Kicking Asphalt 2k23
Grójecka dwuDYCHA ‘23
Historia tego wyścigu dla mnie jest dosyć krótka. Jeden w 2018, po nim długa przerwa, gdy nachodził na Gorlice lub inne tematy były grane, a potem w zeszłym roku. No to mamy jak dla mnie trzecią edycję.
W 2018 zapamiętałem niesamowitą umieralnię pod górkę oraz lęk przed prędkością oraz przed hopką w najszybszym miejscu. W zeszłym roku wrażenia były zdecydowanie inne, ale karty rozdawał mokry asfalt i liście. Ale nie było umierania.
Ciekawy byłem, jak pójdzie w tym roku. Dwa dni wcześniej przejechałem szybką dychę z Pawłem i bez wielkiego cierpienia wytrzymywałem i ciągnąc, i jadąc za Pawłem 30 na godzinę. Jak nie ja normalnie.
W Grójcu zachmurzenie spore, słońce praktycznie szans nie miało, wiatr naprawdę spory, ale asfalt suchuteńki, kasztany i liście zamiecione. Trzeba było ogarniać tylko te, które spadały w trakcie wyścigu.
Ustawiłem się w drugim rzędzie zaraz za młodymi zawodniczkami, wiedząc, że są naprawdę zwinne i wystartują szybciutko. Było git. Niestety i tak dałem się zrobić, bo sępy krążyły PRZED metą i na sygnał zjechały się na kreskę automatycznie tworząc dodatkowe TRZY rzędy. I tym oto sposobem wylądowałem w rzędzie piątym. No kurczę…
Start. Dwa pierwsze kroki ok, ale potem ktoś przede mną się zachwiał, wybił z rytmu, a potem to już poszło. Ale wydaje się, że jak na moje starty to nie było tak źle. Przed skrzyżowaniem już byłem na prędkości. Pozostało ogarnąć z kim tu dzisiaj pojechać.
Namierzyłem Maksa, który jak zawsze żwawo ruszył. Tyłek w dół, wydłużamy krok i dochodzimy. W tym momencie po prawej stronie przemknęła rozpędzająca się Kasia. No to tyłek jeszcze w dół i pchamy mocniej. Kasia zaczepiła się na czele pociągu do którego dojechał Maks, a ja za nim.
Na odcinku pod górę układ był ustabilizowany, ale po skręcie na odcinek w dół z wiatrem pociąg zaczął się rozciągać. No to tyły docisnęły jeszcze mocniej. Patrzę na zegarek: 38 km/h, potem 40 km/h. Jest wrażenie sporej prędkości. Cisnę, ale wszyscy cisną i odległość do czoła pociągu nie chce maleć. No to tylko koncentruję się na dojechaniu do poprzedzającej osoby, żeby nie było, że zostanę sam.
Potem szybki zakręt, krótki odcinek pod górkę i pod wiatr z przejazdem przez wyniesione skrzyżowanie z kostki (trzeba je brać od lewej na prawą, żeby nie wjeżdżać na długie pasy chropowataje farby, która dodatkowo spowalnia) i na tym wyniesieniu Kaśka z Jankiem Zorembą odjechali od czoła pociągu. Kasia dołączyła do wyprzedzającej nas o jakieś 50 metrów Jagny, zostawiła Janka i odpaliła rakiety. Do zobaczenia za metą!
Janek w swoim stylu żelaznego siedemdziesięciolatka trzymał się przed pociągiem przez całe następne kółko. Nie patrzył w tył, nie szukał gdzie się schować. Jechał w stałej odległości od nas. Ja jechałem pierwszy, za mną Maks. Zaakceptowałem rzeczywistość i robiłem swoje. Tętno było wysokie, ale nie wybijało korków, więc ok.
Najbardziej dawała w tyłek „aleja kasztanowa” czyli Piłsudskiego. Tam było pod górkę i pod wiatr i to naprawdę ten wiatr tam pokazywał co potrafi. Musiał się robić efekt tunelowy: budynki po bokach robiły za zwężkę bernouliego i przyspieszały przepływ gazów. No ciężko. Ale szło. Potem zakręt i zupełnie inne wspinanie. Chyba oddałem Maksowi prowadzenie jeszcze na „alei kasztanowej”, ale tętno było tak wysokie, że mi się kolejność zdarzeń rozmywa.
Na drugim kole dopadł nas pociąg. Z przyjemnością schowałem się za czyjeś plecy. Prowadził gość mojej wysokości i chyba o połowę szerszy, w czarnej koszulce. Brał wichurę na klatę, a za nim były wakacje… Po jakimś kolejnym kółku zmieniła go dziewczyna, potem ktoś jeszcze, potem dopadliśmy Janka, który był tak zafiksowany, że jadąc równolegle do nas nie myślał o chowaniu się w pociągu.
Na szybkiej prostej pociąg rozpędzał się do tych 38-40 km/h i nie czułem za bardzo luzu na przyspieszanie. Na „alei kasztanowej” wiatr szczerzył zęby i nie czułem wewnętrznej potrzeby żeby się wychylać. Na pozostałych dwóch odcinkach nie czułem miejsca na wyprzedzanie. Ale też do czwartego kółka nie czułem potrzeby.
Na czwartym kółku, jadąc pod górę i wiatr, schowany za czteroma, albo i pięcioma osobami, czułem że się opierniczam. Pociąg jechał za wolno, ale nic z tym nie mogłem zrobić, bo to było na odcinku ze zwężeniem barierami. Potem jak zrobiło się szerzej, to z kolei dmuchało mocniej i nie zachęcało.
W pewnym momencie duży gość w czarnej koszulce jechał przede mną akurat jak wchodziliśmy w zakręt na końcu szybkiej prostej. I zaczął panikować. Ładnych kilka osób za nim jedzia, a ten T-stopy włącza. Położyłem mu rękę na plecach i spokojnym głosem mówię: "- Nie hamuj, nie hamuj, płynna jazda, płynna jazda, płynna jazda." Jak zahiptnotyzowany przestał hamować i faktycznie przejechał płynnie, z prędkością pociągu. Za mną gość odetchnął z ulgą i rzucił: "- Dzięki!". Nie dziwię się, że mu ulżyło. Jakby on się położył, to ja na nim, a potem cała reszta.
Na ostatnim kółku czoło pociągu odjechało na jakieś 20 metrów i stwierdziłem, że trzeba ich złapać. Wyprzedziłem resztę mojej części pociągu i zacząłem pchać. Odległość się zmniejszała, ale jak zostało jeszcze dziesięć metrów, to poczułem, że zaraz mięśnie lewego biodra złapie skurcz, a jak tam złapie skurcz, to się wywalę. A prędkość wysoka. Odpuściłem. Starałem się jechać bardziej na drugiej nodze, z rękami na kolanach i rozluźniać biodro. Jak pociag z którego uciekłem mnie minął, to mogłem już znowu ruszać nogami. No nie udało się. Ale zaraz?! Jakimś cudem jednak dospawaliśmy do czoła. Chyba po prostu dociągnąłem mój pociąg do czołówki. Przynajmniej tyle.
No to już prowadźcie se ten pociąg jak chcecie. Przestało mi zależeć. Trzymałem się z tyłu, robiłem swoje, chowałem przed wiatrem i czekałem na sprint. Ale w sprincie jednak nie wziąłem udziału, bo gość, który mnie chwilę wcześniej wyprzedził zrobił to tylko po to, aby odpaść na kolejnym wąskim odcinku. Kurczę, wyprzedził mnie ostatkiem sił, praktycznie zajechał drogę, a potem, jak tylko zaczęło się zwężenie i nie mogłem nic zrobić, to przestał się odpychać. Pokarało za brak aktywności, za zbyt daleką pozycję w pociągu. W efekcie jak przed tą akcją siedziałem Maksowi na plecach i szykowałem się do pożarcia i jego i możliwie wielu innych w pociągu podczas finałowej prostej, tak skończyłem siedem sekund po nim.
Kismet.
Ale i tak było fajnie. Wyścig pokazał mi wyraźnie ile jeszcze muszę poćwiczyć mojego double pusha, abym był w stanie wykonywać go w niekorzystnych warunkach. Teraz wychodzi tylko w laboratoryjnych i to nie zawsze. A żeby się przydawał na wyścigach musi być mocny, pewny i bezdyskusyjny.
Zadanie na przyszły sezon. A teraz trzeba zrobić bazę pod przyszły sezon.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Technika, nie licząc zakrętów najbardziej pomagała na tej szybkiej prostej z wiatrem ale przy 40/h trudno o dobrą technikę 🙂
Jakby te wszystkie dziury połatali to trasa najfajniejsza w PL, krótka trochę ale przynajmniej bez nawrotek
Uwielbiam Twoje analityczne opisy @tomcat 🙂
Ja pamiętam zdecydowanie mniej... niestety. Poratuję się tutaj moim komentarzem ze Stravy, dodając więcej:
To nie był dla mnie wyścig w stylu „podbiłem formę w Berlinie” i Grójec mi to pokaże.
Bardo średnio mi się jechało. Szybsze pociągi odjechały, zostałem sam. Zobaczyłem Cię za sobą/obok i zwolniłem minimalnie. Nie czułem tego, że mogę depnąć, a wiedziałem, że dwóch to już połowiczny „sukces”. Razem możemy więcej, choć wiedziałem, że to więcej... będę zawdzięczał Tobie. To nie Cracovia Maraton, to nie Berlin - brakowało mi zapasu.
Jadąc te kilkaset metrów za Tobą, trochę się zregenerowałem, ale byłem blisko tego, żeby powiedzieć pass. Zwłaszcza - jak masz rację - oddałeś mi na chwilę pod wiatr prowadzenie w naszym dwuosobowym pociągu. Gdyby nie to, że dojechały wspomniane osoby i pociąg się rozrósł, a zarazem momentami zwolnił, co dało mi kolejny oddech, to mogłem równie dobrze zejść z trasy.
Są zawody, gdy Cię samego niesie. Wtedy mało brakowało, żeby mnie znieśli 😃🤷🏻♂️
Zbierałem siły na finisz. Wiedziałem, że możesz zaatakować, wiedziałem, że to przygotowujesz. To był dla mnie pewnik. Ja za to wierzyłem, że ten atak mogę zminimalizować, podjąć rękawicę za Katowice.
I co? Spinam się w gotowości, oglądam za siebie na ostatniej prostej tuż przed skrętem i... nie ma Cię. Zgłupiałem, zacząłem natychmiast patrzeć do przodu, bo może gdzieś jakoś bokiem mnie wyprzedziłeś, kiedy oglądnąłem się w drugą stronę, ale nie. Pusto.
A z obcymi do mety ścigać się wielkiej ochoty nie miałem.
Wysłany przez: @jaca666Technika, nie licząc zakrętów najbardziej pomagała na tej szybkiej prostej z wiatrem ale przy 40/h trudno o dobrą technikę 🙂
Paradoksalnie ja tam odpoczywałem najwięcej. Dupa niżej + mogłem sobie pozwolić na wydłużenie kroku i zmniejszenie karencji z prawie 100% pewnością, że pociąg nie ucieknie.
W przypadku naszej ciuchci, Robert P. tam właśnie próbował zwiać na 4 kółku - ale jakoś nikt nie podjął rękawicy. Z pewnością gdyby to było kółko ostatnie to i ja (i jak zgaduję Sebu) byśmy za Robertem pociągnęli.
Maksy na tym najszybszym odcinku zegarek mi zanotował 43,8km/h. Średnia całego wyścigu to 30,3km/h - i to jest mega mega sukces i kolejna bariera którą złamałem.
Aż się marzy złamać jeszcze życiówkę w biegu na 5km, ale może być problem. Najbliższy bieg biegnę w niedzielę, ale robię go z 11 synem, więc to on będzie nadawać tempo. Potem w perspektywie 22 październik (niedomierzony) oraz 5 listopada z atestem PZLA, ale pomału mogę wracać do krwiodawstwa (byłem na jakiś czas wykluczony)... Ten rok mi pokazał, że donacje nie współgrają z wynikami na zawodach - tj. brak donacji + leki na podbicie parametrów krwi same z siebie przełożył się na mega wyniki.
Jednak nie jestem ze stali a organizm trzeba szanować 😉 - zagwozdka na przyszły rok, jak to wszystko rozegrać bo nie uśmiecha mi się rezygnować ani z jednego ani z drugiego.
@Tomcat, co do samego wyścigu to gratuluję i fajnie Cie było znowu zobaczyć. W 2024 mam nadzieję na jakiś wspólny pociąg. Od 2 lat jakoś zawsze się rozjeżdżamy i albo Ty, albo ja jestem gdzieś z przodu. W przyszłym sezonie trzeba zgrać formę 😉
@qbajak
Bardzo ładna średnia! Ale patrząc jak teraz jeździsz to nie ma przypadku 🙂
Prawdą jest, że łyżwy nieźle dają po dupie. Dodatkowo dałeś sobie szansę i doprowadziłeś wreszcie organizm do równowagi co od razu poskutkowało eksplozją wydolności.
To, że nie jesteś ze stali Cr-Mo to starałem się Ci delikatnie sugerować już wczesniej, ale nie spotkało się to ze zrozumieniem. Cóż - młodzież musi się wyszumieć. 😀
Będę pracował nad formą w tę zimę. Może coś uda się do przodu podciągnąć na przekór peselowi. 😉
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
@qbajak ładne czasy.
@tomcat dobre relacje
@maksmichalczak lepiej obcych gonić, choćby w imieniu znajomych 🙂
Pt 6 paź 23
O leczenie kontuzji należy zadbać od razu! Pozostawione same sobie sprawy ZAWSZE przyjmują kierunek ze złych, na gorsze.
Góra pleców (piersiowy i szyjny) bolały już tak, że odczuwałem je nawet w bezruchu, siedząc, czy leżąc. Ale nie było czasu, bo inne rzeczy, bo starty, a nie będę ryzykował rozwalenia sobie mięśni w okresie startowym. Faktem, że po rozgrzaniu przestawało dokuczać.
Wreszcie się doczekało no i oczywiście leczenie zastarzałych kontuzji proste nie jest. Natalia, do której teraz wolę się umawiać po tym jak pięknie mi pomogła ze zginaczem biodra w czerwcu, bez problemu znalazła punkty, ale nie mogła skłonić mięśni do rozluźnienia. Jak złapały, tak trzymały. Próbowała prośbą, próbowała groźbą. Nawet używała niebezpiecznych narzędzi (coś jak nóż do tapet, tylko bardziej tępy). Czułem, że jest lepiej, pojawiło się ciepło w obszarze, co zazwyczaj oznacza przywrócenie krążenia ograniczonego poprzednio przez zaciśnięte chorobowo mięśnie.
No i teraz czekam na to, aż wygoją się stany zapalne po masażu i zobaczymy z czym jeszcze pozostaje się mierzyć. Czy coś jeszcze zostanie?
A dzisiaj wyszło na to, że dziecko mnie ciągnie na siłkę, więc odpalamy sezon.
Tym razem Manufaktura Zdrowia w Zabierzowie. Mam dosyć ciasnych, zatłoczonych miejsc. Tam jest przestronnie, a czy będą kolejki do maszyn to się okaże.
Dziecko pierwszy raz na siłce, więc biorę dla niej trenejro, niech ogarnia jakiś lekki trening oporowy full-body. Jakby ojciec mówił, to by nie słuchało. Wolę zapłacić stówę i wiedzieć, że coś z tego wyniesie i może sobie potem na głowę nie spuści jakiejś hantli.
A ja co będę robił? To co zawsze, na poczatku mniejsze obciążenia.
Wystąpienie tej kontuzji wskazuje, że trzeba się przyłożyć do pracy w retrakcji łopatek, więc więcej wiosłowania sztangą lub hantlami. Trochę nogi, trochę martwy. A, zrobię pełną procedurę ustawioną mi przez trenejro na Wrocławskiej. Może być słabo z czasem, bo nie wiem czy dziecko mi wytrzyma więcej niż godzinę, a pełna procedura to półtorej godziny, ale się obaczy.
Na początek na pewno będzie dość. W końcu nie chodzi o to, żeby zakładać nogę na nogę dwoma rękami. Albo myć dwoma rękami zęby. A tak też bywało... 🙂
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Sob 7 paź 2023
Sezon ścigania oficjalnie zakończony.
To zdjęcie to moje ulubione z tego treningu:
Petarda! 🙂
Wszyscy się zgadzają, że było bardzo przyjemnie:
Wiatr dopisał i o ile pod było ciężkawo, to z wiatrem wszyscy wchodzili na szalone prędkości. Ja dobiłem do maksymalnej 42, a Wojtek K złapał koronkę na ponad dwukilometrowym segmencie ze średnią 49,2 km/h.
Najfajniejsze było to, że mogłem właściwie do woli cisnąć pod ten wiatr. Nie żeby szybko jechało, ale jechało i nie zdychało. Wreszcie się jakiejś kondycji dorobiłem.
A z wiatrem można było cisnąć, wchodzić na jakieś krejzi prędkości, a pieluszka ciągle sucha. 🙂
Teraz pytanie jak to zrobić, żeby na wiosnę nie zaczynać znowu od zera. Ostatnio ciągle przegrywałem z wirusami. Oby ta zima była lepsza!
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @tomcatTeraz pytanie jak to zrobić, żeby na wiosnę nie zaczynać znowu od zera. Ostatnio ciągle przegrywałem z wirusami. Oby ta zima była lepsza!
Zeszłej zimy też co chwilę byłam chora po bieganiu dlatego tym razem chyba skrócę treningi do 30-40 min 🤔
Śro 11.paź 23
Ponowna wizyta u fizjo. Ponowne dręczenie łopatki, ale tym razem zaadresowane tez okolice kręgosłupa. No i chyba pomogło dopiero rozklejenie mięśni szyi. Zobaczymy jeszcze, ale jestem dobrej myśli.
Chwilowe ocieplenie, ale nie ma kiedy jeździć - robota goni.
Może wytrzyma do weekendu, pyknąłbym sobie WTRkę. 🙂
Choćby i sam.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Nd 22 paź 23
Byłoby fajnie podtrzymać formę wypracowaną na koniec sezonu przez zimę, ale czy to w ogóle możliwe?
Wczoraj świętowaliśmy chwilowe ocieplenie i osuszenie dłuższą jazdą na Kopance w trójke. Bez szaleństw, bo chłopaki wyszalane dzień wcześniej, a ja mam teraz piątkowe wieczory poświęcone młodszemu dziecku i spędzane z nim na siłowni. Przykładam się uczciwie więc sobotnie treningi będą... jak zwykle ciężkie. Chociaż akurat Pawła już z nami raczej nie będzie, więc być może typowo siłowych ćwiczeń będzie mniej. Zobaczymy co Wojtek wykombinuje. Jakoś jestem spokojny, że będzie ogień za każdym razem.
No i jazda w trójkę, fajnie, fajnie, a potem 15 km minęło i PYK! plecy straciły ważność! No po prostu jakby ktoś przełącznik kliknął - nagle zaczęły wpadać w skurcze. A napinacze biodra po obu stronach razem z nimi... Wooooow. Niefajnie. Pozdrowienia od ławeczki rzymskiej i 15 kg talerza z którym robiłem wyprosty...
Skończyła się jazda, zaczęła się rzeźba. Męka i kombinowanie jak w ogóle jechać. Trochę tak, trochę siak. Jakoś się doturlałem do 30 km, ale mięśnie miały totalnie dosyć. Kostki leciały do środka aż żal.
Z powodu lekkiego zmęczenia przełożyłem długi bieg na niedzielę. A niedziela niestety opadowa. Bardzo opadowa. Czekam do południa - czekanie nie działa.
Ale w końcu jakaś przerwa w deszczu! To szybciutko krótkie gacie (bo powyżej 15 stopni), koszulka z krótkim i w ostatniej chwili, rzutem na taśmę, dołożyłem zapinaną bluzę, buffa i czapkę z daszkiem. Najlepsza decyzja, bo po przebiegnięciu pół kilometra chmury spuściły wszystko co miały! Taaaa...
Sprytne: najpierw przemoczyć do ostatniej suchej nitki, a potem i tak jeszcze polewać.
Biegam dwa koła po 5,5 km. Na pierwszym cieszyłem się, że wziąłem bluzę, bo na pewno bez niej bym marzł. Ale na drugim kole ta mokra bluza już tyle wyciągnęła ciepła, że i tak marzłem. Potem sprawdziłem, że temperatura spadła o jakieś dwa stopnie w trakcie.
Trening musi zostać odbyty więc został odbyty. Bez większego bólu, trochę ta zimna wilgoć przeszkadzała.
Strava mówi, że w tym momencie znowu podciągnąłem formę do dobrego poziomu. Może się da utrzymać ją w górze przez cały sezon?
Byle tylko pasożytniczych kilogramów nie nałapać...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Wysłany przez: @jaca666Gravel albo lekkie MTB, ciepła ciuchy i karnet na myjnię a forma przez zimę wzrośnie w przeciwieństwie do brzucha 🙂
Brzuch rośnie bo zima idzie - proste ;). Organizm potrzebuje to jem - na wagę przestałem wchodzić, nie wiem jak Tomcat. A że dużo jedzenia (i siły) przełożyło się na chyba ostatnią statuetkę rolkową w M30 w Cielu to ja tam wyrzutów sumienia nie mam 😀 😉
Prawie 3,5 tysiąca kilometrów w tym roku zrobione, a dopiero listopad się zaczyna!
W zeszłym całym było 3061.
Robi robotę chyba to, że jak już szedłem na rolki, to bez połówki w kieszeni nie wracałem. 🙂
Z tych 3,5kkm tylko 830 to rower, a 360 bieg. Widać, że głównie rolunie...
W sumie nie wiadomo kiedy...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Sporo poprawiłeś dystans na rolkach. Ja teraz nie dam rady dobić do 2000km trzeci rok z rzędu.
No to mamy pierwsze koła TRZYwarstwowe. 🙂
I jednocześnie potwierdzenie zapowiedzianej śmierci Boomów...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pierwsza krew
Po raz pierwszy od 2019 zapisałem się na Niepodległościową 11. Pomyślalem, że przyjemnie będzie się przebiec Doliną Ojcowską w pięknej pogodzie i bez zbytniego pośpiechu. 🙂
No to pobiegałem też trochę, żeby nie było skuchy. Ta jedenastka to tylko jeden zbieg, tylko jeden podbieg. Ale każdy z nich ma ze trzy kilometry. Można się zmachać.
W tym roku jednak jedenasty listopada wypadł w sobotę. Dzień treningu halowego. No ale przecież hala jest zamknięta? Jest zamknięta, prawda?
Otóż nie!...
I tak oto zrobiłem chyba pierwszy DNS w historii startów ever!
Jak mam lecieć po śliskim, w deszczu, bez widoków, to wolę pójść na arcyciekawy trening halowy, gdzie - w ciepełku - spotkam swoich ulubionych wariatów i naładuje baterie na cały tydzień!
Trening był bardzo ciekawy i wręcz zwariowany. Bo rozgrzewki są aktualnie w konwencji agility, typu wyścig trzy-czterowosobych zespołów, które muszą sprintowac od stacji do stacji (kilka kroków, really) a potem np. kłaść się na plecach stykając kaskami i zetknąć koła rolek w powietrzu nad głowa, aby stacja mogła być zaliczona. I różne inne takie.
Było bardzo fajnie i o dziwo nawet nie spompowało mi nóg, tak że odpadłem, ale w pewnym momencie miał miejsce incydent wypadkowy w wykonaniu kolegi, który popylając w łuku na maksa - ale w tą ZŁĄ stronę - nagle zgubił krawędź wewnętrznej nogi i niestety głowa go usztywniła i się nie wybronił. wyleciał jak z procy prosto w ustawione jedna na drugiej ławy "widowni". Niestety w ich bok i z całym impetem przywalił w ich rusztowania.
Byłem blisko tej sytuacji i ... wyglądało to źle. Miał prawo sie połamać. Ale wygląda, że skonczyło się zszytym kolanem i paroma mocnymi stłuczeniami.
Także tak.
Trzeba bardzo być milutkim dla techniki, aby nie opuściła nas w najmniej dogodnej chwili.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Głęboko w offseason
Za chwilę grudzień. Etap "pierwszych" treningów już zatem za nami.
Pora wkopać się głębiej.
Cotygodniowa siłka jest coraz bardziej naturalna, a ćwiczenia mogą być wykonywane z większymi ciężarami. Początkowo wiosłowanie na wąskim uchwycie powodowało wręcz kłucia w najszerszym grzbietu i okolicach, ale to się już wyrobiło i mogę robić wydaje się bezpiecznie.
Odkryłem maszynę do ćwiczenia przywodzicieli i odwodzicieli. Wychodzi, że mam duży dysbalans między nimi. Przywodziciele są silniejsze. A praca odwodzicieli, nie dość że kilkanaście kilogramów mniejszym ciężarem, cały czas sprawia wrażenie, że mają ochotę wpaść w spazmy. To są dokładnie te obszary, które załatwiły mi wyścig w Grójcu. Tam własnie odwodziciele na zewnętrznej części biodra spowodowały, że musiałem odpuścić pościg za czołem pociągu na ostatnim kółku. No to może uda się je przez zimę przepracować i w wiosnę wejdę na pełnej kicie! 🙂
Z kolei klubowe WFy są bardzo urozmaicone. Zamiast robić w kółko symulacje robimy stacje i zmieniamy co minutę ćwiczenia. Wchodzi bardzo!
Przykład:
1. Przysiady na bosu połozonym miękkim do góry ze sztangą na końcu której wiszą ciężarki na gumach, aby bardziej bujać.
2. Jednonożna cha-cha w cztery strony na miekkim wieku od skrzyni gimnastycznej.
3. Dynamiczne wspiecia na wąską belkę odwróconej ławeczki gimnastycznej.
4. Skakanka.
5. Wskoki na materace z miejsca.
6. Odstawno dostawny w pozycji sprinterskiej z krótkimi bandami na kolanach i kostkach.
7. Przekładanka bokiem z oporowaniem przez partnera trzymającego gumę przełożoną przez klatę.
8. Sprinty z oporowaniem przez partnera trzymającego gumę przełożoną przez biodra.
9. Slide-board.
10. Przeskoki z niskiej pozycji jednonożnej nad płotkiem.
Da capo al fine... 🙂 A nie, czekaj! Potem było bosu położone miękkim do dołu. Wtedy nawet nie próbowaliśmy brać bujającej się sztangi - poszła na cha-chę. Bosu miękkim w dół to była taka niesamowita praca mięśni stabilizujących, że głowa mała! Z drugiej strony: pokazała, że mam tutaj jakieś ukryte deficyty skoro zwykłe stanie tyle potrzeb korekt wymagalo. Trzeba przepracować.
Po wszystkim nie dość że kardio zareagowało na sprinty, to jeszcze nogi i dupska wyraźnie popracowały. A nudy nie było!
W tym tygodniu bez treningu na hali. Trzeba będzie coś pobiegać i pojeździć na rowerze. W aktualnej formie 11 km biegu jest spoko. Na trenażerze również mozna jeździć tak pod półtorej godziny zanim bak się opróżni.
No i trzymanie michy jest essential. Można się zarobić na śmierć i nic to nie da jak złapie się dużo nadmiarowych kilogramów.
Praca mentalna: kulturyści nawet w fazie robienia masy nie wpierniczają wszystkiego jak leci tylko starają się zrobić cel.
Niestety dla mnie, bo jest to ból w obszarach rektalnych, ale DLA MNIE działa tylko liczenie kalorii. Jest to dodatkowy wysiłek. Fakt. Ale działa dobrze na mental.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Pierwszy fakap
Oczywiście nie pierwszy w życiu. Pierwszy na nowej siłce.
Zgodnie z przysłowiem "the more you fuck around the more you find out" staram się zachowywać "dziecięcą ciekawość", chociaż czasami przeważa "odpowiedzialna ostrożność". No dobrze: zazwyczaj przeważa. Ale nie powstrzymuje mnie od robienia różnych dziwnych rzeczy, całkowicie nie przystających do godności i ehm, majestatu pięćdziesięciolatka. Grunt żeby nikt nie wrzucił filmiku z treningów na fejsa... 😉
W domu chodzi po nas jakaś infekcja. Młoda została w piątek w domu, nie poszła do szkoły, nie czuła się na siłkę. Ja też czułem się słabo. Ale w sobotę rano było ciut lepiej, dlatego jednak się wybrałem. Raz na tydzień niech będzie tym jednym razem na tydzień. Raz na dwa tygodnie to już grubo za mało. Raz na tydzień to jest i tak za mało, ale przez pozostałe treningi i aktualny stan zdrowia mam poczucie pozostawania na krawędzi przetrenowania. Więc nie szalejmy. A winę zrzucam na pogodę i infekcje.
Samotna sesja nie była taka dużo trudniejsza od sesji w parze z dzieckiem. W sumie ok. Co zrobione:
1. Rozgrzewka: 6 minut na orbi.
2. Wiosłowanie na wąskim uchwycie: 45 kg, 3 serie około 12.
3. Wypychanie na wąskim uchwycie: 50 kg, 3 serie około 10.
4. Motylki na maszynie: 49 kg, 3 serie około 10.
5. Pchanie w dół na triceps: 60 kg, 3 serie około 12.
6. Pchanie w górę na ramiona: 45 kg, 3 serie około 10 do 8. Ciężkie, pierwszy raz.
7. Wspiecia na palce: 30 kg, 3 serie około 12-15.
8. ABS na ławce ze ściąganiem góry i dołu: 10 kg, 3 serie około 10kg. Killer, wymusza pracę właściwego mięśnia.
9. Wyprosty nóg na czwórki: cały stos 96 kg, 3 serie około 12-15. Eksplozywne. Powerrr!
10. Zginanie nóg w leżeniu przodem na dwójki: 37,5kg, 3 serie około 10. Utrzymywane napiecie pośladków przez uniesienie ud dla wymuszenia pracy dwójek.
11. Superseria przywodziciele + odwodziciele. Przywodziciele 60kg, odwodziciele 45 kg. 3 serie po 10-12.
Nie miałem już serca na bicka, zresztą najmniej mi na nim zależy. Biceps zawsze pracuje jak robi się inne ćwiczenia, więc w sumie łatwo go przeciążyć.
No i fakap miał miejsce na ćwiczeniu w leżeniu przodem na dwójki. Maszyna była ustawiona tak, że w dolnym położeniu przekraczała zakres ruchomości kolan. To był przeprost. No i niestety tak bardzo się starałem, tak bardzo chcialem podrzucić ten ciężar, że w ostatniej serii spadła mi z wałka prawa noga i ciężar natychmiast pociągnął drugą, która poszła do przeprostu. Wrrrrr! 🙁
Trwało to sekundę i nie poczułem dużego bólu, ale co do zasady bardzo bardzo niekorzystny ruch.
Nawet jeśli nic się takiego złego nie stało, to wiązadła w kolanie na pewno uległy naciągnięciu i muszę przez kilka następnych tygodni unikać tej maszyny.
Na szczęście są alternatywy: maszyna w pozycji siedzącej też daje tę funkcję, no i zawsze można przeprosić się ze sztangą i robić dead lifty. Tylko żeby faktycznie poczuć to w dwójkach muszę się przeprosić z paskami na nadgarstki. Jak chcę zarzucić te 100 kg na dwójki i pośladki, to siła chwytu nie jest wystarczająca. Paski potrzebne.
Mam dużą nadzieję, że nic się nie stało. Były jakieś kłucia w stawie, ale to równie dobrze mogły być jako reakcja na super eksplozywny trening czwórek.
Większym problemem jest teraz niestety infekcja. Oby się wykaraskać bez dużego zaostrzenia i potrzeby zarzucenia treningów.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
-
Zawody rolkowe 2023
1 miesiąc temu
-
Zawody rolkowe 2025
4 miesiące temu
-
Zawody rolkowe 2024
8 miesięcy temu
-
Kicking Asphalt 2022
2 lata temu
Ostatni post: Luźne wpisy Najnowszy użytkownik: victorias03949 Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte