Kicking Asphalt 2022
Wysłany przez: @andreeeTeraz trzeba tylko znaleźć dobry rower z wygodnym siodełkiem, bo strasznie twardo było 😀
Też się zastanawiałam nad zakupem roweru, a konkretniej kolarzówki żeby czasami robić długie trasy (na razie jeżdżę na MTB). Obawiam się jednak, że przy ilości aktywności jakie już mam używałabym go bardzo rzadko dlatego zostawię sobie tą przyjemność na za parę lat gdy coś innego już mi się znudzi 🙂
"Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"
Rower to jest bardzo fajna fajność. Każdy. I każda przejażdżka to plus dodatni.
Leciutka kolarka na cienkich gumach, agresywnej geometrii i wąskim baranku zamiast szerokiej kiery z MTB przede wszystkim prowadzi się całkiem inaczej niż MTB.
Nie w siodełku jest różnica, chociaż też. To jest całkiem inny rower. Trzeba się przyzwyczaić. Niektóre elementy dostosować pod siebie. Ja kocham, ale nie tak, jak trenujący pod jazdę na rowerze, dla których jest to główny sport.
Podjazdy to jest oczywiście siła i wyrobienie kardio. Jak się jest dobrze wytrenowanym to idą lekko, chyba że ciśniesz na maksa. To wtedy działa zasada:
"It doesn't get easier, you just get faster!"
🙂
Dlatego zawsze przed testami na górkach czuję lekki lęk, bo wiem, że będzie bolało. No i boli, ale satysfakcja na górze jest ogromna, a zwłaszcza jak okazuje się, że jest szybciej niż rok temu. 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Starszy o kolejny tydzień
W poniedziałek zrobiłem sobie te podwójne core i trzymało do środy. Nawet w czwartek rano jeszcze coś tam prosty brzucha czułem i się lekko stresowałem, czy dam radę zrobić wszystko na czwartkowieczorowym treningu klubowym. Okazało się, że niepotrzebnie, bo było delikatnie i bardzo kulturalnie. Wojtek mi zaimponował metodycznym podejściem do aktywacji mięśnia poprzecznego zamiast po prostu "rąbać brzuszki i nożyce". Tzn. nożyce też były, ale z naciskiem na docisk lędźwi do podłogi. A to jest zupełnie inna jakość.
Robiliśmy też test kija w planku i w pompkach. Czyli kij ma podpierać się równo w trzech punktach: na głowie, między łopatkami i na kości ogonowej. Nigdy nikt mi tego wcześniej nie sprawdzał, ale okazało się, że trzymam się idealnie. I przy planku i przy pompkach linie się trzymają.
Ćwiczenia symulacyjne i plyo oczywiście były, ale nie jakoś masakrycznie dużo i masakrycznie ciężkie.
Dlatego byłem trochę zaskoczony, gdy okazało się w piątek, że nogi bolą, a w sobotę, że trochę ciężko się chodzi.
Ale jest trening halowy, to idziemy. Nie ma miętkiej gry.
Na szczęście większość zakwasów zanika po starannym rozgrzaniu, więc w zasadzie spoko, ale... Ale mamy jeszcze długie ćwiczenia techniki w niskiej pozycji i tutaj już nic nie pomoże. Po prostu trzeba było to wytrzymać. I chyba wszyscy, którzy byli na czwartkowym treningu mieli mocno kwaśne minki.
W ten czwartek to nie było takie sanatorium jak się wydawało...
Ból bólem, siła siłą, ale za to łuki wychodziły dzisiaj miodnie. Trochę poprawiło się utrzymanie na krawędzi w jeździe łuku na wewnętrznej nodze i od razu przełożyło się to na zmniejszenie lęku i prędkość jeżdżenia przekładanką. I w lewo i (wreszcie!!! 🙂 ) w prawo. Wcale nie było ślisko, chociaż momentami szybko i owszem. A do tego był tłum. 🙂
Oby to zostało i tylko się poprawiało! Ale wiadomo, że to głowa tutaj gra pierwsze skrzypce, więc zobaczymy.
Ale myślę, że będzie dobrze.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Nowa miejscówka na zakończenie sezonu
6.11 - Maraton w Instambule.
98% po idealnym asfalcie, przejazd przez most nad cieśniną Bosfor, finisz pod Hagia Sophia.
https://www.strava.com/activities/8075368742
Paweł Ciężki zdobył srebro.
A teraz smaczki:
a) przed 5 kilometrem jest konkretny downhill. Paweł bujnął się do 81,5 km/h. No wow!
b) ostatnie dwa kilometry to jest jakiś horror rolkarza: kostka, po której trzeba biec, Paweł nie dał rady jechać. A to znaczy, że nie da się jechać.
c) Potem są mega śliskie marmurowe płyty, na których nie da się odpychać,
d) a potem finisz znowu po kostce
e) Z czasem 1:30 byłbym w pierwszej 20 🙂
Ale to jest rozwojowa, nowa impreza i zrobi się pewnie bardziej wymagająco, jak ludzie o niej usłyszą. Jest szansa, że skorygują trasę na końcówce, bo to co usłyszałem nie zachęca. No i ten downhill. I jeszcze trzeba tam przy tych 80 km/h przeskoczyć nad matami do pomiaru czasu... Ktoś bez wyobraźni to wymyslił.
Ale usłyszeli uwagi i może być tylko lepiej!
Wyniki: https://results.splittime.nl/Results/ShowEvent.aspx?EventID=593
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ciekawe, jewsli poprawia detalem moze byc niezla impreza, taki "Modzurów 2.0" 🙂
Ponad 80 km/h, to w ogole jakis kosmos... To juz na rowerze jest bardzo duzo.
Wysłany przez: @tomcata) przed 5 kilometrem jest konkretny downhill. Paweł bujnął się do 81,5 km/h. No wow!
Z polskich, polecam czterodniową Zamość - Sebastian Mazurek + Konrad Tatarata też osiągali takie prędkości. Ja o ile pamiętam bujałem się w okolicach 54-55km/h modlitwą na ustach, żeby mięsień wytrzymał do końca zjazdu...
Wysłany przez: @tomcatA to znaczy, że nie da się jechać.
To co najwyżej znaczy, że nie da się na niskim 😉
Wysłany przez: @tomcatI jeszcze trzeba tam przy tych 80 km/h przeskoczyć nad matami do pomiaru czasu...
W następnej edycji, zrobią na początku zjadu albo parędziesiąt metrów po jego zakończeniu. No chyba że to impreza mieszana: rolki + coś. To mogą ignorować długo ;).
Wysłany przez: @tomcat6.11 - Maraton w Instambule.
Troszku daleko.
No to lecimy nowy czelendż.
Stabilizacja centralna.
Gruuuuby temat i współpraca z fizjoterapeutą.
Nie tyle ćwiczenia mięśni ile połączenia mózgu z mięśniem.
Nauka posługiwania się nim w sposób wyizolowany i nieokazjonalny.
Po co?
Żeby się nie "gibać". Żeby plecy nie bolały. Żeby biodra nie strzelały.
To tak w skrócie.
Schemat na najbliższe 3 tygodnie:
1. Aktywacja mięśnia poprzecznego w leżeniu
Leżenie na plecach, palce jednej ręki na poprzecznym brzucha blisko kolca biodrowego , druga ręka na poprzecznym brzucha. Utrzymujemy napięcie poprzecznego bez napinania prostego brzucha. Trzymamy trzy oddechy i rozluźniamy. Powtarzamy 16 razy.
2. Unoszenie nogi w leżeniu z utrzymaniem napięcia mięśnia poprzecznego
Noga podnoszona do 90 stopni. 3 oddechy i zmiana nogi. 8 powtórzeń na stronę. Napięcie ma być stabilne, bez pulsowania.
3. Aktywacja mięśnia poprzecznego w klęku podpartym
Pomoc w aktywacji poprzez wyobrażenie sobie podwijania miednicy. Mięsień prosty brzucha ma być rozluźniony. 3 oddechy i rozluźnienie. Wykonać 16 powtórzeń. Podczas oddechu może być potrzeba dołożenia trochę siły napięcia poprzecznego. Nogi i ręce trzymane 90 stopni do ziemi.
4. Unoszenie nogi w klęku podpartym z utrzymaniem napięcia mięśnia poprzecznego
Napinamy poprzeczny i unosimy jedną nogę. Lekko, wystarczy oderwać. Mięsień prosty się włączy, ale trzeba pracować nad tym, aby najpierw aktywować poprzeczny brzucha (mentalnie można sobie wyobrazić, że chcemy się powstrzymać od sikania). Utrzymanie napięcia i opuszczenie nogi. Podczas unoszenia nogi należy utrzymać stabilne biodra, nie dopuszczać do przekręcania się. Biodra nie mogą się ruszać, plecy nie mogą się ruszać.
Najpierw napinamy poprzeczny, potem podnosimy lekko nogę. 8 powtórzeń na nogę. Od 4 dnia lekko popychać z boku raz z jednej strony, raz z drugiej, na wysokości bioder i barków, utrudniając stabilizację.
5. Clam-shell z gumą – praca nad pośladkowym średnim z utrzymaniem napięcia mięśnia poprzecznego.
Krótka guma, leżenie bokiem, zgięcie 90 stopni, unoszenie tylko kolana. Najpierw napinamy mięsień poprzeczny potem unosimy kolano. 8 powtórzeń na stronę. Utrzymujemy napięcie cały czas. W przypadku bólu pracującego mięśnia ograniczamy napięcie, zatrzymujemy ruch wcześniej żeby mięsień nie bolał. Ma nie boleć.
Od 6 dnia dołożyć drugą serię, czyli jeszcze raz 2x8 powtórzeń.
6. Prostowanie nogi w klęku z oporem – guma
Klęk podparty, krótka guma na stopach. Całość brzucha i pośladki napięte. Prostowanie nogi z zaczepioną gumą. Po powrocie nie odkładamy kolana tylko od razu robimy następne powtórzenie. Cały czas napięty brzuch i praca pośladkiem. Nie dopuszczać do przekręcania bioder na boki. Uwaga: jeśli nie jest stabilnie, to na razie nie robimy. Dołączymy po 3 tygodniach.
7. Rolowanie pośladków na piłeczce
Po ćwiczeniach rolować na piłce pośladkowy średni, leżąc lekko półbokiem.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Krótka notatka na przyszłość: przepracowanie, stres i brak snu zabija efekty.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Danse macabre
Rozwaliłem system.
No może nie system, ale pociąg to na pewno.
Ale po kolei.
W czwartek ćwiczonka były ciut bardziej konkretne. Doszła np. pompa Mantii, gdzie robimy w niskiej przeskoki szeroko-wąsko. KONKRETNIE pompuje nogi.
Powoli się rozpędzamy. Jeszcze nie jest to ta intensywność jaka będzie od grudnia-stycznia, ale w tę stronę zmierzamy.
Ale wrażenie było raczej, że poszło wszystko w d*psko. Raczej.
Na szczęście dzięki Trenerowi Pawłowi zostaliśmy wyzwoleni z niewoli tej ułudy. Pięć minut jazdy w niskiej i okazało się, że jednak poszło nam nie tylko w poślady, ale i w uda. Ale i tak było dziś jednak o wiele łatwiej niż w zeszłym tygodniu. Może się hartujemy powolutku.
Z jakiegoś dziwnego powodu zamiast ćwiczyć razem z wszystkimi i cierpieć po cichu wolałem jeździć szybciej niż oni i cierpieć po cichu. Kółko po kółku wyprzedzałem wszystkich. Może to dlatego uważam, że było łatwiej: bo szybciej jeździłem, więc krócej mnie bolało na prostych... Może tak być, jak mówi synek kolegi. 🙂
A potem byli łuki i z przyjemnością odkrywałem, że potrafię się wychylić bardziej niż potrafiłem do tej pory i wychylenie potrafi mnie utrzymać na prawidłowej trajektorii. Nogi oczywiście bolą, ale kto by się tam przejmował. Jeździmy. Jest frajda jak złoto! To trwało tylko pięć lat... bo pierwszy raz w Kłaju pojawiłem się jesienią 2018. Gdzieś tu na forum jest do wykopania krótki post z tamtego treningu...
Wracamy do 2022.
Po wielu kołach w lewo zmieniliśmy oczywiście kierunek i jeździliśmy koła w prawo. Tutaj było już trudniej. W pewnym momencie miałem chwilowo dosyć wszystkiego i odpuściłem ciśnięcie prostując się. I to był... bardzo zły moment.
Albowiem okazało się, że zwolnić zwolniłem, ale wcale nie zjechałem z toru jazdy. A tutaj nadciągnął od tyłu konkretnie rozpędzony pociąg. Ktoś jechał bliżej wewnętrznej, ktoś inny bliżej zewnętrznej, a ja środkiem. Pociąg nie miał gdzie uciec...
Nagle zaczęło się bardzo dużo dziać jednocześnie. W pewnym momencie zorientowałem się, że jadę w łuku na jednej nodze, a przede mną bardzo skoncentrowany Mati jedzie TYŁEM i widać, że bardzo szybko coś kalkuluje, w tym samym momencie ktoś mi leży na plecach, ktoś mija po wewnętrznej, a ktoś krzyczy "skręcaj!" i bierze mnie od strony "trybun"...
Ku mojemu - i wszystkich obserwujących - niebotycznemu zdziwieniu nikt nie leżał. A sytuacja była z tych, że na "trybunach" mogła wylądować popiątną przekładana kanapka. Dobrze, że koledzy ogarniają, bo miałbym strasznego kaca jakby ktoś coś złamał przeze mnie.
Uff...
A z kolei wczoraj pojeździliśmy - być może ostatni raz w sezonie - na zewnątrz. Klubowy trening w barwach bieli i czerwieni, z orzełkami, flagami i napisami POLSKA na rękach i nogach. Okazja legitna, a co!
No i najwyraźniej jestem tak wyrąbany przez robotę, że padłem po jakichś 6 kilometrach. A w domu zgasłem jak świeczka. Na szczęście odpoczynek nocny był lepszy niż w poprzednie dni i solidny trening na hali zrobiłem dzisiaj z pełnym zaufaniem w regenerację.
I chyba słusznie.
Ale to nie koniec wyzwań. Niestety kolejne tygodnie będą tak samo lub jeszcze bardziej ciężkie. Nie za bardzo widzę w związku z tym przestrzeni na progres. Staram się tylko jeść dobrze, spać ile się uda, co przy braku czasu i ogólnym zestresowaniu nie jest proste oraz ćwiczyć choć minimalnie.
Oby to się jakoś wyprostowało.
No i nie piszę oby do wiosny, bo naprawdę fajnie mi się jeździ teraz na hali. To jest zupełnie inna dyscyplina. Większą rolę gra technika. A na prostych... niby też, ale jednak dużo bardziej liczy się wytrzymałość i siła!
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
No i nie mam kiedy pisać, bo ... piszę coś innego. :/
Generalnie d* nie urywa, ale treningi były.
Trzeba się bardziej przyłożyć do rozciągania, masażu i mobilności.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @qbajakWysłany przez: @tomcatNo i nie mam kiedy pisać, bo ... piszę coś innego. :/
Książkę piszesz ;)...?
Tak. O bardzo ograniczonej liście odbiorców i bądź spokojny, nie wrzucę tej cegły tutaj. 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Poziom przepracowania powoli sięga granic wytrzymałości.
W ciągu tego tygodnia NIC, ale to NIC samemu. Organizm nie tolerował myśli o dodatkowym wysiłku.
Ale wczoraj do południa był mały achievment, do którego się ostro przygotowywałem i nerwy odpuściły. Szkoda, że w nocy nie było spania, ale i tak się lepiej czuje.
Dzisiaj wieczór sala i wygibasy. Oby to był dobry dzień.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Czwartkowy trening na sali ładnie wszedł. Wszystkim.
Niby po samym treningu wszystko pieknie-ładnie, ale na drugi dzień jest trochę sztywności, a na sobotni trening... Ujmijmy to tak: wszyscy "czwartkowcy" wyglądali na niepocieszonych jeżdżąc w niskiej pozycji.
Ale jeździli!
No i cóż... Układ treningu jest taki, że najpierw mamy ćwiczenia, które mają wejść w nogi, czyli jeździmy w niskiej pozycji wykonując różne triki, a jak już wszyscy mają dosyć to zaczyna się technika na łukach.
Czemu nie odwrotnie?
Czemu nie ćwiczyć techniki najpierw?
Bo to jest trudniejsze, ale daje lepszy efekt długofalowo.
Jak ogarniesz technikę na zmęczeniu, to dopiero masz ją ogarniętą. A nie, że się lekko zmachasz i nagle już nie da się wziąć łuku na wyścigu bo nogi zakwaszone i nie wiadomo co zrobić.
One są zakwaszone już teraz. I co z tym zrobić?
Przed każdym treningiem mówię sobie, że tym razem bardziej będę wkładał się w łuki, biodro, krawędzie, wszystko. I za każdym razem jak dochodzimy do tego ćwiczenia to mam już bardzo serdecznie dosyć. A wtedy gdy trzeba jechać luźno i technicznie to ja już jadę siłowo i oczywiście nie wychodzi to tak dobrze jak powinno. Czasami wytrzymuję, a czasami motywacja siada.
Dotychczas jeździliśmy w pociągu przekładanką wyłącznie technicznie, bez nacisku na prędkość. I tak było szybko. Tym razem Paweł ustawił nas w oszacowanej przez siebie kolejności odpadania i pojechaliśmy ciut szybciej. Nie wyglądało to jeszcze na short-track, ale faktycznie było ciut szybciej. No i cóż: ustawił mnie na końcu, zapewne licząc, że pierwszy odpadnę. Efekt był taki, że musiałem walczyć z wszystkimi, którzy odpadali w pociągu przede mną i na ich wymijaniu faktycznie traciłem. Ale dojechałem równo z pociągiem, tylko pięć metrów za nim. Czyli bez draftingu. W sumie: zadowolony. Następnym razem nie dam się ustawić na końcu, bo to nie ma sensu.
Osobną sprawą są łuki w prawo... tutaj faktycznie głowa jeszcze ciągle się broni przed prędkością i kątem. Już potrafię wbić się z nachyleniem w łuk i utrzymać prędkość, ale to jest takie na siłę, a nie swobodne. Jest wrażenie, że jeden błąd i wylatuję z z hukiem!
Mówi się: przestać myśleć, ale tak naprawdę to wszystko muszę zrobić po swojemu. A u mnie działa jedynie stopniowe oswajanie czegoś co widzę jako zagrożenie.
Ale ambicja pracuje. Chciałbym ogarniać kolejne stopnie progresu.
A nie ma progresu bez wychodzenia poza strefę komfortu.
To jednak wymaga utrzymania koncentracji. O którą czasami jest łatwiej, a czasami trudniej. Ostatnio trudniej.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
No i kolejny czwartek za nami.
Tym razem poświęciliśmy się symulacjom i plyo, a zamiast core był hokej. Zawsze to trochę weselej niż walczyć z bólem. Tak to jest jak ambitny, młody trener nie przychodzi, bo ma bana na obciążanie kolana.
Nie spodziewałem się, że jednonożna niska pozycja może zacząć się robić mało problematyczna. Owszem mięśnie ciagną, owszem trochę ciągle buja na zmęczeniu, ale można zejść naprawdę nisko i pomimo uczucia palenia da się wytrzymać. Zadziwiające...
Natomiast przeskoki wąsko-szeroko w niskiej pozycji. O! Ooooo...
Jak ja je czułem... Cztery serie po chyba minucie, która ciągnęła się jak godzina. W trzeciej i czwartej musiałem przerwać na kilka sekund, bo bym się wywrócił. Mięśnie były już tak zakwaszone, że przestawałem je kontrolować. Po wszystkim padłem na parkiet, a od bardzo dawna mi się to nie zdarzyło...
Dzisiaj póki co spoko. Nawet nie czuje napiecia w udach. Zobaczymy co będzie jutro.
Ćwiczenia w niskiej zweryfikują.
A chyba jutro przyjedzie na trening Mikołaj na rolkach. Może z prezentami? Byliśmy grzeczni!
UPDATE: Zaczyna się. Już czuję. Na jutrzejszy trening zakwasy będą w rozkwicie. Ech...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Podsumujmy.
Za mną bardzo gorące tygodnie i miesiące.
Ciągle czekamy na rozstrzygnięcie.
Czy ta praca na coś się zdała, czy psu na buty... Przyszły tydzień zdecyduje.
Ja... no cóż...
Zostałem zdemolowany przez natężenie pracy, które wymagało przewartościowania i zmiany priorytetów życiowych. Nie da się pracować po 12-16 godzin na dobę i nie stawiać pracy na pierwszym miejscu. A jeszcze są dzieci, wymagające wsparcia na bieżąco. Więc te dwa zagadnienia konkurowały, a sport był gdzieś tam daleko z tyłu.
Mam nadzieję, że powoli będę wracał do równowagi i od nowa poukładam sobie priorytety w życiu tak jak powinny być: 1. ja i rodzina, 2. pasje, 3. praca zarobkowa.
Na ten moment zmęczony organizm się lekko poddał, znowu mnie rozkłada. Owszem chodząc wirusy, ale no cóż: trafiły na podatny grunt. Pytanie czy się wybronię, czy będzie powtórka z wiosny?
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcat1. ja i rodzina, 2. pasje, 3. praca zarobkowa.
Za to należą Ci się potężne gratulacje, samemu dla siebie 🙂 Powodzenia bardzo dalej 🙂
Wysłany przez: @tomcatMam nadzieję, że powoli będę wracał do równowagi i od nowa poukładam sobie priorytety w życiu tak jak powinny być: 1. ja i rodzina, 2. pasje, 3. praca zarobkowa.
Powodzenia, choć punkt pierwszy to jednak 2 punkty ;), a pierwsza jego część, czyli "ja" to mi się bardziej z "pasjami" łączy. Ale każdemu co kto lubi - trzymam kciuki za realizację i powrót do zdrowia.
Co do pracy 12-16h - tak to można było za studenta pracować. Wiem, że to co napiszę będzie jednym z największych banałów, ale: zmień pracę. Usiądź, pomyśl - moim zdaniem warto szukać. Przez 16 lat przewinąłem się przez 7 firm, dla których świadczyłem usługi - z obecną podpisałem kontakt na 8 rok. Z dotychczasowych mają najlepszy "life-work balance" i nie przez przypadek zaczynam tu od "life" 😉
-
Zawody rolkowe 2024
5 dni temu
-
Kicking Asphalt 2k23
1 tydzień temu
-
Zawody rolkowe 2023
1 miesiąc temu
Ostatni post: Sezon 2022-2023 rolki i nie tylko Najnowszy użytkownik: lukaszm9 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte