Kicking asphalt 2020
Ja kolejny raz się przekonałam jak dobrze mi robi ruch. Od rana coraz mocniejszy ból głowy. Jeszcze taki, że daję radę patrzeć, siedzieć, ale jest kiepsko. W normalnym czasie poszłabym pojeździć - przetestowane - to pomaga. Ale pojeździć iść nie mogłam. O 18:30 mam od 2 tyg codzienne ćwiczenia w małej grupie na Fb i zbierałam się na nie z trudem. Ale po 5 min rozgrzewki zaczęło być dobrze. Ale to w miarę lekkie ćwiczenia i tylko pół godz. Wahałam się czy brać się za ćwiczenia z Janem. Ale przecież można przestać jakby było źle. No i mocne zmęczenie fizyczne przy otwartym balkonie i odżyłam.
I niby wiem, że tak jest, że ruch pomaga, ale czasami tak ciężko się przekonać, gdy jedyną rzeczą jakiej się pragnie jest położyć się i schować przed światem.
A spostrzeżenie w wątku Tomcat, bo te treningi z Janem to dzięki niemu uskuteczniam. Dzięki.
Wysłany przez: @qbajakWysłany przez: @tomcatNo i pyk! Kolejny dzień zdjęty z kalendarza.
Przeciwnicy wyciągną tu argument, że przecież każdy screen da się łatwo sfabrykować, wystarczy zmienić datę i już. Na to ja zawsze wybucham śmiechem - bo niby kogo bym tym sposobem oszukał - organizatora, czy siebie?
Ze mnie się śmiano, że przecież mogę sobie "zrobić" wynik... Ale no właśnie - ja mam zabawę, że jadę, że za to dostaję medal, że mogę się tym pochwalić. I udowodnić sobie, że potrafię.
W ten weekend robiłam wirtualny w Droga Wolna. No i ponieważ padł mi telefon w sobotę i zamiast zapisać 30 km, miałam tylko 11, to uznałam, że się nie nadaje na medal i w niedzielę zrobiłam jeszcze raz 30. Tak, mam satysfakcję.
Wysłany przez: @joannapW ten weekend robiłam wirtualny w Droga Wolna.
Nie tylko Ty. U mnie Droga Wolna ma mega kredyt zaufania za I Łódzki Maraton Rolkowy. Cały czas liczę, że "II Łódzki" będzie pierwszą imprezą rolkową w tym roku.
Ja im wysłałem swój pierwszy przejazd - zwłaszcza, że ilość km nijak się przekłada na pomoc dla Eryka. Ale doceniam samozaparcie. O to właśnie w tym chodzi - wirtualki i tak robisz dla siebie - tylko dokumentujesz na zewnątrz 😉
Wysłany przez: @qbajakWysłany przez: @joannapW ten weekend robiłam wirtualny w Droga Wolna.
Nie tylko Ty. U mnie Droga Wolna ma mega kredyt zaufania za I Łódzki Maraton Rolkowy. Cały czas liczę, że "II Łódzki" będzie pierwszą imprezą rolkową w tym roku.
Ja im wysłałem swój pierwszy przejazd - zwłaszcza, że ilość km nijak się przekłada na pomoc dla Eryka. Ale doceniam samozaparcie. O to właśnie w tym chodzi - wirtualki i tak robisz dla siebie - tylko dokumentujesz na zewnątrz 😉
No mi się na Łódzki nie udało dojechać. Ale organizatorzy robią na mnie dobre wrażenie. Jesienią robiłam ich komplet wirtualny (11,21,42) i bardzo miłe maile z nimi wymieniałam. No a teraz dodatkowo, że może to komuś pomóc. Choć kłamałabym mówiąc, że jechałam po to, by pomóc. Jechałam, bo to dla mnie fajne.
Wysłany przez: @joannapJa kolejny raz się przekonałam jak dobrze mi robi ruch. Od rana coraz mocniejszy ból głowy. Jeszcze taki, że daję radę patrzeć, siedzieć, ale jest kiepsko. [...]
I niby wiem, że tak jest, że ruch pomaga, ale czasami tak ciężko się przekonać, gdy jedyną rzeczą jakiej się pragnie jest położyć się i schować przed światem.A spostrzeżenie w wątku Tomcat, bo te treningi z Janem to dzięki niemu uskuteczniam. Dzięki.
Po prostu czasem jest lepiej nie chować się przed światem, tylko chwycić go za fraki i przyładować z dynki! 😀
A Seb pełny radosnego uniesienia informuje, ze od 4 maja gabinety fizjo będą otwarte. Coś mi to mówi, że zaprzestanie regularnego publikowania treningów. A one są naprawdę bardzo fajne i ten podział jaki ostatnio wprowadził: jeden ogienek przy treningu - easy, dwa - intermediate, trzy ogienki - hard. Sprawdza się 🙂 Przez ostatnie dwa tygodnie byłem w stanie robić intermediate z Sebem i potem trening z Jankiem po pół godzinie. Hard by mnie raczej wykluczył z drugiego treningu.
BTW. Dzisiaj o 18 na insta i FB Seba będzie własnie trening hard all-body. Czyli trzy ogienki. Zapewne w trakcie będę się jak zawsze zastanawiał na cholerę mi to... a potem będę zadowolony, że zrobiłem. 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ha!
To wszystko prawda i to, że w ten sposób można trochę sobie pomóc i to, że to wymaga długich godzin ćwiczeń, żeby zmienić wzorzec ruchu i wzmocnić te okolice.
I to, że w ten sposób promuje się prawidłowe kopnięcie w powerboxa, a wtedy (uwaga!) trudniej jest zedrzeć pięty. 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Cz 30 kwi 20
Nowy rekord spadku wagi. Od dwóch miesięcy mimo tygodniowych fluktuacji spadek jest stabilny i wynosi 0,7kg/mc. W porównaniu do początkowych pół kilo na tydzień to jest nic, ale tak wolne tempo spadku daje większe szanse długoterminowego utrzymania efektu. Obwody spadają powoli poza talią, która zaczyna sugerować, że pod spodem coś tam jednak jest. Albo obcy, albo mięśnie – jedno z dwojga. Resztki oponki wkurzają, bo chciałoby się jej już pozbyć. Ale wiadomo, że najgorsza jest końcówka, a nadmiar skóry pozostaje na długo. Staram się kompletnie nie przywiązywać wagi do efektów, czyli nie budować ciśnienia, ale jednocześnie ściśle kontrolować co jem i co pokazuje waga. No i regularnie ćwiczyć, przy czym głównym celem ćwiczeń jest sprawność, a to że się dodatkowo parę kilokalorii spali to tylko efekt poboczny. Fajny, ale nie po to ćwiczę.
No i o to chodziło. Wszyscy komentujący temat podkreślają długoterminową nieskuteczność „ćwiczenia, żeby schudnąć”. Jak tylko pojawiają się efekty - ćwiczenia i często dieta są odwieszane na kołek i wracamy do fazy „wynurzania się ryby głębinowej” w cyklu zgrubść-schuść. A wiadomo, że dużo łatwiej i przyjemniej jest utrzymywać wagę, niż ją tracić. Na szczęście nie wpadłem w "pułapkę peletonu", gdzie ludzie mojego wzrostu ważą dobrze poniżej 80 kg. To by wymagało reżimu jak ten skoczków narciarskich. Brr.
Rankiem po sympatycznym przebudzeniu i zabawie z psem 25 minut mobilizacji i rozciągania z Tomem Merickiem. Chciałoby się być w stanie dochodzić do takiego ułożenia ciała w poszczególnych pozach jak prezenter, ale jeszcze do tego bardzo daleko. Na przykład taki przysiad głęboki po wstępnym rozciągnięciu jakoś zrobię, ale koniecznie muszę mieć przeciwwagę z przodu i same ręce to może być zbyt mało. Nie ma opcji wstać z tyłka poprzez przejście do siadu głębokiego i następnie w górę. Ciągle za mała mobilność bioder, zbyt słabe rozciągnięcie ud i kostek. Może nigdy mi się to nie uda ze względu na brak wrodzonej elastyczności, ale samo wykonywanie tych procedur poprawia samopoczucie. Po prostu uelastycznione ciało czuje się lepiej. Dopiero po kilku godzinach siedzenia znowu zacznie się jakieś marudzenie pleców, czy nóg. Po ćwiczeniach objawy „rwy kulszowej” ustąpiły całkowicie, co w ostatnich miesiącach prawie się nie zdarzało. Jupi.
Radość nie trwała długo, jeszcze przed końcem godzin pracy tyłkonoga bolała rekordowo. A tutaj trzeba było brać ją w troki, bo o 18, nie ma zmiłuj, Seb odpala trening hard. A to zawsze oznacza, że będzie ostro.
No i jak obiecał, tak zrobił. Już mnie przyzwyczaił, że jego treningi mają wstęp, rozwinięcie, dwa wątki główne i zakończenie. A tutaj nagle wyskoczył z czterema seriami. Zresztą, cztery serie nie były problemem. Sprawa się rypła na serii #2. Otóż wymyślił sobie drabinki… Tak, cholerne drabinki. Do dwudziestu z progresją co pięć. Czyli tak: cztery ćwiczenia w serii. Najsampierw wszystkie w pierwszej serii robimy w ilości pięć. W drugiej serii (wspominałem o odpoczynku? nie? no bo go nie było między seriami) wszystkie po dziesięć. W trzeciej po piętnaście. W czwartej po dwadzieścia. A potem już z górki: piętnaście, dziesięć i pięć. Jak by nie liczyć wychodzi po 80 powtórzeń każdego ćwiczenia. No Panie dziejaszku, zrobił nam z brzuchów jesień średniowiecza, jak pragnę zakwitnąć!
Ale za to trzecią serię robiłem z takim luzem i ulgą, że już gorzej nie będzie, a ta jest ostatnia. I dlatego niejakim wstrząsem było dla mnie jak okazało się, że na tapetę wjechała seria numer cztery. I w tejże trzepiemy ćwiczenia na łapki. No w sumie nie tylko, bo były przecież i żurawie (martwy na jednej nodze) i przysiady – co prawda z wyciskaniem hantli i bicepsy w staniu na jednej nodze.
Zastanawiające, że maks tętna wyszedł mi 185 bpm. Chyba naprawdę się mocno przykładałem.
Po wszystkim zaś naprawdę miałem dosyć. No to spokojnie zjadłem kolację i zawołałem Paulę, która w ramach zajęć WF online ma przysłać wideo, na którym ćwiczy. Cokolwiek. Więc wymyśliliśmy, że sfilmujemy nasze brzuchy z Felixem. Tzn. wyszło, że Paula będzie ćwiczyć, a ja będę kręcić. No i w życiu nie widziałem, żeby TAK się przykładała. Pięknie! Po wszystkim mówi: o! mój brzuch! Ale tym razem naprawdę się pięknie przykładała. Nawet rowerek wyszedł stabilnie. Teraz mówi, że będzie sobie ten film montować. Zobaczymy, ale generalnie to wow, że ma takie plany!
Po wszystkim stwierdziłem, że ja też bym zrobił jeszcze secik z Felixem. Chwilę już odpocząłem, a zestaw jest krótki – dam radę. No i dałem, chociaż piesek uznał, że na pewno bardzo chcę się z nim droczyć i łapał mnie zębami za stopy i dłonie. Już nie mam pomysłu jak ją tego oduczyć. Może z czasem jej minie. Młode to, płoche, pstro w głowie…
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Z ciekawości: ile masz wzrostu? Jestem ciekaw, kiedy wpada się w „pułapkę peletonu”? 😉
Wysłany przez: @maksmichalczakZ ciekawości: ile masz wzrostu? Jestem ciekaw, kiedy wpada się w „pułapkę peletonu”? 😉
192
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pt 1 maj 20
Coś nie może się uspokoić ten ból tyłkonogi. Próbując go jakoś okiełznać zrobiłem dzisiaj nie jedną, ale dwie sesje rozciągania z Bodyweight Warrior. Ogólnie to fajnie, ale na tą konkretną rzecz nie pomogło. A wręcz rozciąganie bolących fragmentów wydawało się pogarszać sprawę.
Mimo wszystko zacząłem się szykować na rolki. Zerknąłem na prognozę, no i ma padać. Więc odpuściłem niskiego buta, bo szkoda mi go na błoto i wodę i zostałem przy Sebach jak ostatnio. Niestety nie zrobiłem ciągle serwisu, więc kółka się kręcą jak Cię mogę, a bynajmniej nie dobrze. Jak już pojechałem, to praktycznie od razu zaczęło padać. Nie, no w deszczu mi się nie chce… wracam. Jak wróciłem, to oczywiście przestało. Ale nie byłem taki pierwszy naiwny, żeby od razu z powrotem wsiadać do auta i znowu jechać. O, nie. Najpierw wziąłem psa na spacer po dalekich polach, gdzie przynajmniej teoretycznie jest najbezpieczniej go spuścić żeby się wybiegał. Jak ona to kocha! Jaki radosny tętent stada mustangów potrafi sama wyprodukować biegnąć na pełnej kicie w dół zbocza. Co za moc! Jakie wybiegi na dwumetrowe sterty ziemi i jakie radosne skoki z nich. Ale też nie dopilnowała bhp i zmoczyła tyłek i podwozie w bagnie, więc po powrocie mieliśmy jeszcze pranie psa.
Wszystko to spowodowało, że zrobiło się dosyć późno, ale ponieważ pogoda się poprawiła, to zwinąłem się i pojechałem na Błonia. No i pojeździłem godzinkę walcząc przede wszystkim z tą „rwą kulszową”, a dopiero potem z wiatrem i swoim zmęczeniem. W sumie wiatr nie był dzisiaj jakoś bardzo dokuczliwy, ale ból tyłkonogi nie skłaniał do ciśnięcia. Nie jest jakoś bardzo ostry, ale za to nieustępliwy. No i było trochę ludzi z małymi dziećmi, które zawsze starannie wymijam.
Wszystkiego w godzinę najeździłem 16 kilometrów, więc bardzo skromnie, jednak zostałem po prostu zgoniony z alejek przez deszcz. Zrobił się już taki dosyć gęsty, który precyzyjnie odtworzył warunki jazdy na Cracovia Maraton sprzed roku. Namoczył tą spadź lipową i zrobiło się lodowisko… Ledwo po tym jechałem zastanawiając się jakim CUDEM w zeszłym roku przejechałem i dojechałem cały maraton? Ok, lepsze kółka, dłuższa szyna. Ale musiałem mieć też mega motywację, że mnie szlag nie trafił i nie pieprznąłem rolkami do rowu. Z tego co pamiętam najgorszy był odcinek tego super gładziutkiego asfaltu przy Juwenii. Teraz być może tego asfaltu już nie będzie, bo przerabiają przecież odcinek.
Po powrocie dalsze próby rolowania i rozciągania tyłkonogi. Jakoś ją trzeba ułagodzić, bo nie da mi żyć.
A tutaj pada dalej i pada. Dobrze, niech pada. Ma duże zaległości. A ja w tym czasie po cichutku tup, tup po schodach i chyc! na siodełko i pooglądam sobie coś netflixa. Pewnie jakieś śmieszne kreskówki, a co! Nie czuję motywacji do angażowania się w skomplikowaną fabułę.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pascal ogarnął zorganizowanie telco z 9 innymi mistrzami czasów minionych.
Dla zainteresowanych https://youtu.be/VlswaubqjQw
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
A tutaj sprzed kilku dni analiza techniki randomowego 54-letniego skatera 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Nd 3 maj 20
Ekspresowa trzydniowa majówka szczęśliwie dobiega końca i będzie można wreszcie usiąść nad pracą i zacząć nowy, ciężki projekt. E, chyba mi gorzej.
Tzn. na pewno mi gorzej. Dzisiaj już w pełnej desperacji łyknąłem Ibuprom Max, bo dupsko bolało niemożebnie. No i puściło. Co znaczy, że ból ma jednak charakter nerwowy. Nie że się stresuję, aż boli, tylko po prostu rozkosznie się przeciągając z Bodyweight Warriorem najwyraźniej zadrażniłem nerw kulszowy i tak mi się odwdzięcza niewdzięcznik. Czyli jednak rwa. Jej mać. Kulszowa.
A to znaczy, że delikatnie, ostrożnie. Musi się samo uspokoić. Albo faktycznie się umówię na te igły i niech się dzieje wola nieba… Może to jest pomysł, bo już drugi rok z przerwami mnie to morduje. Trzeba przyznać, że było już dobrze, ale bieg niepodległości, te szalone kilkukilometrowe podbiegi mi od nowa rozbuchały problem. A było już dobrze… Na razie nie ma opcji nawet podbiec kawałek z psem, bo przy ruchu nogi do przodu czuję rozżarzony pręt od tyłka do kolana. No to nie podbiegam.
Na szczęście mniej więcej da się jeździć na rolkach. Więc dzisiaj, już po łyknięciu dopingu, pojechałem pojeździć i pojeździłem nawet. Całe 45 minut. A dzisiaj wiało mocniej. Na tyle mocniej, że okazało się nie ma takiej niskiej pozycji z mojego asortymentu pozycji niskich, żeby dało się swobodnie pod ten wiatr jechać. A wiem, że się da. Wiem! Bo na CM w 2018, pod ten cholerny tajfun na 3 maja Paweł Ciężki jechał 45 km/h. Inne konie jechały 45 ale z wiatrem na Focha, a on pod wiatr. Boże, jak on wymiata…
Walcząc z wiatrem starałem się znaleźć na niego receptę, ale oprócz mocnego, rytmicznego pchania nic nie działa. A z tym pchaniem to albo ta rwa mnie bardziej ogranicza niż mi się to wydaje, albo straciłem siłę wyrobioną w zimie, albo nigdy jej tak naprawdę nie miałem. Tak, byłem na Sebach, ale różnica nie jest taka znowu bardzo drastyczna. Tzn. nigdy nie była, a im mniejsza prędkość, tym mniej istotne na czym.
W końcu kiedyś muszę wziąć Takino na jazdę. Pora. Tylko ciągle grozi deszczami, więc mi ich żal.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatW końcu kiedyś muszę wziąć Takino na jazdę. Pora. Tylko ciągle grozi deszczami, więc mi ich żal.
A jak na maratonie Ci deszcz spadnie? Chyba lepiej, żeby się rozpadły na treningach niż na zawodach 😉 😛 ;)... A na poważnie, to myślałem, że tym butom nic nie straszne (może poza szlifami) - stąd pytanie czy to Twoje obawy, czy zalecenia producenta?
Wysłany przez: @qbajakWysłany przez: @tomcatW końcu kiedyś muszę wziąć Takino na jazdę. Pora. Tylko ciągle grozi deszczami, więc mi ich żal.
stąd pytanie czy to Twoje obawy, czy zalecenia producenta?
Nie, no żarty chyba?! 🙂
To Ty nie wiesz, ze nowe buty są nowe dopóki się nie upierdzielą? 😉
Dmucham i chucham. Raz zaliczyły póki co leciutki szlif na parkiecie.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pn 4 maj 20
Ranek rozpoczął się powoli.
Kawka, wsłuchanie w śpiew skowronków, potem darcie się żeby dzieci wstały i nie odwalały maniany, bo weekend się skończył, jakiś delikatny banan, żeby nie jeść śniadania na czczo, bo to niezdrowo, te sprawy. A potem dotarło do mnie, że fajnie byłoby zrobić poranny rozruch. Mobilizacje i trochę rozciągania. No to odruchowo zacząłem szukać kanału Bodyweight Warrior, ale nagle skojarzyłem, że przecież mnie boli tyłkonoga i wystarczyło, że pomyślałem o rozciąganiu tej greckiej tragedii… Uczucie to można bardzo dobrze przybliżyć do delikatnego borowania zęba bez znieczulenia, gdy wiertełko tak delikatnie ślizga się po nerwie. No. Bardzo zbliżone do rozciągania tej nogi w ostatnich dniach.
Normalnie zrobiło mi się niedobrze na samą myśl. Fizjologiczne mdłości mnie naszły i wcale nie jakieś tam przenośne. Od razu odłożyłem komórkę zaprzestając szukania i żołądek wrócił z gardła na swoje miejsce. Ale coś ruszyć się trzeba. Więc skompilowałem sobie ad-hoc jakiś zestaw ćwiczeń na to i tamto i jeszcze tamto. Ostatnimi czasy dużo tego robiłem, mam na świeżo, więc nie jest problemem ułożyć dowolną wiązankę, nawet wybierając co bardziej ulubione ćwiczenia prezentowane przez różnych instruktorów. Było fajnie. Kiedyś pewnie mi się znudzi powtarzanie za gwiazdami youtuba, nauczę się tych wszystkich ćwiczeń na pamięć i będę je trzaskał odruchowo w optymalnej kolejności i tempie. Więc rozruch odhaczony. Git.
Na wieczór coś mnie nosić poczęło. Zanim się zorientowałem zacząłem prowadzić ze sobą skomplikowane negocjacje. Stanęło na zrobieniu pierwszego ever zestawu opublikowanego przez Seba, tego zatytułowanego „test na covid-19”. On mnie, w swoim czasie, bardzo porządnie wymęczył. Sekcja gimnastyki brzucha zrobiła mi nawet nie tyle zakwasy, co jakieś takie dziwne kłucia w prostym. Aż się zacząłem zastanawiać, czy nie przegiąłem i nie zrobiłem sobie kuku. Ale na szczęście nie. Ale połączenie planka z siadem równoważnym, od razu martwy robaczek z taśmą na stopach i natychmiast po tym siad równoważny z rotacjami, czyli 4 x 30 sekund w napięciu bez rozluźnienia między ćwiczeniami, daje w kość. Wcześniej mi się wydawało, że ćwiczę Maćka, ale dopiero teraz tak naprawdę zacząłem.
W każdym razie zrobiłem sobie ten secik i jedyne czego nie mogłem zrobić to faktycznie rozciąganie dwugłowych uda lewej nogi. A tak to nawet przysiady jednonożne w wykroku dało rady zrobić – chociaż faktycznie przy nich czułem sugestię delikatnego ślizganie się wiertełka po odsłoniętym nerwie. Zestaw na mięśnie brzucha okazał się do zrobienia, choć całkiem ostry. Po prostu to było pierwsze zderzenie z tym stylem układania zestawów i potem ich zrobiłem jeszcze trochę, więc się zahartowałem i mnie to już nie rozkłada. W sumie czuję się po tym zestawie przyjemnie rozruszany, a nie zmęczony. Jak byłem za pierwszym razem.
No i zacząłem dyskusje jak można leczyć tę rwę. Sebastian proponuje igły. Nie rozwiążą tematu na „do końca życia”, ale z tego wszystkiego są najskuteczniejsze. Robi je sam. Tzn. wbija. Bez znieczulenia. Ała. Faaajnie. To ja pytam czy to tak na NFZ i czy zamiast tego nie można prywatnie? To on mówi, że na NFZ jest igłami krawieckimi opalanymi nad świeczką. To ja sobie to zwizualizowałem i pożałowałem wejścia w dyskusję. To już wolę tymi cienkimi igłami znanymi z filmów o yakuzie i żeby były opalane nad palnikiem Bunsena. Oj, ale coś czuję, że wyjdzie z tego epicki odcinek bloga. Jak już się uda umówić, bo na razie wszyscy chcą się naraz tam rehabilitować i nawet dodzwonić się nie da, nie wspominając o umówieniu terminu.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wt 5 maj 20
Jest wtorek jest dryland.
Tyłkonoga tyłkonogą, ale chcę utrzymać regularność. Po wczorajszych ćwiczeniach widać, że tak ogólnie to się da. A czy w przypadku drylandu, który jest bardzo specyficznym rodzajem treningu się równie dobrze da?
I tak i nie. Tym razem mimo najszczerszych chęci nie było razy dwa tylko razy półtora. Po pierwszej czułem się całkiem dobrze i od razu, na standardowej minutowej przerwie odpaliłem drugą serię. Ale w niej już nie było tak fajnie. Każde kolejne ćwiczenie powodowało mocniejsze odczuwanie prądu biegnącego od dołu pleców do połowy łydki. Nagle zacząłem czuć zmęczenie. W połowie piątego ćwiczenia zorientowałem się, że zamiast schodzić nisko męczę się na prawie prostych nogach. A uczucie jakby nie wiem co się działo. Stwierdziłem że to nie ma sensu i zakończyłem tę nierówną walkę. Mięśnie nogi się powoli buntowały. Jeszcze trochę i łydka, albo i cała goleń wpadłaby w skurcz. Odpuszczam i liczę, że ona mi też odpuści.
Igieł mi trza. Bez wyleczenia ciągnięcie treningów nie ma sensu. Tak na dłuższą metę się nie da. Walka z bólem kosztuje zbyt wiele wysiłku. Gdzie w tym jest satysfakcja z ćwiczeń i jakaś nadzieja progresu?
Ale trening zrobiony, siła podtrzymana. Chociaż czy na pewno to nie wiem. Nie rozumiem do końca współpracy nerwów z mięśniami. Czy jeśli teraz jest podrażniony nerw, to mięśnie działają zupełnie normalnie? Chyba nie. Nie wygląda jakby tak było.
A wieczorkiem rodzinne męczenie brzuchów. Wyczekaliśmy się z Paulą na Elę, bo najpierw musiała po pracy przewietrzyć głowę, ale w końcu koło ósmej udało się wcisnąć te całe 7 minut ćwiczeń. Oczywiście procedura z Felixem. Fajna jest. Tylko 7 minut, można sobie łatwo wytłumaczyć, że zaraz będzie po, a jednak ćwiczenia są konkretne. Paula niestety nie przykłada się już tak jak wtedy, gdy kręciłem jej wykon. Ale nie ma co przeginać, grunt że robi. I w trzecim miesiącu regularnego ćwiczenia dwa razy w tygodniu widać różnicę.
No i po brzuchach zarządziłem jeszcze planki, które staram się przemycać od kilku tygodni. Tym razem 20 sekund zwykłego, a potem jeszcze kombinacje: po trzy przełożenia jednej nogi dołem pod nogą stojącą i na zewnątrz. Czyli najmarniej 30-35 sekund planka z mocniejszą końcówką. Ela doceniła. Mówi, że killer ćwiczenie. Miło mi to usłyszeć: sam piekłem.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
"Igieł mi trza."
Kasi nie pomoglo. Miala "rwe" i cos w okolicach kosci krzyzowej czy przyczepu gruszkowatego. Pomaga znalezienie przyczyny, igly to celowanie w skutek. Jesli pomoze to z czasem i tak wroci :/
Wysłany przez: @tomcatIgieł mi trza.
https://www.youtube.com/watch?v=bAhO1tcH0xc
A na poważnie - może ta rwa z przeciążenia treningowego? Próbowałeś chociaż raz przez tydzień nic nie robić? Ewentualnie delikatne rozciąganie i TYLKO ćwiczenia od twojego fizjo? Nie "wąsacze", nie "dry landy", nie Seba, Janek, brzuszki i inne cuda... 1 tydzień - absolutne minimum... Taki "czelendż".
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: beab82112932398 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte