to potem zobaczysz. Jak to Spartan mowi: dowiesz sie na mecie 🙂
"- Dowiesz się na mecie." 🙂
Brzmi dobrze. 🙂
Fakt. Odpuszczam. Zrobiłem wczoraj swój ekstraintensywny trening obwodowy, czyli 20 minut skating dryland, pompek, core i abs i wystarczy.
Teraz rozciąganie i lekkie zwiększanie ilości węgli w diecie kosztem tłuszczy.
Powoli trzeba myśleć o pakowaniu. Jest środa, jutro czwartek, a piątek rano wyjeżdzamy. Mamy zbiórkę 16.20 przy stoisku powerslide na terenie expo, czyli trzeba dojechać i wejść, a kolejka do wejścia to zawsze jest spore czekanie...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Berlinski Wschód słońca nad A100
Ma być zachmurzone i 16 stopni. Dla mnie miodzio.
Wczoraj miało być tak samo, a jeździłyśmy na krótko.
Nadrobiłem wreszcie focie z Pascalem, której nie zrobiłem na mazurskim 2020...
Plan Pascala na wyścig. Na początku easy, a potem dzida! Jak ktoś na koniec ma siły może próbować się urwać. To w k9ncu wyścig.
Na ten moment plan jest cały czas taki sam: dojechać z Pascalem.
Wcale to nie będzie easy peasy.
Wczoraj ćwiczyliśmy jazdę w pociągu, w tym wskakiwanie. Felix nam to zapodał. Okazuje się że do pociągu należy wskoczyć a nie wjechać. Większość upadków jest przy próbach wjeżdżania.
Agility...
Trzymajcie kciuki! 😀
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wskoczyć do pociągu? Taaa ciekawe jak, łatwo mówić 😀 🙂
Powodzenia Tomek, dasz radę.
Mysle ze sam zainteresowany napisze relacje, na ktora warto poczekac 🙂 Moga byc jakies streamy - kto wie czy ktos z blue train nie bedzie relacjonowal - to przeciez tez akcja promocyjna PS.
Już po wszystkiem 😉
Taki dłuższy opis i odczucia z mojej strony,
Tydzień przed syn do mnie mówi: "ojcze dieta odpowiednia jest ważna... " Syn ma 15 lat, ale zajawił się siłką i - jak ojciec- jak zacznie drążyć temat, to wszystko od podszewki pozna ;). Podobnie ma chyba @tomcat ;). No nic, zapodał mi węgle złożone na 2 dni przed, ryż, makaron do zerz...nia. Do tego jechałem na lekkiej redukcji ( od 2 tygodni wpisywałem spożycie w fita tu ). @tomcat jak i syn potwierdzili, że nie ma być redukcji gdy startuję więc jadłem nieco na plusie te węgle... Czemu w ogóle tak się zainteresowałem dietą? Bo na każdej połówce, po 10tym najdalej 18-stym km słabłem potwornie i mięśnie tyłka i ud kłuły potwornie, tętno wzrastało ze 165-175 do ponad 180 i nie było to przyjemne. Teraz dodatkowo, przy pomocy też pogody zrobiłem sobie regenerację bez żadnego treningu od zeszłej niedzieli ( domyślam się, że to mocno pomogło ).
Radziliście mi tutaj bym nie próbował robić próbnego maratonu, bo i nic mi to nie da. Jeszcze raz dzięki za tę radę, bo mogły być tylko gorzej.
Dzień przed: jedziemy ze Słubic, to tam mieliśmy hotel od czwartku, jesteśmy na Tempelhof, wchodzimy na płytę lotniska pod hangarem i w głowie mam tylko historię jednego uprowadzenia samolotu, w którym brał m.in. udział jeden młody chłopak, syn znajomych wówczas moich rodziców. Nie pamiętam szczegółów, bo i gówniarz byłem w podstawowce, a on został moim idolem 😉 Uprowadzenie jednak się nie powiodło do końca i nie wpuścili ich wówczas do RFN 😛
Historia, historią, ale czas po nr startowy, zaobrączkowali mnie i idziemy do hangarów Expo. Po kilku zapytaniach na stoiskach stwierdziłem, że ceny nie aż takie promocyjne bardzo by opróżniać konto niepotrzebnie, ale żeby nie było to i zakup jeden poczyniłem za 2 ojro - dwie paczuszki dekstryny 😀 Potem już tylko okienko numer wydrukowany i jedziemy do ZOO. Czas jednak okazał się kiepski bo po 15stej dotarliśmy a ZOO do 18.30 więc postanowione, że jutro o 12 do ZOO rodzinka a ja spokojnie się przygotuję do startu.
Sobota: auto postawione na ulicy jakby posrodku między ZOO, a miejscem startowym, wzięte 2 pary kluczyków by w razie W rodzinka mogła się przemieścić czy wziąć ubrania. Odprowadziłem Ich do ZOO, po drodze jeszcze MC ( sam tylko wziąłem od syna kilka frytek dla smaku, a rano zjadłem bułkę z szynką ). Wróciłem do auta wciągnąłem bułkę maślaną i guaranę w tabletce, przebrałem się i spacerek pod start. Okazało się ,ze to ze 3km jest po obejściu na około całej strefy. Tam już spotykam ludzi z KKSW i jest raźniej. Wcześniej stres związany z moją obawą czy w ogóle dojadę do mety robił się coraz mocniejszy. Niby wmawiałem sobie, że przyjechałem na rekonesans, dla zabawy, ale gdzieś wewnątrz to siedziało :(. Zaczyna kropić coraz mocniej więc dochodzi stres związany z jazdą po mokrym. Mówię coś w grupie, że mam stresa czy w ogóle powinienem pierwszy maraton i od razu Berlin, ale m.in. Jacek mówi, że spokoojnie dam radę, Mateusz i inni już nawet nie pamiętam kto, potwierdzają że spokojnie jak przejeżdżam połówki to dam radę cały. Uspakajałem się na chwilkę, po czym znów widziałem siebie zasapanego na 15-stym km połówki...
Kilka zdjęć, rzeczy do boksu i jedziemy po mokrym do sektorów, po drodze jeszcze siku ( fajne te pisuary uliczne przy toytojach ;)) i wjazd do sektora, koledzy pojechali do przodu, a ja zostałem sam w "D" siadłem na krawężniku i 15.15 zacząłem sobie podpijać, podpijać -oczywiście- izotonik przygotowany przez młodego ;). Odwinąłem dwie pastylki dekstryny. Patrzę i jest kolega z Mazurskiego z którym stałem na pudle ( on był drugi, ja trzeci ale nazwiska nie pamiętam ) Kilkanaście minut wcześniej się już spotkaliśmy więc podjechałem i rozmowa i poznanie najstarszego skatera w PL, Pana Jurka, też nazwiska nie znam, wiem tylko, ze lat ma 84 i czas już bez stresu przebiega spokojnie. Już nie pada, już asfalt suchy.
Startują poszczególne sektory, a my przesuwamy się do przodu. Z głośnika dochodzi info, że minuta do startu, Znana muza leci z kolumn - zabijcie mnie nie pamiętam co to było, ale adrenalinę podnosiła... Odliczanie i start.
Start bardzo spokojny jazda za kolegą z pudła z Mazur ( "pudła"-fajnie zabrzmiało :D). patrzę na zegarek prędkość, 28-29, ale nogi same niosą więc wyprzedzam, wyprzedzam mam wrażenie po kolei wszystkich, ale nie widzę żadnego pociągu :P, pierwsze zakręty, ludzie hamują, nie wiem po co hamują 🙁 , omijam więc, ścinam zakręty, ale bez przekładanki bo jeszcze ciasno... Zaczynają się tworzyć pociągi, ale wszystkie za wolne, jadę więc chwilę środkiem i myślę, że jest ok, że wrażenie jakby cały czas z górki, ale w ghowie: "Bodzioch spokojnie musisz oszczędzać siły więc przypnij się do któregoś..." Przyponam się spokojnie jadąc może 300m, ale dalej za wolny, wyprzedza nas inny więc sprint i jestem na jego końcu, wtedy sobie myślę: o kurna nic mnie nie boli, a taki sprint bezproblemowy, jakby mnie ktoś pchał. W końcu po kilku przesiadkach znalazłem "swój" choć i on nie był za szybki, bo spokojnie dawałem radę nawet mocno się podnosząc. Czekam więc na szybszy, ale nikt nas nie wyprzedza oprócz pojedynczych osób, które i tak za chwilę zostawiamy z tyłu. Zakręt, inni hamują ja jadę po wewnętrznej, złożenie i jestem na czele pociągu, prowadzę chwilę ( taka sytuacja zdarzyła się jeszcze chyba 2 razy) i oddaję w lewo ( uczę się tego dopiero ) wyprzedza mnie cały pociąg i nikt nie wpuszcza więc dopinam się na końcu. W końcu Jest szybszy, jadą pięknie w tempie minimalnie szybszym, na czele czerwone stroje, nie wiem czy nie Silesia, ręka i któraś osoba mnie wpuszcza, wyprzedzamy "swój" pociąg jedziemy w końcu nieco szybciej. Za chwilę jednak widzę porwany ten "swój" który przyspieszył i wyprzedza nas więc wróciłem, Taka sytuacja powtórzyła się kilka razy więc po 30-stym km mówię sobie jadę z nimi bo najrówniej. Nie kojarzę też by potem jakikolwiek pociąg nas wyprzedzał. W międzyczasie po drodze przede mną zdarzyły się dwie gleby, na szczęście objechane przez wszystkich, jeden mały korek przy wyprzedzaniu jakiegoś sporo wolniejszego pociągu i grupki szeroko-jadących na przewężeniu, kawałek jakby mocno ubitego szutru ( tutaj Niemcy się nie popisali 😛 ), nawet słyszałem odgłos wystrzelonego kamyka o kask lub jakiś inny plastik... Wracamy jednak do ostatnich kilometrów:
Swój pociąg jedzie niestety coraz wolniej, ja też już lekko czuję jakby asfalt bardziej się kleił do kółek, ale czuję też że mogę szybciej... Chyba na trzydziestym ósmym kilometrze, odrywa się od nas trzech kolesi, jeden z nich pięknie jadący jak Wojtek Kościelniak, pocisnąłem za nimi i dołączyłem i jedziemy ciut szybciej, ale idzie, zmiany szybkie, ja na końcu, kolega ładnie-jadący co chwilę się podnosi, bo nie wytrzymuje pewnie bólu w krzyżach. Ja zmian nie daję, bo jest prawie 41km i boję się, że stanę jak pocisnę ambitnie - wiem, że to bardzo egoistyczne, ale mogła by cała czwórka na tym tylko stracić. Jest skręt i ostatnia prosta, w oddali Brama, doganiamy innych już samotnie i chaotycznie pędzących z machającymi łapami i to się udziela, po lewej pojawia się Pan Niemiec, z którym wcześniej zamieniliśmy dwa słowa gdy popychałem jego młodą córkę w "swoim" pociągu ( oczywiście miłe słowa i z uśmiechami 🙂 ). Gdy Pan Niemiec się pojawił po lewej mówie sobie "O NIE" i w nogach pojawił się dodatkowy ognień 😀 . Wjazd na kostkę przy Bramie, prędkość spada - mam wrażenie o 10km/h, mam wrażenie, że jadę jak ofiara losu, na szczęście za chwilę znów asfalt i finisz ( jednak już jakby slow motion, ale i myśli typu ile nadrobię na ostatnich 100m ). Mata, meta, hamowanie, medal, folia, którą zaraz ściągam bo okazuje się, że nawet się nie spociłem 😛 zapomniałem wyłączyć czas w zegarku, zatrzymuje dopiero po chwili i patrzę jest 1h 28'27" więc czas musi być poniżej 1h28' Po późniejszym sprawdzeniu na stronie jest 1h 27'36". Po banankach, herbatnikach, odcięciu trytytek od chipa i bezalkoholowym spotykam po kolei ludzi z KKSW, wspólne graty, wspólne zdjęcia, ściągnięcie "kul" z nóg i telefon do rodzinki, która okazało się dojechała hulajnogami pod bramę i kibicowała mi przy mecie 🙂 .
krótki cd i wrażenia nastąpią 🙂
@tomcat to nie konkurencja dla Twoich wpisów, ale moje wrażenia, odczucia itp 🙂
Na starcie gra AC/DC Hells Bells 😀
Super, bardzo fajne rozpoczęcie przygody z Maratonem Berlińskim.
Brawo Marku, pieknie pojechałeś.
Mój opis się jeszcze nawet nie pisze, najwyżej mieli w głowie.
Jestem zmęczony, chodzi po mnie przeziębienie i mam młyn w robocie.
Może trochę zejść, bo obowiązki rodzinne mam dziś do późnego wieczora.
Może jutro się wezmę, może skończę, może nie...
Nie można poganiać Muzy! Już bez znaczenia czy to Talia czy Melpomene 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
-
Kicking Asphalt 2k23
3 tygodnie temu
-
Zawody rolkowe 2024
2 miesiące temu
-
Zawody rolkowe 2023
6 miesięcy temu
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: leonelmacneil3 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte