Kicking asphalt 2025
Inauguracja wątku na 2025.
Poprzednie wątki:
Kicking asphalt - lata 2016 i 2017
https://narolkach.pl/forum/maratony/kicking-asphalt/
Kicking asphalt 2018
https://narolkach.pl/forum/maratony/kicking-asphalt-2018/
Kicking asphalt 2019
https://narolkach.pl/forum/maratony/kicking-asphalt-2019/#post-6676
Kicking asphalt 2020
https://narolkach.pl/forum/maratony/kicking-asphalt-2020/
Kicking asphalt 2021
https://narolkach.pl/forum/maratony/kicking-asphalt-2021/
Kicking asphalt 2022
https://narolkach.pl/forum/maratony/kicking-asphalt-2022/
Kicking asphalt 2023
https://narolkach.pl/forum/maratony/kicking-asphalt-2k23/
Relacja z Berlina 2k22:
https://narolkach.pl/forum/postid/85455/
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Zima i wiosna 24-25
Wchodziłem w jesień z dwoma mocnymi założeniami: pracujemy nad odpornością i pracujemy nad kondycją. No i nieustająco nad zrzucaniem wagi.
Odporność adresowałem przy pomocy Colostrum Genactive oraz oczywiście priorytetyzacji snu (niestety przy dużym udziale zażywanej melatoniny) i pilnowania makro w misce. Szło bardzo dobrze, udało się uniknąć wczesnozimowych infekcji.
Forma zimowa budowała się bardzo ładnie. Jazdy wirtualne na Zwifcie były coraz szybsze i udało się zmienić na szybsze grupy w których jeździłem. Średnie prędkości osiągane to około 38 km/h, więc nie w kij dmuchał. Utrzymywałem też regularne bieganie i to raczej 10 niż 5 kilometrów, jak wcześniej.
W styczniu progres jakby wyhamował, ale jeszcze było ok. Zmieniłem aplikację na MyWhoosh i tam już nie było mowy o jeździe ze średnią 38 km/h. Raczej 32. Ale zrzuciłem to na karb zmiany aplikacji. Może tak, a może już się coś kaszaniło.
Na przełomie stycznia i lutego tydzień narciarski w Ischgl i tam niestety koleżanka zaraziła nas odzwierzęcą grypą typu A. No pech. Nie do uniknięcia. I poleciało…
Grypa przechorowana ciężko, chociaż jeszcze w warunkach domowych. Po kolei chorowali wszyscy w domu. Poza psem. Jakoś tam na początek marca udało się wykaraskać i marzec był w miarę, ale już na jego koniec zdarzyło się RSV, poszło na płuca i musiałem odpuścić Cracovia Maraton i kolejne pół miesiąca w plecy. Astma rozkręcona i kolejne pudełka sterydów trzeba wciągnąć, żeby przestać się dusić przy byle wysiłku.
Kolejne tygodnie to mozolny powrót do formy. 3 maja start w półmaratonie na Torze Poznań, a 11 maja dzień szaleństwa: najpierw o 9 rano start w półmaratonie w Wadowicach przy naprawdę niskich temperaturach, a potem o 14 Bieg Skawiński. Udało się przejechać Wadowice ubrany na krótko, bo wyszło słońce, ale jak tylko zachodziło to robiło się lodowato: puchówka była w grze.
Cały poprzedni sezon jeździłem na podwoziu 110 mm budując bazę stabilności. Było dużo stabilniej. Technicznie mocno do przodu. Ale też oczywiste się stało, że moja budowa wymaga stosowania klinów między butem, a płozą. Są wręcz niezbędne. W pogoni za prędkością w marcu zmieniłem podwozie znowu na 125 i tez z klinami. Pierwsza jazda niepewna, ale potem jednak coś kliknęło i zacząłem się czuć na 125 jak na 110. Mogę robić to samo, tylko szybciej. Nie żeby same jechały, ale toczenie jest naprawdę lepsze.
Pomimo kłopotów ze zdrowiem w kwietniu udało się przejść i przebiec łącznie 310 kilometrów. Nawet porwałem się na pierwszy od 8 lat półmaraton, który jednak pokazał mi miejsce w szeregu. To, że możesz przebiec bez problemu 15-16 kilometrów, nie znaczy, że nie padniesz na kolejnej piątce. No padłem. I energetycznie i mięśniowo. Ale to był taki wybryk. Grunt, że bieganie tak do dwóch godzin jest w miarę łatwe. Mocno przełożyło się to na formę na rolkach.
Wyścigi w tym roku może nie pokazują większych średnich niż kiedyś, ciągle nie mogę dogonić smarkacza sprzed trzech-czterech lat, ale jeżdżę je zupełnie inaczej niż kiedyś. Zaufanie do posiadanych zasobów siły i wytrzymałości powoduje, że mam ochotę być aktywny, ciągnąć pociągi, wkurzać na niskie tempo, wymagać współpracy.
Zaczęło się w Poznaniu. Tam z Przemkiem Łukasiewiczem praktycznie dociągnęliśmy pociąg do mety. Owszem w pewnym momencie odczułem zmęczenie i nie wygrałem sprintu, ale nie byłem też ostatni. Frajda z jazdy większa niż frajda z wyniku.
W Wadowicach podobnie, tylko jeszcze śmielej ciągnąłem pociąg. Do tego stopnia, że koledzy musieli się mocno spinać, żebym im nie uciekł. Zabawa bardzo fajna. Niestety po jakichś 16 kilometrach złapał skurcz stopy (od kilku lat nie mogę sobie z tym poradzić), który spowodował, że musiałem przestać ruszać nogami i zanim go jakoś tam opanowałem stojąc na ugiętych nogach i starając się rozluźnić skurcz siłą woli to pociąg porządnie mi uciekł. Pełen niewiary zacząłem go gonić i goniłem przez kilometr, ale dogoniłem! Największe osiągnięcie od dawna. Możliwe, że bez mojego udziału chłopaki zaczęli się obijać, ale co tam, grunt, że ich dopadłem. Dużo mnie to kosztowało. Finałowy sprint Maks wygrał łatwiutko, a ja ciąłem się z Przemkiem wpadając na metę w tej samej setnej sekundy. Kto wygrał? „- I guess we’ll never know!”. Fajnie było.
Półmaraton przejechany w 4 i 5 strefie tętna, czyli 50 minut praktycznie w tętnie maksymalnym, a tutaj trzeba jechać szybkie 9 kilometrów w Skawinie. A Skawina, jak Skawina: start jak zwykle trudny, ciasny i nie udaje się jakoś genialnie. Asfalt i wyniesienie na kostce brukowej na zakręcie nie zachęca do przesadnego ciśnięcia. Czuję brak „rozpierającej mnie energii” i bardzo powoli się rozpędzam. Cały wyścig gonię Maksa, który nawet na nawrotce lekko wstrzymał pociąg żebym mógł dojechać ostatnie 20 metrów. I dojeżdżam. Potem jednak i tak ich gubię, bo asfalt jest w totalnej rozsypce, a trwająca ostatnie dwa lata wymiana udała się częściowo na dystansie może dwustu metrów. Zagłada. Głowa odmawia ciśnięcia na połamanych asfaltach. Pewnie głowa do poprawy.
Z wyścigu w Skawinie nie tyle zadowolony z uczestnictwa, co ulga, że się już skończyło. To było za dużo jak na jeden dzień.
No i faktycznie było to przegięcie – odchorowałem. Mam wrażenie, że od lutego jestem ciągle chory, z krótkimi przerwami.
Ale jestem dobrej myśli. Kondycja jest dobra, potrzebuję tylko trochę łaskawszej pogody.
Aktualnie skupienie na długich jazdach rowerowych. Już czuję, że odpłacają lepszą formą i luźniejszymi koszulkami. 😊
Następny przystanek: półmaraton Białe Błota – koniec czerwca.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
-
Kicking Asphalt 2k23
3 tygodnie temu
-
Zawody rolkowe 2025
3 tygodnie temu
-
Zawody rolkowe 2023
5 miesięcy temu
-
Zawody rolkowe 2024
1 rok temu
-
Kicking Asphalt 2022
2 lata temu
Ostatni post: LuBliN 🙂 Najnowszy użytkownik: cristineosby478 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte