Kilometry w mieście 2021
Wczoraj back to life vol. 2
Najpierw Stegny. Panczeny założone po raz pierwszy od 1,5 miesiąca. Trzeba korzystać ze zluzowania restrykcji. Normalnie w przy takiej pogodzie nawet bym po wyjściu na lód nie myślał (niech się młodzi męczą 😉 ) No ale 1,5 miesiąca czekania zrobiło swoje. Lód mega miękki. Do tego co chwile pasy ubitego śniegu, a żeby było śmieszniej śnieg pada i pada i pada… W efekcie nakręcona tylko 10km, bardziej na przeżycie, niż po coś innego ;).
Potem szybkie odstawienie syna do domu. Przebiórka w świeże ciuchy termo-aktywne i heja do Centrum Olimpijskiego na zawody. Legalne? Nielegalne? Kto ich tam wie. Nie nadążam za zmianami. 5km biegu. Opad śniegu lekko zelżał, ale to nie zmieniło faktu, że i tak biegaliśmy po 2-4cm warstwie ubitego śniegu + tyleż samo świeżego. Niby mój ulubiony dystans 5km, ale bardzo wymagający. Stopa trafiająca na podłoże zawsze pod innym kątem, multum śniegowych nierówności, raz twardo, a po trzech krokach mega miękko. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej bolało mnie śródstopie podczas biegania. Na rolkach po długiej przerwie się zdarzało, ale w bieganiu?... Czas taki „rodzinny” (niewiele gorsze wykręcamy z Olą pchając wózek i czasami syna jadącego na rowerze 😉 ) bo 00:32:07. Nie wpływa to jednak na moje zadowolenie. Jeszcze nigdy nie biegałem w tak ciężkich warunkach, nie pisząc już o ściganiu się w nich.
W ogóle środowy bieg odbył się w rocznicę zdobycia przez Krzysztofa Wielickiego oraz Leszeka Cichego Mount Everestu zimą. W 1980 dokonali tego jako pierwsi ludzie na świecie. Całość miała też charakter charytatywny - biegaliśmy pod hasłem „Pomóżmy Szerpom przetrwać zimę”.
Także ten. Jest moc! Trzeba znaleźć jakieś zawody na marzec. Na kwiecień mam już 3 imprezy: 2 podejście do Mistrzostw Polski w biegu dookoła stołu (ach te 1080 kółeczek =) ), wirtualny bieg charytatywny: Bieg Po Zdrowie (tym razem dla Kacpra) no i Bieg Par koło Grodziska Mazowieckiego (przeniesiony z 14 lutego). Jak wyjdzie halowy Gostynin to skroi się czwarta. Zaczynam mieć dziwne wrażenie, że COVID już mi nie przeszkadza w planowaniu. Zmienił się tylko horyzont z 6 miesięcy w przód do jednego/dwóch ;). A jak coś nie wyjdzie to można zwalić na pandemię (a nie na dzieci :P)
Dziś odpoczywam!
Wysłany przez: @szyszkownikNic nie rosnie wlasnie...
Ok, mea kupla - ostatnio bazuję na nagłówkach w mediach internetowych i mam dziwne wrażenie, że odpuściłem sobie jakąkolwiek analizę, w chwili gdy jeszcze bardziej dobitnie uświadomiłem sobie, że rząd wprowadza/luzuje restrykcje losując pomysły z kapelusza, albo bazując na amerykańskich artykułach, które z Polską nie mają nic wspólnego, bo mamy zupełnie inne zachowania społeczne... 🙁
Wysłany przez: @tomcatPływanie to technika. Dokładnie to sztuka minimalizacji oporu.
Wysłany przez: @tomcatZamiast tego można wejść w świat ćwiczeń pływackich.
Napiszę tak. Przez chwilę myślałem nad Iron Manem czy innym Triatlonem. W sensie w formie 1/4 lub 1/8 dystansu. No i w formule "indoor". Bardziej, żeby się sprawdzić, czy nie trenując na poważnie żadnej z trzech dyscyplina dam radę. COVID wyciął wszelkie inicjatywy, bo nic się nie odbywa.
W pływaniu wiem jakie błędy popełniam. Ale żeby je zniwelować potrzebowałbym korków do uszu, bo jak płynę kraulem i próbuję bardziej wypoziomować sylwetkę, to nagle mi się woda do ucha wlewa, co skutkuje fizycznym bólem... No sorry. Do tego musiałbym złamać mój komfort i w kraulu zamiast oddychać na 2, to zacząć oddychać minimum na 3... Ale tu trzeba uruchomić drugą stronę... Leniwy jestem i ciężko mi zmotywować samego siebie do podjęcie próby przekroczenia granicy komfortu.
Podejrzewam, że największe szybkie progresowanie miałbym na rowerze, ale ten jakoś nigdy mi nie chce wejść. Pewnie dlatego, że chomikowanie jest nudne, a jak jest pogoda to wolę na nogi założyć rolce.
Pewnym sprawdzianem w tej materii był zawsze Warszawski Triatlon Zimowy, no ale w tym roku nie ma/nie było. Żałuję bardzo, bo jak ma się staż r/r w zawodach sięgający 3 imprez to trochę ciężko odpuścić. No nic zobaczymy w przyszłym roku...
@qbajak
OCZYWIŚCIE że się nosi korki do uszu. Najlepiej takie potrójne.
Bez nich na 100% woda w uszach będzie i można łatwo złapać infekcję, która w tym miejscu jest makabrycznie bolesna!
Jak ktoś dużo pływa, nie używa i nie ma tego problemu to serdecznie gratuluję. Ja nie miałem tego szczęścia.
Natomiast osobna sprawa to zatyczki do nosa. Próbowałem, przestałem. Niewygodne, nieskuteczne. Najlepiej się sprawdza wydychanie pod wodą przez nos. Osobliwie przy przewrotkach. Cholernie trudne, żeby się wtedy do zatok nie nalało... A już pływanie na plecach w zanurzeniu to już kompletny hardkor. Nienawidzę!
Oddychanie na trzy to nic specjalnego. Trzeba po prostu płynąć bardziej technicznie, a mniej na siłę, żeby się nie zdyszeć. No i oczywiście, że oddychanie raz na jedna, raz na drugą lepiej mięśniowo balansuje, ale podczas kraula TYLE SIĘ DZIEJE NA RAZ, że to i tak najmniejszy problem. 🙂
Najważniejsze: nogi w góre, dupa w górę. Kąpielówki mają praktycznie wystawać z wody. Głowa cała zanurzona, a przy oddechu nie łamiemy linii kregosłupa, tylko wynurzamy pół twarzy i robimy wdech.
Długo mówić.
Po długiej przerwie zrobiłem 1km w 36min i właśnie rozpocząłem etap oddychania na 3. Dziś trzeci basen i w ten sposób robię już 1km w 28min, a myślałem, że nie nauczę się oddychać na drugą stronę. Fajne jest to na przemian bo można szybko skopiować co najlepiej się robi z tej lepszej strony i przenieść to natychmiast na słabszą. Jak coś się popsuje to z powrotem na 2 na lepszą stronę i jak wróci rytm, to z powrotem na 3.
Symetria dobra rzecz, a nigdy nie jest pełna do tego stopnia, żeby nie trzeba było dalej ćwiczyć.
Jest takie fajne ćwiczonko na pozycję ciała przy oddechu. Nazywam je "na leniwego wieloryba". Po odbiciu np. lewą zostawiasz ją z tyłu przy biodrze, prawą masz wyprostowaną przed sobą i teraz trzeba się przewalić na bok (jak wieloryb), ale tak, żeby nie stracić równowagi i móc popatrzeć w sufit biorąc oddech. Po wzięciu oddechu odbicie i ślizg na drugą stronę. I robisz to samo.
Uczy kontroli pozycji, masz dużo czasu na przyobserwowanie co robisz i ewentualnie to skorygować. Jeśli podnosisz głowę, to automagicznie Cię przytopi, więc masz "instant feedback". 🙂 No i znakomicie uczy utrzymywania równowagi.
No i taka zasada - jeśli potrzebujemy skorygować jakiś ruch, to ćwicząc wykonujemy go z dużą przesadą po to, aby móżdżek (wielce prymitywny narząd i archaiczny ewolucyjnie) wykonywał go później bez przesady, czyli prawidłowo.
Luty zamknięty maratonem. Mocno turystycznym w mocno turystycznym tempie, ale jednak maratonem :).
Tym samym od początku roku przejechane 490km. Mocny spadek w stosunku r/r do 2020 bo rok temu na koniec lutego miałem 570km, ale w zeszłym roku nie było zimy, a teraz praktycznie nie dało się jeździć przez pełne 2 tygodnie. Dlatego i tak jestem mega zadowolony.
Całościowo luty to 25h aktywności, 20 treningów i przepalonych jakieś 15 tys kcal. 222km w tym: 1,5km w basenie, 5km biegiem, 8,5km na rowerze stacjonarnym, 26km na lodowisku, no i 181km rolek.
Bardzo dobry progres w celach rocznych.
- każdy miesiąc z zawodami - zaliczone. I to w rzeczywistych wydarzeniu - charytatywnym biegu: "Pomóżmy Szerpom przetrwać zimę"
- przynajmniej 10tys kcal treningowych w miesiącu - jest
- średnio jeden dystans rolkowy o długości przynajmniej półmaratonu tygodniowo - jest. Z lekkim zapasem, bo w lutym doszło 5. Czyli od początku roku mam już 11, innymi słowy 2 zapasu 😉
- przynajmniej jeden maraton w każdym miesiącu: jest. Jak pisałem w lutym udało się aż 2.
Wysłany przez: @tomcatOCZYWIŚCIE że się nosi korki do uszu. Najlepiej takie potrójne.
No jak widać dla mnie to wcale nie takie oczywiste ;). Woda w uszach po basenie mam zawsze. Po prostu ją "wyskakuje". Jak jest bardzo upierdliwa i nie chce się usunąć, to na tapetę wchodzi "audispray" albo jakaś oliwka do czyszczenia uszu. Teraz w aptekach multum wynalazków - chociaż i znalazłyby się ze 2 produkty, które mi ewidentnie nie podeszły.
Co do samego pływania - jakoś nie czuję, że muszę progresować we wszystkim. Zwłaszcza w sportach, która są "gdzieś obok". 1km <30min jest wynikiem, który mnie bardzo satysfakcjonuje, zwłaszcza, że chodzę na basen tylko dla moich chłopaków - żeby oni nauczyli się pływać. Jak pisałem wcześniej - leniwy jestem. Obecnie pływanie to mentalnie taki "nothing box". Człowiek wchodzi do wody płynie na zmianę kraul/żabka/kraul/żabka i nie musi myśleć o niczym. Zmiana na 3 wymagałaby włączenia myślenia. Zakup korków do uszu także, bo wtedy trzeba by było z dupą wyżej (zupełnie odwrotnie niż w rolkach 😉 😀 ), itp. A tak po mogę po prostu sobie płynąć. A indoor triatlon i tak kiedyś spróbuję 😉
Jak chcesz, ale korki do uszu kosztują parę złotych, a zapewniają spokój ducha i brak tej cholernej wody w uszach, co zawsze działa na mnie źle.
Ostatni post: Zawody rolkowe 2021 Najnowszy użytkownik: 525960827594 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte