[Przyklejony] Sezon 2020 - rolki I nie tylko
Andreee,
Jeśli Ci to pomoże ostatnio zainwestowałem w Luigino Challenge, chyba kiedyś o nich wspominałeś i brałeś pod uwagę.
But trzyma jak imadło i nie ma możliwości gięcia się kostki na boki.
Wcześnie prawie trzy sezony spędziłem w Tempestach.
Wysłany przez: @kazek103Andreee,
Jeśli Ci to pomoże ostatnio zainwestowałem w Luigino Challenge, chyba kiedyś o nich wspominałeś i brałeś pod uwagę.
But trzyma jak imadło i nie ma możliwości gięcia się kostki na boki.
Wcześnie prawie trzy sezony spędziłem w Tempestach.
Dzięki
Jaki rozmiar Tempest i Luigino?
Wysłany przez: @andreeeniski but i 3x125 to ja nawet kilometra nie ujadę.
A gdzie tam. To mit. Trzeciego dnia będziesz śmigał w tym identycznie jak teraz w FRA. O ile but przypasuje. Z Twoimi umiejętnościami nie powinieneś mieć żadnych problemów.
Natomiast przechodzenie stopniowe jest zalecane, tak mi się wydaje, żeby lepiej się uczyć techniki. Im niżej nad ziemią i stabilniej w kostkach tym łatwiej poprawiać niuanse, a o to w tej całej zabawie chodzi.
Albo, jak w moim przypadku, gdy robi się coś niepoprawnie kiedy działają większe siły, żeby nie wyszedł jakiś problem, na przykład z kolanem.
Można też chrzanić idealną technikę i powoli po swojemu ciułać od razu w standardowo najszybszym niskim 3x125 jak to wielu robi przecież.
We wtorek byłem u osteopaty, już było coraz lepiej, więc postanowiłem wybrać się pierwszy raz na rolki prawie od miesiąca.
postanowiłem zrobić maraton, być może ostatni w tym roku. Sprawdzić się, czy jeszcze jestem w stanie dojechać i w jakim miejscu się znajduję.
Wydarzenie spore, bo zachciało mi się jedynego miejsca, gdzie taki maraton można normalnie zrobić, czyli Pogoria. Problem mały w tym, że akurat obecnie znajduję się około 120km od tego miejsca. więc prawie 250km zrobić tylko po to, by się sprawdzić i przejechać na rolkach...
Rozpocząłem na styk, żeby zakończyć równo z zachodem słońca.
ostatnie tygodnie to problemy z kręgosłupem lędźwiowym/biodrem, poza tym ZERO innego sportu, przez 3 ostatnie tygodnie nawet się nie zmęczyłem przez 10 sekund. Totalny brak formy, największe rozregulowanie jakie może być.
Chciałem tylko przejechać, zmieścić się w 2h. Bałem się, że coś zacznie boleć w miejscu, gdzie boli od jakiegoś czasu.
Chłodno, ale ja lubię jeździć gdy jest zimno. Pusto, bardzo mało ludzi. No i bardzo wiało! Pierwsze 10km nawet całkiem całkiem, bo około 26 minut. później sobie jechałem, ale nie przesadzałem. Nie było nawet kogo gonić, momentami byłem zupełnie sam, no i wiatr.
Około 30km i czuję, że jakiś rowerzysta będzie chciał mnie wyprzedzać. Jego przednie koło zrównało się ze mną. widziałem że idziemy łeb w łeb, gościu chce mnie wyprzedzić, ja odpieram ataki i nie daję za wygraną. Gościu nadal chce mnie wyprzedzić, a ja ciągle nie daję za wygraną. Jedziemy tak może minutę, dosłownie równo. widzę jego rower po mojej lewej. W pewnym momencie włączam mój szósty bieg... Od razu wystrzał, gubię gościa, obracam się, a on jakieś 30 metrów za mną i już do końca odcinka nie mógł mnie wyprzedzić, może 5km. Lubię te nagłe strzały i sprinty, nawet bardzo lubię. To właściwie moja tajna broń i bardzo skuteczna. Bo jadąc około 30km/h dłuższy czas, jestem w stanie momentalnie włączyć turbo i odjechać. Zdecydowanie wolę uciekać niż gonić. Nie lubię gonić i niie mam wytrwałości by gonić, często odpuszczam - problem w glowie chyba.
Zawsze robiłem 1 okrążenie na TRÓJCE, więc żeby było sprawiedliwie, po 30km zjechałem na trójkę. To był zły pomysł, bo było tyle liści momentami, że musiałem się przepychać uważając, żeby koło się nie ślizgało. Czasem było tak grubo liści, ze ciężko było stwierdzić, gdzie jest asfalt, a gdzie pobocze. Tam straciłem myślę, że ponad 2 minuty na tym odcinku 5 kilometrowym. Jak już wracałem na CZWÓRKĘ to stało się to, czego się obawiałem, czyli lewa strona w okolicy biodra. Zaczęło boleć, ale zostało mi jakieś 5km, więc oczywiście jechałem. Jak sprawdzałem tętno to miałem około 110, czyli dosyć niskie. Zakończyłem 42km z czasem 1:57 z tego, co pamiętam. Straciłem sporo gdzieś w drugiej części. Ale nie byłem wyjątkowo zmęczony, przejazd bardzo spokojny, na zaliczenie.
Jedna rzecz, którą sobie przetrenowałem. kiedy noga odpychająca wraca, to zazwyczaj jest uniesiona w powietrzu. Ja jej nie odrywalem od asfaltu i szorowałem przednim kołem p-o asfalcie. W ten sposób ani lewa ani prawa noga nawet na moment nie straciła kontaktu z jezdnią. Rewelacyjne ćwiczenie.
I teraz droga powrotna. Tak mnie bolało, że nie mogłem usiedzieć w aucie 2 godziny. Taki nieprzyjemny dyskomfort, nie mogłem znależć sobie optymalnego miejsca, pozycji. Nastepnego dnia, w czwartek praktycznie kontuzja odnowiona, nie mogę się schylić. Dzisiaj już czuję się bardzo dobrze. Nawet lepiej niż przed maratonem.
Aha, jak kończyłem jazdę to już robiło się ciemno.
Jednak urok lata lepiej wpływa na Pogorię, jest inaczej, przyjemniej, towarzysko. Teraz było ponuro.. Na 4 trasa nawet OK, trochę gałązek, liści, ale tylko trochę. Trochę też było piachu. Być może to moje ostatnie wyjście na rolki w tym roku. Może uda się jeszcze na 80 pojeździć.
Pierwsze metry w czwartek były jakbym rok nie jeździł, potrzebowałem kilku minut by się obyć z rolkami.
Teraz muszę wziąć się za bieganie, może nawet jutro - 5km.
A, no i standardowo plecy trochę bolały, ale nawet nie tak bardzo. Zakwasy były, ale już ustąpiły. Miejsce kontuzji jest bardzo blisko punktu bolącego podczas jazdy na rolkach, więc może dostało w kość i teraz kontuzja minie szybciej
@andreee
Coś masz do rozpracowania i do znalezienia miejsce od którego zaczyna Cię spinać.
U mnie to naprężacz pasma biodrowo-piszczelowego. Długo zeszło zanim do niego doszliśmy, bo on sam, zanim się go nie dotknie i to jeszcze pod odpowiednim kątem, nie daje żadnych objawów, za to sieje naokoło przez wszystkie przykurczone mięśnie.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Aha no i jakbyś wdrożył taką procedurę rozciągania jak opisywaną przeze mnie i utrzymywał regularnie nawet tylko co dwa dni piętnaście minut to jesteś w stanie znacznie ograniczyć objawy.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
@tomcat
Tomek, u mnie to wygląda tak, że boli kiedy lewa noga jest wyprostowana, np podczas rozciągania. Czuję, że ciągnie az pod kolano. Wiem, rozciągnięty jestem słabo, ale to niczego nie tłumaczy. Akurat dzisiaj i wczoraj jest już praktycznie OK, nic nie boli. Ale jutro jadę do Katowic do osteopaty z sierpnia. Miał on zupelnie inna technikę, bardzo skuteczną. Bardziej pracował energią przekazywaną na problem poprzez dotyk - bez wyginania, łamania etc.., niż siłą mięsni i masażami jak ten drugi...
Zobaczę co mi powie jutro, bo nadal nie mam diagnozy, co to jest. Jutro będę wiedział mam nadzieję.
W Czwartek planuję na Pogorię znów skoczyć na maraton... Chyba że mi zabroni jutro.
To jeszcze mało znaczy, bo co prawda wskazujesz na mięśnie tylnego pasma, co może się wiązać z wieloma deficytami poczynając od stopy, aż po szyję.
Ja bym to wszystko po kolei rozpracował piłeczką...
Ale po prawdzie to trzeba mieć sporo obczajone, zeby to samemu zrobić skutecznie. Wypytaj będąc co ćwiczyć, jak ćwiczyć, co rolować, jak rolować i co to znaczy "rolować", bo to słowo moim zdaniem wprowadza w błąd. Bo nie chodzi o jeżdżenie wałkiem po bolącej powierzchni, tylko o wniknięcie w bolące punkty.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Sezon jest teraz na ukończeniu i nic poza krótkotrwałą frajdą Ci ta wycieczka na Pogorię nie da. Jeśli masz aktywny problem to lepiej dla Ciebie będzie - długoterminowo - jeśli rozpracujesz i wyleczysz się do końca.
Jeśli będziesz się ćwiczeniami mocno spinał, to może być tak, że chodząc na kolejne sesje nie bedziesz się posuwał do rozwiązania, bo co gość rozpracuje, to ty pospinasz.
Może jakieś hantelki i brzuszki ? 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Tak dawno tu nie pisałem, że nie mogłem odnaleźć swojego wątku 😀 Muszę go wyżej podrzucić, żeby znów nie szukać.
U mnie sezon rolkowy już dawno się skończył, od 2 miesięcy kompletnie nawet nie myślę o sprawach związanych z rolkami.
Rok uważam za bardzo dobry rolkowo. Sporo jeździłem, sporo się nauczyłem i zaliczyłem maraton za granicą w ekstremalnych warunkach przeprowadzony.
Końcówka słaba, ale wcześniejsze miesiące bardzo przyjemne.
Zrobione może ze 20 maratonów treningowo. Strzelam 20, bo nie prowadzę statystyk i nie przykładam do tego większego znaczenia.
Może wkrótce uda się pojeździć. Mam przy sobie FRA. Niebieskie są kilka tysięcy k; ode mnie, bo nie miałem miejsca w bagażniku 😀 Wiedziałem, że i tak nie wykorzystam ich prędko.
Zobaczymy w przyszłym roku, co to będzie i jak to będzie.
Cały rok 2020 przejechane na 2 modelach i jestem bardzo zadowolony. FRA to był strzał w "10" kupiłbym nawet drugą parę nowych, jak te już zajadę.
niebieski wkrótce będą bezużyteczne raczej, więc może je opchnę, a na pewno samego buta, bo może szynę sobie zostawię na pamiątkę.
Ostatni post: rolkowe mamy z wózkami Najnowszy użytkownik: jonimoffett679 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte