Maraton Poznań 2008 – relacja
Półmaraton Poznań 2008 już za nami. Pogoda i humory dopisały. Wszyscy świetnie się bawili. Zapraszamy na relację kolegi Zorro z tego wydarzenia.
Jak w zeszłym roku, tak i w tym pogoda była wspaniała. Chłodny poranek, przesycony pięknym słonecznym blaskiem, aż zapraszał do szybkiego dotarcia na Maltę i założenia rolek. Tak też czynimy, Kasia, Marek, już przebrani, Marcin jeszcze szuka sposobu zamontowania chipa, wreszcie, ruszamy.
Ruszam w kierunku al. Biskupa Baraniaka, po drodze spotykam znajomych, ach, co za uczta dla oka, co za uczta dla ducha, wymieniamy powitania, uprzejmości, robi się bardzo miła atmosfera, którą zakłóca nagłe pojawienie się wilgotnej kostki, która jest piekielnie śliska. Pierwszy dojeżdżam do drogi, na której rozpoczniemy wyścig, pierwszy zjeżdżam w dół, ach, co za speed, co za chłodny powiew w tym bezwietrznym Poznaniu. Zawracam, podjeżdżam do góry i tam znajomi chwalą: „wspaniałe warunki, bez wiatru, słonecznie …”, ruszamy z powrotem w dół, śmieje się, bo nagle wszyscy mówią: „ależ zimny powiew …”. Tak, pomimo, że ten powiew bardzo mroźny, to on właśnie doda sił wielu z nas, kiedy wytężeni będziemy pokonywać kolejne kilometry.
Co raz więcej rozgrzewających się rolkarzy, co raz więcej rozpoznawalnych postaci świata wrotkarskiego, co i raz okrzyki powitania, co i raz przybijanie „piątki”. Spiker zapowiada przygotowania do startu biegu na 10 km, ale my nadal jeździmy, rozgrzewamy się, ach, co za widok, co za technika, niektórzy tak pięknie jeżdżą. Wreszcie zjeżdżamy z drogi, startuje ‘dziesiątka”. Ruszają, już przebiegli, ale ochrona nie chce wpuścić nas z powrotem na drogę, tłumaczą: nie dostali polecenia przez radio. Znajdują się jednak tacy, którzy pokonują opór ochrony i ława rolkarzy rusza ponownie na rozgrzewkę, to przecież ostatnie chwile, za moment staniemy na linii startu.
Wreszcie spiker zapowiada przygotowanie do startu, wszyscy zmierzamy przed linie startu, to ostatnie takie zgromadzenie rolkarzy na dziś, za chwile rozpęknie się ta grupa na setki punkcików podążających w kierunku mety.
Dziesięć, dziewięć, … wystrzał i ruszyliśmy. Stoję w części, która po wystrzale miast ruszyć biegiem, powoli zbliża się do maty startowej. Wreszcie chip uruchamia sygnał i dołączam do lawiny rolkarzy pędzących w dół.
Spiker uprzedza, że 600 metrów poniżej startu znajduje się zwężenie, utrudnienie na trasie,szukam tego zwężenia, przejeżdżam już chyba te 600 m i nadal nic, jadę dalej, utrzymując dobre tempo. Gdzieś zaraz za mną ktoś upada, nie śmiem się odwrócić, by nie dołączyć do leżących, mkniemy dalej. Zaczynają się zakręty, miejsca, gdzie należy szczególnie uważać, nie wszyscy potrafią przy tej szybkości dobrze wykonać skręt a co więcej, łatwo o „kontakt” co często skutkuje upadkiem.
Dojeżdżamy do mostu, tu należy przejechać na lewą stronę, sprawę utrudniają tory, które biegną wzdłuż mostu. Na szczęście, niema ścisku, można swoim rytmem pokonywać przeszkody i tak też znajduję się po drugiej stronie mostu, tu skręcamy w lewo. Następny zakręt jest bardzo ostry, ktoś upada, na szczęście upada w takiej odległości, że omijamy Go bezpiecznie, mkniemy do rynku, tu napotykamy fragment bruku, pokonujemy go rozpędem, to raptem 10 metrów po czym kolejne zakręty. Na jednym z nich są porozlewane napoje, które łapali wrotkarze przed nami, ślizgam się na takiej mokrej plamie, potrącam jadącego obok rolkarza, robi się bardzo niebezpiecznie, szczęściem utrzymujemy się obaj, żaden nie leży, przepraszam i jedziemy dalej. Zaczął się spokojniejszy fragment trasy, mniej zakrętów, mniej sytuacji niebezpiecznych, za to rolkarze zaczynają się tasować, szybsze pociągi mijają wolniejsze. Mam ochotę dołączyć do jednego z szybszych , ale, czy dam radę utrzymać tempo? pozostaję w swoim. Mijamy panią Halinkę, cudowną osobę, tak niezwykłą, która potrafi jechać na rolkach wyścig po czym, na mecie ściągnąć rolki by dołączyć do biegnących. To niezwykłej siły osoba, tak pogodna, zawsze uśmiechnięta.
Zapraszam Ją, by dołączyła do nas, na co odpowiada mi, że ona woli jechać sama, ale nim oddaliliśmy się od niej bardziej, dziękuje mi za uprzejmość. I jak tu nie mieć dla niej sympatii? Pierwsza górka, mija nas kolejny pociąg, to miejsce, na którym od razu wychodzi jak sobie radzimy. Jedziemy we czterech, co chwila robimy zmiany, to konieczne, zbyt duże tempo by jeden ciągnął wszystkich bez przerwy. Dalej kawałek spokojnej jazdy, aż wreszcie górka, na której w zeszłym roku spaliłem się, odpadłem od grupy. Przejmuje prowadzenie, ciągnę spory kawałek, po czym oddaję prowadzenie następnemu, sam schodzę tylko na drugiego, po chwili znowu prowadzę. Co raz lepiej czuje się w tych warunkach, góra, która w zeszłym roku ciągnęła mi się bez końca dziś wydaje się zaskakująco krótka, jednak czujemy w nogach jej stromość. Zagarniamy po drodze dziewczynę z Jasła Speed i jedziemy dalej.
Na prowadzenie wychodzi Jurek, za nim dziewczyna zagarnięta pod górkę a schodzący z prowadzenia zawodnik rozrywa grupę, wchodzi między przedostatniego zawodnika i mnie. Widocznie ma dość, dopiero na okrzyk puść nas usuwa się, jest jednak już bardzo duża przerwa między nami a Jurkiem i dziewczyną. Rezygnuję z pogoni, jedziemy teraz we trzech. Po chwili oddaję prowadzenie, robimy zmiany co chwila, wszyscy już czujemy, że to prawie koniec, że dojeżdżamy. Wreszcie zjeżdżamy ulicą Biskupa Baraniaka do ostrego zakrętu na Maltę, jadę jako drugi, uprzedzam prowadzącego: „uważaj, będzie ostry zakręt”, na co odpowiada, że wie o nim. Wreszcie za zakrętem zaczynam ostro jechać, wyprzedzam z okrzykiem: „lewa”, kolega usuwa się i krzyczy: „dziękuję”, to dodaje sił, gnam na złamanie karku, widzę bramki, którymi przejmował się nasz kolega BJ43, dopiero, kiedy je minąłem. Śmigam w dół ile sił, nagle czuję wielki uślizg rolki, to mnie natychmiast prostuje, przypominam sobie, że wyjeżdżając na rozgrzewkę, przejeżdżałem przez śliski fragment kostki, czy to już ona? jak długi będzie to fragment? Nie pamiętam, czuję jednak, że rolki znowu „trzymają” więc naciskam. Ostatni zakręt, odwracam się, by zobaczyć, jak daleko są koledzy, nikt mnie nie atakuje, więc spokojnie dojeżdżam do mety.
Radość, uśmiech, dziewczyny podlatują, wkładają mi na szyje medal ukończenia wyścigu, gratulacje od kolegów, którzy już są na mecie, gratulacje wjeżdżającym na metę. Banany, jabłka, napoje na ugaszenie pragnienia. Wyjeżdżam z wygrodzonej części finiszu, niech inni spokojnie finiszują, dla mnie wyścig już się skończył.
Dziś, jak w zeszłym roku, powiem: to był udany wyścig, to była bardzo miła impreza, chętnie przyjadę tu za rok. Jeśli jeszcze dzień tak łaskawie nas będzie pieścił po wyścigu, to nic nie będzie w stanie zepsuć tego nastroju, jaki był naszym udziałem, dzięki organizatorom, dzięki przyjaciołom, rolkarzom, dzięki wszystkim uczestnikom maratonu, którym tym samym, ogromne podziękowanie.
I na koniec chciałbym pogratulować kolegom: Marcinowi za najlepszy czas, jaki wykręcili uczestnicy z naszej grupy:
– Jurkowi Tarnowskiemu, z którym przejechaliśmy praktycznie cały wyścig razem, gdzie dopiero na końcu rozłączyliśmy się, przez co nie było możliwości rywalizować na finiszu,
podziękować panom Zając Maciej i Kabza Grzegorz za wspólną jazdę, pogratulować Katarzynie, naszej koleżance, jej pierwszego maratonu i doskonałego czasu, Kazimierzowi Zawadzie bardzo dobrego czasu, również państwu Lubowickim udziału w maratonie i wyśmienitym czasom, jakie uzyskali, koledze bj43 za doskonały czas, pomimo kontuzji, z jaką jechał.
Myślę, że za rok znowu się zobaczymy na starcie, tym razem na 10. już edycji Poznań Maraton.
Jan Kazimierz Janiak