Kilometry w mieście 2021
@pieta
Kolna to nazwa ulicy przy której parkujemy hak idziemy na:
- wał wiślany
- rolki na hali
- basen dla morsów.
Jest tam po prostu ośrodek przygotowań olimpijskich 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
W końcu, pobujane na Stegnach. Wszelkie trackery aktywności są jednak bezlitosne. Wychodzi na to, że nie jeździłem do początku czerwca (nie licząc zawodów). Nie miałem pojęcia, że przerwa była tak długa :(.
Żeby się tylko nie smucić. Kostka jest ok, założenie/ściągnięcie buta bez żadnych, problemów, wejście na krawędź, w łuk tak samo. Małe zachwianie po 1h jazdy - ale to też mogło być spowodowane tak długą przerwą. Albo ogólnym rozluźnieniem, że już kończę.
Częściowo poszły interwały. Przynajmniej 6 mocnych kółek za młodzieżą z WTŁ. I teraz najlepsze: trzymam się. Tak wyszły trzy kółka za całą grupą - a w zasadzie to 6 bo, wolnego po tym ostrym nie liczę. Trzy kolejne za najszybszym dzisiaj Wojtkiem S. (Junior A) - bo jakoś się odłączył od grupy i jeździł szybciej. A potem puls 175HR i sobie dałem spokój, bo ja jednak interwałów nie lubię :P.
I to też jest śmieszne 175 na trasie jest jeszcze do wytrzymnia. Na torze robi się dla mnie nieznośny.
Się rozhulałem z opisem. 1:1 kopia z FB, także jak ktoś ma mnie i tu i tu nie trzeba czytać 😉
Grójecka Dycha 02.10.2022
Start męskiej części rodziny. Harmonogram z jednej strony rozwleczony jak flaki z olejem, a z drugiej przy tej ilości startów dziecięcych nie dało się inaczej: biegi + rolki, podzielone na chłopców i dziewczynki w 6 kategoriach wiekowych, co jakby nie liczyć daje 24 starty. Poszczególne grupy co 5 minut – z wyjątkiem najmłodszych biegaczy, gdzie organizatorzy dali sobie po minut 7/8… Jednym słowem widać, że Grójecki Ośrodek Sportu wraz ze stowarzyszeniem „Biegiem przez Polskę” niejedną imprezę organizowali.
Co warto tutaj dodać, harmonogram nie był tylko na papierze – miał pełne odzwierciedlenie w rzeczywistości, za co kolejny mega plus dla organizatorów.
Tadzio – dzieci urodzone w latach 2015-2016 – start 10.15 – 100m
Dawno nie czułem takich emocji. Tadzio miał tylko jednego rywala, ale co najmniej o głowę wyższego. Od początku do końca chłopaki szli łeb w łeb. Jeden po lewej, drugi po prawej stronie ulicy. Rywal miał więcej siły, Tadzik nadrabiał techniką i sprytem 😉. Walkę obserwowałem z linii startu, Ola czekała na mecie. Chłopcy szli tak blisko siebie, że z odległości 100m ciężko było ocenić, kto był pierwszy. Jak widać z linii mety też, bo zapytana przeze mnie Ola, odpowiedziała „nie wiem”. Chwila niecierpliwego oczekiwania na wyniki (dekoracje zaraz po startach) i Tadzio ma pięknie wywalczone złoto!
Grzesio - młodzież urodzona w latach 2011-2012 – start 10.55 – 400m.
Gdy odbierałem pakiet Grzesia na liście w jego kategorii było 5-6 nazwisk. Jakie było nasze zdziwienie, gdy na starcie Grześ pojawił się sam. Na początku się ucieszył – jeszcze nigdy nie wygrał „walkowerem”. Na mecie skomentował, że „bez sensu takie zawody”. Jakby nie było – złoto nasze. Z innych sukcesów – trasa z nawrotką na 200m przejechana bez gleby.
11.05 byliśmy po dekoracjach obydwu chłopaków. Mój start planowany na 13:45. Zimno z dużym prawdopodobieństwem deszczu. Z domu do Grójca mamy 40 minut jazdy samochodem w jedną stronę. W takich warunkach jedyna słuszna decyzja, to ta pozbawiająca mnie wsparcia rodziny na trasie i nieplanowane dodatkowe 100km autem.
Ja – start 13:45 – 20km.
Wracam do Grójca parę minut przed 13. Akurat na szybkie ploty ze znajomymi i lekką rozgrzewkę. Zapisanych prawie 140 rolkarzy – na starcie zupełnie się ich nie czuje – pewnie część zrezygnowała, tak jak rywale Grzesia.
Ustawiam się za Kasią Cebulską. W tym roku jeździ zdecydowanie poza moimi możliwościami, ale dla mnie 2022 to były tylko dwa wyścigi długodystansowe (+ jeden „fitness” z Olą w Gdańsku) – stąd nie za bardzo ogarniam formę, zarówno swoją jak i innych, dlatego ciężko o strategię jeszcze przed startem. Jedziemy! O dziwo utrzymuję się za dziewczynami, które dołączyły do Kasi. Nie sprawia mi to najmniejszego problemu, dopóki nie muszę przypiąć w locie odczepionej agrafki. Wtedy zdaję sobie sprawę, że lekko nie będzie. Mimo wszystko podjazd pod Niepodległości i przelot przez Słowackiego są bardzo ok. Małe wahania grupy przy skręcie na Zbyszewską, ale dalej bez problemu udaje się utrzymać w pociągu. Wąski zakręt w Piłsudskiego, to rzucone z moich ust soczyste „o k… !”, bo tracę przyczepność z podłożem i prawie ląduję na barierkach wyłożonych dla bezpieczeństwa materacami. O Piłsudskiego mogę napisać tylko tyle: mokro, ślisko, kałuże i kasztany. Mimo wszystko, nawet udaje mi się przez chwilę prowadzić nasz pociąg.
Drugie kółko, to była próba uspokojenia pulsu po Piłsudskiego i walka o to, żeby z pociągu nie odpaść. Pewnie by się udało, gdybyśmy znów na Piłsudskiego na wylądowali, bo tam zawsze była szarpanina, przyśpieszenia na suchym, spowolnienia na śliskim, a ja jeszcze w tym wszystkim czułem się w jakieś pociągowej – antyfazie. Odpuszczam jeszcze przed zjazdem na Niepodległości.
Trzecie kółko to dla mnie samotna walka. O tyle fajna, że puls spadł na granicę 4 i 5 strefy. Dodatkowo złapałem się na tym, że jeżdżę bardziej w niskiej niż na badylka, choć kontrolny wyprost trzeba było zrobić co paręset metrów. Tu zdecydowanie pomogły treningi na Stegnach, bo na torze na badylka się jednak nie da.
W czwartym kółku dopada mnie mikro pociąg – chłopak z koszulce z Łodzi (Drogi Wolnej) i ktoś w stroju „lokalnego Grójca”. Odpocząłem już na tyle, że przejechałem z nimi całe 4 kółko i trzy czwarte piątego. Nasz pociąg obrastał w tym czasie w nowe osoby.
Ostania Piłsudskiego to deszcz. Odcinek, który zdążył już przeschnąć na moim 3 i 4 kółku teraz zrobił się po trzykroć śliski. Odpuszczam, bo do mety zostało 5 minut, ucięcie 30 czy 40 sekund nic by mi w zasadzie nie dało, a o kontuzję nie trudno.
Przyjeżdżam z czasem trochę ponad 48 minut. Nie wiem dokładnie, nie wiem też na którym miejscu – bo do teraz nie ma wyników. Jakby nie było, dla mnie bomba. 2 kółka w naprawdę w mocnym pociągu. 85% czasu w piątej strefie tętna i nie umarłem. Tu mogły mieć wpływ czwartkowa i piątkowa impreza – ale wyścigów w roku mam kilka, a z niektórymi kolegami ze studiów widzę się raz na 5 lat 😉 Dobrze jest, a ewentualne pretensje o pogarszanie swojej wydolności przed wyścigiem, mogę mieć tylko do siebie 😉
Dziękuję wszystkim za gratulacje :).
Wysłany przez: @andreeeBardzo dobry czas patrząc na warunki i to, że ten sezon traktujesz ulgowo.
Dzięki. Czas sporo gorszy od ostatniego Grójca - ale też inne warunki. Co raz częściej dochodzę do wniosku, że ciężko porównywać zawody nawet na tych samych trasach. Bo jak nie warunki zupełnie inne, to samopoczucie ;).
Wczoraj np na basenie zrobiłem 1km w czasie 00:25:23. Progress o 200m w stosunku zeszłego tygodnia. Jak? Pierwszy raz od dawien dawna pływałem tylko i wyłącznie stylem klasycznym. I wychodzi na to, że ja lubię klasyka, czuję się w nim o wiele bardziej swobodnie i nawet nie muszę myśleć o oddychaniu, bo samo wchodzi. Kraul na zmęczeniu to inna bajka - masa błędów się pojawia itp. Zupełnie nie wiem czemu wmontowałem sobie kiedyś, że kraulem będę pływać szybciej... Życie ;).
Kolega na pierwszym triatlonie został objechany, hm, opływany przez dziadka, który leciał żabą. Na poczatku się śmiał, ale potem spuchł, kraul mu poszedł na dno i żabeczka rulez. 😉
A oprócz tego DOBRA żaba to potęga, tylko trzeba mieć dodatkowe stawy w kolanach 😀
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Też ostatnio męczyłem kraula, a żabą widzę że wcale wolniejszy nie jestem. Fizjoterapeutka jednak zaleciła mi grzbiet, więc się na niego przewrócę jak się wybiorę na basen.
Wysłany przez: @pietaTeż ostatnio męczyłem kraula, a żabą widzę że wcale wolniejszy nie jestem. Fizjoterapeutka jednak zaleciła mi grzbiet, więc się na niego przewrócę jak się wybiorę na basen.
No żaba źle robiona strasznie wali po lędźwiach i odcinku szyjnym, także żaden fizjo raczej jej nie poleci.
Porównałem swojego najlepszego rejestrowanego kraula z którego byłem mega dumny (Indoor Triathlon W-wa 2022) - 600m: 00:16:22 (nikogo na torze) z wtorkową żabą 00:14:59 (4-5 osób na torze)... Także ten, chyba na następnym indorze będę jako jedyny leciał klasykiem =)
Dzisiaj niestety bez basenu. Bo wszedł październik i... Wszystkie tory zajęte dla szkółek :/. W tym kraju/mieście się nie da normalnie :(. Na szczęście mają tam też siłownie, więc za tydzień pewnie tam wpadnę podczas zajęć Grzesia, bo lepsze 30minut na siłce niż przesiedziane na widowni z telefonem w ręku.
Kraul to jest w bardzo duzej mierze technika. Tylko liznałem nieco wiec nie bede się madrzyc, wzialem dawno temu kilka lekcji. No i koles mocno mi zmienil perspektywe na ten "oczywisty" ruch. Wiec opcja 2-3 personalek moze byc dobra inwestycja jesli bys chcial sie podciagnac 🙂
Wysłany przez: @szyszkownikKraul to jest w bardzo duzej mierze technika. Tylko liznałem nieco wiec nie bede się madrzyc, wzialem dawno temu kilka lekcji. No i koles mocno mi zmienil perspektywe na ten "oczywisty" ruch. Wiec opcja 2-3 personalek moze byc dobra inwestycja jesli bys chcial sie podciagnac 🙂
Z techniką pływania jest jak z techniką jazdy na rolkach: jeśli uda Ci się pojechać super technicznie i czujesz jak Cię wciąga do przodu, to czujesz ogromną satysfakcję.
Zrobiony dobrze kraul pozwala płynąć swobodnie praktycznie bez wysiłku. Żaba to zawsze jest dużo większy opór i masz start-stop-start-stop. Chyba że masz dodatkowe stawy w kolanie i jesteś w stanie płynąć ze złączonymi. Kolanami.
Co moim zdaniem jest cholernie niezdrowe, ale co ja tam wiem.
Kraul imho jest prostszy niż klasyk - na dobrym poziomie.
Owszem, zwykłą żabką jest łatwiej pływać.
Bardzo często pływałem dwa baseny kraulem i jeden basen żabką. Wtedy ta żaba była takim odpoczynkiem.
Ale to wtedy jeśli te dwa baseny kraulem były oddychane na trzy i w miarę szybko. Wtedy nawet jeśli żabę oddycha się na dwa, to jest to odpoczynek.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @joannap@Tomcat, co to jest zwykła żabka?
Jak zwykle trochę ubarwiam epitetami, ale chodzi o to, że normalna żabka to normalna żabka. Jakoś tam się płynie. "Dyrektorskiej", takiej bez moczenia trwałej, w ogóle nie rozważam, bo to jest masakra dla kręgosłupa.
A wysokiej klasy żabkowcy potrafią płynąć kopiąc wąsko. Oczywiście mechanika ruchu wymaga załamania w biodrach, ale jak płynie normalny człowiek, to zgięcie nawet przekracza 90 stopni i kolana są szerzej niż biodra. Specjaliści żabkowcy kopią węziej. Tylko stopy zataczają półkole, chwytają i odpychają wode.
Tu jest to opisane https://youtu.be/ZsjyLPvFuaM?t=148
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
No Kuba, jak zawody promują się na tym, że Was można na nich zobaczyć to chyba mission accomplished, sir!
😀
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatNo Kuba, jak zawody promują się na tym, że Was można na nich zobaczyć to chyba mission accomplished, sir!
Sie gra się ma ;). Także ten zupełnie niespodziewanie sezon startowy na rolkach mamy jeszcze nie zamknięty. A jak dobrze pójdzie, to start rolkowy będzie już w sezonie panczenowym.
Dziś otworzyliśmy z dzieciakami sezon łyżwiarski - tyle że na hokejówkach. Po 3 minutach miałem 2 głosy "Tato, my wolimy na panczeny!". Do tego chłopaki nie bardzo ogarniali chaos na tafli - ten jedzie w prawo, ten w lewo, ten tyłem i na boki. A już zmiana kierunku jazdy i skręcanie w prawo prawie spowodowało u niech reset Matrixa =). Także ten - "łyżwy łyżwom" nie równe 😉
Wczoraj natomiast sport bierny, ale na żywo. Jak poszyliśmy ogarnąć jak lodowisko w Jastrzębiu Zdroju działa dzisiaj (to jest w niedziele), to wyszło na to, że akurat załapaliśmy się na mecz hokejowy młodzików. No grzechem by było nie pokibicować. Zajęliśmy bardzo fajne miejsca. Po 20 minutach jak zobaczyłem jak krążki potrafią latać, to okazało się, że te miejsca wcale nie są takie atrakcyjne i nagle wyszło, dlaczego wszyscy siedzą 4 rzędy wyżej ;). A w drodze powrotnej z meczu hokejowego wyszło, że w hali obok był turniej pięściarzy. Powiem tak - sport na żywo to zupełnie inna para kaloszy niż ten w TV. Tego z ekranu nie oglądam prawie nigdy, niezależne od dyscypliny, ale ten na żywo, nawet jak to są zawody o przysłowiową pietruszkę, to jednak dostarcza mega dużo emocji... A ja głupi myślałem, że to tylko własnymi dzieciakami na zawodach się emocjonuję 😉
Życia by mi nie starczyło, gdybym miał obejrzeć wszystko co bym chciał z imprez sportowych, a na żywo zawsze lepiej.
Dzieciństwo spędziłem w halach sportowych. Mama grała. Jednak nie pamiętam nic z jej występów. W tę stronę, to pewnie tak nie działa.
Niektore sporty sa nieoglądalne na żywo, np. kolarstwo: stoisz na trasie 3 godziny, potem jest "ziuuuuu!" i tyle ogladania na zywo 😉
Wiele jednak jest nie do zastapienia przez najlepsza nawet relacje 🙂
Wysłany przez: @szyszkownikNiektore sporty sa nieoglądalne na żywo, np. kolarstwo: stoisz na trasie 3 godziny, potem jest "ziuuuuu!" i tyle ogladania na zywo 😉
Wiele jednak jest nie do zastapienia przez najlepsza nawet relacje 🙂
No tak to było w Osiecznicy dla lokalsów 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @szyszkownikNiektore sporty sa nieoglądalne na żywo, np. kolarstwo: stoisz na trasie 3 godziny, potem jest "ziuuuuu!" i tyle ogladania na zywo 😉
Wysłany przez: @tomcatNo tak to było w Osiecznicy dla lokalsów 🙂
To nie do końca tak, bo przedstawiacie tu perspektywę ścigających się - jeśli nie ma pętli to jednych kibiców widzicie raz, za to oni widzą X ścigantów, co Y sekund/minut... Także ten jest co oglądać - zwłaszcza, że z perspektywy kibicowania z dziećmi i tak nie mam co planować więcej niż 30 minut ;).
W sobotę był sport bierny vol 2.0. Wylądowaliśmy na wrotkarkim meczu derby. Na początku dzieciaki nie wiedziały o co chodzi, ale jak zobaczyły kilka przyłożeń "z bara" to zrobiło to na nich 4x większe wrażenie niż mecz bokserski. Na boksie wnet pojęły konwencję, przy derby nie za bardzo, bo pojawiły się pytania typu "ale jak to, blokować i przepychać się podczas jazdy" XD
Wczoraj Botaniczna 5 w Powsinie, start w składzie 4/5 (Oli niestety nie było). Co bardzo cieszy to dorosłe podejście wszystkich dzieciaków. Aniela ostania w swojej grupie - wbiega z uśmiechem na ustach. Tadzik 19 z 26 (przekracza linie mety z głównym peletonie) - też mega zadowolony. Grześ przybiega jako czwarty, sekundy od podium - mega zmęczony, widać że dał z siebie wszystko. Do końca nie zliczyliśmy, który przybiegł (bo dziewczynki i chłopcy liczeni oddzielnie) - po sprawdzeniu w wynikach on-line, mówię mu, że jest czwarty - na co on "no to co, przecież to tylko biegi"... Lata pracy procentują 😉 - i tu też jest, że najwięcej tej pracy jest/było z Grzesiem. Tadzio i Aniela w dużej mierze "kupują od starszego", bo tak przecież jest. Chociaż X lat temu, z Tadziem było zupełnie inaczej bo mówił, że wie o co chodzi i rozumie, a emocje pokazywały zupełnie co innego 😉
Ostatni post: Sezon 2022-2023 rolki i nie tylko Najnowszy użytkownik: lukaszm9 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte