Sezon 2021 rolki i nie tylko
Od ciężkich ćwiczeń specjalistą jest tu Tomcat😀
Dlatego w razie pytań zawsze mamy kogo zapytać. Ja do tej pory to 90% rolek 10% poza rolkami.
Myślę że idealnym rozwiązaniem jest 50/50
Jedna rzecz mnie martwi. W tym roku rekordowo mało jeździłem na 80mm, praktycznie tylko kilka razy. A to przecież to, co mi zawsze sprawiało najwięcej frajdy.
Mam nadzieję, że w 2022 bedzie lepiej i połączę jedno z drugim.
Dzisiaj chciałem jeszcze zrobić 21km ale zrobiłem na luzaka 15km w 40 minut, żeby się nie przemęczać. 8 dni nie jeździłem.
Chciałem też rozjeździć koła po serwisie... No i tak rozjeździłem, że po powrocie do domu zauważyłem, że za dużo oliwy dałem i nawet koła były w oleju. Wyjąłem łożyska i przetarłem papierem. W miarę jest OK, ale nie jest super. Problem mam z tulejkami. Są luzy i eliminować je nie jest łatwo, bo ciągle zakręcanie i odkręcanie śruby do szyny nie jest dobre. Zostało mi 1 koło z tą usterką. Zauważyłem że luz jest tak na 40% jego obwodu, w pozostałych częściach koła tego luzu nie ma. Wymiana tulejki nie pomogła. Musiałem też założyć jedno łożysko z FRA, ktore było całe w piachu a na mycie nie mam już czasu. Przetarłem i powinno być ok. To stare dziwnie się kręciło i nie chciałem ryzykować.
Trochę mnie to irytuje z tymi łożyskami, ale nie ma już czasu na poprawę. Oby się tylko nic nie stało po drodze.
Jutro kierunek Mazury
Mazury 2021
W sumie dobrze, że nie od razu zdałem relację, bo pojawiły się nowe głębsze przemyślenia.
Mazur praktycznie nie znam i to była dobra okazja by połączyć maraton ze zwiedzaniem. Pierwszy raz miałem podczas zawodów kogoś ze sobą i nie byłem sam, co uważam za duży plus.
W piątek wieczorem po 9 godzinnej podróży byliśmy na miejscu.
Rano śniadanko i po odbiór pakietu.
Zadałem Pani pytanie, gdzie lepiej zaparkować - tu czy na miejscu maratonu. Pani odpowiedziała, że tam może być problem, więc chcąc uniknąć problemów zaparkowaliśmy auto na parkingu przed punktem odbioru pakietów i na miejsce maratonu pieszo.
Okazało się, że z miejscem parkingowym nie było żadnego problemu. Ale to fajna nauczka na następny raz, więc uważam to za pozytywną lekcję. Trochę ten marsz mnie zmęczył i wiadomo, że komfort samego nawet przebrania się był trochę utrudniony. Ale przynajmniej pozwiedzałem okolicę.
Na miejscu spotkałem osoby z forum, krótkie pogawędki i szukamy miejsca do rozbicia biwaku.
Nie robiłem żadnego zapoznania się z trasą, czas szybko mijał, przebrałem się, stanąłem na starcie, po małych perturbacjach z opóźnionym startem, ja Tomek i Piotrek oraz Sebastian byliśmy blisko siebie, no to ruszamy, czas zacząć zabawę...
Start szybki, pojechałem lewą stroną, mogłem wystartować dużo szybciej, ale oglądam się za siebie i szukam Tomka, który jest trochę za mną. Teraz wiem, że spokojnie mogłem wystrzelić nie oglądając się za siebie, bo po chwili kolejny raz Tomka zgubiłem na krótko. Jedziemy przez lasek, jest bardzo szybko, Tomek upada (oby nic mu się nie stało) łapię Piotrka z jakąś grupką i jedziemy już z Piotrkiem do samego końca razem.
Co chwilę spoglądam za siebie szukając Tomka i licząc, że nas dogoni. Niestety nie ma go i nie ma, ale po jakimś czasie dojechał w większej grupie i połączyliśmy siły.
To był mój 4 maraton w życiu i pierwszy gdzie współpracowałem z innymi, więc praktycznie pierwszy raz miałem styczność z jazdą w grupie, gdyż w Łodzi też to było, ale takie niekompletne i niedługie.
Piotrek udziela mi bardzo cennej wskazówki, dla większości pewnie banał, ale ja o tym nie miałem zielonego pojęcia - jak prowadząc nie mamy już siły to zjeżdżamy w lewo.
Bardzo cenna i przydatna wskazówka DZIĘKI PIOTREK 🙂
Jedziemy w małej grupce, zmieniamy się.
I teraz punkt bardzo istotny. Ja jazdy solo się nie boję, bo cały czas trenuję solo, wzniesień też się nie boję, bo na Pogorii mam je zawsze. Widząc że mam siłę sam z samego końca zmieniam prowadzącego pociąg, nie czekając na moją kolej. I po objęciu wagonu maszynisty mając sporo energii staram się szarpnąć i wystrzelić jak z katapulty, udaje mi się to bez problemów, ale patrzę się za plecy i reszta jest daleko w tyle. Miałem tak kilka razy, że musiałem wręcz się zatrzymać i poczekać, co przy kolejnym starcie pochłania spore zasoby energii. Podczas maratonu miałem kilka napadów niespożytej energii i właściwie mogłem się oderwać i jechać.
Był taki moment, że ja prowadząc pociąg zbliżałem się do uciekających nam 2 dziewczyn i były już bardzo blisko, jednak postanowiłem zjechać czując już małe zmęczenie i liczyłem, że ktoś pociągnie nas i utrzyma dystans. Niestety po chwili dziewczyny były już bardzo daleko.
Teraz, po kilku dniach od maratonu w mojej głowie po wielkiej euforii pojawiają się myśli niedosytu, że byłem w stanie zrobić coś więcej, że może mogłem dogonić te dziewczyny urywając się, a może ciągnąć dalej i połączyć nasze siły.
To jest ten największy dylemat na maratonie, który miałem - urwać się czy jechać w grupie nawet jeśli jestem w stanie zaryzykować. Jednak mając jeszcze tyle km do przejechania i jadąc samemu, mogło mi zabraknąć siły, a tak, jadąc w grupie miałem pewność, że dojadę do mety. Trochę mam teraz do siebie pretensji, że nie zaryzykowałem. Ale z drugiej strony, może dzieki temu, że nie zaryzykowałem osiągnąłem tak fantastyczny czas (ale o tym później)
Po 30km pojawia się mały skurcz z lewym udzie ( nie jest dobrze, to zły znak) Ostatnio miałem ZERO problemów z tym, ale ten maraton miał 45km, a nie 42, a dla mnie często właśnie te dodatkowe km są katastrofą dla moich ud.
Mówię Piotrkowi, że coś mnie łapie skurcz... ale jadę dalej trochę się bojąc, co będzie później.
Jedziemy, Tomek się urywa ale pomyślałem, że go dogonimy, niestety nie dogoniliśmy...
Wg moich obliczeń trasa ma 44,5km, więc obliczyłem sobie, że 1km przed metą zrobię sprint i odjadę. Odjeżdżam, a po chwili dopadają mnie skurcze, jestem zatroskany, bo jak mnie złapie bardziej to ledwo doczłapię do mety. Oglądam się za siebie chcą ponownie dołączyć do chłopaków, ale są daleko, więc podejmuję ryzyko, albo teraz albo nigdy, najwyżej pojadę na jednej rolce, jakoś to będzie... No to ile fabryka dała jadę ile mogę, Piotrek się zbliża i chce mnie wyprzedzić, ja ledwo poruszając nogami odpieram ataki i wjeżdżam jako pierwszy... Na mecie czułem te skurcze jak nigdy wcześniej, doczłapałem do mety już na styk, każdy kolejny metr mógł się źle skończyć i mogło mnie w udzie przyskrzynić konkretnie.
Czas rewelacyjny, nawet zapomniałem zatrzymać pomiaru w zegarku. Wyszło równo 45km.
Co jest dla mnie zaskakujące, na mecie praktycznie nia miałem nawet większej zadyszki, jeszcze nigdy nie byłem po maratonie w tak dobrym samopoczuciu fizycznym, poza skurczami wyglądałem jakbym przejechał półmaraton. Cały wieczór też bez zmęczenia i spora energia. Nie wiem co się ze mną stało, bo zawsze po zawodach wyglądałem gorzej.
Myślę, że gdyby nie skurcze, to mógłbym zrobić mój ulubiony sprint na ostatnim km, a może nawet i próbowałbym gonić Tomka, bo tylko te skurcze mi pokrzyżowały plany.
Jestem pod ogromnym wrażeniem jazdy Piotrka i bardzo chciałbym podziękować za towarzystwo i współpracę, bo jechaliśmy chyba 44km razem. A jadąc za Piotrkiem bardzo mi się podoba jego technika, wygląda to bardzo dobrze. Tomkowi też dziękuję, bo pół maratonu nam towarzyszył i gratuluję samozaparcia po takim upadku to wielki wyczyn i powinien zostać zwycięzcą tego maratonu i dla mnie nim jest bezdyskusyjnie. No i na koniec nam uciekł skubany 🙂
Mogliśmy z Piotrkiem się doczepić i finiszować razem w trzy osoby, dzieliło nas około 20 sekund czyli jakieś 150 metrów.
Ostatnie 3km zegarek pokazał jako jedne z wolniejszych. Ale kilka razy w trakcie maratonu mieliśmy poniżej 2 minut na 1km, co jest dobrą informacją.
Żałuję tych niewykorzystanych strzałów energii, ale współpraca to współpraca. Nawet chyba Piotrek raz mi szepnął, żebym trochę zwolnił. Może i to dobrze, bo kto wie... Mój zapas energii by się szybko skończył i wykończony nawet nie potrafiłbym dogonić chłopaków.
Nie mam doświadczenia w jeździe w grupie, uczę się i wyciągam wnioski.
Jednak na kolejnym maratonie zaryzykuję, chociaż by sprawdzić, najwyżej będę żałował, ale kto nie ryzykuje ten nie wie.
Jeśli poczuję energię to jadę na tyle na ile mogę, a jak osłabnę to osłabnę.
Będę się starał pojechać do Gorlic i tam to przetestować.
Czas poniżej 1h41m uważam za rewelacyjny, a patrząc na to, że to 45km, a na 42 miałbym 1h34 albo i 1h33, to jest to o 20 minut lepiej niż w Katowicach 2 lata temu. Ja przeliczam to na 42km i to jest mój punkt odniesienia. Bo nie można patrzeć tylko na czas mając jeden maraton 42km a inny 45km, tego nie da się porównywać. Ja wpisuję 1h34m (lub kilka sekund mniej - muszę to obliczyć na SUUNTO dokładnie) jako mój nowy rekord życiowy na maratonie.
Organizacja OK, trochę problemem jest to, że punkt odbioru pakietów i start są oddalone, oraz DYSTANS maratonu jest nieporozumieniem, gdyż nawrotkę mogli ustawić 500 metrów bliżej i byłoby o 2km mniej. Bardzo prosta sprawa logistycznie do zrobienia, ale ktoś z niewiadomych przyczyn tego nie zrobił.
Mazury piękne, Ruciane piękne, za rok postaram się pojechać i poprawić rezultat 🙂
Dziękuje wszystkim za współpracę, za miłe słowa, za rozmowy i za pomoc. Nie chcę wymieniać, bo kogoś jeszcze pominę.
Jestem bardzo zadowolony z rezultatu, ale mały niedosyt mnie trochę męczył po głębszych przemyśleniach. Ale to dobrze, bo jest nad czym pracować i poprawiać się
PS: zapomniałbym! To był ten dzień kiedy nawalały mnie plecy od samego początku. Miałem cichą nadzieję, że się uda, ale niestety. U mnie to jest loteria, raz jest, a raz tego nie ma.
Jeśli podczas jazdy się prostuję to znaczy, że mnie boli, a na Mazurach prostowałem się nawet prowadząc pociąg.
Nie wiem, muszę te plecy wzmocnić zimą, bo kondycja jest, energia jest, ale plecy i skurcze też są (skurcze bardzo rzadko) a wolałbym żeby to wyeliminować raz na zawsze.
- nie chciało się pić, wypiłem LITR płynów i zjadłem dwa musy owocowe.
Świetna relacja! 🙂 Masz kolejne doświadczenia i to jest ważne. Ja również, mimo że przecież już nieco się jeździ w grupie, co zawody zbieram kolejne doświadczenia z jazdy w pociągu. Podjęcie decyzji o uciecze z pociągu, to faktycznie nie jest łatwa decyzja. Najlepiej jest pewnie na samym początku, gdzie możesz jeszcze dogonić pociągi przed tobą, ale z drugiej strony blokuje ta myśl, że przed Tobą jeszcze prawie cały dystans. Niemniej warto czasem po przeskakiwać do przodu, do kolejnych osób/grup. Przecież te szybsze będą raczej z przodu 🙂 Na dalszych kilometrach te odległości pomiędzy pociągami będą zapewne większe, choć jeśli ma się siłę i kogoś przed sobą w zasięgu wzroku, to można próbować - zawsze to dodatkowa motywacja. Jeśli mówimy o jeździe na czas, nie na zajęte pozycje na mecie, to lepiej dla wszystkich jak grupa jednak pracuje razem. W moim, przeważnie 4 osobowym pociągu, też tak się zdarzało, że wyskakiwał prowadzący na przód, jechał tak z pięć metrów przed nami, po czym wracał za nasze plecy. Jadący bezpośrednio za nim nic z tego nie miał, nie mógł odpocząć, po czym przejmował prowadzenie - to jednak musi mieć wpływ na tempo jazdy. Jeśli chodziło o zmęczenie nas przed metą, to jest to jakaś metoda. Jako prowadzący też nie dociskałem bardzo mocno, bo pewnie również bym zostawiał grupę za sobą. Niemniej jak robiła się jakaś przerwa za mną, to jakoś przesadnie nie zwalniałem, grupa po chwili dojeżdżała. Zmiana na prowadzeniu nie jak się zmęczysz, ale raczej przed tym momentem 😉 No chyba, że to taki etap, że faktycznie zmęczenie powoduje, że nie możesz za długo prowadzić. Ale jeśli miałbyś jechać wolno na prowadzeniu, to pewnie dla grupy lepiej by było, aby je ktoś przejął. Jeżdżąc w grupie można wiele rzeczy zaobserwować, jest to dobry grunt do analiz i wyciągania wniosków.
Prosta matematyka, a jednak dużo liczenia. Im dłużej się jedzie za kimś, tym jedzie się szybciej mniej męcząc. Trzeba do tego optymalnie rozłożyć siły na maraton, co już samo w sobie nie jest takie łatwo w obliczeniach.
Nieudana pogoń powinna być podwójnie bolesna. Raz że sami sobie zaszkodziliśmy, to jeszcze nie pomogliśmy tym, którzy nam mogą pomóc, czyli znowu nam.
Udana pogoń oczywiście powinna sporo wynagrodzić.
Joanna dzięki 🙂 Ja jestem z czasu bardzo zadowolony bo to dużo szybciej niż w Łodzi.
No i pierwszy mój rok gdzie zaliczam minimum 2 maratony, a jest szansa na trzeci i zarazem piąty w życiu.
Pobiłem o około 10 minut rekord zyciowy. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Pięta, to jest właśnie ten dylemat - jechać czy zostać. Każdy może okazać się zwycięski.
Jazda w grupie sporo uczy, zawody to też nauka.
Rewelacyjne zawody, najlepsze jak do tej pory i jestem najbardziej zadowolony właśnie z Mazurskiego.
No i w końcu pierwszy raz nie musiałem robić kółek jak do tej pory to było 😀
Asfalt naprawdę OK, jest potencjał.
Gratuluję jazdy. Jest naprawdę ok.
Andrzej, pora zacząć jeździć w grupie. Pisałeś, że mógłbyś się podczepiać pod treningi Silesia Skating. To bardzo dobry pomysł, bo bez tego zrobić dalszy progres będzie Ci trudno. Tyle co można było zrobić samemu, to zrobiłeś.
W tym kryje się największy potencjał.
Drugorzędną sprawą jest zmiana sprzętu. Jak zaczniesz jeździć w grupie to bardzo szybko poczujesz potrzebę przejścia na bardziej specjalizowany. I myślę, że będzie to naturalna potrzeba wynikająca z własnych obserwacji.
W takim przypadku zachęcałbym od razu do wejścia w niskiego. Owszem, należy się wtedy zawsze liczyć z tym, że coś tam gniecie i trzeba poprawiać na ciepło. Ale warto.
Bazę do stabilizacji masz zrobioną, nie ma na co więcej czekać. Daruj sobie semi.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Andreee gratki, jak w bucie FSK zrobiłeś 1:40 to za rok ( oczywiście sumiennych treningów i doskonalenia techniki ) w speedowym sprzęcie będziesz spokojnie jeździł w okolicach 1:30 a może i lepiej. Jeżeli faktycznie tego chcesz od razu kupuj niskie rolki. Na początek polecam Luigino - wygodne są 🙂
Przed maratonem wcześnie zacząłem rozgrzewkę i po maratonie długo nie ściągałem butów. Nie czułem potrzeby. Żadnego dyskomfortu. Po roku czasu niskiego carbona zakładam i ściągam jak skarpetki 😉
@andreee jak tam film z naszego finiszu? Jest?
Wczoraj zrobione 21 km, ale było ciężko. Zajęło mi to aż 53 minuty.
Ale podobno byłem bardziej zmęczony niż po maratonie na Mazurach 🙂
Wysłany przez: @andreeeWczoraj zrobione 21 km, ale było ciężko. Zajęło mi to aż 53 minuty.
Ale podobno byłem bardziej zmęczony niż po maratonie na Mazurach 🙂
Jak jedziesz za kimś to możesz liczyć na zdjęcie do 30% obciążenia.
To bardzo, bardzo dużo.
Tętno spada, a wyliczenia zmęczenia opierają się o czas spędzony na wysokim tętnie.
Np. wczoraj pojechałem na regeneracyjną przejażdżkę rowerkiem i pedałując po górkach przez ponad godzinę zaliczyło mi zmęczenie jak z długiej sesji rozciągania. Bo tętna niskie, albo krótkie 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Bylem dzisiaj na 3 Stawach. Nie pamiętam kiedy ostatnio tam byłem. Zrobiłem 12km. Kurcze nie jest tam tak łatwo logistycznie jak na Pogorii. Jadąc od parkingu w przeciwna stronę ostatniego maratonu, na końcu jest stromy zjazd i trzeba szorować kółkami żeby wyhamować. Natomiast trasa maratonu z 2019 w lesie, tam jest sporo liści i ludzi. Jechałem 2 x rolkostrada i raz uliczka w lesie. 30 minut 12km. Nie jest to moje ulubione miejsce. Można tam trenować interwały i jakieś inne ćwiczenia. Ale długie trasy z nawrotkami i hamowaniem zdzierając koła, to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej
To na Błoniach w Krakowie jest sporo lepiej do robienia czasówek.
No trasą starego maratonu jeździliśmy. W sumie w obie strony 5,5km Od nawrotki rolkarskiej przy witamince, prawie 3km do pobliża przystani kajaków. Jedyny problem przejechać pod A4. Dorota przelatywała, ja cierpiałem.
Uliczka w lesie nie do przejechania na szybko jak są ludzie.
Jakby co mam 25min filmu z Dorotą.
Wysłany przez: @andreeeBylem dzisiaj na 3 Stawach.
I zdechły Katowice... 🙁 Ani widu ani słychu nie bylo w tym roku.
To chyba kwestia organizacji. Ale w obecnych czasach sporo zawodów przepadło.
Maraton/zawody na 3 Stawach to zupełnie co innego niż jazda treningowa. Na zawodach wszystko wysprzątane i zabezpieczone i w 2019 wg mnie było OK.
Natomiast kto normalny robi rolkostradę, która kończy się stromym zjazdem i zakończeniem trasy? Zamiast przedłużyć i dorobić trochę więcej asfaltu kończąc jazdę na lekkim podjeździe, to człowiek musi się martwić żeby za szybko nie jechać i wyhamować na czas.
Pięta, możesz podesłać ten filmik
Katowice nie zdechly przez korone, w zasadzie padly zanim weszly ograniczenia. Juz w 2019 bardzo cienko przędli i ostatnia edycja wygladala jak cien tych z 2015-17, a zmiana trasy (kwestia konfliktu o dojazd do restauracji) byla tylko gwozdziem do trumny. Szkoda bo zawody byly fajne i mimo pofalowanej trasy jednak sprzyjaly osiaganiu dobrych czasow.
Wysłany przez: @pietaNo trasą starego maratonu jeździliśmy. W sumie w obie strony 5,5km Od nawrotki rolkarskiej przy witamince, prawie 3km do pobliża przystani kajaków. Jedyny problem przejechać pod A4. Dorota przelatywała, ja cierpiałem.
Uliczka w lesie nie do przejechania na szybko jak są ludzie.
Jakby co mam 25min filmu z Dorotą.
Trzeba niestety męczyć się na co dzień na kiepskich asfaltach, żeby zbudować odporność na takie przyjemności. Z czasem to robi coraz mniejsze wrażenie.
Np. poza nowymi odcinkami Błonia są coraz mniej przyjemne.
Ścieżka w lesie ciasna a na zawodach ciągle trzeba kogoś wyprzedzać i możesz być wyprzedzany.
Najlepiej nie mieć wyobraźni i cisnąć powtarzając ciągle "będzie dobrze"...
Ćwiczymy to na wałach.... 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: leonelmacneil3 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte