Sezon 2021 rolki i nie tylko
No dooobra, zostałem wywołany do tablicy 😀
Gorlice 2021
Wrzesień po Mazurach był w jednym słowie FATALNY. Mało rolek, słabe samopoczucie pozarolkowe, przeciętne lub słabe czasy, po drodze fatalna Skawina i tak sobie powolutku zapadałem w zimowy/rolkowy sen.
W poniedziałek orientacyjny maraton na Pogorii, żeby wiedzieć gdzie jestem. No i się okazało, że jeszcze nie zapadłem w sen.
Podjąłem decyzję, że jadę do Gorlic. Bez większych planów, bez myślenia o czymkolwiek jak przed Mazurami. Chciałem dojechać do mety i każdy rezultat poniżej 1h45 uważałem za SUKCES.
Piątek wieczór postanowiłem przećwiczyć nowe ćwiczenia rozciągające, w sobotę rano budzę się z bólem nogi w okolicy przywodziciela, na tyle mocnym, że chodzenie sprawiało mi dyskomfort. Zacząłem brać pod uwagę, że być może będę zmuszony zrezygnować będąc już na miejscu.
Po dojechaniu do Gorlic, w których byłem pierwszy raz i pierwszy raz podziwiałem piękne krajobrazy, poczułem się głodny. Niedaleko STARTU był bar z jedzeniem. Nie wiem co mnie tkneło, że pierwszy raz zamówiłem rzecz, którą nigdy wczesniej nie bym nie zamówił, czyli NALEŚNIKI z SERKIEM waniliowym, a do tego rosołek. Rosół dobry, a nalesniki wyglądały odpychająco, odpycjająco smakował i zjadłem połowę. Zacząłem się źle czuć. znalazłem aptekę oddaloną o 1km i tam poszedłem kupić coś na bolącą nogę. Pani doradziła maść przeciwbólową. Kupiłem i wracając spacerkiem pojawiły się problemy żołądkowe 😀 Istny cyrk, nie dość, że kuśtyka na jedną nogę, to musi kuśtykać szybciej, by zdążyć zanim żołądek się nie zdenerwuje 😀
Widzę Tomka, kilka zdań i uciekam, bo mi się spieszy.
Dwa węgle aktywne zjedzone i wszystko OK. Pieruńskie naleśniki, niech je jasny piorun trzaśnie
Obok mojego punktu wypadowego, zaparkował Jurek Morgalla. Kilka słów zamienionych i przebieram się. Roleczki ubrane, jestem gotowy do startu. O kurcze! ubrałem spodnie na lewą stronę 😀 przebierać czy jechać jak fleja? Wybieram to drugie bo czasu już nie ma. To był istny cyrk. Ale podobno na lewą stronę przynosi szczęście, a do tego w drodze do apteki znalazłem grosik na chodniku, wsadziłem go do kieszonki spodni i ustawiam się na starcie.
Start opóźniony o około 10 minut. Cóż zrobić, trzeba czekać...
No i zaczynamy!
Start bez spinania, uważałem by nikt mnie nie zahaczył, uważam, że start dosyć kiepski, ale za to bezpieczny.
Jadę jadę i za plecami widzę Tomka. Myślę sobie jak to możliwe, przecież na starcie był przede mną. Jedziemy razem w pociągu. Jedziemy razem z przerwami 5 okrążeni chyba. Ale po drodze następujące przygody...
Przede wszystkim noga nie boli, jest OK, mam problem z utrzymywaniem krótkiego dystansu w pociągu, no odjeżdża mi często na 2-3 metry i tak non stop. Ale to u mnie tradycja, nie znoszę utrzymywać sie za kimś i nie mam doświadczenia. Wychodzą jazdy SOLO, zero treingów w grupie. Jest dużo gorzej niż na Mazurach. Tomek zza pleców podpowiada bym się łapał pociągu. Raz mi uciekli i musiałem całe kółko gonić, co pochłania ogromne ilości energii. Gonić tak zgrany pociąg samemu, to nie jest łatwe zadanie. Udaje się i doganiam ich. Później mi znów odjeżdżają i próbuję gnić kolejny raz mijając Szyszkownika po drodze i krzycząc, że nie dam rady dogonić. Jurek mówi, że dam radę 😀 Jadę dalej i wiem że to nie ma sensu, bo może i dogonię, ale będę tak wypompowany, że nie dam rady jeszcze ponad 25km zrobić. Jadę SOLO i wiem, że jest źle, bo ani przede mną nikogo nie widać, ani za mną, poza Panem w żółtej koszulce, który z pociągu z Tomkiem odpadł przede mną. Ok, okazało się że jadę po chwili z nim, ale on jedzie tylko 21km więc znów mam złe mysli, że będę musiał cisnać sam.
Dojeżdża nas jakiś spory pociąg i jest SUPER, łohoho, mam kompanów podróży i od razu nabieram energii. Jednak na linii mety okazuje się, że z tego pociągu tylko 2 osoby jadą dalej, w tym Kasia. Jestem zniesmaczony trochę, że tak mało nas zostało, ruszam przed siebie spoglądając za plecy nie chcąc zostawić Kasi samej, kolega nie patrzy za siebie i cisnie. Ja nie cisnę spowalniając jego zapędy by Kasia do nas dojechała. JEST! lecimy we trójkę. Ja, Kasia i DAREK 😀 Jest połowa maratonu, jeszcze "tylko" niecałe 6 okrążeń.
Po jednym okrążeniu wspólnej jazdy kiepsko się czuję i nie mam siły. Mówię do Kasi, że chyba nie dam rady. Pierwsza połowka maratonu cieżka dla mnie i tak do około 25 kilometra. Po 25km było już OK, często to mój ulubiony odcinek i mam sporo energii. Często najgorzej mi się jedzie pierwsze 15km.
Jedziemy sobie jedziemy i zbliżamy się do ostatniego okrążenia. Wiozę się na końcu i jest coraz wolniej i już jest za wolno, a jest jeszcze 2km do mety. Zastanawiam się czy zaatakować teraz czy jak planowałem zaraz za ostatnim rondem. Jadę jeszcze trochę i na 1km przed metą podejmuję decyzję o ataku i jest to praktycznie ostatnia prosta wliczając ostatnie rondo. Czułem że mam moc i siłę i zrobię ładny sprint, takie rzeczy się wie, to się po prostu czuje.
I wystrzeliłem jak z katapulty, jak za najpiękniejszych czasów na Pogorii. Jadę coraz szybciej i szybciej. Ostatni km wg zegarka przejechałem poniżej 1m50s. Zbliżam się do mety z prędkością powyżej 35km/h, ktoś stoi na środku, krzyczę UWAGA, później okazało się, że przede mną był jakiś wypadek. Wpadam na metę z prędkością 39km/h wg zegarka. Wiem, że jest dobrze, ale nie wiedziałem, że aż tak dobrze. Zapomniałem na mecie zatrzymać zegarek. Zatrzymuję się, zatrzymuję zegarek i okazuje się, że REKORD życiowy.
1 godzina 32 minuty i 14 sekund - wg zegarka. Ostatni kilometr chyba najpiękniejszy ze wszystkich przejechanych kilometrów w życiu. Na pewno najszybszy kilometr.
Na mecie okazało się, że jestem mniej zmęczony niż na Mazurach, właściwie to nie czułem jakiegoś większego zmęczenia. A a Skawinie byłem umierający. Przebieram się idę po medal.
Chciałbym podziękować wszystkim znajomym: Tomkowi za próbę motywacji i pomocy, Jurkowi, Kasi za współpracę, oraz Sebastianowi.
Wszyscy raczej zadowoleni, wszystkim gratuluję i jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję do zobaczenia już w 2022 na kolejnych zawodach.
W najśmielszych snach nie śniłem nawet, że w Gorlicach pobiję życiówkę, zwłaszcza po takich ostatnich tygodniach.
Wnioski: Trenować technikę jazdy w pociągu, tak by jechać i się nie męczyć. Nie da się zrobić nic trenując samemu. Tomek dobrze podpowiada, zgadzam się, ma większą wiedze, widzi więcej. U mnie to sporo pracy i nauki. Ale bez innych osób tego nie zrobię, muszę zaczerpnąć porady, może jakieś indywidulane zajęcia.
Przepracować solidnie zimę i poszukać jakiegoś BUTA.
Grosik przyniósł szczęście 🙂
@andreee
To nie grosik, to te spodnie na lewą stronę😉
Gratulacje!!! Piękny czas.
Ale kto to widział dzień przed maratonem robic jakieś ćwiczenia??? A w dzień maratonu jeść podejrzane żarcie???
Ale jak widać, mimo utrudnień pojechałeś świetnie.
Coś mi się zdaje, że po życiówki to trzeba do Gorlic uderzać.
@joannap
Dzięki.
No właśnie nie wiem, co mnie poniosło z tym naleśnikiem 😀
Trasa OK, ale na pierwszym rondzie trzeba uważać i jest wąsko. Do tego tory kolejowe i trzeba albo przeskoczyć albo przefrunąć 🙂
gratulacje 🙂 Super bylo patrzec jak Ci sie oczy swiecily jak pokazales zegarek i ten czas 🙂
Wysłany przez: @joannapTo nie grosik, to te spodnie na lewą stronę
ani grosik ani spodnie 😉 przepracowales ten sezon, jezdziles, trenowales, a nie jakis grosik 😉 Szczescie to mozna miec na loterii 😉
I to bylo bardzo mile nie moc Cie dogonic 🙂 Tak trzymaj!
To, że nie masz ogarniętej jazdy w grupie to tylko znaczy, że są jeszcze rzeczy do ogarnięcia. Masz prędkość, masz wytrzymałość, masz technikę jazdy. Jasne, że technikę trzeba ćwiczyć i rozwijać dalej. Wszyscy tak mają!
Jasne, że masz uwagi do swojej predkości i wytrzymałości. Wszyscy tak mają.
Ale poprawiając każdy pojedynczy z tych elementów wpływasz na swój odbiór każdego z pozostałych. Szybkość umożliwi Ci ćwiczenie techniki utrzymania prędkości. Tutaj potrzebna będzie wytrzymałość, ale im lepiej będzie z techniką tym okaże się, że prędkość wzrośnie, a zmęczenie nie. Potem się okaże, że jesteś w stanie utrzymywać prawie mimochodem prędkość kiedyś dla siebie maksymalną. A maksymalna będzie dużo wyżej.
I tak to leci 🙂
Powtórzę to jeszcze raz: dalszy progres będzie dużo łatwiejszy gdy będziesz jeździł z kimś. To nie znaczy, że jeżdżąc sam nie możesz się dalej rozwijać, ale jazda w grupie jest korzystna z bardzo wielu powodów.
Sama dyscyplina jazdy w grupie - nie można się jej nauczyć z książek lub słuchając dobrych rad. To trzeba przeżyć i przejechać. Opanować lęk, skupić się na rytmie, odległości, współpracy. Schodzenie ze zmiany i wchodzenie na zmianę to nie jest banał.
Oprócz tego wzajemna motywacja. Jadąc z kimś mobilizujesz się dużo bardziej niż samemu. Wzajemnie się motywujecie, więc to klasyczny układ win-win!
Ponownie gratuluję! Tak jak Jurkowi - mnie też przyjemnie było patrzeć na Twoją radość po wyścigu!
I pozdrowienia dla Twojej Dziewczyny! Następnym razem zachęć ją do podejścia do nas, niech nie siedzi z boku. Już jest częścią rodziny. 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @andreeeTrasa OK, ale na pierwszym rondzie trzeba uważać i jest wąsko. Do tego tory kolejowe i trzeba albo przeskoczyć albo przefrunąć 🙂
Byłeś z nami, jak prowadziłem pociąg właśnie na tym rondku i wyprzedzaliśmy inny pociąg po lewej i zostawili nam tylko pół metra z lewej strony? No trochę miałem wątpliwości. 😉 😆 Kiedyś zwizualizowałbym w takim momencie wesołą kupkę rolkarzy machającą rączkami i nóżkami, a teraz po prostu złożyłem się niżej i starałem wykorzystać siłę odśrodkową, do wyjścia biodrami poza ich tor jazdy.
Pykło! 🙂
A ze skakaniem przez tory, chyba nie miałeś kłopotu, nie? 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @szyszkownikI to bylo bardzo mile nie moc Cie dogonic 🙂 Tak trzymaj!
Jak kiedyś usłyszałem od Ciebie, że nie możesz się doczekać, żeby NIE MÓC MNIE DOGONIĆ, to myślałem, że sobie jaja robisz! 😆
A jednak! 😀
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatże nie możesz się doczekać, żeby NIE MÓC MNIE DOGONIĆ
Ale to juz dawno nie jestem w stanie ciebie dogonic, wiec nie ponawialem deklaracji 🙂
Ja bardzo lubie ten moment kiedy mam swiadomosc ze gdzies tam przylozylem 1-2 grosze zeby ktos cos zrobil, a potem ten ktos zachodzi duzo dalej niz ja, jedzie szybciej, skacze dalej, whatever. To jest bardzo mile uczucie i dobrze sie po tej stronie czuje.
To ja sobie tak dalej bede jezdzil w swoim tempie i przynajmniej ze 2x podczas dublowania Wam cos bede mowgl powiedziec 🙂
@szyszkownik
Ja myślę, że gdybyś wrócił do rolek na poważnie, to spokojnie byś miał maratony poniżej 1h30 🙂
Nie musialbym nawet na powaznie 🙂 Z obecna wiedza i doswiadczeniem 3-4 miesiace przygotowan i spokojnie na obecnym sprzecie robie ~1:25. Tylko... juz mnie to nie kreci. Jezdze bo lubie Was, ten klimat, podroze, pogadania, nowe miejsca, powroty w stale miejsca zawodow, cala te otoczke, plus to co mentalnie z tego wyciagam. Sportowo jestem spelniony w tej dyscyplinie.
Z celów rolkowych - maraton non stop pod górę z Kasią i oczywiscie LeMans 24h. To ciagle mam ochote zrobic 🙂 I sie niesmialo przypominam odnosnie tego planu, tj 24h. Moze pojdzie to zrobic w 2022...? Ekipa juz jest calkiem niezla, tylko bym Wam obnizal srednia... 😉 To najwyzej sobie solowke pojade 😉
Wysłany przez: @andreeeJeśli tylko będzie.
A to cholera wie... A pod to pasuje sie przygotowywać coś niecoś jednak.
Wysłany przez: @szyszkownikWysłany przez: @andreeeJeśli tylko będzie.
A to cholera wie... A pod to pasuje sie przygotowywać coś niecoś jednak.
Coś więcej wiemy...
Le Mans jest na niebywale wymagającej trasie.
Duża różnica wzniesień, czyli mamy długie drapanie się i długi zjazd z dużą prędkością i zakrętami. I znowu drapanie do prostej startowej, która jest chyba jedynym płaskim odcinkiem.
I tak przez 24h...
Są tu jeszcze jacyś chetni? Halo, halo?... (pogłos) Gdzie wszyscy poszli?...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @qbajakNiezmiennie czekam na event 6/12/24h w Polsce
Oby Ci życia starczylo 😉
Przy obecnym stopniu popularnosci i popoularyzacji dyscypliny - wg mnie minimalne szanse. Chyba ze w opcji "prywatnie", tak sobie to zrobic, potem pewnie by byl jakis rozglos, rok pozniej wiekszy, 3 lata pozniej jeszcze wiekszy i moze 4ta edycja by byla oficjalna. Cos jak to bylo z 70tka w KRK.
Faktycznie, trzeba by samemu jak się chce.
Tylko na te 6 godzin to trzeba mieć dobre miejsce, żeby nie trzeba było choćby z kupy siana wyskakiwać za wyłączenie z ruchu.
Coś jak w Czatachowej... 😆
Nowa ścieżka przez las na końcu świata...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Na końcu ciuchci można sobie odpoczywać 🙂
Najpierw ja przed Tomkiem, a później Tomek przede mną 😀
Pozycje identyczne, tylko osoby się zamieniły 😀
@andreee
Niby tak, ale...
1. To był krótki pociąg, było wszystko widać co się dzieje z przodu. Jak tylko pojawili się dodatkowi rolkarze i pociąg nagle dwukrotnie urósł (dogoniliśmy pociag Sebastiana i Kamili) najlepiej było się przenieść znowu na pozycję około piątej.
2. Trzeba być czujnym jak ważka, bo wszystkie opóźnienia w pociągu się kumulują. Tutaj nie było z tym problemu bo patrz punkt 1 - to był krótki pociąg. Ale jak pojawił się dodatkowy rolkarz, dla którego prędkość pociągu była bliska maksymalnej trzeba było jak ognia wystrzegać się jazdy za nim. Moment i odetnie Cię od składu i trzeba solo gonić. Jak jeszcze pod wiatr, to w parę sekund jest gruby problem, a było fajnie i bezstresowo.
3. Tak czy inaczej jazda na końcu nawet krótkiego pociągu dużo bardziej wchodzi w interwały niż w stabilny, jednolity wysiłek, którym się charakteryzuje jazda w środku/z przodu. Co kto lubi.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: alexandriasampl Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte