Maratony, wyścigi, kilometry w mieście…
Jak ostatnio startowałem w Choczewie na maratonie, to jak podliczyłem płyny od wstania do końca wyścigu (ok 16:30) to wyszło mi ponad 8 litrów. Pierwsze siku zrobiłem chyba ok 18 lub 19-tej.
Wszystko poszło w pot.
Ja odwodnilem sie 2 lata temu w Katowicach. Dojechalem ten maraton, jednak tuz po zlapala mnie "dychawica", dziwny szybki oddech, ogolne kiepskie samopoczucie, przeszlo w ok 3-4h po... Bylo goraco, ok. 28 stopni, a rok wczesniej w 2015 ponad 30...
https://www.youtube.com/watch?v=WwcyaBYl18o
W ramach sobotniego piwa obejrzałem sobie finał z biegu na eliminację (ostatni odpada) na dystansie 15km z zeszłorocznego Wrocławia (World Games) i jestem w szoku. Głównie z powodu, tego jak mało wiem o wyścigach torowych. Z jednej strony „rolki to rolki”, z drugiej od razu widać jak głupie wyobrażenie o torowych wyścigach miałem.
Jakby komuś nie chciało tracić się 20 minut życia, to:
Minuty 1-5 – dwóch rolkarzy (Niemiec i Francuz) odrywają się od „peletonu”, prują do przodu pełną parą… w piątej minucie dołączają do końca grupy mając nad cała grupą okrążanie przewagi. Geniusze sobie myślę
Minuta 9-10 – wyraźnie widać, że główna grupa rozbija się na kilka mniejszych. Gdzie liderzy opadają z sił – znowu jadą sami, z tym że z każdą sekundą reszta się oddala. Dalej mają +1 okrążenia, ale zaczynają być na samym końcu.
Minuta 11 – poszczególne grupki znowu zbijają się w peleton. Liderzy ledwo zipią jako ostatnia dwójka. Sam już nie wiem „geniusze” czy jednak „myślący mniej”
Minuty 12-20 – nie dzieje się dosłownie nic. W pierwszych trzech minutach tego okresu jeszcze widać jeszcze kilka prób ataku – wszystkie nieudane. Od 15 minuty, wszyscy jeżdżą sobie w kółko…
Minuta 21 samotny atak Hiszpana (chyba) – ta sama minuta pokazuje, że jednak się nie udało. Opada z sił i… w efekcie zostaje wyeliminowany...
Minuta 22 – 4 okrążenia do końca. „Jednak geniusze” zaczynają odstawać, ale i tak już są wygrani. Nikt nie zagroził ich +1…
Końcówka – Bart Swings zostaje wyeliminowany jako ostatni. Z przodującej dwójki widać, że Francuz jest większym cwaniakiem od Niemca. Przez prawie 70 okrążeni „żabek” wiózł się na plecach Niemca, żeby na dwa okrążenia przed końcem „po prostu” go sobie wyprzedzić…
Całość: majstersztyk taktyki…
Podobnie zrobiła Patrycja Maliszewska w short tracku. Pomysł, taktyka i piękna realizacja 🙂
Pisałem o tym podczas WG. Miodzio!
Wiele razy słyszałem pojęcie "poker na kółkach". Zgadza się, nie? 🙂
Ciekawe jak tam pokerzyści wodni w Osiecznicy. Mam nadzieję, że bez kraksy...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wygrali Bartek i Magda 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pisałem o tym podczas WG. Miodzio!
Wtedy to jeszcze chyba mnie na tym forum nie było... dlatego czują się rozgrzeszony ;).
qbajak , czasami zaglądam na ten tor i aż przykro było patrzeć jak po zawodach stała na nim woda, trwają prace remontowe. Na razie czynny jest drugi tzn. tor uliczny biegnący dookoła pierwszego na którym można bezpłatnie pojeździć 🙂
http://www.gazetawroclawska.pl/wiadomosci/a/ruszyl-remont-nowego-toru-wrotkarskiego-rolkarze-pojezdza-na-nim-w-czerwcu-zdjecia,13186314/
"Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"
Tydzień do połówki w Otwocku. Na pełnym dystansie opłaconych 70 uczestników, zapisanych około 100. Myślę, że nie jest źle jak na pierwsze zawody, odległość od Warszawy bardzo cieszy.
Ten tydzień mało rolkowy - na siedem dni tylko 39km - dałoby się pobić jedynymi zawodami ;).
Piątkowy serwis rolek nieco mnie rozbawił. Przy mierzeniu kółek suwmiarką przed obracaniem i wkładaniem ich na nowe pozycje pomiar wykazał jedno kółko większe niż przed założeniem... No normalnie urosło mi przez 80km 😉 (coś ewidentnie źle zmierzyłem albo źle zapisałem)...
Ponadto chyba czeka mnie zakup nowych kółeczek. Oględziny hubów pokazały, że ostatnie 80km dało im mega w kość - są o wiele bardziej "popękane" niż przedtem i na każdym kółku wyszły nowe pęknięcia. Nie wiem co jest powodem - nie jeździłem ostatnio jakoś bardzie agresywnie... Huby w starych PS Infinity przy rozmiarze 98mm (z oryginalnego 110mm) mają o wiele mniej pęknięć niż obecne Undercover Lion (oryginalny 110mm zjechany do 102mm). Czyżbym znalazł pierwszy minus twardszych kółek?...
Kółka z Lionów zmieniona na CodeWhite na niedzielny wyścig. Cody, maźnięte oliwką. Rolki prawie gotowe na wyścig.
Prawie bo liner wyprany - teraz zalany w magicznych tabletkach ze srebrem i chlorem. Podobnie ochraniacze.
Jutro po wysuszeniu dam Oli do powąchania - oceni czy zadziałało...
Od lat skala ta sama
1. Jest OK
2. Śmierdzi
3. Jedzie kocimi szczynami
4. Wali kloszardem
Najlepsze, że jak dla Oli już jest 4, to dla mnie wpada w 2 ;)...
Dzisiaj 800 wyciągnięć ergowiosła. Dużo rolek - ponad 32km. W nagrodę sączę sobie... Po raz pierwszy od długiego czasu bez wyrzutów sumienia 😉 Chce się Ż.
Półmaraton Otwocki na Rolkach - relacja.
1) Logistyka
Kolejne zawody, które odbywają się w zasadzie pod nosem. Ode mnie do Otwocka 30km. Jakieś 40 minut jazdy. Wyjeżdżamy około 11:15 - biuro zawodów do 12:20 - czyli jakby nie było na ostatnią chwilę. Ale z dziećmi czasami inaczej się nie da.
Na miejscu jesteśmy 15 minut przed zamknięciem biura. Niestety okazuję się, że nie tylko my przyjechaliśmy tak późno - bo kolejka dojść spora. W biurze “lekki chaos”, dodatkowe nerwy bo wiem, że muszę dopisać najstarszego syna - przez system się nie dało - albo ja durny nie umiałem - Grześ rocznik 2012 a system przyjmował dzieciaki od 2008…
Biuro podzielone na 3 strefy: zapisy, opłaty i odbiór pakietów. Dużo ludzi zapisanych i opłaconych lecz tu też bałagan. Okazało się że jedna z pań wydała pakiety, u drugiej trzeba było odebrać sam chip na kask. Lista ludzi opłaconych, którym posługiwała się obsługa posortowana po przydzielonych numerach startowych a nie po nazwisku! Mimo młynu Panie miłe i uśmiechnięte za co mega plus!
Z racji kurczącego się czasu i powolnej kolejki Ola zajęła się przygotowaniem Grzesia do wyścigu (ochraniacze, rolki, kask). A ja rejestracją. Wszystko udało się spiąć przed magiczną 12:30.
2) Wyścig
2a) Część MINI dla najmłodszych (100m)
Najliczniejsza spośród dziecięcych kategorii. 32 startujących (22 dziewczynki, 10 chłopców). Mniej więcej o 12:30 prowadzący wpuścił najmłodsze dzieciaki na zamknięty odcinek ul. Filipowicza. Zamknięty a mimo tego udało się tam wjechać 2 pojazdom (w tym jednemu samochodowi “technicznemu imprezy”). 32 dzieci (w wieku 5-10 lat) jeżdżących po 100m odcinku drogi, nabuzowanych nadchodzącym startem i 2 samochody.... Troszkę się zagotowałem - ale na całe szczęście nic się nikomu nie stało...
Niestety start dzieciaków przeciągał się niemiłosiernie, aż w końcu zaliczył tylko 25 minutowe opóźnienie. Dodam, że w większości czekanie w pełnym słońcu...
Koniec końców grupa 32 młodych rolkarzy podzielona na dwie części. Osobno puszczone “rolki krótkie”, osobno “rolki długie”. Tu akurat uważam że podział jak najbardziej był wskazany: dzieci miały możliwość startowania z jednej linii, było luźniej więc i bezpieczniej.
Niestety na końcu kolejna mała wpadka. Grześ po przekroczeniu mety (startował w pierwszej grupie) nie otrzymał medalu. Na pytanie “a gdzie medal” nie byłem w stanie mu odpowiedzieć (nie pamiętałem zapisu w regulaminie, a z doświadczenia wiem, że “darmowe” dzieci na zawodach traktuje się różnie). Nawet zdążyliśmy go przekonać, że blaszki nie będzie - i poszliśmy na lody/placyk do pobliskiego Parku Miejskiego.
Medal oczywiście był, ale rozdawany później (dzięki Luzak za zwrócenie uwagi). Koniec końców odebrałem go za Grzesia i wręczyłem mu pamiątkę pomiędzy jednym zjazdem ze zjeżdżalni a drugim ;)...
2b) Wyścig główny - półmaraton.
Po przejeździe Grzesia miałem niecałą godzinę na ogarnięcie się. Niby dużo a jednak mało (zwłaszcza jeśli trzeba było zjeść lody 😉 ). Ola została z dziećmi na placyku a ja poleciałem do auta wdziać rolki. Dwa samochody dalej stał Sainti - przez chwilę udało nam się pogadać.
Po założeniu rolek poleciałem w okolice startu/mety żeby odnaleźć Luzaka i wrzucić jego klamoty do bagażnika (organizator nie przewidział depozytu). Potem załatwiłem medal dla Grzesia (o którym pisałem wcześniej). Koniec końców nie starczyło mi czasu na rozpoznawczą pętlę i trasę trzeba było poznawać w boju.
Asfalt gładziutki - dopóki nie trafiła się studzienka albo dziura, a jednych i drugich było naprawdę sporo. Miejscami bardzo miękko, ale “kisielkowa” warstwa nie powodowała natychmiastowego wyhamowania - na takich odcinkach czułem się nieprzyjemnie miękko.
Widoki super - zupełnie nie spodziewałem się, że trasa będzie praktycznie w lesie. Pętla Filipowicza -> Andriollego -> Narutowicza -> Poniatowskiego ->Filipowicza to w większości las, pojedyncze budynki i znowu las. Bardzo miłe zaskoczenie. Niestety około pół-kilometrowa “część miejska” (Filipowicza i Andriollego pomiędzy rondami) niedostatecznie upilnowana przez porządkowych: na moich oczach wtargnięcie przed kolumnę rolkarzy dostawcy pizzy (jakimś tico) oraz pieszych przeprowadzających rowery. Na szczęście tylko przecinali trasę - nikomu nic się nie stało.
Start podzielony na 2 strefy (licencjonowani i reszta), lekko opóźniony (9 min?) także do przeżycia. Jak zwykle ustawiam się na końcu stawki. Luzak proponuje, żeby spróbować trochę ambitniej i może złapać jakiś pociąg. Więc przechodzimy nieco do przodu, ale dalej zatrzymujemy się tam gdzie “luźno”. Ruszamy i… po 150m pierwsza niespodzianka - zakręt w lewo - przewężenie na rondzie i robi się mega ciasno. Gubię gdzieś Luzaka, a jednocześnie dostrzegam panią w koszulce Jabry. Pamiętając Katowice 2017 i super pociągową współpracę z forumowiczami i dwoma Paniami z Jabry, robię wszystko żeby dopiąć. Udaje się.
“Jabra” jedzie z jakim kolegą, ale jadą minimalnie zbyt wolno. Przed nimi formuje się inny pociąg, lekko szybszy - szarpię i “dobijam”. Jest nas 4: “młody gniewny niebieski”, (z wyników wiem że Dominik), Pan Henryk w żółtym stroju, którego poznałem w zeszłym roku w Modzurowie i człowiek w koszulce reklamujący optyka (z wyników Jerzy). Po chwili dogania nas Pani z Jabry z kolegą. W takim mniej więcej składzie pokonujemy 2 okrążenia.
Niestety grupa nie pracuje tak jak w Katowicach. Nie ma lidera, który narzucałby zmiany. Ludzie się nie znają. Tempo bardzo szarpane. Odstępy nieco zbyt duże - przez co wszysy w grupie tracą siły. Na 3 okrążeniu, w chwili w której liduję pociąg zaczynam opadać z sił. Przed sobą widzę samotnego “czarno-różowego”, postanawiam dobić i odpocząć za jego plecami - okazał się nim Pan Jan Kopyt z Konstancina (najstarszy uczestnik zawodów).
Kończymy 3 okrążenie, w między czasie pociąg rozpadł się na 2 części. Pan Jan, “młody gniewny”, “okulista” i ja. W drugim została Jabra oraz Pan Henryk. 4 okrążenie pamiętam z tego, że wiozłem się na plecach “młodego gniewnego” (chyba całość o ile mnie pamięć nie myli). Po pełnym okrążeniu Dominik prosi o zmianę. Wymieniamy się zaraz za przewężeniem na rondzie. Przychodzi mi spłacić dług, który przed chwilą zaciągnąłem. Jestem na czele przez 1km. Potem wchodzimy w zakręt na Narutowicza, który przez zmęczenie biorę zbyt szeroko i chcąc nie chcą zmienia się lokomotywa na Pana Jana.
Pan Jan po chwili (przynajmniej mi się to chwilą wydawało) macha na zmianę, znowu jestem na przedzie. Skręcamy w Poniatowskiego, moje całe ciało mówi odpuść sobie, zanotowany puls doszedł do 190, pociąg idzie w rozsypkę na 1km przed metą. Wszyscy oprócz mnie finiszują. Ja na tym kilometrze tracę 30 sekund, a na metę wjeżdżam już z pulsem 177. Czas 41:17. Dla mnie bomba.
Koniec… A tak przynajmniej mi się przez chwilę wydawało. Patrzę na zegarek - dystans 18,2km. Patrzę na Endomondo na telefonie - podobnie. Pojawia się bunt - przecież przyjechałem na półmaraton. Szybka decyzja i robię sobie jeszcze jedno kółko - tym razem sam, w tempie bardziej spacerowym, podziwiając unikalność trasy. Gdy ponownie wjeżdżam na metę czekają na mnie dzieciaki i żona - dopiero teraz czuję się jak prawdziwy zwycięzca 😉
3) Wrażenia
Mimo kilku wpadek organizatorów impreza super. Mam nadzieję, że stanie się cykliczna. Bezpieczeństwo minimalnie do poprawy - zapewne wystarczyłaby garska więcej “obstawiających”, żeby uniknąć wszystkich wpadek na tym polu.
Prawie 100 uczestników (dwa razy więcej niż w Miedzianej) pozwoliło już poszukać swojego pociągu. Udało mi się pobić życiówkę na 10km o 7 sekund.
Brakowało tej jednej pętli do pełnej połówki. Mam nadzieję, że w przyszłym roku organizatorzy się na to zdecydują. Grochówka pyszna. Obsługa przemiła. Zdecydowanie polecam.
No i na sam koniec moje dzieciaki dostały nalepki z “I love Rolki” od Saintiego. Dzięki!
Rano padało, miało padać cały dzień... Nie wziąłem rolek - a tu słońce świeci :/
W zamian sesja na biurowym ergowiośle. 900 wyciągnięć. Coraz bliżej planowanego 1000. Jak do niego dobiję, to zacznę sobie robić porównania. Ale i tak już widzę mega progress. Z każdym treningiem coraz bardziej jestem zakochany w tym sprzęcie.
W przyszłym tygodniu Krokowa. Nie wiem kto będzie i kogo rozpoznam - ale mnie będzie łatwo zlokalizować przed i zaraz po zawodach. Jedziemy wszyscy, więc oprócz mnie będzie Ola, Anielka w wózku i 2 chłopaków robiących dość sporo zamieszania ;)...
Będę w Krokowej 🙂
Znak rozpoznawczy - zielony strój MATTER G13 - w Pruszczu było nas 3 w tych strojach :woohoo:
Widzimy się na starcie B)
Widzimy się na starcie B)
Super - na pewno się odnajdziemy :). Totalnie nie wiem w jaki czas celować z racji górek, którymi wszyscy straszą. Zakładam, że po prostu będę jechał przez siebie ;).
Powodzenia! 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Dzięki Panowie 😀
Widzimy się na starcie B)
Super - na pewno się odnajdziemy :). Totalnie nie wiem w jaki czas celować z racji górek, którymi wszyscy straszą. Zakładam, że po prostu będę jechał przez siebie ;).
To jedyna trasa, gdzie jeszcze nie zszedłem poniżej 1h :woohoo: Wszystkie inne poniżej 50 B)
Nie da się ukryć, że to ciężka trasa i jeżeli nie trenujesz podjazdów to będzie jeszcze cięższa 👿
To jedyna trasa, gdzie jeszcze nie zszedłem poniżej 1h :woohoo: Wszystkie inne poniżej 50 B)
Nie da się ukryć, że to ciężka trasa i jeżeli nie trenujesz podjazdów to będzie jeszcze cięższa 👿
Super. Lubię wyzwania ;). Jak popatrzyłem na Modzurów to pierwsze podejście 1h03m. Drugie 56min - więc był mega postęp.
Tu jak mówię, na nic się nie nastawiam, tym bardziej, że nie umiem znaleźć profilu trasy. Z zeszłorocznego Chmielna też pamiętam górki, chociaż na pewno nie nazwałbym ich hardkorowymi. Z resztą to była mój pierwszy wypad (nie tylko rolkowy) do Szwajcarii Kaszubskiej i byłem mega pozytywnie zaskoczony - nie wiem jakim cudem ten region nie jest wizytówką Polski :).
A podjazdów nie mam gdzie ćwiczyć - u mnie na trasie raczej płasko. Sporadyczne podjazdy pod Belwederską, nie powiem dawały w palnik, ale totalnego "zdechu" na górze nie było - może to przez to, że oryginalnie ze Śląska jestem... Górki się atakuje i odpoczywa na zjeździe - taka filozofia ;)...
Półmaraton Otwocki
Wiem, że z perspektywy amatora wiele spraw wygląda inaczej - ileż walki trzeba stoczyć ze sobą, by nie zrezygnować, gdy przyjeżdża się na miejsce... i wszyscy wyglądają na zawodowców :), nastoletnia towarzysząca córka mówi, że rolki mam złe, strój mam zły i może chociaż nie byłabym ostatnia...
Ale, gdy jednak kilka osób pojawia się w wysokich butach, gdy ma się kółka w zielonym kolorze i uwielbia się jeździć... ufff... i ostatecznie nie jest się ostatnią ale na pewno jedną z najstarszych 🙂
Spodziewałam się lepszego czasu, ale ze stresu zapomniałam napić się i wykończył mnie upał po 2 okrążeniach (minus że nie było zapewnionej wody na trasie). Ściągnięta telefonem córka doniosła wodę i moc 🙂 wróciła.
Mi brakowało jechania w grupie, a przynajmniej żeby mieć kogoś niedaleko przed sobą, kogo mogłabym próbować gonić (chęć rywalizacji robi swoje). Niestety za wolna jestem.
A trasa przyjemna. Mi przeszkadzał trochę ten miękki asfalt i zabrakło jednego okrążenia.
Ostatni post: Kicking Asphalt 2k23 Najnowszy użytkownik: candidacrutchfi Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte