Sezon 2022-2023 rolki i nie tylko
Już dowiedziono, że trenowanie interwałów lepiej przygotuje do zawodów, niż jeżdżenie w kółko maratonów.
W pojedynkę można się na pewno doskonale przygotować. Pozostają niuanse takie jak oswojenie z jazdą w tłumie, z którą ja teraz walczę, czy jazda za osłoną, kiedy jedzie się szybciej niż potrafimy. Asfalt szybciej umyka i trochę inaczej technicznie się jedzie.
Można też zawody przejechać doskonale solo, tylko to na moje wyliczenie będzie z 10minut wolniej, niż by się dało.
W Gdańsku będzie teraz 2 razy gęściej na trasie niż w Widawie, bo jest więcej zapisanych plus półmaraton. Na Mazurach będzie 2 razy gęściej niż tam rok temu, gdzie wystartowało przez zmianę terminu tylko 140 osób, a teraz zapisanych jest prawie 300. Będzie w kim wybierać.
Teoretycznie jadąc w pojedynkę, powinni nam wskoczyć na plecy wolniejsi zawodnicy. Im większa frekwencja i jazda na lepszy czas, tym większa szansa na to. Oni zaoszczędzą sił i nas w końcu wyprzedzą.
Wystarczy popatrzeć na najlepszych, jak na olimpiadzie w łyżwiarstwie na Mass Starcie wszyscy chcieli jechać za Bartem, albo popatrzeć na Koreańczyków jak bardzo u nich nikt nie chce prowadzić, to cały wyścig potrafi zwolnić prawie do zera. Wygra ten kto lepiej wykorzysta innych plecy a samemu da jak najmniej skorzystać rywalom na swoich.
"Mega" dumni są ludzie co wrzucają na facebooka swoje przejazdy z zaliczeniem 20km, co jest już ogólnie wyczynem.
Zależy, w którym miejscu jesteśmy i w którą stronę patrzymy.
Wczoraj znów zrobione 21km, w nieco lepszej temperaturze i znów pobity rekord 😀
Oby to nie była forma szczytowa tego roku 😀
Sporo ćwiczenia sprintów na mocnych podjazdach oraz na zjazdach. Każdy taki sprint pochłania dużo energii, co przekłada się później na dochodzenie do siebie przez jakiś czas. Myślę, że gdyby nie robić zrywów i jechać całość jednym tempem, to w końcowym rozrachunku zajdzie się dalej. Ale interwały też wskazane by jakąś wytrzymałość osiągnąć.
Co jeszcze zauważyłem, wcześniej każda taka jazda męczyła mnie już do końca dnia, a rano nie było siły na rolki. Teraz wygląda to tak, że jadąc rano, cały dzień jestem nadal wypoczęty i równie dobrze mógłbym pojeździć też wieczorem. Mało tego, bo np dzisiaj rano spokojnie 21km bym zrobił i aż jest ochota by to zrobić, tylko czasu nie ma.
Zaskakujące, bo to wszystko bez większego trenowania. Nie robię nic poza jazdą na rolkach i bieganiem. W domu kompletnie nic nie ćwiczę, żadnej diety nie trzymam.
Plecy już nie dokuczają, nie ma zakwasów i zmęczenia w krzyżu, w nogach. Muszę rozkminić, co jest przyczyną tak nagłej zmiany przy tych samych nawykach.
Wróciła radość z jazdy i czekanie na kolejny trening z niecierpliwością. A z tym bywało ostatnio różnie, bo czasem nie miałem ochoty nawet patrzeć na rolki.
Wysłany przez: @andreeeZaskakujące, bo to wszystko bez większego trenowania. Nie robię nic poza jazdą na rolkach i bieganiem
Bieganie jest bardzo efektywnym uzupełnieniem treningów rolkarskich. Wydolność, wytrzymałość, zwiększanie pojemności płuc, niektóre mięśnie nóg – jest tego trochę 😉
"Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"
Wysłany przez: @andreeeZaskakujące, bo to wszystko bez większego trenowania. Nie robię nic poza jazdą na rolkach i bieganiem.
Ja sam jestem przykladem ze mozna robic malo a regularnie i efekty sa.
Wysłany przez: @andreeeMuszę rozkminić, co jest przyczyną tak nagłej zmiany przy tych samych nawykach.
Zapisujesz sobie gdzies te wyjscia na rolki i biegania? To jest super baza do przeanalizowania to raz, dwa, czasem decydujacy czynnik jest pozatreningowy - samopoczucie, jakosc snu, ilosc stresu itp. Ja dopiero po latach odkrylem dlaczego moj 2015 byl na rolkach najlepszy ever - robilem cos niecos cwiczen silowych i wzmacniajacych przez zime. I tyle. Potem do CM bylem moze nascie nrazy na rolkach, jakies mini interwaly, dluzsze jazdy i potem zaczely sie moje najlepsze starty i czasy, do ktorych potem nigdy sie juz nie zblizylem nawet.
Od ok. 7-8 lat wspisuje w kalendarz wszelkie aktywnosci (aktualnie w plan treningowy). Jak cos dziala - wiem dlaczego, jak nie dziala - mam gdzie szukac i analizowac 🙂
@szyszkownik
Sam wiesz, że nie tylko aktywności sportowe wpływają na naszą dyspozycję i ciągle mi na to zwracasz uwagę. Nawet nie mam pomysłu jak podejść do kwantyzacji problemów pozasportowych i jak je ujmować w archiwum treningów.
No i cóż - pięknie się sprawdza Strava jako notes trenigowy.
Wiesz dzięki niej:
- ile treningów,
- jakich,
- jak często,
- ile kilometrów,
- ile czasu,
- na jakim tętnie,
- jak bardzo Cię obciążały (bo 20 km przejechane na limicie w 40 minut, to nie jest to samo 20 km przejechane rekreacyjnie w godzinę),
- jakie było Twoje narastające zmęczenie i poziom wytrenowania kardio.
I pewnie inne też, wystarczy wykorzystać nakładki analityczne typu Elevate.
Płacę za stravę corocznie i nie są to małe pieniądze, ale póki co uważam, że warto i nie myślę o tym ile mnie to kosztuje 😉
Bo dzienniczek treningowy robi się sam i nie ma znaczenia z jakiego zegarka, którego producenta, korzystam.
Był Polar M400, potem Suunto Wrist Spartan Trainer, potem znowu Polar M430, teraz jest kolejny Polar Pacer Pro.
Swoją drogą Pacer Pro jest zdecydowanie i bezdyskusyjnie najlepsiejszym zegarkiem jaki kiedykolwiek używałem, i to chociaż był tańszy niż Suunto.
Za jakiś czas machnę jakąś recenzję.
Na razie trwa miesiąc miodowy. 🙂
A stare Suunto zarąbiście się sprawdza do śledzenia pogmatwanych ścieżek mojego pieska, który lubi sobie na spacerze zerwać się na giganta i wrócić po kilkunastu minutach. Dzięki trackingowi GPS okazało się, że wcale daleko nie odbiega 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
To można psa wyprowadzać nie na smyczy tylko na GPS?
Wow! Tego jeszcze nie widziałem. Jaki typ treningu, tętno?!, Segmenty rekordy? Może na FlyBye'u są inne pieski?
Wysłany przez: @pietaTo można psa wyprowadzać nie na smyczy tylko na GPS?
Wow! Tego jeszcze nie widziałem. Jaki typ treningu, tętno?!, Segmenty rekordy? Może na FlyBye'u są inne pieski?
Nawet nie wiesz jaka to potęga mieć 4 łapy. Kadencja podchodzi pod 300!
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatNawet nie mam pomysłu jak podejść do kwantyzacji problemów pozasportowych i jak je ujmować w archiwum treningów.
Nie? Sam podjales już conajmniej jeden i wymieniles drugi: ogarniety trener. Powtorze sie, ale uwazam ze bez holistycznego i biopsychospolecznego podejscia nie uwolnisz swojego potencjalu. Nie potrzebuejsz miec pomyslu, moze miec go ktos inny. Zrobi dobry wywiad i dobierze co trzeba. Podstawa inna to nie tyle uwalniac co nie przeszkadzac, a tego drugiego nadal co nieco widze (chocby ten 11 km bieg przed Widawa), jednoczesnie poprawiles niesamowicie duzo 🙂 Ostatnie 2-3 lata to duuuzy progres i jakby "przypadkiem" wyniki tez poszly do przodu 🙂
Wysłany przez: @szyszkownikchocby ten 11 km bieg przed Widawa),
No masz. Ja o tym zupełnie zapomniałem...
Tym razem grzecznie przed Trenczynem. Środa ostatnia jazda. Teraz rest i rozciąganie.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Powoli rozwiązałem zagadkę.
Czynniki wspomniane przez was oraz przede wszystkim 2 zasadnicze,
1. Od kiedy stosuję "inne" odepchnięcia, jazda stała się tak jakby wygodniejsza. Nie są to bardzo mocne odepchnięcia, ale długie. Nawet nie chodzi o siłę, ale bardziej o jakość tych odepchnięć. Nie potrafię jeszcze tego zastosować na 100% trasy, ale zwiększam te odległości. Czasem lekko zakołysze kiedy się za bardzo skupiam i tracę stabilność toru jazdy.
Nie ciągnę nogi za sobą jak wcześniej odbijając się jednym kółeczkiem. A jesli w odepchnięcie się włoży więcej siły to oczywiście przekłada się to na prędkość.
Teraz wiem jak to było kiedyś, kiedy jechałem za kimś szybkim i robiąc równe odepchnięcia oni zawsze jechali szybciej. Zagadka została rozwiązana. ONI SIĘ LEPIEJ ODPYCHALI, a ja człapałem za nimi
Drugi powód i chyba wg mnie zasadniczy i fundamentalny.
Pamiętam że jakoś na początku lipca zaczałem biegać inaczej niż dotychczas. Nie na czas, ody jak najszybciej, ale na dystans km oraz na czas w sensie jak najdłużej. Oraz to co najwazniejsze RÓWNYM tętnem. Kiedyś np potrafiłem przebiec 5km poniżej 25 minut, ale wracałem ledwo żywy. Podczas mojego pierwszego nowego sposobu biegania, zrobiłem chyba 7km i zajęło mi to średnio 7min na km. Jednak całość przebiegłem jednakowym tempem i tętnem, bez zrywów, tylko non stop jednakowo. Do domu wróciłem bez żadnego zmęczenia, tak jakbym praktycznie zrobił tylko przebieżkę. Na drugi dzień żadnych dolegliwości.
I to chyba był ten moment przełomowy. Robiąc to tym samym tętnem, biegając spokojnie można tak biegać nawet 2 godziny. Owszem, czas jest wolniejszy, ale organizm zaczyna inaczej reagować. Co ciekawe później zacząłem robić 10km i też nie czułem wielkiego zmęczenia. To się dziwnym trafem przełożyło na rolki.
Jeśli chodzi o rolki to kiedyś robiąc treningowo 21km cudem zszedłem do 51 minut, a jak mi się źle jechało to 54-55 minut bylo standardem. Ostatnio regularnie w obojętnie jakich warunkach potrafię zejść poniżej 50 minut, a jak mam gorszy dzień to i tak będzie poniżej 51 minut. Czyli to, co kiedyś było dobrym czasem, dzisiaj stało się słabym.
Podobnie po treningu. Od czasu tego nowego biegania nie mam żadnych zakwasów, nie bolą mnie plecy, nie czuję zmęczenia i nadal mógłbym takie 21km robić następnego dnia.
Nie oznacza to że teraz maraton zrobie lekko poniżej 1h30. Myslę że nadal będą z tym problemy. Jednak tu chodzi o to równe tempo i tętno i zwiększanie czasu spędzonego na tym. Zauważyłem że szarpanie nie poprawia niczego, a jeszcze pogarsza.
Poza tymi nowościami nie zrobiłem niczego innego - ta sama dieta, te same przyzwyczajenia życiowe, wszystko po staremu.
Wydolność wydolnością, ale w tym wszystkim najbardziej zastanawiało mnie to, że już nie muszę się co chwilę prostować przez plecy. Jestem w stanie jechać pochylony dłużej. No i samopoczucie po wysiłku jest inne. Nie ma zmęczenia do końca dnia jak wczesniej, tylko praktycznie jest to nieodczuwalne przez nastepne godziny. Kiedyś byłem tak zmęczony, że już nic mi się nie chciało, teraz jest inaczej.
Z drugiej strony też zaskakujące, by przez taki sposób 1 biegania aż tak wiele się zmieniło.
Trochę też stosuję ćwiczenia oddechowe Wima Hofa. To też chyba poprawia dużo.
Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie.
U mnie zdecydowanie dobór techniki wpływa na szybkość zarżnięcia pleców.
Jak jest pchanie byle silniej, to padną na bank.
Jak jest bujanie barkami, to padną na bank.
Jak się bardzo pilnuje techniki, to potrafią zaskakująco długo wytrzymać w dobrym zdrowiu.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wakacje to jednak nie jest idealny czas na zbudowanie formy 9przynajmniej w moim przypadku)
Człowiek na jakiś czas oddał się relaksowi i zrobił przerwę od rolkowania i już się sprawa zaczęła rypać. Mięsnie słabe, rozleniwienie, a do tego od kilku dni bolą mnie plecy i to na pewno nie od rolek. A wisienka na torcie jest obecna aura, czyli praktycznie non stop leje, a jak są okienka pogodowe, to nie ma możliwości wyjść na rolki. I taka pogoda ma potrwać dłużej. Pogoda pogodą, ale co z tymi plecami?
cienko to widzę na Mazurach, ale sama myśl obecności tam daje sporo radości, no i to jeziorko za oknem dobrze ładuje baterie 😀
Gdzieś na FB padł komunikat, że "ELITA" pojedzie 30 sekund wcześniej. To chyba lepiej, bo nie będzie takiego spinania na linii startu i trochę więcej miejsca.
No i chyba będzie trzeba jechać w ochraniaczach na kolana, bo różnie to bywa.
Oby tylko pogoda dopisała, bo szkoda łożysk brudzić 😀
Gdybym wcześniej zaliczył kilka innych zawodów to może bym odpuścił Mazurski. Ale w mojej sytuacji aż głupio by było nie pojechać więc pojechałem..
Forma szczytowa to chyba już dawno temu przeminęła, ostatnie treningi były ciężkie, na tyle coś się stało, że w środę dałem radę przejechać jedynie 8km, co nigdy wcześniej nie miało miejsca, tak mnie bolały plecy. I wtedy zacząłem rozmyślać czy te Mazury mają sens.
Po całodniowej podróży byłem zmęczony, obolały od siedzenia w aucie, po nieprzespanej nocy. Humor w piątek wieczorem kiepski i samopoczucie kiepskie. Marzyłem tylko by się najeść i pójść spać.
Okazało się jednak, że Piotrek z Dorotą byli w tym samym "pensjonacie" więc jeszcze udało się porozmawiać.
Rano wstaję pełen energii i jedząc śniadanie tak przebierałem pod stołem nóżkami, że najchętniej to wystartowałbym prosto z sali śniadaniowej na rolkach 😀
Acha... zapomniałbym, że jeszcze przed pójściem spać "coś" ciężkiego mi spadło na duży palec prawej stopy (ten z którym mam problemy) Tak bolało, że nie dało się znieść. Po chwili ból ustąpił i rano było wszystko OK.
Po dobrym śniadanku po odbiór pakietów, w międzyczasie kilka serii ćwiczeń oddechowych (podobno poprawiają wydolność 😉 )
Będąc już na miejscu czułem się dobrze, jedynie bałem się bólu pleców, który był pewniakiem...
Założyłem nowe sznurówki w moich wysłużonych butach. Podobno jechałem na nich ostatni raz... Ale który to już raz tak mówię, o czym wspomniał Tomek przed startem 😀
START był jakimś nieporozumieniem z moim wykonaniu i chyba nie tylko w moim. Zero przygotowania, z zaskoczenia nas puścili. Po kilkunastu metrach zaczynam się rozglądać i zastanawiać czy oby teraz moja grupa powinna startować, szukam Tomka, bo najwyższy i najszybciej go namierzyć 😀 Po chwili widzę Piotrka i sobie myślę, no to najwyżej obaj wpakowaliśmy się nie tam gdzie trzeba. Ale po chwili widzę kolejne znajome twarze i czuję, że jestem tam gdzie być powinienem. Jednak mając możliwość na sporą prędkość zaraz po starcie, nie mogę tego zrobić będąc trochę blokowanym za osobami przede mną. Trochę mnie to irytowało i tak jechałem na 50% przez jakąś chwilę, aż się ludzie zorganizowali i powsiadali do swoich pociągów.
Czyli start najgorszy chyba jaki miałem do tej pory, zdezorientowany totalnie,
Pierwsze 10km jechało się świetnie, ąle po drodze zgubiłem 1 agrafkę trzymającą numer startowy. Zaczęło mnie to rozpraszać chowając numer pod spodenkami żeby nie odfrunął. Bardzo twarde tworzywo do przekłucia, które wyginało agrafki na wszystkie strony (minus dla organizatorów)
Po nawrotce za 10km udało się przechwycić nową agrafkę i trzeba było ją wpiąć. Ktoś za plecami powtarza żeby nie tracić dystansu, ale jak mam nie tracić jak muszę tę nieszczęsną agrafkę dobrze założyć 😀 dziabnąłem się w palca, zaczęła lać się lekko krew i męczę, męczę żeby traffic do tej już zrobionej dziurki na parkingu 😀 A ten za plecami znów mówi żeby nie tracić dystansu. Niezły cyrk miałem przez tę agrafkę.
No i jedziemy, jest bardzo przyjemnie, mam ochotę nawet zaszaleć, urywam się z pociągu na sporą odległość, ale niestety nikt nie chce ani dołaczyć ani co najgorsze podciągnąć goniący pociąg do mnie. Więc odpuszczam nawet nie zmęczony. Nie wiem dlaczego się oglądałem i czekałem na resztę zanim pognać do przodu ile fabryka dała. Po drodze wymiana butelek z wodą, jedzonko itp i nadal spory zapas sił. Sprawdzam tętno i pokazuje poniżej 100. Nie zdziwiłem się bo jechało mi się tak przyjemnie i lekko, że gdzieś tam znów się urwałem i znów to samo co wcześniej.
Nie znoszę jeździć w długich pociągach, nie odnajduję się tam i jedzie mi się źle. Zwłaszcza na zjazdach kiedy moje rolki tak jakby chciały jechać szybciej od osób przede mną. Muszę uważać żeby nie wpaść na tego przede mną, czasem zjeżdżam w lewo będąc lepiej rozpędzonym i staje się to nieprzyjemne. Wolę być gdzieś na początku. Nie lubie pociągów i koniec kroopka! Kilka osób idealnie, ale kilkanaście nie dla mnie.
Na szczęście zjeżdżając z pierwszej pozycji Piotrek i Kasia mnie wpuszczali przed siebie, żebym nie musiał przesuwać się na sam koniec Pendolino 😀 A z tym wpuszczaniem nie było tak łatwo, bo nie wszyscy byli chętni.
Za często się wpatruję w zegarek, do tego stopnia, że o mały włos nie rozjechałbym pewnego Pana, którego dublowałem. Na szczęście w ostatniej chwili się obudziłem. Jest to minus z mojej strony i od tamtej pory na zegarek już tak nie patrzę.
Nie wiem jak to się stało, że Piotrek z kilkoma osobami oderwali się od naszego pociągu, a ja tego nie zrobiłem, bo przecież cały czas gdzieś tam się kręciłem. Ich przewaga się zwiększała, a ja popełniłem jeden duży błąd! Przed ostatnią nawrotką miałem zrobić wszystko by wjechać na nawrotkę jako pierwszy i od razu wystartować w pościgu za uciekającymi, którzy trochę by na nawrotce stracili. Niestety nie pomyślałem wtedy o tym i na nawrotce utknąłem w korku i zanim wyszliśmy na prostą dogonienie uciekających graniczyło z cudem. Nie było szansy, a to był ten najważniejszy moment by na tej nawrotce być pierszym. Trudno, trzeba jechać, plecy bolą cały czas, co chwilę się musiałem prostować bo było to bardzo uciążliwe. Niestety ale moje obawy się potwierdziły z plecami.
Ostatnie 5km jakoś już opadłem lekko z sił i chciałem już dojechać do mety. Niestety ale urwały się aż dwie agrafki 😀 No i zaczął się kolejny cyrk, bo zamiast skupić się na jeździe i gonitwie, to zacząłem kombinować jak tu zxaczepić ten numer żeby nie odfrunął i nie mieć problemów na mecie u organizatorów. Jakiś gościu mi mówi żeby go wyrzucić 😀 Tak, wyrzucę i co poźniej. Znów go wcisnałem do połowy pod spodenki, ale nie dawało mi to spokoju i chyba na koniec miałem go w rekach, już nie pamietam. No i przed samą metą byłem dobrze rozpędzony, ale jechałem lewą stroną. Z prawej było ciasno, ale nie wiem po co wcisnałem się jakoś, co wytrąciło mnie z rytmu na finiszu. Pomyślałem, że chyba z lewej strony objechać tego nie mogę 😀 Poza tym gdyby tak ktoś jeszcze skręcał w lewo na nawrotce to... Ale jak już wykaraskałem sie za pachołkami to dałem radę wyprzedzic jakąś kobietę z Silesii, ale tego w niebieskiej koszulce już nie dałem rady i to pewnie przez te pachołki 😀
Czas poniżej 1h30, rekord życiowy, ale jakoś nie myślałem o tym.
Miałem do siebie tyle pretensji ile nigdy wcześniej. Te agrafki, te pachołki, te błędy na trasie kiedy miałem siłę i nie wykorzystałem, ten ostatni nawrót. To wszystko powoduje, że więcej analizuję, co źle zrobiłem niż cieszę się z rezultatu.
Czas wykluczyć te podstawowe błędy. Więcej koncentracji i na starcie i w trasie i na mecie. Mniej analizowania czasu na zegarku, jeden bidon wciśnięty w koszulkę, a nie butelki w pasie do biegania z których urywa się korek i tez mi się urwał na Mazurach 😀 Bo zapomniałem dodać, że przecież musiałem pilnować po drodze by korek nie odpadł od butelki 😀
Myślę że jak już uporam się z tym całym cyrkiem, który sam tworzę, to w przyszłości może być całkiem całkiem.
Już poza samymi rolkami, to niesamowicie czuję się na Mazurach, świetne miejsce, rewelacja. Do tego była okazja spotkać osoby z forum, porozmawiać czy nawet zjeść razem dobre jedzonko.
Pomijając już same aspekty sportowe, które są ważne ale nie najważniejsze, to fajnie było tam być. A w niedzielę to nawet godzinę rowerkiem wodnym zaliczyłem na jeziorze. Jednak rano coś mi porządnie w plecach strzeliło i nie mogłem sie za bardzo nawet ruszać, do tego ten palec prawej stopy już w sobotę wieczorem zaczął znów boleć 😉
Za rok raczej wrócę, by naprawić to, co zepsułem teraz.
Dziękuję wszystkim za obecność i gratuluję każdemu udziału i rezultatów.
Super, że byłeś 🙂 Choć w naszym przypadku widzieliśmy się tylko chwilkę przed startem. Co do agrafek, to one faktycznie były kiepskie - nie tylko aby nimi dziurkować numer (ja miałem swoją lepszą, większą agrafkę i nią dziurkowałem), ale także do przypięcia - urywały się główki, tu też wykorzystałem swoje agrafki z innych startów. Niemniej nie przejmowałbym się powiewającym numerem, jakoś nie wyobrażam sobie, abym podczas jazdy dał radę przypiąć numer - szacun 🙂 Po prostu albo bym go oderwał i schował, ewentualnie później poszukał na trasie 😉 - to już na pamiątkę. W Gdańsku mi powiewał na jednej agrafce i dało radę 🙂
W przypadku korka do butelki - są różne, to już sobie warto popróbować na treningach. Faktycznie jedne się urywają, inne nie. Ja w międzyczasie zbieram, jak mam okazję i zostawiam na zawody te lepsze.
Jak sam wiesz skupienie się jest istotne. Założenia taktyczne, zwłaszcza na koniec, też można wypracować na wcześniejszych pętlach - no bo warunki na trasie na to tez wpływają. Skoro je miałeś - to tylko należało tego pilnować 😉 Mając siły trzymałbym się jednak początków pociągu, wciskając się góra na 4,5 miejsce - wtedy miałbyś czołówkę cały czas pod kontrolą. Rozumiem, że jazda w pociągu może się nie podobać - pytanie czy dałbyś rade się urwać i jechać samemu?
Analizowanie nie jest złe, zyskujesz doświadczenie. Natomiast nie ma co sobie dowalać 😉 Po prostu, taj jak piszesz, wyciągnąć wnioski i je wdrożyć. Dlatego częste startowanie w zawodach ma ten plus, nawet na tych krótszych dystansach, że zawsze czegoś się tam nowego dowiesz. Pewnych rzeczy w jeździe treningowej nie doświadczysz. Gratulacje!
@sebu
Dzięki 🙂
W ten weekend w Opavie w Czechach jest półmaraton. Zastanawiam się czy nie pojechać. Bliziutko jest, może być ciekawie i jakaś odskocznia od maratonów.
https://registrace.onlinesystem.cz/Season/108/cesky-inline-pohar---opava
A wracając do Mazur to był to dopiero mój 6 maraton więc kiedy niedosyt mija, pojawia się radość z wyniku i właściwie zawsze była, tylko że bez euforii jak np rok temu. Bo mając np tętno ponizej 100 i duzo energii, nie wykorzystałem tego tak jak powinienem.
Idąc za ciosem, zapisałem się wstępnie na Grójec. Mam nadzieję, że da radę się tam wybrać. Podobno jest tam "świetny asfalt" Trochę te Mazury rozbudziły apetyt, a w tym okresie dużego wyboru już nie ma.
Z Opawą to jeszcze zobaczę, bo trochę za późno się o tym dowiedziałem. Na razie 17 uczestników więc szału nie ma.
Czekam aż ruszą zapisy na Mazury 2023 😀 Pogoda w tym roku była tam idealna (w zeszłym też), trasa w lesie świetna. Miejsce ciche i spokojne, dobre jedzenie, piękne widoki. Czego tu chcieć więcej.
Może do polowy 2023 skończą budowę A1, bo choć postępy są, to nadal ciężko się tam jedzie samochodem.
A1 i S61. Fakt, za rok powinno być szybciej na Mazury.
Co do agrafek, to Viktor Thorup miał film z agrafkami.
Otóż: na numer przypada minimum 6 agrafek. 4 to żadne trzymanie. Nie jesteśmy aero 🙂 wiatr wydyma numer i wyrywa agrafki.
Na razie 6 mi się sprawdza, ale im więcej tym lepiej. Dziurkacz trzeba z sobą wozić...
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: sophiaconnibere Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte