Simmons Rush i rolki masz
Gratulacje! Szkoda zesmy sie nie spotkali/poznali bo w sumie nie pamietam ktora opcja jest aktualna 😉
@szyszkownik
To chyba obie opcje będzie trzeba aktywować 😉
Po wyścigu nie ogarnęliśmy co, gdzie i o której, dodatkowo rozrośnięta grupa kończyła wyścig również z późniejszym czasem, więc wracałem parę razy na metę.
Żeńska grupa rozrasta się u nas i jeszcze będzie nadal, natomiast Dorota z Anią zdobyły nagrody za III miejsca w swoich kategoriach, także gratulacje i za zgrany pociąg. W trójkę wjechały na metę z kolejnym progresem.
Pewnie to pośrednio moja wina, bo po wyścigu się szybciutko zmyłem w związku z obowiązkami rodzinnymi.
A wtedy to najlepsza pora na integrację nad miską pomaratońskiej pasty 🙂
Next time! 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @pietaWzdłuż Rudawy trasa fenomenalna, ale przy Piastowskiej już się nie postarałeś. Zjazd z krawężnika Wy pewnie macie przećwiczony, ale na zawodach jednak dla większości to nie działało.
.Przy Piastowskiej jest najlepiej z tego co się dało zrobić... przynajmniej już nie ma płyt chodnikowych, a i DDR jest opcją, że zawsze w razie potrzeby można tam umknąć 😉 Choć ja zarówno treningowo jak i podczas zawodów raczej unikam tej opcji.
A ja nie. 🙂
Wolę zejść i wejść na krawężnik niż znowu zahaczyć o jakiś znak, czy mijać się na żyletkę z matką prowadzącą bąbelka, albo pancią z cziłałą na niewidzialnej smyczce.
Wyłożyłem się tam kiedyś, bo postawili znak, taki niewkopywany i przyłożyli go obciążnikami. Zrobiło się wąsko i nie ogarnąłem.
Na CM nie ułatwiali tematu, bo na krawężniku ustawili trochę pachołków, nie wiem czy zwróciliście uwagę.
Ale ponieważ jechałem zawsze za kimś, to bez różnicy.
Tylko ta mijanka na czołówkę z tym debilem była słaba...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Jasne, też miałem taką tam sytuacje, że najlepsza opcją było po prostu uciec na DDR. Ale ponieważ zazwyczaj jeżdżę o porze, kiedy tłoku nie ma, to nie ma też częstej potrzeby. Pachołki zauważyłem, i chyba niestety pojawiły się tam na skutek mojej interwencji. O 8.00 ich tam nie było. Natomiast zapytałem przed startem organizatorów, czy mogliby przesunąć metalowe barierki, które na tym ostrym, wąskim zakręcie dochodziły do samego krawężnika i uniemożliwiały wjazd na DDR, tak jak mają wjazd rowery, czyli bez progu. Usłyszałem, że nie, bo DDR nie jest dopuszczona. No więc tylko poprosiłem, aby przynajmniej jakieś taśmy na tych srebrnych barierkach zawiesili, bo zlewają się z otoczeniem i jeszcze ktoś ich nie wypatrzy 😉 No i jak widać dołożyli do tego pachołki. Ale podczas jazdy zauważyłem, że jednak barierki zostały w tym miejscu odsunięte.
Od Piastowskiej, na mój chłopski rozum, chodnik powinien być zrównany poziomem z ulicą, skoro już DDR jest tak zrobiona, albo DDR zrównać z chodnikiem. No ale to pewnie albo nietypowe rozwiązania, albo są jakieś inne przeszkody. Zresztą drzewa też można było wyciąć i poszerzyć chodnik.
W oczekiwaniu na Mistrzostwa Polski w półmaratonie miałem ciężki tydzień fizycznego tyrania w pracy. Dopiero dziś pierwszy dzień regeneracji i ciągle jestem obolały. To pierwsza wymówka.
Druga to obsada. Ojej jak dużo mocnych nazwisk. Żeby chociaż w połowie stawki przyjechać.
Trzecia, to że będzie trzeba jechać szybciej, a moje panowanie nad rolkami w tłumie, pociągu i na zakrętach jeszcze kuleje.
Czwarta to ponoć tarka, która gdzieś tam ma być, a ja za twardy mam sprzęt.
Niemniej w Krakowie zrobiłem dwa półmaratony w 43min pod rząd. No to tu musi być 40-42min i trzeba podjąć walkę o złamanie 40min.
Będzie za kim gnać. Mam też 5 nowych celów do gonienie, tylko pewnie zgubią mi się w tłumie.
To będzie mój drugi półmaraton w życiu. Pierwszy zrobiłem w 59:40 w Katowicach. Na pewno zbiorę cenne doświadczenie, bo ciężko mi sobie wyobrazić jak to się jednak potoczy.
Kolana i nerw kulszowy trzymają się nieźle. Podniecenia jest i andrenaliny nie powinno zabraknąć.
Błonia są obszarem chronionym i NIC z tymi drzewami nie można zrobić. Ani z w zasadzie trawką.
W pewnym momencie nawet był rozważany podest drewniany wiszący nad skarpą. Upadł. Została DDR kosztem szerokości jezdni.
Nie jest źle. Można poćwiczyć agility i zeskoczyć i wskoczyć sobie, żeby ominąć tarasujące chodnik wózki dziecięce.
Trzeba skakać na rolkach jak się jeździ w pociągach. 😉
I tak najwiekszy fakap to brak połączenia ścieżek rowerowych przez skrzyżowanie. Mówię z punktu widzenia rowerzystów.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @pietaBędzie za kim gnać. Mam też 5 nowych celów do gonienie, tylko pewnie zgubią mi się w tłumie.
To będzie mój drugi półmaraton w życiu. Pierwszy zrobiłem w 59:40 w Katowicach. Na pewno zbiorę cenne doświadczenie, bo ciężko mi sobie wyobrazić jak to się jednak potoczy.
Kolana i nerw kulszowy trzymają się nieźle. Podniecenia jest i andrenaliny nie powinno zabraknąć.
No i jak poszlo?!
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Dzban Bernarda 2022
Dotarliśmy wcześnie, samochód parkując przy samym starcie. Nie było za bardzo co robić. Obsada miała być mocna, wielu zawodników w konkurencjach dziecięcych i open. Była jedna budka z goframi, dwa Toy-Toye, namiot z biurem, namiot z ławkami i scena z podium. W sumie to wystarczyło. Udało się zrobić rundkę po trasie. Najpierw te dwa pierwsze trudne zakręty okazały się szerokie i łatwe. Potem fajna prosta lekko falująca i nagle napis kredą na asfalcie „Osiecznica” i za tym 680m tarki. Coś jak w Koronowie, trochę lepiej niż w Łodzi. Te ciemniejsze kawałki asfaltu jakby lepsze. Jednak trochę się odechciewa. Potem trzy zakręty po sobie lewo-prawo-lewo. Przyjemne bo na gładkim asfalcie. Następnie szybki odcinek prostej, choć wąski. Na koniec ostatni zakręt i prosta do mety.
Start zastawiony ciasno. Nie ma jak wejść. Znalazłem po lewej Krakowiaków z pociągu w Cracovii, którzy przyjechali tam sekundy za mną. Pomyślałem, że zdam się na ich doświadczenie. Wypatrzyłem też Roberta i Feliksa. Ruszyliśmy powoli, chaotycznie i ciasno, jak bywa zaraz po starcie.
Nie spuszczałem z oczu tych, którzy wyznaczać mieli mi moją prędkość. Robiły się przestrzenie i zaczynały rosnąć dystanse między powstającymi pociągami. Mnie nie było w żadnym aż przez pierwsze półtora okrążenia. Dopadłem ten z Robertem, bo po chwili zaczął odłączać się od większego, w którym jechali Ci z KKSW Krak. Wyrwałem do przodu, bo wiedziałem, że moje możliwości są co najmniej na tamten szybszy. Znów długo goniłem. Tym razem to proste okazały się trudne. Prędkość większa i solo bez osłony dawała się we znaki. Zakręty okazały się zbawieniem. Wiedziałem, że pociąg wtedy zwolni i go dopadnę. Tak się działo na każdej dłuższej prostej. Traciłem dystans i dopadałem ich przed zakrętem. Wycfaniłem się później tak, że wpadałem w zakręt z lekkim dystansem, ale na większej prędkości, więc sprint za pociągiem po wyjściu z zakrętu miałem ułatwiony. Oczywiście jechałem ostatni, szarpiąc niemiłosiernie, tylko po to by na kilkanaście sekund skryć się za kimś. Tak już było do końca wyścigu. Dobre w tym było jedynie to, że można było splunąć za siebie nie bacząc na nikogo.
Gdzieś na trzecim okrążeniu padł Feliks. Dosłownie. Na środku tarki, gdzie przyuważyłem perfidną szczelinę. Nie chcę myśleć co zrobiła z nim ta tarką. Cały pociąg jakoś go ominął. Później, chyba na czwartym okrążeniu na tej najszybszej wąskiej prostej, dublując maruderów, ktoś z pociągu chyba o nich zahaczył i runął, a zanim kolejny, z tym że lądując w poprzek, nie zostawił możliwości go ominięcia, dalej wpadło w nich chyba z pięć osób naraz. Przede mną na nogach były jeszcze trzy osoby. Właśnie już nie były. Cudem ominąłem wszystkich jakimś dzikim slalomem. Prawie połowy pociągu już nie było. Goniłem resztę, dodając sobie otuchy – będę 10 pozycji wyżej – jupi! A co?
Było ciężko. Puls z pasa nie działał, więc nie wiem co za krzywdę sobie robię, ale to dobrze. Lepiej nie polegać na technice. Mam wątpliwości czy utrzymam się za tą resztą pociągu, która jednak nadal jest okazała. Odliczam okrążenia do końca. Kiedy to się skończy? Ostatni zakręt i co finisz? Szyderczy uśmiech. Sprintuję, albo raczej udaję że macham rękami, ktoś jednak nie wytrzymuje bardziej niż ja, ale nikogo więcej już nie dogonię. Kończę przedostatni z pociągu z czasem 41:58. Chyba średnia 30,8km/h. Tak musiało być.
Potem gratulacje, finisze dziewczyn, ciastka, herbata, frytki i przyśpieszona dekoracja. Było fajnie.
Gratulacje. Dopiero znalazłem czas, żeby przeczytać. Fajnie było pogadać na zawodach chociaż przez chwilę. No i gratuluje głowy, że każe trzymać i nie puszczać pociągu, nawet jak mega szarpie. Mi moja mówi "po ch**** się męczyć" - i tak jakoś wychodzi, że jej słucham 😉
Ja chyba czuję pistolet z tyłu głowy, żeby nie odpuszczać, taki na stałe wmontowany.
X RollerCup - Oleśnica
Lokalne zawody w Oleśnicy, już dziesiąta edycja. Wcześniej widziałem tylko urywki filmu, jak pędzili między drzewami. Wtedy spękałem. Za słabo jeszcze jeździłem.
To tereny solidnego kompleksu rekreacyjno-sportowego. Otoczenie trasy bardzo przyjemne, wszędzie dookoła drzewa, w środku stawy. Panowie przy samej trasie siedzą z wędkami. Biuro trochę dalej przy amfiteatrze. Impreza ma być mała, ale osób pomagających nie brakuje. Nie będzie pomiaru czasu. Nie szkodzi. Ma być zabawa. Nie wiadomo, o której nasz start. Wcześniej jednak będą inne wyścigi dla dzieci, między innymi też na hulajnogach.
Zanim one, zdążymy sprawdzić trasę. Według moich wyliczeń pętla ma 1,26km. Będzie 8 okrążeń co da 10,08km. Byłoby szeroko, gdyby nie odgrodzili dodatkowego pasa dla pieszych oddzielonego płaskim krawężnikiem. Według mojej oceny dwóch rolkarzy mieści się swobodnie obok siebie. Koledzy spod Łodzi nie podzielają tej opinii. Pojawiło się ich trzech oraz jeden legionista z Warszawy. Trochę pogadaliśmy. Wystąpił w wyścigu jeszcze niezmordowany pan Zbigniew z Wrocławia, zaczynający przygodę ze ściganiem Rafał z Wrocławia z naszej grupy i Ernest, który też mógłby do niej należeć. Do tego też jeden z oleśnickich gospodarzy. Wśród pań 4 z którymi jeżdżę Dorota, Aga, Basia i Ewa, do tego jedna pani z Oleśnicy i jedna debiutantka na zawodach Agnieszka - taka co ponoć przejechała jednego dnia 300km…
Trasa lekko kręta, ale głównie łagodne szykany. Drzewa, murki, pachołki, woda - wszystko w bardzo bliskiej odległości. Później okazało się, że to nic nie przeszkadza. W sumie tylko dwa trudne zakręty. Pierwszy zaraz po prostej od startu, ale jest szeroki i bezpieczny, jedyna trudność dla mnie, że zostawałem na nim z tyłu i po wyjściu z zakrętu musiałem gonić. Drugi natomiast, kluczowy. Zmusił organizatorów do kierunku pętli w prawą stronę. Ostre 90 stopni, wąsko na ledwo jednego rolkarza, ale pod górę. W drugą stronę jadąc mogły być ofiary.
Na starcie zmieściło się nas 4 w szeregu.
Przegrałem start z Feliksem, z którym wygrałem raz sprint na 100m w parach. Wbił się przede mnie optymistycznie za Łukaszem z Legii. Zrobił się szybko pociąg w którym przez pierwsze może dwa okrążenia dochodziło do luźnych roszad. Tempo było dla mnie dziwnie spokojne. Jednak tracąc dystans przed jednym z zakrętów, mocniej nadrobiłem sprintem i w tamtym momencie Feliks z Robertem będący akurat za mną, zostali mocno z tyłu. Przede mną już tylko Grzegorz i Łukasz. Jadę na medal 😀
Wyczekuję kiedy w końcu wdepną w asfalt, bo coś za łatwo mi się utrzymać, o ile skupiam się na wirażach. Łukasz wjeżdża w nie swobodnie, przegania nas po nich jak sarenka. Grzegorz słabiej na zakrętach, jednak jego mocy nie mogę niedoceniać. Sprawiedliwie dwa kółka pociągnąłem ja z przodu, w tym szóste, po którym oczywiście Łukasz zaatakował. Grzegorz w odstępie za nim, ja duża strata, ale niweluję ją. Do najtrudniejszego zakrętu może zdążę. Tam Łukasz nie zwalnia, on nie ma problemów, Grzegorz za nim nie wyrabia, wyjeżdża na trawę, zaczyna biec niczym… nosorożec i przewraca się między drzewami. Mijam go, ale widzę że się zbiera. Łaaa. Uciekać. Czy będę drugi? Doginam ile sił, potem oglądam się za siebie. Nie widzę, więc powinienem to utrzymać. Przed metą jeszcze przyśpieszam żeby wyglądało i kończymy wyścig. Zegarek pokazuje 19:58. Średnia 30,6km/h po krętych alejkach. W sumie ciekawa trasa.
Mijaliśmy wiele osób w parku. Raz pod prąd jechał sobie pan na rowerze ot tak, ale nic się nie stało. Dublując ładnie wszyscy zjeżdżali na prawo.
Czasów nikt nie mierzył i były problemy z ustaleniem kto ile kółek zrobił, ale ostatecznie kolejności chyba nie pomylono. Wśród pań wygrała „debiutantka”. Ja z Dorotą drugie miejsca. Ewa trzecie.
Wręczono spore ilości kolorowych rzeczy w nagrody i powoli rozjechaliśmy się do domów.
Wysłany przez: @pietaCzasów nikt nie mierzył i były problemy z ustaleniem kto ile kółek zrobił, ale ostatecznie kolejności chyba nie pomylono. Wśród pań wygrała „debiutantka”. Ja z Dorotą drugie miejsca.
Wręczono spore ilości kolorowych rzeczy w nagrody i powoli rozjechaliśmy się do domów.
Mega gratulacje! Małe lokalne zawody bardzo fajnie "odblokowują" - chociaż Ty akurat odblokowania nie potrzebujesz. Mega gratulacje dla Ciebie i Doroty.
Łukasza znam. A Grzegorz to organizator Widawy?
Wysłany przez: @pietaLokalne zawody w Oleśnicy, już dziesiąta edycja.
Swoją drogą - jak dzisiaj wbijałem w GPS, żeby ominąć bramki na A2 i pojechać bezpłatnie (zamiast 3x25PLN + 9,9PLN :/) to z Nowego Tomyśla do Warszawy ciągnęło mnie przez Wrocław. Także do mocnego przemyślenia w przyszłym roku 😀 😉
@qbajak
No to wpadaj za rok. Może impreza się rozwinie. Organizatorzy byli trochę zmieszani naszą obecnością "tak liczną", ale zapewniali, żeby to rozreklamowywać. Impreza super na przetarcie, zgadza się. Mnie wystarczył filmik Szyszkownika, to pojechałem na Puchar Śląska do Katowic.
Grzegorz tak, to organizator Widawy. Przyrównałem go do nosorożca, ale mam nadzieję że się nie obrazi. Nowy skarb w świecie rolkarskim.
Graty Piotrek! Rozjeździłeś się. Będę się musiał streszczać, żeby z Tobą w pociągu się zabrać, jak już wrócę do żywych... 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @pietaNo to wpadaj za rok. Może impreza się rozwinie.
Dla mnie spoko. Jeśli ma być combo - Dzban (o ile się odbędzie), Wrotkarska Zico (o ile się odbędzie) i Oleśnica (o ile się odbędzie 😉 ) - to będzie. Muszę tylko wiedzieć o wszystkim z wyprzedzeniem, żeby dobrze spania porezerować.
Nadłożenie drogi przez Wrocław/Oleśnicę, też nie jest problemem - zwłaszcza jeśli można przybyć dzień wcześniej. Dla przykładu w te i nazad do Nowego Tomyśla (Grodziska Wielkopolskiego) powinien mieć w okolicach 750km. Licznik w aucie zaraportował 1250km - tak sobie pojeździliśmy w majówkę po okolicy 😛
I taka refleksja: poprzednia normalna (czytaj nie-COVID) majówka (2019) to na rolkach jeździłem głównie ja, Grześ powiedzmy, że zaczynał. Teraz: ja, Ola, Grześ i Tadzio - 3 lata różnicy a nam o wiele łatwiej jest "poświęcić" rodzinny wypoczynek, tak, żeby kręcił się w około rolek/zawodów. Oczywiście dodatkowe 500km za kółkiem powoduje, że czuję się trochę jak styrana małpka, ale czego się nie robi dla zadowolenia wszystkich 😉
Już w tym roku rozpatrywaliśmy Oleśnicę, ale jak wyszło, że mam wyjechać z Wielkopolski przed 7 rano - to stwierdziłem, że jeszcze na głowę tak nie upadłem 😛
Ostatni post: Pomocy Najnowszy użytkownik: trudibroome5268 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte