Kicking asphalt 2018
U mnie pogoda rewelacyjna. Śmiałbym stwierdzić, że nawet za ciepło na rolki :laugh:
Problem w tym, że mi się zwyczajnie nie chce jeździć. Czas teoretycznie mam.
Może dzisiaj się przejade, może mnie najdzie ochota.
Bo nigdy nie jeżdżę żeby tylko jeździć. Jeżdżę wtedy, kiedy mnie ciągnie. Wtedy mam przyjemność.
Wszystkie pryncypia jazdy szybkiej obowiązują też na małych kółkach. To co mi ewentualnie przeszkadza to za mała wysokość i za mała bezwładność. Przez to odpowiedź sprzętu jest mniej, hm, czytelną.
Ale spoko możesz pojeździć w pochyle, z dużym ugięciem nóg. Co jest fajne w trudnych siłowo treningach to ich krótki czas. Wiadomo że nie przejedziesz 20 km w niskiej pozycji (ja też nie). Ani 10. Ani nawet 5. Ale przejedź np dwa kilometry podzielone na odcinki 500 metrów. To już wydaje się robialne 🙂
A zrobienie zmieni Ci perspektywę.
Wysłane z mojego Redmi Note 5 przy użyciu Tapatalka
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
No, się udało wyrwać. B)
Pojeżdżone 45 minut, praktycznie do zmroku.
Luźno i technicznie.
Liście, liście... a co pod liśćmi?
A cokolwiek.
Np. naprawili pokrywę jednej studzienki telekomunikacyjnej. I wynieśli ją tak 3 cm nad asfalt robiąc taki dosyć ostry skos. Należy spodziewać się tam dużej ilości nieudanych wyjść z progu....
Sebu zamieścił zdjęcie studzienki na FB.
Ja tylko dodam, że ten rancik cudownie zbiera liście i w istocie one go perfekcyjnie maskują. Więc jak ktoś nie zachowa czujności jak Apacz na wojennej ścieżce skrzyżowany z poddenerwowanym dobermanem na prochach to będzie miał "krótki lot motyla bojowego" i testowanie ziarnistości mieszanki asfaltowej.
Co zauważyłem... Prawa kopie daleko lepiej niż lewa. Czemu? Chyba dlatego, że lewą swobodniej odkładam na zewnętrzną. Prawą odkładam jakoś tak nie bardzo i w związku z tym lewa nie ma dobrego oparcia. Jakoś tak. Zapewne wiąże się to jak wszystko ze swobodą jazdy na jednej nodze. Lewa robi lepiej. Aczkolwiek prawa dzisiaj też dawała radę, nie było tragedii.
A mimo wszystko różnica jest.
Niskie zejście, a schodziłem dzisiaj tak, żeby obierać się zewnętrzną częścią przedramion na udach, uwypukla takie różnice i niedoskonałości. Kopnięcie jest dłuższe, jest więcej czasu na zauważenie, że się coś knoci.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
A mi sie kompletnie nie chce jezdzic. Mialem dzis pojezdzic, mialem duzo czasu i nie wyszlo. Moze w sobote, albo w przyszlym tygodniu. Ewentualnie jutro. wkrotce czas przestawia i bedzie trudniej. Choc i tak okolo godzine mam dluzej widno, co zima mnie badzo cieszy.
To prawda, cala technika wychodzi z 4 malych koleczek. Ladnie mozna na krawedziach smigac, naprawde mozna. Jedynie nie ma z tego predkosci. Jednak sama technika, balans, odepchniecia, jest to bardzo pomocne, kiedy cwiczysz na szynie fsk.
A jesli chodzi o double push, to cala recepta jest w przenoszeniu ciezaru ciala z jednej, na druga rolke. Ostatnio sobie to trenowalem i jazda jest bardzo komfortowa.
Na krotkiej szynie niskie zejscie nie ma sensu, nie da sie nawet w ten sposob dlugo jezdzic, to jest niepraktyczne.
Na dlugiej wyglada to elegancko, ale na krotkiej za kazdym razem, kiedy to robie, to po krotkim czasie wracam wyzej....
Na dlugiej wyglada to elegancko, ale na krotkiej za kazdym razem, kiedy to robie, to po krotkim czasie wracam wyzej....
Aha. No, niestety, to nie zależy od kółek, tylko od ridera.
Tak samo można jeździć na małych i dużych.
Akurat mój Guru mi to udowodnił to wiem. 🙂
Rób krótko, ale rób. Od któregoś razu zacznie to być bardziej naturalne. Bardziej niż pozycja wyprostowana.
Ja już teraz jak jadę całkiem wyprostowany, to mam pełne poczucie, że jadę na odp*dol.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ma znaczenie dlugosc szyny i to ogromne. Na szynie 243mm nie ma stabilnosci, ktora jest niezbedna w niskiej pozycji. Przy 30km/h na szynie 243 i bardzo niskim pochyleniu ciezko jest jechac i jazda jest niebezpieczna 🙂 Przetestowalem to osobiscie. Ja mam na mysli taki klasyczny zjazd barkami prawie do kolan.
Calkiem wyprostowany nie lubie jezdzic, chyba ze sobie poprawiam spodnie 😀 Najlepiej na szynie 243 jezdzi mi sie w polowie, miedzy "badylem" a "blyskawica pochylona" 😀
Wlasnie ostatnio to przetestowalem. Zszedlem bardzo nisko i przy 25km/h juz mi brakowalo stabilnosci. Na dlugiej szynie wiesz, ze masz cos pod nogami. A jak "lekko" sie uniesiesz, to od razu pewnosc siebie wzrasta i jest super jazda na FSK
Tak, pewnie zacząć i wyczuć to wszystko jest trudno.
Potem jest łatwiej, ale i tak najpierw musi być trudniej. 🙂
Trzymam kciuki i no cóż: jeździj.
Jakiś cel trzeba sobie wyznaczyć - czy ogólny, czy na tydzień, czy na konkretny raz - i próbować.
Ostatnio nie miałem ochoty na jeżdżenie po podwórku, po kostce. Ale ustalenie ze sobą, że chcę powtórzyć power stop i power slide z obrotu i od razu się zrobiło ciekawie 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Tak, pewnie zacząć i wyczuć to wszystko jest trudno.
Potem jest łatwiej, ale i tak najpierw musi być trudniej. 🙂
Trzymam kciuki i no cóż: jeździj.
Jakiś cel trzeba sobie wyznaczyć - czy ogólny, czy na tydzień, czy na konkretny raz - i próbować.Ostatnio nie miałem ochoty na jeżdżenie po podwórku, po kostce. Ale ustalenie ze sobą, że chcę powtórzyć power stop i power slide z obrotu i od razu się zrobiło ciekawie 😉
Coś mnie ostatnio jazda FSK znów zaczyna nudzić...
A nabijać km na tych małych kołach też mnie nie raduje 🙂
No, już tam Ty wiesz najlepiej do czego Cię ciągnie 😉
Zauważyłem latem, że brak sensownych miejsc do jazdy mocno odbija się na apetycie na jazdę. Ech, te chorwackie wyspy... 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Jeszcze raz to co napisałeś...
Poczucie braku stabilności przy zejsciu nisko bierze się z tego, że wszystko się zmienia. Długa szyna jakby co wyratuje Ci tyłek (literalnie), ale nic nie zmieni w tym, że dalej się będziesz czuł niestabilnie.
Przykład: jeździmy z Anielą na jednej nodze i robimy podskoki. Zaczyna istnieć możliwość oderwania się od ziemi. Ale czad, wymiatam! Ale w tym momencie kazała nam zejść nisko nisko i robić to samo. I nagle się okazało, że jazda na jednej nodze jest wyzwaniem, a o podskakiwaniu można zapomnieć. 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Dzisiaj z racji obowiązków domowych nie było opcji dłuższego rolkowania, to wziąłem Twistery, kask i ochraniacze i zacząłem rozkminiać co z tym wyższymi skokami.
Zacząłem na trawce. Skok z miejsca z podciągnięciem kolan.
No i wszystko już jasne.
Mam za ciężki tyłek...
Ale przeskoki z porządnym podciągnięciem kolan do klaty w jeździe to jeszcze nie... Jeszcze trochę na trawce.
Dziwi mnie strasznie, że na teoretycznie mniej zwrotnych szynach 4x90 robię dokładnie to samo co na 4x80. Mam na myśli jakieś freestylowe kręcioły, zataczania i inne takie. Po prostu nie widzę różnicy. Lubię tę długość szyny i wielkość kół. Ciągle jeszcze małe, ale już coś potrafią przejechać jakby co 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Bo 4x90 przy Twpom wzroscie i rozmiarze stopy, to tak jak dla mnie 4x80. Teraz widzisz, ze rozmiary powinny byc proporcjonalne dla rolkarza. Tak bylo kiedys w Fusion GM.. Nie przez przypadek. Bardzo dobry pomysl.
U mnie szyna 243 już od dawna się kurzy. Od kiedy zacząłem jeździć na niskim bucie na miasto uzywam tylko 4x90. Z górki jest stabilnej przy większych prędkościach więc i hamować mniej trzeba, kółka na dłużej starcza. Podobnie jak jedziesz razem z rowerami. Zawsze ograniczała mnie nie tyle prędkość (w sensie wysiłku) tylko właśnie brak stabilności. Skoki - pewniejsze lądowanie. Slidy tak samo jak na krotszej szynie. Jedynie na kubkach byłoby zdecydowanie gorzej ale już nie pamiętam kiedy na kubkach bylem.
Dzisiaj pojeździłem dwa razy. Obydwa na Twisterach i 4x90.
Przed południem Błonia. Niby było po 11, ale wszystko jeszcze mokre. Dodatkowo mnóstwo liści. Też mokrych. Ślisko jak na lodzie.
Ale gdzieniegdzie wysepki przesuszonego, więc czasami dało się odepchnąć normalnie.
Generalnie: na 4x90 i Twisterze jestem w stanie zrobić praktycznie to samo co na niskim bucie i długiej szynie. Na 4x80 tak nie było. Różnica spora.
Po południu z kolei zrobiłem sobie sesję freeride po mieście. Pyknąłem traskę z Mogilskiego do Tauron Areny, a później wzdłuż Nowohuckiej, Stella-Sawickiego, Bora-Komorowskiego, Młyńska, Meisnera, Mogilska. Ciekawie. Inaczej. Mnóstwo przeszkód. Raz przegapiłem, że mi się światło na kolejnym przejeździe zmieniło na czerwone... :dry:
Jestem miło zdumiony ilością ścieżek rowerowych. Prawie wszędzie były. A w większości asfaltowe. W znakomitej większości. Tylko wzdłuż Stella-Sawickiego była pewnie stara, z kostki.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Raz przegapiłem, że mi się światło na kolejnym przejeździe zmieniło na czerwone... :dry:
Żona wie? Testament napisany?... Ogólnie to niefajnie... Razy miałem taką sytuację, że zielone, zielone, spuszczam głowę i cisnę, podnoszę przed samym przejazdem a tam czerwone... Spanikowałem, złapałem się jakiegoś słupka i epicko wokół niego się owinąłem - myślę że gość w samochodzie, który to widział długo nie mógł wyjść z wrażenia...
Ale całość jest też problemem związanym z używaniem niskiej pozycji na mieście. Zauważyłem, że jak schodzę niżej, to o wiele mniej ogarniam niż "na badylku". Stąd próby zejścia do niskiej ale tylko wtedy jeśli na prawdę mało się wokół mnie dzieje...
podnoszę przed samym przejazdem a tam czerwone... Spanikowałem, złapałem się jakiegoś słupka i epicko wokół niego się owinąłem - myślę że gość w samochodzie, który to widział długo nie mógł wyjść z wrażenia...
Jakbyś tam był. Też wpadłem na słupek i byłem bardzo zadowolony, że wziąłem usztywnione ochraniacze na nadgarstki.
Przejście było wieloetapowe, chyba cztery odrębne sygnalizatory.
Jak wjeżdżałem na pierwszy wszystkie były zielone. Skupiłem się na pokonywaniu krawężników i połamanej kostki i jakieś 3 metry przed wjazdem na ostatni odcinek zauważyłem, że tylko tam się zmieniło na czerwone. Ot taki rubaszny dowcip ZIKITu.
Już nie było szansy ułozyć się do żadnego hamowania. Zero planowania. Siup na drzewo! :huh:
Ale tak poza tym było ok.
Łożyska chyba jeżdżąc po mokrym dojechałem. Ale i tak luzy już takie mają, że masakra.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ale coś jechało, czy tylko było czerwone? Bo jesli tylko czerwone i nic nie jechalo, to wszystko OK. Nie straciłeś bezcennego czasu 😉 A jeśli coś się zbliżało, to mając rolki na nogach stoj i czekaj, nawet godzinę 🙂
Są sytuacje na mieście, że pieszo bym przeszedł, ale na rolkach nie. Muszę mieć czysto po bokach. Światła światłami, nawet kiedy mam zielone patrzę kilka razy.
Jeśli jest gładki asfalt to po problemie. Ale najgorsze są przejścia oświetlone (lub nie) gdzie jest średniowieczna kostka, oraz inne rynienki i przeszkody. Wtedy nie ruszam się.
Pieszo bym przebiegl, na rolkach człowiek jest ograniczony i nie ma tyle swobody w takich sytuacjach.
Obiektywnie to by się nic nie stało. Samochody czekały na ruszenie.
Ale niefajnie.
Z kołami na nogach trzeba planować ruchy wcześniej.
No, chyba że jest ktoś takim wymiataczem, że na kołach się czuje jak na butach.
BTW. Jest taki koleś w Krakowie, który jeździ zaawansowany freeride. Głównie skacze przez różne rzeczy i ogólnie wymiata. Charakterystyczny, ubrany w czarne szarawary. Zapewne można go w minutę znaleźć na YT.
Wczoraj widziałem go znowu jak jechał na rolkach, ale z ręką w gipsie. Shit happens. Kto sieje wiatr ten zbiera burze. I takie tam....
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Dzisiaj rano biało... Mleko się rozlało... Po wszystkim... Po całym bożym świecie...
Koło 10 u mnie już świeciło słońce, więc zapakowałem się do białego szerszenia i na Kolną.
Cały Kraków dzisiaj stoi Półmaratonem Królewskim. (Ale im dogrzeje!) I nie ma co nawet wjeżdżać do miasta.
Na miejscu... Gęsta mgła. No tak, w końcu to przy Wiśle.
Ale jeździmy. Na wały ledwo wyjechałem, bo mokro. Potem jeździłem po owalu mając nadzieję, że szybciej przeschnie niż wały.
No i faktycznie - szybciej przeschła "nitka" przy Wiśle. Ale ta przy wałach była mokra i śliska jak coś bardzo mokrego i śliskiego.
Robiłem co mogłem. A mogłem np. ćwiczyć koordynacje odłożenie-odepchnięcie na zwolnionych obrotach. Ciekawie to musiało wyglądać 🙂 jak ktoś patrzy i widzi film z rolkarza puszczony w zwolnionym tempie B) Kiedyś muszę nagrać! :laugh:
Po jakichś 45 minutach słońce zaczeło przebijać, asfalt zaczął przesychać, a mnie się znudziła wolna jazda. No ile można robić to samo ćwiczenie (zwłaszcza, jak niespecjalnie wychodzi...) No to pocisnąłem trochę. Dodatkowo trafiła się okazja gonić gościa na rowerku. Nie jechał jakoś specjalnie namiętnie, ale nie mogłem go dojść. Musiał mieć wbity dosyć twardy bieg i mieć mocne nogi!
No i dzisiaj wreszcie wszedłem do pierwszej dziesiątki czasów z kółka na Kolnej 😉 aktualny PB to 2:26 🙂 Następny do pobicia jest Dominik Kułaga z czasem 2:16. No to jeszcze trochę. Ale powinno się dać 🙂 W przyszłym roku 😛
Zjeżdżając na parking miałem zamiar zjechać ostrożnie "na paluszkach" robiąc jodełkę. Ale zjeżdżali za mną rowerzyści więc machnąłem ręką, przecież wszystko wyschło. No nie do końca!
Akurat centralnie na zakręcie tuż za zjazdem, gdzie koniecznie trzeba zakręcić, było mokro i liście i dużo ich było. Udało mi się pojechać prawą nogą po suchym, ale lewą po liściach i strasznie mi ją zarzuciło. Ale ustałem. Trzeba bardziej uważać. :dry: Tam się można pięknie potłuc.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: mannepane Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte