Kicking asphalt 2020
[...] jak się udaje płynnie zjechać, to dopiero jest radocha.
Brawo i gratuluję! 🙂
A jeśli byś chciała dramatyczne postępy poczynić, to trzeba po prostu się stawiać w trudniejszych sytuacjach i najlepiej współpracować z instruktorem. Po sobie widzę, że to najlepsza metoda.
Dotyczy także rolek 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Nie 23 lut 20
Pawła nie było i trening był ociupinkę bardziej lajtowy. Ale tylko ociupinkę. Rozgrzewka porządna – była. Zacięty mecz unihokeja podczas którego można płuca wypluć – był. Rozjeżdżenie w grupie (lub za grupą, jak ktoś, czytaj: ja, nie mógł się utrzymać) – było. Skating ABC w niskiej pozycji – było. Ale tylko jeden raz wszystkie ćwiczenia, co zsumowało się do 23 minut. A już ostatnio mieliśmy połowę więcej. Potem jeszcze raz rozjeżdżenie i na dobicie dwa sety w siatkówkę.
Podczas jazdy w niskiej w zasadzie nie czułem problemu, ale nałożyło mi się to na zmęczenie po nartach i rankiem jestem konkretnie wypruty. Trzeba coś odpocząć. Może w ramach odpoczywania wyskoczę na basen? Od pewnego czasu chodzi za mną. Dawno mnie tam nie widzieli.
Sezon halowy powoli się zbliża do końca. Co udało się zrobić to udało się zrobić. Jest stabilność, w łukach też. Można jechać na jednej nodze w niskiej pozycji i nie ma problemu. To samo z przysiadami na jednej i nawet z lekkimi podskokami, chociaż tutaj jeszcze głowa hamuje. Jest dużo większa siła. Jest wychodzenie biodrem. Mnóstwo rzeczy jest do przodu. Ale co się nie zmieniło, to to, że ciągle mi pociąg odjeżdża. Już nie wiem o co chodzi… „Kliknie” coś kiedyś, czy nie?
Może na zmianę pogody mnie negatywne myśli nachodzą? Aktualnie pada z przerwami jedynie na siąpienie i dla odmiany ewentualnie zacinanie deszczem.
Zmęczony, czy nie, za chwilę muszę się zebrać i pojechać do stadniny po starszą córkę. Ciekawy jestem przez co dzisiaj skakała…
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Już wiem kto w kombinacji narty+rolki, jest DEBEŚCIAK..
Ola Szymkiewicz? 🙂
Dominik Kułaga? 🙂
Zby Major? 😀W/w są hardkory i na rolcach i na nartach pocinają jak szaleni.
Cała 4-ka B).
Dobra, dobra. Na nartach jak na rolkach: weryfikuje prędkość.
Weźmy choćby tą sobotnią Śnieżnicę. Moja najwyższa prędkość: około 51 km/h. Rekord trasy ze Stravy to średnia 87 km/h. Cytowani wyżej jak jeżdżą to bliżej im do tej ostatniej wartosci, niż do pierwszej. 🙂
Rzecz w tym, że nie aspiruję do ich grona. Zacząłem jeździć tak ze 23 lata za późno (miałem wtedy 26 lat).
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pon 24 lut 20
Rankiem odpoczynek po ciężkiej, burzowej nocy z zerwaną linią przesyłową i brakiem prądu.
Za to wieczorem hulanki: abs + core z Felixem. Te straszne ‘ins and outs’ trochę lepiej. Ból zmęczonych mięśni podczas ćwiczeń traci na intensywności i wtedy można mimo dyskomfortu dalej je wykonywać. Chyba o to generalnie chodzi i to znak jakiegoś tam wzmocnienia.
Ale i tak ćwiczenia z Felixem wymiękają przy plankach. Tym razem była progresja drugiej serii. Pierwsza została na długości z ostatniego razu: 2 minuty. A druga wydłużyła się do 1,5 minuty. Tylko trzecie została na minucie.
Niby takie proste, banalne, statyczne ćwiczenie, a po każdej serii jestem mokry i zadyszany. Magia.
Żeby jutro rano zrobić skating dryland będę musiał wstać wcześniej. Aj, niedobrze…
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Dobra, dobra. Na nartach jak na rolkach: weryfikuje prędkość.
Weźmy choćby tą sobotnią Śnieżnicę. Moja najwyższa prędkość: około 51 km/h. Rekord trasy ze Stravy to średnia 87 km/h.
Rzecz w tym, że nie aspiruję do ich grona. Zacząłem jeździć tak ze 23 lata za późno (miałem wtedy 26 lat).
Szanowny Starcze.
Na początek dobrze się ubezpiecz, a w górach, po krótkiej modlitwie Zjeżdżasz na krechę.
Na początek proponuję Nosal. Setkę przekroczysz B) 🙂 😉 .
Wt 25 lut 20
Jakoś tam się wygrzebałem, chociaż totalnie niedospany i zrobiłem.
Pierwsze ćwiczenie zamiast być rozgrzewką było pobudką. Potem zaczynają się już koordynacyjne, więc lepiej być obudzonym. W sumie poszło lepiej niż się spodziewałem.
Ulubione side-to-side zrobiłem tak nisko jak tylko puszczało i dzięki temu pod koniec zapiekło.
Podczas dryskate pilnowałem już nie tylko wysokości, ale także timingu odłożenia, żeby zachować rytm jak przy wydłużonym odbiciu z powstrzymanego upadku.
Podczas skater jump zrobiłem sobie challenge – przeskakiwać trzy płytki, gdzie każda ma 40 cm. Dało radę, ale końcówka była z językiem na klacie.
5 down 1 up starałem się wyskakiwać do góry z ciągnięciem w wyskoku stóp do przodu licząc na wejście w mechanikę wyskoku siatkarskiego. Może kiedyś.
Low walk do przodu jakoś wychodzi, ale ze względu na skromną ilość miejsca muszę też robić do tyłu i to jest dużo trudniejsze. Obciążenie jest na tyle duże, że cofająca noga nie daje rady wrócić centralnie do tyłu tylko jakoś tak jest lekko przekoszona. To jest na ten moment do poprawy, bo reszta to raczej: dobrze, ale niżej, wyżej, mocniej, etc.
Mięśniowo te ćwiczenia w czwartym miesiącu regularnego wykonywania są może nie łatwe, ale do ogarnięcia. Pomaga, że nie ma zakwasów po sobocie.
Dzisiaj wieczór pasuje się porządnie porozciągać. Ciekawe, że po sobotnim treningu jakieś takie bolące są tylko pośladkowe i przywodziciele ud. Tyłek – wiadomo, ale przywodziciele po czym?
Waga od dwóch tygodni oscyluje dookoła 92 kg. Trzeba się spiąć i znowu zarzucić wszystkie oszukiwania i luzowania. Motywacja mi spadła, bo już jestem bardzo zadowolony z rezultatów. To że jeszcze by się przydało, to oczywista oczywistość. Tylko czy wewnętrznie jestem do tego przekonany?
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Szanowny Starcze.
Uff, to nie do mnie 🙂
Na początek dobrze się ubezpiecz, a w górach, po krótkiej modlitwie Zjeżdżasz na krechę.
Na początek proponuję Nosal. Setkę przekroczysz B) 🙂 😉 .
A Nosal na górze nie jest przypadkiem zamknięty? Coś takiego kiedyś było, bo gipsu do szpitala nie nadążali dowozić.
Kontrola na prędkości to jest zupełnie odrębna sprawa. Ja sobie nawet gigantówek (promień skrętu powyżej 20 metrów) jeszcze nie sprawiłem, a co dopiero nart do biegu zjazdowego o których zapewne jest mowa (promień skrętu powyżej 30 metrów).
Na tych nartach co teraz jeżdżę (promień skrętu 16,5 m) raz się puściłem na trasie Cinque Nazioni w Latemarze do 77 km/h i pamiętam to jako straszne. To był zjazd bez kontroli i to mi się kompletnie nie podobało. To nie są moje klimaty. Jeśli kiedyś dojdę do uczucia kontroli przy takiej prędkości to fajnie, ale to na pewno nie na tym sprzęcie. Może następne będą bardziej kontrolowalne. Aktualnie wymiękam przy około 65 km/h, na przygotowanej trasie oczywiście.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Jak idzie w dół to dobrze. Jednak... Wagi elektroniczne itp... może czasem wprowadzać w błąd. Najlepsza i najprostsza metodą są CIUCHY - leca z dupy spodnie to znaczy, że schudłeś.
Nie zależy Ci tak bardzo na utracie wagi, a utracie tkanki tłuszczowej (taka mam nadzieję) Pamiętaj, że mięśnie swoj ciężar też mają. Dlatego ja pomiar wagą traktuje z dystansem. Jest to jakiś wyznacznik, jednak często wprowadza ludzi w błąd.
Szanowny Starcze.
Uff, to nie do mnie 🙂
.....
Beczka piwa (5l) za każdy cytat nt. Twojej "starości" (na tym forum)? 😉 .
Śro 26 lut 20
Wczorajsze rozciąganie jak dobrze się zastanowiłem było pierwszym dłuższym od powrotu z nart. Wielogodzinne popylanie z mocno napiętymi mięśniami nie na żarty pospinało mi tylne pasmo w lewej nodze i powoli, po miesiącu bez mała, dopiero zaczyna puszczać. Rozciąganko lewej było zatem mocno nieprzyjemne, bo wszystko ostro poskracane. Normalnie prawa noga jako silniejsza jest bardziej spięta, a lewa wydaje się przy niej wyluzowana jak Jamajczyk po joincie. Tym razem było odwrotnie. Mam nadzieję, że spokojnymi regularnymi ćwiczeniami uda się wrócić do punktu wyjścia.
A rano cała godzinka tym razem na trenażerze. Oczywiście z mniejszymi aspiracjami co do generowanej mocy, bez rzucania się na utrzymanie 150 watów. Najpierw rozgrzewka na mniej więcej 120-130 W, potem trochę więcej, zmiennie i tak do 170, czasami 200 W. Po 40 minutach, pomimo wartkiej i zakręconej akcji w serialu Messiah na Netflixie, zaczęło mi się nudzić i wziąłem się za testy mocy maksymalnej. Ostatnio wymiękłem na 425 watach, co w sumie jest dziwne, bo dzisiaj już za pierwszym razem weszło 496, po czym dochodziłem do siebie przez jakieś 5 minut, kręcąc na 170 W. Odpocząwszy zakręciłem się ponownie i dociągnąłem do 510 W. Brawo ja! Zadumałem się potem wielce jak to w ogóle jest możliwe, że taka mikra chudzinka jak Kwiato potrafi utrzymywać powyżej 500W przez całą próbę czasową, czyli np. pół godziny… to nie są ludzie. To jest nie do wytłumaczenia.
Przy okazji sprawdziłem: trenażer ma 8 poziomów oporu, ale powyżej 4 koło się ślizga po rolce, więc treningów na bardzo wysokiej mocy to się pewnie nie uda prowadzić, ale to nie mój poziom, więc ok. Do takowych są przeznaczone trenażery, gdzie łańcuch wprost napędza zębatki będące częścią trenażera, czyli całkiem zdejmuje się tylne koło. Takie ustrojstwa są poważnie droższe, oczywiście. Jak ktoś potrzebuje...
No i jeszcze wychodzi, że mógłbym podłączyć czujnik kadencji, jakbym miał. To stary model. Taki czujnik albo będzie bardzo tani, albo nie do znalezienia i właśnie bardzo drogi jako unikat. W sumie mi nie zależy.
Najlepsze, że rozpoczynając trening wiedziałem co mnie czeka po wszystkim. A czekał mnie prysznic w zimnej wodzie bo piec się zacukał i nie grzeje. Wiem, że niektórzy biorą takowe dla zdrowotności, ale nigdy fanem nie byłem. Więc to był bardzo, bardzo szybki prysznic. Chociaż i tak myślałem, że będzie gorzej. Jeszcze nie jestem pewien, czy będę chciał to powtórzyć. Na pewno nogi są takie jakieś lżejsze po porządnym ochłodzeniu. Nie czuć zmęczenia, które powinno być po godzinnej jeździe. Może to by była metoda na szybszą regenerację?
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Prysznic czyni cuda, nawet ten gorący.
Pamiętam po maratonie w Katowicach, wlazłem jakoś do łazienki, doczołgałem się.... Wyszedłem jak na nowo narodzony B) A po zimnym to jeszcze chyba bardziej daje po 4 literach. Świetny sposób na zmęczenie - prysznic.
Po siłce zawsze tak się regeneruję - siedzę sobie dłuuugo... Tylko, że tam prysznice czasem śmierdzą :laugh:
" Przy okazji sprawdziłem: trenażer ma 8 poziomów oporu, ale powyżej 4 koło się ślizga po rolce, więc treningów na bardzo wysokiej mocy to się pewnie nie uda prowadzić, ale to nie mój poziom, więc ok. Do takowych są przeznaczone trenażery, gdzie łańcuch wprost napędza zębatki będące częścią trenażera, czyli całkiem zdejmuje się tylne koło. Takie ustrojstwa są poważnie droższe, oczywiście. Jak ktoś potrzebuje..."
Może rolka wyrobiona, albo docisk nie teges. Nawet na najtańszych w Decathlonie da się jechać na najwyższych oporach i dedykowana opona się nie ślizga. 510 W Noga ładnie podaje 🙂
510 W Noga ładnie podaje 🙂
Dzięki za sugestię. Sprawdzę docisk.
Jakby udało się 740 W, to byłoby śmiesznie, bo mógłbym oficjalnie mówić, że jestem "mocny jak koń*". B) :laugh:
----
* 0,74 kW = 1 KM
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pt 28 lut 20
Wczoraj z różnych powodów nic poza narzekaniem, że przez Tłusty Czwartek wywaliło mi wagę półtora kilo w górę. Okazuje się, że przy mojej diecie nie ma bezpiecznie małej dawki słodyczy. Wszystko od razu idzie w boczki. Jakże mi smutno…
Powinno być wczoraj, ale było dzisiaj rano: abs + core z Felixem. Brzuszki jakoś tam weszły, ale na plankach poległem. Pierwszy i owszem był 2 minuty, ale drugi powinien był być 1,5, a weszło tylko 45 sekund i wymiękłem. Trzeci owszem była pełna minuta. Ale dopiero czwarta seria, gdzie odrobinkę inaczej wstępnie napiąłem mięśnie była możliwa do przeżycia. Początkowe serie były na pałę: ustawiamy się w pozycji, dźwigamy tyłek i cierpimy. Czwartą zrobiłem z napięciem mięśni ramion i pleców. W efekcie na początku nie było czuć „łamania w krzyżu”, czy „ciągnięcia tyłka do środka Ziemi”. Wynik: 2 min – 45 sek – 1 min – 1 min.
A potem rozciąganie. Podczas standardowych V-ek ponieważ nie za bardzo dało się rozciągnąć nogi szerzej, to zadzierałem palce stóp, zwiększając przez to napięcie brzuchatego łydki i dwugłowego uda. No i fajnie, fajnie, ale w pewnym momencie zorientowałem się, że bardzo niefajnie i trzeba natychmiast przerwać! Przyplątał się jakiś skurcz pod kolanem, za mocno ciągnąłem. Więc tyle. Za to posiedziałem dłuższą chwilę w zazen rozciągając goleniowe i czworogłowe uda. A po plankach jeszcze rozciągany był grzbiet, bo miał pretensje.
Mam poważne obawy, czy nie przegiąłem z brakiem cardio tej zimy. Ciągle tylko siła, mobilność, technika. A jak przyjdzie do przejechania maratonu to pewnie po pół godzinie spękam. Trzeba częściej męczyć trenażer długimi sesjami. Bo mimo wszystko uważam, że w sezonie na grypę i w zagrożeniu koronawirusem niemądrze jest męczyć się długimi jazdami w chłodzie i wilgoci. Niewiele zyskam, a jak przypląta się taka odzwierzęca grypa jak dokładnie rok temu w marcu, to sezon wiosenny na straty, kondycja na straty, odporność na straty. A za tym poszła reszta roku.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
To może być bardzo ciekawa propozycja: plastry żelowe wielokrotnego (do 30 razy) użytku.
Dedykowane kostkom, ale pewnie i pięty i łódeczkowate się nie obrażą jakby co.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ciekawe to coś... Szkoda, że tego nie widziałem kiedy leczyłem kostkę i przetestowałem sporo beznadziejnych plastrów, które po chwili na spoconej stopie się odklejają. A niby są wodoodporne.. No może i sa, ale nikt nie pomyślal o skórze, która się poci i załatwia taki plaster od środka, który się odkleja i zostaje w skarpetce podczas prania.
Gdybym jeszcze mial kiedys podobne kontuzje, to zakupię sobie to żelowe i będzie spokój. Choć mam nadzieje, że już ta kostka jest wyleczona w 100% Ostatnio jezdze bez footies i na szczescie wszystko jest OK. Ale trauma w głowie pozostanie na długo.
Sob 29 lut 20
Dzisiaj ostatni dzień otwarcia lodowiska Daisy. To dla mnie prawdopodobnie koniec sezonu łyżwiarskiego. Chociaż patrzę, że w Skawinie i Origo ogłaszają zakończenie dopiero w połowie marca. To może jeszcze tam wyskoczę.
Ostatnie dwie jazdy to było rycie beretu ruchami uważanymi przez mój móżdżek za błędne: nauka trójek przodem na zewnętrzną. Poprzednim razem powolną progresją doszedłem do w miarę za każdym razem robienia trójki na lewej, a dzisiaj był czelendż: to samo na prawej. No i powoli, powoli, powolutku. Niby wiedziałem dokładnie co zrobić, ale jakoś tak prawa była mniej inteligentna niż lewa. Udało się jednak ze dwa razy zrobić prawie płynne trójki na prawej, ale jeszcze bez swobodnego pojechania tyłem na wyjściu z ewolucji. W porównaniu to samo na lewej czuło się „jak w domu”. No i oprócz tego zaczęło wychodzić pełne koło ze spread eagle, bo wcześniej po półkolu się zatrzymywałem z chrzęstem.
Udało się też wyłożyć elegancko na lód, ale na szczęście bez ofiar. Ćwiczyłem to hamowanie z „przednim t-stopem”, gdzie hamująca stopa idzie *przed* stopę jadącą. Bardzo efektowna rzecz. Fajnie żarło, ale dopuściłem do dociśnięcia hamującej łyżwy do nogi jadącej i pewnym momencie przytrzymało mi nogę na jakiejś nierówności, zrobiła się dźwignia i mnie położyło do przodu. Jakoś udało się miękko wylądować. Tam powinien być mimo wszystko odstęp, żeby było jak wygasić takie szarpnięcia.
Jeśli uda się swobodnie wykonywać trójki to flow na lodowisku będzie dużo fajniej wyglądał. No i będzie to oznaczało stabilność, która otworzy drzwi do kolejnych figur.
Wieczorkiem trening w Kłaju – drugi i mam nadzieję ostatni bez Pawła. Chociaż jak wróci to nie wiem, czy młodszy Chojnacki go dopuści do prowadzenia ćwiczeń… Wczuwa się i wszystko jest ok.
Unihokej ok. Porządne halówki, zwiększona siła i zmniejszona masa pozwalają na naprawdę szybkie zatrzymania i zwroty. Ostatni tydzień lekko walczyłem z podkręconą lewą kostką. To równie dobrze mogło być przeciążenie po unihokeju. Na razie jest super, niech tak zostanie.
Ćwiczenia w niskiej pozycji tym razem 25 minut. Prawdę mówiąc było mi mało. Ćwiczenia były w zasadzie bezproblemowe. Nawet popróbowałem wyskoków w jeździe na jednej nodze. Nie były to wyskoki sensu stricte, ale takie wyraźne odciążenia nogi jadącej. Jeszcze trochę i zrobią się z tego i wyskoki.
Podczas jazdy w grupie znowu było niesympatycznie, bo grupa mi odjeżdżała. W pewnym momencie odpuściłem i tylko patrzyłem „co oni takiego robią, że jadą, a ja nie”. No i nic takiego nie widać. Jedno co jest ważne: nie wypaść ze slipstreamu, z cienia aero. Był taki moment, że coś zacząłem lepiej robić i się zbliżyłem do grupy na te półtora metra, czyli zaczął mnie obejmować koniuszek zaburzonego strumienia i od razu było łatwiej jechać. Oczywistości. Ale ciągle jest to „coś zacząłem lepiej robić”. Nie rozgryzłem jeszcze co to jest to coś. Na razie ciągle nie mam tego czegoś. Ciągle nie kliknęło.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pon 2.03.20
Chociaż było tak lekko, to jednak po wczorajszym bieganiu spięło mi ITBSy. Objawiło się to bólem z boku ud, takim jakbym miał tam siniaka. Rolowanie nie było przyjemne, nie zlikwidowało też problemu całkowicie, ale zmniejszyło. Jak sobie teraz przypomnę, to z takim czymś stale zasuwałem. Nie nadążałem z likwidacją i robiłem kolejne treningi, które pogarszały sprawę. Muszę pogadać z fizjo.
W ogóle mam parę tematów:
- skuteczne wyprostowanie miednicy aka „plecy mnie bolą”,
- eliminacja przeskakiwania w biodrze przy niskich np. nożycach (może się łączyć),
- korekta wysunięcia szyi do przodu,
- korekta przesadzonej kifozy piersiowej,
- korekta przykurczu prawego barku (myszka - te trzy mogą się łączyć),
- wyjaśnienie różnicy siły nogi prawej i lewej
- oraz ciągłych przykurczów głębokich w lewej nodze (stawiam na pozycję miednicy i słabe pośladkowe).
Trochę tego jest. A jakbym tak wybrał się dzień przed maratonem mazurskim do dr Biernata? :huh:
Dzisiaj wieczór planowane abs + core plus rozciąganie po wszystkim. W tym rozciąganie barków, klatki, pleców jako całości. Waga opanowana, znowu spada.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
A jakbym tak wybrał się dzień przed maratonem mazurskim do dr Biernata?
Calym sercem, rozumem, rekami i nogami i czym sie jeszcze da polecam... Maja 1-1,5 miesieczne terminy jakby co.
Moj przypadek - przyczyne wskazal, zalecil cwiczenia, po miesiacu rehabilitacji sprawa bólu zalatwiona. Wczoraj zrobilem solidny trening zwisow w tym jednoracz i jest ok. Oczywiscie ze za kazdym razem bede sie jeszcze przez jakis czas bal ze wroci, ale to juz kwestia mentalna. Ciagle ostroznie z niektorymi rzeczami, wole jeszcze poczekac z podciaganiem. Ale jest ok. Jak dla mnie szkoda czasu na bujanie sie po fizjo co albo nie wiedza, albo zrobia tylko jakis masaz, ktory moze i chwilowo zlikwiduje skutki, ale nie przyczyne. Pojechalbym od razu i mialbym przerwe maks 2 miesiace a nie 5. Moze daleko, moze drozej niz srednia, jednak uwazam ze WARTO.
Wt 3 mar 20
Nie było abs + core, tylko godzina na trenażerze z trzecim i czwartym odcinkiem Mesjasza. Ja wam mówię, to jest spisek: oni celowo tak robią te filmy, żeby się oderwać nie można było!
Z jakiegoś powodu było mi ciężko. Tzn. wydaje mi się, że znam powód: niedzielny bieg i zmęczone po nim nogi. A to było tylko 6 km lekkiego biegu (nie truchtu). Mimo wszystko okazało się to być ciężkim i męczącym treningiem. Po rolowaniu ITBSów wyszedł mi tam jednak siniak. No i teraz bądź mądry: czy on tam był, tylko go nie było widać, tylko potrzebował czasu na ujawnienie, czy sam go sprowokowałem zbyt intensywnym rolowaniem?
W każdym razie było ciężko utrzymać moc na poziomie 150 watów. Po rozgrzewce wziąłem się więc za interwały. Owszem dają w tyłek mocniej, ale są dla mnie psychicznie łatwiejsze do przeżycia, bo wiem, że może teraz jest ciężko, ale za chwilę się skończy. Pierwsze pięć starałem się utrzymać powyżej 200W przez minutę. Jakoś tak się przełożenia i opory poukładały, że niewygodnie było utrzymywać 200 – zamiast tego trzymałem 230 do 250W. Dało się przeżyć. A po pięciu zacząłem kręcić powyżej 300 W. I to już było trudne. Minuta na tej mocy to już był czelendż. Czwarta i piąta wręcz nie utrzymywałem, moc zjeżdżała poniżej 200, bo nogi były kompletnie wyjechane. Czyli trening w miarę ok. Potem jeszcze dokręciłem na niskiej mocy do pełnej godziny, a po drodze zrobiłem test mocy maksymalnej. Na wyjechanych nogach 440 Watów mocy chwilowej, tj. przez może 10 sekund.
Tak sobie myślę, że w tym roku zapewne ciągle nie mam czego szukać na otwartych treningach rowerowych, gdzie chłopaki (i dziewczyny) kręcą 100-120 km na prędkości 33-35 km/h w okolicach Krakowa. Bywalcy Błoń na pewno ich kojarzą, bo zbiórka jest w okolicach 9 w soboty i niedziele na Cichym Kąciku. Raz stabilność, żeby się ani nikogo nie zabić podczas jazdy w grupie, a dwa jeszcze noga tak nie podaje. Owszem jazda w grupie jest łatwiejsza, dokładnie z tych samych powodów jak jazda rolkarzy w pociągu, ale czuję, że to by było przeszarżowanie w moim przypadku.
Pokręcimy samotnie kolejny rok, potem zimę na trenażerze i zobaczymy wtedy.
Dzisiaj rano skating dryland z wąsaczami. Jak Damian kiedyś przyciągnął ten secik na forum pisał, że był po nim mokry jak szczur. No cóż, też byłem dzisiaj. Możliwe, że jakiś wirusik chodzi po mnie, niby nic, a jednak trochę słabszy. Opanowawszy stabilizację mogę się teraz skupiać na celu każdego z ćwiczeń, np. sile eksplozywnej przy wyskokach, czy utrzymaniu naprawdę niskiej pozycji w stabilizacji. Czuć problem z tylnym pasmem lewej nogi. Mocne obciążenia są przykre.
Wczoraj koleżanka Glamkowska opublikowała podsumowanie zimowych treningów siły i zawarła tam bardzo interesującą myśl: jest silniejsza, zwiększyła udźwig w przysiadzie z 85 do 100kg (ŁAŁ!!!), ale czuje się też bardzo zamulona, powolna. I teraz liczy na przywrócenie prędkości przy pomocy plyometrii, czyli ćwiczeń w skokach. Temat do przemyślenia. W drylandzie są ćwiczenia plyometryczne i nie miałem takich ćwiczeń stricte siłowych jak porządne 60 i więcej kilo na barki i jedziemy, więc to może być nie mój case, ale kto wie.
Jeździć, obserwować. Kiedy wreszcie rozpocznie się sezon na weekendowe poranki na Błoniach?
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Ostatni post: Jakie rolki fitness dla dorosłej osoby Najnowszy użytkownik: beab82112932398 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte