Kilometry w mieście 2021
Wysłany przez: @pieta@tomcat To mi pokażesz w Koronowie. 😉
Jak byłem ostatnio na Burlochu, to jeszcze nie wiedziałem, że tak się da.
No problem. BTW. W ten sposób właśnie przyspieszasz urywając się z pociągu 😉
Krok w bok i trzy cztery szybkie kroki przekładanki na prostej, żeby szybko przyspieszyć 🙂
Ciekawe, czy będzie okazja wykorzystać. To by znaczyło, że jestem w za wolnym pociągu. 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
U mnie w piątek była Botaniczna 5 w Powsinie. W wydaniu nocnym. W sumie miało być 3 znajomych, ale jeden nie dotarł, a drugiego umieścili w innej fali. Więc ze znajomych został tylko Jarek z Legii.
Botaniczna to jedna z kameralnych imprez biegowych (zwykle max 500 osób rozbite na 3 fale, teraz ze względu na obostrzenia było 2x150), w których regularnie biorę udział i muszę przyznać, że... Dawno nie widziałem 150 osób na starcie. Śmiesznie się perspektywa zmienia po COVID, bo to największa impreza, w której brałem udział od wielu miesięcy.
Było gites.
Jednocześnie sporo się można dowiedzieć o sobie. Kondycja i przygotowanie nie jest w tym roku najlepsze. Czasy, w których łamałem 25minut na 5km minęły już dawno ;). Motywacja też jest trochę inna. Starty nie dostarczają, takich emocji co kiedyś - bez emocji na wstępie, nie chce się też orać na maxa "podczas". Coraz częściej łapię się na tym, że znam datę wyścigu i tyle - resztę doczytuję wieczór przed... Dalej mi się ściganie mega podoba, tylko, że po prawie 65 startach w 6 lat mało mnie może zaskoczyć.
A jednak ;). Podczas biegu gdzieś w tle zobaczyłem koszulkę Legii. (Przypominam bieg nocny, czyli nie mogła być znowu gdzieś tak daleko). No i chyba po raz pierwszy w bieganiu (bo w rolcach mi się zdarzało) stwierdziłem, że "choćbym padł". Jarek mimo swoich lat, był zawsze poza moim zasięgiem. W rolkach to zupełnie inna liga. W bieganiu jeszcze 2 lata temu (czyli czasy moich życiówek) kręcił takie czasy, że patrząc na nasze Pesele mogłem tylko zazdrościć...
No więc ten tego "udało się"... I prawie padłem, bo na metę wbiegałem z kolką - która nie zdarzyła mi się już od bardzo bardzo dawna. Czas mimo że niezbyt imponujący (00:25:40) mi w zupełności wystarcza. W sumie mi starcza wszystko <30minut na 5km ;). No i fajnie odnieść jakiś mentalny sukces 😛
Maj w liczbach:
- 412,5km. W tym 10km biegu. Reszta rolki.
- 41,5h aktywności
- 29 treningów
- 26tys przepalonych kcal.
Zaliczone 2x rzeczywiste zawody. Niestety tylko biegowe.
- Bieg Monte Cassino
- Botaniczna 5 – edycja nocna w Powsinie
Z innych:
- przynajmniej jeden maraton w miesiacu: tu sie trochę rozpedziłem bo mi wyszło trzy 😉
- średnio jeden półmaraton (lub więcej) tygodniowo: to też dużo nabite. Wyszło 8 takich przejazdów. Od początku roku mam ich 25. Tydzień mamy 23. Czyli jest mały zapas 😉
- od 1 stycznia wyjeżdżone 1426km na rolkach.
No to jedziemy. Wyjątkowo zimny maj. 🙂
300 km total.
- rowereł 50 km
- buteły 5 km
- roleczki 245 km
14,5 tys kcal.
27 h i 41 treningów - w tym wszystkie sesje rozciągania, core i siły.
Jeden maraton (yay! wreszcie!), dwie połówki, sporo jazd po blisko 16-18 km.
670 km na rolkach w 2021. Łącznego nalotu w tym roku blisko 1800 km.
Do zastanowienia, czy w najbliższy weekend zrobić jeszcze raz maraton, bo wtedy zostaną już tylko dwa tygodnie do Koronowa, a tam trzeba być porządnie zregenerowany. No i jak zareaguję na dzisiejszą drugą dawkę Pfitzera?...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatNo to jedziemy. Wyjątkowo zimny maj.
Ponoć najzimniejszy od 42 lat 😉
Wysłany przez: @tomcat. No i jak zareaguję na dzisiejszą drugą dawkę Pfitzera?...
Miałem miec dzisiaj pierwsza. Niestety idioci, którzy to obsługuja tam gdzie mialem byc szczepiony nie są w stanie zmienić terminu drugiej dawki z powodów niemedycznych (akurat data kolejnej wyznaczonej bardzo mi nie pasowała). Efekt nie zaszczepilem się wcale i za tydzien kolejne podejscie. Cyrk bez kółek.
Najlepszy pogodowo maj jaki pamiętam. Tylko prognozy niepotrzebnie straszyły deszczem, a i tak go prawie nie było.
Osłabłem, ale wyniki robione głównie w drugiej połowie miesiąca.
- 192km. 187km na rolkach.
- 12,5h aktywności
- 10 treningów
- 7,4tys przepalonych kcal.
Od początku roku 640km rolek.
Puchar Warszawy i Mazowsza na rolkach 2021 na warszawskich Stegnach. Pierwsze z trzech planowanych zawodów. 6 startów naszej rodzinki.
Tadzio x2 (100m i 300m) - Junior F - 2015 i młodsi, rolki krótkie (wysoki but)
Grzesio x2 (300m i 500m) - Junior D - 2011-2012 - rolki długie (niski but)
Ja x2 (500m i 3000m) - Masters - rolki krótkie (wysoki but)
Tadzio podczas swoich startów zdobywa 2 razy srebro. Grześ ma gorzej, ale już konkuruje ze dzieciakami z innych klubów. Przyjeżdża 5 na 500m, oraz ostatni na 300m - tu przez upadek na 30m przed metą. Za to w 300m miał fenomenalny start i z łuku wyszedł jako drugi.
Mastersów puszczali wspólnie krótkie razem z długimi rolkami. Przyjechałem dwa razy na trzecim, ale też dwa razy jako pierwszy na rolkach z wysokim butem - stąd 2xzłoto u mnie.
Środa. Czyli dzień na Stegnach.
Kolano po niedzielnym upadku jeszcze dokucza. Niedziela/poniedziałek co się zasklepiło to pękało i krew leniwie się sączyła. Pewnie nie pomogło, ze na noc zakleiłem opatrunkiem, żeby nie uwalić pościeli, za to rano ściągnąłem opatrunek z połową strupa, przez co poniedziałek był powtórką z zasklepiania rany.
Teraz jest niby ok, ale jeszcze wczoraj czułem ból torebki stawowej. Dziś po prostu wiem, że kolano jest. Na szczęście całość była bez spuchnięcia, więc w niedzielę po kraksie było 22km powrotu do domu (przy okazji zahaczając o cel wycieczki ;)). Poniedziałek bez rolek. Wczoraj 7km + 3km rozjeżdżenia. Na natomiast dzisiaj z rana 4km i dalsze 15 km na Stegnach.
15km na Stegnach to było też zaliczenie wirtualnych 10km w ramach Bieg Czerwca 56'. Sama dziesiątka chyba najmocniejsza z tegorocznych solowych przejazdów. Mocno przepracowana fizycznie z walką o niską pozycję (oj plecy ciągle bolą 😉 ) i psychicznie - monotonia i 56 łuków robi swoje. 10km na Stegnach to jest absolutne maximum na jakie można się porwać na tym torze "walcząc" (bo tak bez celu i ciśnienia to i 1/2 maratonu zrobię). Wynik jak na solo bardzo zadowalający 00:25:08, średnia prędkość 23,9km/h (ach te łuki) z pikiem do 32km/h ("finiszowy" falstart 😉 ).
Puchar Warszawy i Mazowsza na rolkach 2021 na warszawskich Stegnach. Drugie z trzech planowanych zawodów. 19-06-2021
Plan był na 6 startów:
Tadzio – Junior F – 2015 i młodsi (rolki krótkie) – 100m i 300m
Grzesio – Junior D – 2011-2012 (rolki długie) – 300m i 500m
Ja – Masters – 1991 i starsi (rolki krótkie) – 500m i 3000m.
Starty rozpoczynają się od 100m Tadzika. Młody staje na linii startu i… Po minucie, jeszcze przed strzałem startera, schodzi wyjąc niczym syrena alarmowa. Pole oddane walkowerem 😉. Już w domu dowiedziałem się, że „było mu za gorąco, był zmęczony i głodny”. Biorąc pod uwagę, że o 9:00 na Stegnach było już koło 28oC to wcale mu się nie dziwię.
500m – Grzesia. Na tym dystansie start jest z połowy łuku. Potem 100m prostej i kolejny łuk. Wchodząc w ten drugi Grześ był na 4 pozycji – moim zdaniem raczej „straconej”. Potem zniknął mi z oczu. Jakież było zdziwienie gdy po kolejnej prostej i trzecim łuku, Grześ wypadł walcząc zaciekle o 3 miejsce. Ostatnia prosta to bardzo niska postawa Grzesia i każde kolejne odepchnięcie dające cenne centymetry. Koniec końców Grześ wpada na metę z czasem 00:01:05.888 (życiówka) i na 3 miejscu. Mamy pierwszy brąz.
500m – ja. Rolki długie i krótkie startują razem. Znowu zaczynam z najbardziej zewnętrznego toru – no cóż z maszyną losującą się nie dyskutuje 😉. Na łuk po prostej wpadam zaraz za Michałem Szombarą (rolki długie). Po łuku się zrównujemy. Prosta należy do Michała. Kolejny łuk i kolejne zrównanie. Ostatnia prosta jest już moja. Wpadam na metę pierwszy w Open, pierwszy a rolkach krótkich. Tu bardzo fajna sportowa postawa Michała. Łuki atakowałem „po wewnętrznej”, Michał z łatwością mógł mnie przyblokować, a jednak tego nie zrobił. Dzięki! Mamy pierwsze złoto.
300m Tadzia – informuję sędziów, że Tadzio się nie pojawi. Szkoda, żeby ktokolwiek czekał na tym upale.
300m Grzesia – Grześ startuje w chwili gdy kończy się moja dekoracja. Przegapiam jego start. Natomiast na ostatniej prostej już Grzesia dopinguje. Powtarza się sytuacja z biegu na 500m – zacięta walka o 3 miejsce. Na nasze szczęście Grześ znowu trzeci. Mamy drugi brąz.
3000m ja – awaryjna sytuacja tuż przed moim startem pozbawia mnie dopingu rodziny. Ola musiała z dzieciakami wrócić do domu, stąd jadę już tylko dla siebie 😉. 3km to 8 okrążeni z kawałkiem. Pierwszy łuk kończę za Michałem. Próbuje go dopaść jeszcze przez 2 okrążenia. Potem pasuje, przewaga Michała z każdym łukiem nieznacznie się powiększa. Przestaje atakować, zwłaszcza, że za sobą czuję oddech innego rywala. Po którymś łuku odpuszczam – przecież nie będą ciągnął tej lokomotywy, żeby mnie na ostatniej prostej wyprzedzili – i chowam się za plecami Artura. Tu trochę przesypiam i wyprzedza nas Pani Ania i jeszcze jeden kolega. Puszczam się za nimi, ale nie umiem się utrzymać. Chyba bardzo nie lubię szarpanego tempa. Kolejne okrążenia to już rozbicie grupy. Koniec końców dojeżdżam 4 open, drugi w rolkach krótkich. Mamy pierwsze srebro.
TLDR: Grześ 2x brąz. Ja 1x złoto, 1x srebro.
A jaki czas miałeś na 500m, bo Grześ to mnie zaraz dogoni. Na torze, no trochę mniejszym, poniżej minuty bardzo ciężko mi zejść.
Wysłany przez: @pietaA jaki czas miałeś na 500m, bo Grześ to mnie zaraz dogoni. Na torze, no trochę mniejszym, poniżej minuty bardzo ciężko mi zejść.
W poprzenim etapie mialem 00:56.601 na 500m i 06:45.691 na 3000m. Z tego etapu, jeszcze nie wiem, bo nie wiszą jeszcze w necie, a "aktywnie" spisalem tylko wyniki Grzesia.
Wysłany przez: @pietaTy jesteś pro, a młody zaraz będzie PRO.
Dzięki za komplement. Miło, mimo że wiem, że po przeliczeniu wychodzi średnia 31,9km/h (500m) lub 26,6km/h 3000m. Czyli nie znowu tak szybko, jakby się mogło wydawać 😉
Ja sie bujam po to żeby się pobujać, nie dla wyników. Wiem, że jak przestanę jeździć to zardzewieję ;). A na Stegnach mi głowa wysiada - bardzo bardzo nie lubie się kręcić w kółko...
Co do Mlodego, to czekam na dzień, w którym mnie "ogra". Chcialbym, żeby to bylo jak najszybciej i zarazem jak najpóźniej... Nie wiem jak to wytłumaczyć. Do tego mocno podejrzewam, że na lodzie już w tym sezonie mnie rozpracuje ;). Choć będzie ciężko oficjalnie zmierzyć, bo się na zawody nie piszę 😛
Czerwiec w liczbach:
- 341km. Tylko rolki.
- 2x Zawody : Puchar Warszawy i Mazowsza na rolkach. Starty na dystansach 500m oraz 3000m.
Przynajmniej jeden maraton w miesiącu zaliczone
Średnio jeden (przynajmniej)półmaraton tygodniowo: mały spadek. Przez cały miesiąc z dłuższych przejazdów zrobiłem tylko maraton. Czyli 26 przejazdów od początku roku na 27 tydzień.
Od 1 stycznia wyjeżdżone 1768km 😀
Krótko bo w niedoczasie...
Od początku roku 2210 km. Czerwiec 313 km, 17h, 11500 kcal, 24 treningi.
W obciążeniu widać luzowanie przed Koronowem i wracanie do życia po. 😉
Cieszę się jakościowym jeżdżeniem. Nie musi być zawsze bardzo dużo, byle sponiewierało 😉 Czasami 15 km w dobrym tempie bardziej boli, niż dłuższe turlanie się 🙂
Aktualna forma jest ok, widać tendencję zwyżkową jeśli chodzi o utrzymywanie się w pociągach na dużej prędkości. No i teraz duża prędkość to co innego niż kiedyś.
Co cieszy, to nabyta zdolność długiej jazdy bez zabijającego bólu pleców. Zapewne trochę rąbanie ćwiczeń core, a trochę zmiana schematu obciążenia podczas jazdy - mniej bujania na boki, uspokojenie barków, które mają chodzić w linii z biodrami. No i chyba to działa - dopóki nie ma "idź na całość" bo wtedy to wszystko się spina co się ma i trochę tego czego nie ma też.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Odpuściłem Kaszuby bo to daleko i za dużo tego jeżdżenia, ale niezmiernie mnie ciekawi jak było w tych Tuszkowach?
Wysłany przez: @pietaOdpuściłem Kaszuby bo to daleko i za dużo tego jeżdżenia, ale niezmiernie mnie ciekawi jak było w tych Tuszkowach?
Dzięki za wywołanie do tablicy. 4 razy zabierałem się za pisanie posta na forum, 4 razy mi coś przerwało, dlatego brzydko przekleje z mojego walla na FB. Poza tym bardzo fajnie było spotkać Jagnę i Jaca666, no i oczywiście ich Kubusia, który debiutował w zawodach na rolkach i to z wielkimi sukcesami (pudło zaraz za Tadzikiem).
Tuszkowy - Lipusz
Zakończenie lipcowego wypoczynku, zakończenie tygodnia... Nie mogło zabraknąć sportowych emocji, a to dzięki pierwszemu z trzech etapów Puchar Kaszub we Wrotkarstwie Szybkim im. Jerzego ''Jerry'' Dyczkowskiego. Zawody odbyły się w gminie Lipusz ze startem i metą w miejscowości Tuszkowy.
Startujemy w męskim składzie.
Tadzik – 300 m – kategoria 0-6 lat chłopcy – do końca nie wiem, czy Tadzio akurat będzie miał humor wystartować, czy nie. Na każde pytanie odpowiada „jeszcze myślę”, na szczęście z pomocą przychodzą organizatorzy: w pakiecie startowym izotonik 4Move. Moje dzieciaki zwykle tego nie piją, a że przeznaczony dla startujących… 😉 Trasa w tej kategorii to 300m po prostej. W rzeczywistości jakieś 150m, max 200m. To co trochę zaskakuje to fakt, że trasa prowadzi lekko w dół. Dla mniej rozgarniętych dzieciaków, może być to problem. Starty trochę się opóźniają, w końcu strzał startera i Tadzio wpada na metę jako 3. Po chwili komunikat organizatora, że chłopiec, który był drugi wystartował w nie swojej kategorii. Jest srebro!
Gdzieś – 600m – kategoria 7-11 lat chłopcy – dzieciaki lecą jedną pętlę po ulicach Tuszkowy. Mimo, że trasa krótka, to charakteryzuje się dość sporym przewyższeniem (6-8m?). Po pierwszym zakręcie droga idzie mocno w dół, potem jeden podjazd, zakręt, drugi podjazd z bardzo słabym asfaltem i finisz lekko w dół. Grześ z pierwszego zakrętu wypada jako 3. Na zjeździe dochodzi do bardzo niebezpiecznej sytuacji, bo zawodnik z drugiej pozycji nie opanował prędkości i nieświadomie zajechał Grzesiowi drogę, prawie spychając go z asfaltu. Nie wiem jakim cudem Grzesiowi udaje się zwolnić tak, że nie dochodzi do kolizji. Widać 3-4 sekundy zawahania i szybki atak pod górkę z wyprzedzeniem kolegi z drugiej strony. Grześ również wpada na metę jako drugi.
Ja – 24km – start opóźniony o jakieś 38 minut. Parę punktów wpadło do rezygnacji, bo po 38 minutach to miał być już zaawansowany wyścig, a nie czekanie na strzał startera. Do tego wyszło, że mimochodem wypił się zdobyczny izotonik i na trasę trzeba już było ruszać z butelką wody w ręku. Trasa mocno wymagająca, w zasadzie same podjazdy i zjazdy, bez elementów płaskich. Analiza pokazuje jakieś 30m przewyższenia. Do zrobienia 3 pętle co dało 90m wspinania się w górę. Chyba nie byłem przygotowany (jak to zwykle u mnie w Pucharze Kaszub), na aż takie zróżnicowanie terenu. Do tego od początku nie udaje się złapać pociągu – więc jest jak jest. 8km, mniej więcej od 4 do 12km jest współpraca z zawodniczką z giżyckich Czarnych Panter (dziękuję!!!) ale potem wysiadam i pozostaje samotna walka. Wynik nie ma co dziwić 01:08:23.88. 53 open, 45 wśród mężczyzn, 11 w kategorii M30. Jakby nie było: jest moc!
Ostatni post: Pomocy Najnowszy użytkownik: valentinagoggin Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte