X Puchar Śląska - maraton w Katowicach 2019
Z wielka przyjemnoscia czyta sie Wasze wrazenia, zwlaszcza z debiutów 🙂 Niedlugo planowac sezon 2020 czas zaczac 🙂
Haha. Ja już mam pierwszy start na 2020 opłacony 😀
Ja też. I to w doborowym towarzystwie. 🙂
Szyszkownik, a ja zawsze myslalm ze faceci to warkoczyki dopiero córkom plotą 😉 co mnie zresztą zawsze wzrusza. A wyścigu oczywiście gratuluję. W szczególności tego "razem".
Dzięki 🙂 Zawsze bylem dobry we wszelkich plecionkach, wlosy to tylko inne (nieco trudniejsze) medium 🙂
Polecam takie razem 🙂 Choc w zgranej grupie tez jest super. W ogole wszelkie razem polecam 🙂
Poprawiłam swój czas z zeszłego roku o 6 minut! Jestem bardzo zadowolona z wyniku.
Ania, gratulacje i wyniku, i zadowolenia.
Dzięki 😉
Wieczorem postaram się dorzucić swoją relacje
"Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"
Poprawiłam swój czas z zeszłego roku o 6 minut! Jestem bardzo zadowolona z wyniku.
Ania, gratulacje i wyniku, i zadowolenia.
Dzięki 😉
Wieczorem postaram się dorzucić swoją relacje
Ania, Ty jechałaś w nowym niskiej bucie prawda? Co to?
Przyjechałam z mężem do Katowic w sobotę o godzinie 21:30. Przy samym hotelu był McDonald`s, stwierdziliśmy że idziemy na frytki i shake. Klimatyzacja w oczekiwaniu na zamówienie lekko nas zmroziła, więc usiedliśmy na dworze. Niedaleko nas odbywała się jakaś impreza. Nagle rozległ się huk fajerwerek, pokaz sztucznych ogni rozświetlił niebo - tym miłym akcentem rozpoczęliśmy nasz pobyt w Katowicach.
W niedzielę od samego rana czułam lekkie podenerwowanie. Szybko ogarnęliśmy się, zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy do Doliny Trzech Stawów. Niestety trafiliśmy na roboty drogowe, odcinek drogi był zamknięty a nawigacja uparcie prowadziła nas przez nią. Zadzwoniłam do brata, który dotarł już na miejsce i podał nam punkt, na który kierowaliśmy się aby dotrzeć. 9:45 uff, dojechaliśmy - zdążyliśmy na start bratanicy jadącej 2 km, a chwilę wcześniej nawet odebrałam pakiet startowy. Tak samo jak w zeszłym roku bratanica zdobyła zaszczytne 2 miejsce!
Do startu były jeszcze 2 godziny, była więc chwila czasu by się przejść, a także porozmawiać ze spotkanymi forumowiczami. Około godz 11 poszłam pobiegać z bratem. Dołączył do nas mąż, mimo że nie brał udziału w zawodach. Potem zrobiliśmy rozgrzewkę krok po kroku jak na kursie u instruktorki Oli (tak swoją drogą to bardzo polecam jej kursy https://pl-pl.facebook.com/kursyrolkarskie). Następnie przebrałam się w swój czaderski strój rolkarski, założyłam pulsometr oraz zabrałam ze sobą wszystkie niezbędne rzeczy i poszliśmy usiąść na ławce, w oczekiwaniu na start. Tam spotkaliśmy koleżankę Monikę z jej znajomymi. Wymieniliśmy się opowieściami o rolkach. Kwadrans przed startem podjechał Damch mówiąc, że robimy forumowe zdjęcie, więc zabrałam brata i ruszyliśmy. Po drodze spotkałam Olę i przywitałam się z nią. Myśl, że za parę minut rozpoczynamy zawody wywołała we mnie znaczny stres. Zaraz po zdjęciu wypatrywałam za dziewczynami jadącymi dystans 21 km. Ustawiłam się koło nich. Z tego wszystkiego zapomniałam ustawić pulsometr. Zrobiłam to w ostatniej chwili. Przyjęłam pozycję, …3, 2, 1 START!
Ruszyłyśmy, dla mnie to był sprint, najpiękniejszy jaki można sobie wymarzyć, bo przez chwilę znalazłam się w pierwszym peletonie. Przez chwilę... Potem ta grupka coraz bardziej oddalała się. Podczas pogoni za jedną z zawodniczek, spojrzałam na pulsometr. Było grubo powyżej 170… Wiedziałam, że na dłuższym dystansie nie dam rady tak jechać, muszę zwolnić. Powinnam zejść do 160-165. Ale ambicja zrobiła swoje i zdrowy rozsądek został w tyle… Potem był szybszy zjazd z górki, zakręt i wyjazd przy parkingu. Tam ‘coś’ się stało z lewą nogą. Zaraz po zjechaniu z nierównej nawierzchni/stopnia, straciłam równowagę. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Całym ciałem zabujało okrutnie, ale przez moment wydawało mi się, że się wybroniłam. Pomyślałam „wow stoję”, ale prędkość wciąż była za duża… jechałam wprost na krawężnik i musiałabym zrobić ostry skręt w prawo. Miałam 2 opcje. Pierwsza skręcić, ale najprawdopodobniej porysuje o krawężnik nowiuśkie buty i prawdopodobnie i tak upadnę. Wybrałam drugą opcję, czyli przeskoczyłam krawężnik, wjechałam na trawę i pociągnęłam taśmę przymocowaną do barierki, wywracając ją tym samym. Wylądowałam na plecach, na szczęście na trawie a nie asfalcie. Jadąca za mną Monika zatrzymała się, wypatrując, czy wszystko ok. Sprawdziłam nogi -całe, ręce –całe. Podnosząc się poczułam ból pleców. Moja pierwsza myśl - no to po zawodach. Po chwili jednak ruszyłam dalej, dogoniłam Monikę i kolejne 3 okrążenia jechałyśmy razem. Na którymś z nich ze zmęczenia wypadła jej butelka z ręki prosto pod moje koła, na szczęście nie było groźnie. Potem śmiałyśmy się z tej sytuacji. Czasami ktoś się do nas dołączał, czasami my do innych, jechało się super! Po upadku wskoczyłam na tryb „to tylko zabawa” i całe poddenerwowanie ze mnie uszło. Na przedostatnim okrążeniu poczułam, że mam obtarte stopy. Ktoś uprzejmy też zwrócił mi uwagę że zginam stopy w kostce – chwała mu! Zaczęłam znowu ich pilnować. Niestety im byłam bliżej końca okrążenia, tym odczuwałam większy ból. Niepogojone jeszcze wcześniejsze otarcia pogłębiały się i miałam wrażenie że nie dam rady dalej jechać. Poprosiłam męża żeby przyniósł mi z samochodu plastry na otarcia, ponieważ te które miałam najprawdopodobniej zsunęły się. Zaczekałam na niego chwilę, zamieniając dwa zdania z panem który obsługiwał pomiar czasu i stwierdzałam że to za długo trwa, więc ruszyłam dalej. Ta chwila postoju dużo mi dała, odczuwany ból nie był tak silny. Na zjazdach w dół zwijałam się w kulkę żeby złapać prędkość i oszczędzić kilka odepchnięć, dając odpocząć stopom. Kiedy dojeżdżałam do mety, chłopiec który stał obok męża i słyszał moją prośbę o plastry zawołał radosnym głosem „brawo nr 180”. Cieszyłam się bardzo że dotrwałam do końca.
Potem czekaliśmy jeszcze na finisz instruktorki Oli. Pogratulowaliśmy jej zwycięstwa i udaliśmy się zobaczyć nasze wyniki. Przypuszczałam, że będzie to najgorszy z moich dotychczasowych czasów, a okazało się wręcz przeciwnie! Znalazłam się na 14 pozycji plasując się tym samym na środku tabeli.
Dzięki za Wasze relacje, widać po nich jak wiele się działo! 🙂
"Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"
Aniu: brawo!
Za walkę, za odwagę, za nieustępliwość!
🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Aniu: brawo!
Za walkę, za odwagę, za nieustępliwość!
🙂
Dzięki 😉
"Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"
Aniu: brawo!
Za walkę, za odwagę, za nieustępliwość!
🙂
I za troskę o nowe buty 🙂 - napisz na czym jeździsz.
Aniu: brawo!
Za walkę, za odwagę, za nieustępliwość!
🙂I za troskę o nowe buty 🙂 - napisz na czym jeździsz.
Luigino Strut
"Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: brady0763056541 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte