Maraton w Berlinie (24.09.2006) – relacja
Poniżej zamieszczamy relację z wielkiej imprezy rolkowej, która miała miejsce w Berlinie. Ponad 8000 rolkarzy wzięło udział w tym największym na świecie rolkarskim maratonie. Specjalnie dla Was na gorąco wrażenia opisał Canmański:
Wyjechałem sobie w piątek popołudniu z Kraka. Autostrada do Berlina super. Jak się wrzuci 5 bieg pod Krakowem, to można prawie do granicy dojechać.
Jako, że na moja propozycję w lipcu nikt nie zareagował, a samemu w Berlinie być nie wypada, to dołączyłem do znajomych z LondonSkaters Speed Team.
W Berlinie byliśmy o 23:30 i godzinę potrwało zanim udało nam się dogadać z recepcjonistą w hostelu (który ledwo mówił po angielsku, a my ledwo po niemiecku). I koło godziny pierwszej dostaliśmy klucz do pokoju. Potem szybkie piffko (lub 2…no może 3) , żeby podwyższyc poziom węglowodanów i spać.
Następnego dnia trzeba było się dostać na teren targów Vital Expo w Berlinie, gdzie była rejestracja, wynajem chipów i odbieranie darmowych gadgetów (za które wcześniej zapłacilismy, płacąc 50€ wpisowego.
Wszystko świetnie zorganizowane – jak na prawie 48 tys uczestników (40 tys biegaczy i 8 tys rolkarzy) to kolejki do rejestracji duże nie były i w godzinę wszystko załatwiliśmy.
I tu jest chyba moje jedyne zastrzeżenie. Ta świetna organizacja niestety kosztuje. Opłaty są za wszystko po kolei:
– wpisowe 50€
– koszulka 15€
– chip 31€ (25€ dostajemy po oddaniu)
– porcja pasty 3€
– za darmo woda na starcie, ale izotonik lepiej miec własny… choć gdzieś tam ponoć Red Bulla rozdawali
Do tego dochodza 2 noclegi – 30€ i dojazd do Berlina – 250zł i piwo na imprezce – 30€ . W sumie koszty weekendu to jakieś 150€ + 250zł, czyli 850zł… stanowczo tanio nie było.
Ale za to jest świetna organiacja. I targi, na których były nawet różowe rolki do jazdy szybkiej… 😉
Po odebraniu numerków startowych, pojechaliśmy do hotelu, przebraliśmy się w rolki i śmignelismy na start (mieszkalismy jakies 2km od startu i było warto).
Ja i Craig z LondonSkaters Speed Team
Mimo ogromnej liczby ludzi, na starcie organizacja też nie szwankowała. Ciężarówki na ubrania były dobrze oznakowane, dojazd do startu też, wody pod dostatkiem, toalet pełno (kto stał w kolejce na Cracovia Marathon, to wie jakie to ważne…)
Było się nawet gdzie rozgrzać choć ludzi pełno wszędzie a w szczególności rolkarzy. Mogę zaryzykowac stwierdzenie, że nigdy tylu na raz nie widziałem…
Część LSST przy bramie branderburskiej
Start był podzielony na grupy, w zależności od najlepszego życiowego czasu. Dzięki temu startowało się razem z ludźmi którzy jeżdzą na podobnym poziomie. Grup było kilka, od A (najszybsi) do G (grupa rekreacyjna). Na starcie oczywiście tłok był wielki, i trwało to chwilkę zanim cała grupa ruszy (każda grupa startowała osobno, jakieś 2 minuty po wcześniejszej), ale to w niczym nie przeszkadzało, bo do klasyfikacji liczy się czas netto – czyli od przekroczenia lini startowej do przekroczenia finishu.
Trasa maratonu bardzo fajna – cały czas równiutki asfalt. Wzdłuż trasy kibice – na całej długości. Walą w garnki, krzyczą, biją brawo. Po prostu rewelacja. Starsze babcie wrzeszczą: "Schnell, schnell"… a ja im "Ja … ja … ja już nie moge szybciej…"
W porównaniu do maratonu w Krakowie lub Gdańsku, dla rolkarzy nie było praktycznie punków odzywiania – tylko na 20km i 40km była woda. Więc trzeba było polegać na sobie i własnych zapasach.
Za to jest rolkarzy więcej – nigdy nie jest tak, że jedziesz na trasie sam, zawsze jest ktoś kto jedzie tym samym tempem, przez co jedzie się znacznie łatwiej.
Finish z Bramą Branderbuską w tle.
Na mecie mnóstwo ludzi na trybunach i wrzask dziki. Mimo, że człowiek padnięty dojeżdza, to i tak ma ochotę sprintować na mecie pod publikę 😉
Przejechałem trasę w czasie 1 godzina 37 minut i 23 sekund. Poprawiłem dotychczasowy życiowy rezultat o 14 minut. Więc start w Berlinie był wielkim sukcesem.
Oczywiście na mecie zostało wypite piffko lub 3 (znowu, żeby poziom węglowodanów odbudować) i po odnowie biologicznej (masaż, prysznic itp) ruszyliśmy na imprezkę. Imprezka duża, bo w Berlinie jest zamknięcie sezonu rolkarskiego i rozdanie nagród dla najlepszych zawodowców. Nie będe wchodzić w szczegóły, ale podobno wróciliśmy o 5 rano… wszystkie zdjęcia z imprezy zostały ocenzurowane – zgodnie z Ustawą o wychowaniu w trzeźwości.
Podsumowywując, wyjazd na pewno do tańszych nie należał, ale jest to niesamowite przeżycie, brać udział w największej na świecie imprezie rolkarskiej. Ja za rok na pewno pojadę.
Wkrótce więcej zdjęć z maratonu dostępne będzie w galerii.