Kicking asphalt 2019
A więc wywiad, EKG i echo serca. Do zrobienia w pół dnia. Tylko trzeba jakoś to ogarnąć prywatnie.
Sam nie miałem takich badań robionych od lat. Ale z drugiej strony przecież nic mi się nie dzieje.
Ja robiłem pełny zestaw pół roku temu, jako pierwszy krok przygotowań do 200km. Pamiętam zdziwnienie lekarzy pierwszego kontaktu i kardiologów jak na pytanie "co panu dolega" odpowiadałem "nic" :D. Potem określali mnie mianem "Pan sportowiec" :woohoo:
Krew staram się bardać co roku, w praktyce wychodzi co dwa... 😛
Tutaj wychodzi przezorność Francuzów... Szyszkownik pisał o obowiązkowych papierach lekarskich na Roll'Athlon 100. U nas ciągle się tylko podpisuje oświadczenie, że robię sobie to na własne życzenie, a organizator za nic nie odpowiada, dziękuję bardzo.
Wiesz co, jedno pytanie kardiologa pamiętam. Jak już wręczał wyniki badań z opisem, że wszystko ok to zapytał czy potrzebuje na to jakiś dodatkowy papier na zawody. Bardzo zeszło z niego powietrze, jak powiedziałem, że nie... Także pytanie czy przy wszystkich ultra oni też wolą nie brać na siebie jakiejkolwiek dodatkowej odpowiedzialności?
Wieczór nadpełzłał cichaczem, kiedy odłożyłem śrubokręt i wręczyłem żonie pędzel przekazując zaszczytne dzieło pomalowania nowej budy dla psa i poszedłem ubierać gacie na szelkach, bo trzeba by coś pokręcić.
Miałem ochotę na "coś konkretnego". Tak z 50 km. Policzyłem na palcach i najbardziej mi leżała traska do Jerzmanowic przez Rudawę. Solidne 27 km. Wracając po własnych śladach wychodzi 54.
No to jazda.
A dodatkowo pamiętałem, że ostatnio na tej trasie udało mi się wykręcić 50 km w 2:01. No to wymyśliłem sobie cel: breaking two. B)
No to jedziemy. Równo, utrzymując niską pozycję.
Rozbawiło mnie, że na równym, praktycznie bez żadnego wysiłku mogę utrzymywać 40 km/h pod warunkiem, że jestem nisko. Ale kompletnie nie czułem, że cisnę. Tylko ile się wytrzyma taką naprawdę niską pozycję. To nie jest dużo łatwiejsze niż na rolkach. Przecież trzeba patrzeć przed siebie... to nie tor.
W Jerzmanowicach planowy odpoczynek, wciągnięty batonik, wypita woda. Jak ruszałem z powrotem popatrzyłem na zegarek: 1:18. E, to się nie uda... - pomyślałem. Ale nie wziąłem pod uwagę, że jadąc w tę stronę praktycznie cały czas było pod górkę. Więc teraz będzie z górki.
No i sru! Poszedł!
Jeszcze jak na kilku mniejszych podjazdach udało się wyjechać bez redukcji przełożeń to już zupełnie byłem zadowolony. Do czasu, aż nie wjechałem na zjazd z Żor do Dubia. Już było szarawo, a tu nagle wjazd do lasu, dosyć stroma górka, a ja w ciemnych okularach. Wiatr świszczy w uszach, owady atakują twarz i ręce - nie ma opcji zdjąć okularów, a na prędkościomierzu prawie 60 km/h. Złapałem hamulce, żeby dać sobie trochę więcej czasu na ogarnięcie ew. problemu, ale na widoczność to w żaden sposób nie podziałało. Prawie nic nie widziałem...
No, ale las się kiedyś skończył i zrobiło się sensowniej.
Po wjechaniu na górkę w Rudawie sprawdziłem zegarek: zostało mi 10 km do przejechania i 22 minuty czasu. Wow, ale śmignąłem! Szkoda że na nietoperza... Reszta powinna być formalnością.
No i faktycznie udało się ładnie połamać te dwie godziny. Teraz muszę sobie wymyślić traskę, żeby dało się połamać 60 km w dwie godziny 🙂 Chyba muszę znaleźć jakiś płaski kawalek...
W odlottowym konkursie cały czas progres. Po dołożeniu 54 km ciągle jestem poza pierwszą dziesiątką, chociaż przed jazdą wyglądało, że dam radę wrócić na miejsce nr 10. No, ale inni też nie śpią. :laugh:
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ja wczoraj 83 km i byłem za Tobą. Dzielił nas 1 km z haczykiem. Dzisiaj niecałe 8 km na rolkach fitnessowych. Jutro plan na więcej. Mam nadzieję, że nie będzie wiało. W rankingu na początku raz byłem 1 przez 15 min. :laugh:
Półmaratonik z rana i cyk awans 🙂
Numer osiem w organizacji Zjawa 😉
Na małych kółkach. Stopy nie miały ochoty na szorstką przyjaźń z Boltami...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
A po południu leniwe 34 km w 1,5h i zaraz po powrocie #6 w organizacji Spectre 🙂
Teraz już #7 :angry: Kolega myknął mnie o 3,5 km. :unsure:
Tak mi się wydaje, że 6, no, max 5 miejsce to wszystko na co stać pracującego męża i ojca dwóch dorastających córek, który ma jeszcze skosić i inne takie 😉 Ci wyżej to ani chybi pro 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
A z rana 13 km po okolicy na obudzenie i z powrotem #7 🙂
Obserwuję podejrzany wzrost wytrzymałości nóg. Poprzednio co i rusz omdlewały jak pensjonarki na widok męskiego torsu, a teraz są w stanie na stojąco wjechać na większość okolicznych podjaździków.
Nawet udało mi się przegiąć: na podjeździe pod kościół w Modlnicy zabrakło mocy w 4/5 podjazdu i zaczęło rzucać. A auta jadą... Nie ma już wtedy zmiany na lżejsze - trzeba piłować. Espedy trzymają, nie zeskoczysz...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ktoś się wybiera dzisiaj na krakowski nightskating? 🙂
Trasa przyjemnie ciekawa 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Coraz dokładniej CZUJĘ przezabawność odpowiedzi starych kolarzy na narzekania młodych, że bolą ich nogi: "- A co Cię ma boleć? Głowa?!"
No prześmieszne. 🙂
Zwłaszcza jak nogi bolą od góry do dołu. Oczywiście zakwasy, cóżby innego.
Ech, chyba mi się nie chce pójść dzisiaj na nightskating. Zmęczony jestem tym pedałowaniem...
Ale wiem też, że jak nie pójdę to:
A) będę żałował, że nie poszedłem,
B) wezmę szosę i pojadę kolejne 40 km.
No to nie wiem. Na razie nogi w górę...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Jednak pojechałem i trochę żałuję, bo trafiła się niestety kolejna kraksa.
Dzisiaj było naprawdę mega dużo ludzi. Wakacje, lato, ciepło, ale nie upalnie.
No i ciekawa trasa, aż na Plac Centralny.
Mega.
Jak się wracało z tyłu na przód to trwało i trwało i trwało. Więc zacząłem jechać na gwizdku i cisnąłem tą lewą stroną.
No i dobrze żarło i żarło i żarło, aż zdechło... Jakaś dziewczynka kompletnie nie zarejestowała gwizdka tuż za uchem i jak ją mijałem skręciła przede mnie... Zero czasu na reakcję. Wpadłem na nią i starałem się możliwie ustać jednocześnie hamując. Sporo prędkości wytraciliśmy zanim nastąpiło przyziemienie. Jej nic, bo poleciała na mnie, a u mnie łokieć i tyłek. Ten sam łokieć, który dwa miesiące temu zaliczył szlifa... Na szczęście tyłek wygląda, że poszło po mięśniach, kości ok.
Ale humor się zwarzył. Tyłek bolał. Przestałem śmigać, tylko się wiozłem. Krew z łokcia spłynęła na przedramię i wyglądałem, jakbym nie wiem co komu zrobił...
Jedna ciekawa sprawa - tyłek bolał przy kopaniu w bok, więc odpuściłem je sobie i jechałem samymi underpushami. Całkiem sprawnie to szło, a zmęczenie poziom zero.
Muszę się zastanowić, czy te nightskatingi to mnie tak strasznie kręcą. Jedna kraksa, druga kraksa... Jak tak dalej pójdzie to zostanę mizantropem. Podczas samotnych jazd nic mi się nie dzieje. To ludzie są niebezpieczni. :blink:
Plus 26 km do dzienniczka. #9 w organizacji Zjawa. Damian, ładnie podciągnąłeś 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ja juz nie biore udzialu w NS itp... Nudzi mnie to i nie sprawia juz radosci. Moze kiedys znow to polubie.
Ja juz nie biore udzialu w (...) itp... Nudzi mnie to i nie sprawia juz radosci. Moze kiedys znow to polubie.
A ja j.w. Miłego ... B) 🙂 😉 .
Jest ogromna różnica w człapaniu NS a jeździe w Yellow Team. Na pewno nie jest to nudne.
Niebezpieczne? Jak widać.
Męczące? Tak.
Odpowiedzialne? Jak najbardziej.
Stresujące? Jak Ci się trafi narwany kierowca to może być dym.
Podsumowując: to jest ciekawe.
Ale ostatnio miałem za dużo kolizji rolkarzami i psycha mi siedzi.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Plus 26 km do dzienniczka. #9 w organizacji Zjawa. Damian, ładnie podciągnąłeś 🙂
Dzięki 🙂 Plan był na 100 z hakiem, ale wiatr i późny wyjazd pokrzyżowały plany. Miałem wystartować ok 16-ej, ale się zrąbało i było grubo po 17-ej. Do tego mega wiatr. Uda puchły, niska pozycja pomagała, ale późno obiad delikatny zjadłem i zaczął mnie żołądek pobolewać :angry:
Wyszło 98 km. Czasu brakło do 100, bo albo bym nie zjadł, albo nie wziął prysznica. Żadna z opcji w grę nie wchodziła. Mógłbym na nockę jechać autem, ale w autobusie jest wesoło i można odsapnąć.
Tomek szacun i dzięki za chęci. Akademia na razie z 4000 km przewagi, ale do 30 września sporo się jeszcze może wydarzyć.
Co tam piesi, rowerzyści i wariaci za kierownicą.... ja sie najbardziej obawiam nowoczesnej mody na hulajnogi elektrycznej. Właściwie to nie można tego nazwać nawet hulajnogą, bo noga nie hula...
Nagle zrobiło się wielu freeeiderów elektrycznych. Wielu z nich to Psychopaci, którzy są prawdziwym zagrożeniem dla wszystkich. Ale.... biznes jest więc będzie się nadal kręcił.... za kilka lat będzie tego tyle, że nie będzie miejsca dla pieszych o rolkarzach nie wspominając...
Przy szybszej jeździe do przodu, ryzyko podczas NS na uraz jest spore, no chyba że się jest magikiem freestylowcem. Niestety wiele osób jedzie bezmyślnie, całkowicie lewą stroną, choć miejsca po prawej sporo. Dlatego m.in. wczoraj na spokojnie ze znajomymi przejechałem część trasy 🙂 Na większości zeszłorocznych i tegorocznych przejazdów się nie pojawiłem, bo np. były przez zawodami i wolałem uniknąć ewentualnej kontuzji. Treningowo zdecydowanie lepsze jest wyjście na Błonia. Ale rozumiem aspekt towarzyski przejazdu i frajdę z jazdy po alejach 🙂
Każdorazowo po takim zderzeniu pojawiają się flashbacki i wiele, wiele godzin później pamięć tego co się stało.
Będę ten upadek pamiętał długo: stłukłem okolice kości ogonowej.
Ponieważ ratowałem tę dziewczynę (zero kasku i ochraniaczy), to ręce miałem zajęte i cały impakt poszedł na tyłek i łokieć.
Szkoda, miałem porządne ochraniacze na nadgarstki z usztywnieniem. Jakby poszło na nie, to bym wstał z uśmiechem... ale to są ułamki sekund, nigdy nie wiesz jak zareagujesz.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Każdorazowo po takim zderzeniu pojawiają się flashbacki i wiele, wiele godzin później pamięć tego co się stało.
Będę ten upadek pamiętał długo: stłukłem okolice kości ogonowej.
Ponieważ ratowałem tę dziewczynę (zero kasku i ochraniaczy), to ręce miałem zajęte i cały impakt poszedł na tyłek i łokieć.
Szkoda, miałem porządne ochraniacze na nadgarstki z usztywnieniem. Jakby poszło na nie, to bym wstał z uśmiechem... ale to są ułamki sekund, nigdy nie wiesz jak zareagujesz.
Tomcat, zdrowia. Jak po tym jakie kiedyś ratowałem żonę przed updadkiem (była w pełnym ochronnym rynsztunku) też poleciałem na 4 litery i upadłem tak niefortunni, że dorobiłem się hemorodiów. Na szczęście to już przeszłość, ale d*** bolała ładnych pare tydogni.
Co do NSów. Już gdzieś pisałem ze zarzuciłem wszystko co nie jest Extreme i przejazdami dziecięcymi. Dziecięce zaliczam bo trasy proste i mogę pojeździć z Grzesiem. Extreme bo dają frajdę i raczej wszyscy którzy już się piojawiają umieją spoko jeździć. Na innych się już nie pojawiam, jeden z powodów to własnie bezpieczeństwo.
NS - od dawna nawet nie mysle. Nuda. Chyba, ze ktos chce isc na randke, znalezc kogos na randke, ogolnie poznac ludzi, pogadac i posnuc sie po zamknietych ulicach, wtedy ma to sens.
Jerzy 🙂 wcieło mi druga część Twojego komentarza. Zamiast "cutuj" dałem "edytuj" :woohoo:
A tak mi się spodobała pierwsza część komentarza, że chciałem zareagować...
Czyli nie tylko mnie to nudzi. Zwyczajnie nie widzę w tym sensu.
zamiast "cytuj" dałem "edytuj"
Heh, niejeden post w ten sposob uwalilem. aPnel forum jest zle zaprojektowany - takie opcje nigdy nie powinny byc obok siebie... 🙂
Fascynowalem sie za malolata NS, ma to swoj klimat. Jednak dawno temu wyroslem. Ze sportowego punktu widzenia nie widze potrzeby udzialu. W Yellow team - z tego samego powodu - chcac potrenowac ide rano kiedy jest pusto.
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: mannepane Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte