Maratony, wyścigi, kilometry w mieście…
Jak sie dobrze odbijesz (jak Malysz) to mozna spokojnie przeskoczyc. Ale predkosc musisz miec 🙂
Ale tu nie chodzi o to że to jakaś przeszkoda, na rolkach ro się łyka "lecąc" kosztem jednego odepchnięcia. To rozwiązanie jest tak złe, że podam tylko pierwsze co mi przychodzi do głowy:
1) W żaden sposób nie wyhamuje roweru. Na tak dużych kołach nie robi to żadnego wrażenia. Brak zwlaniania/hamowania = brak zamierzonego(?) efektu.
Za to może być problemem dla hulajnóg, które ma wpuścić na DDR przygotowywana ustawa - ludzie też nie będą zwalniali, za to mogą taką hulajnogę rozpędzoną do 25km/h lekko zdestabilizować. I dopiero wtedy kraksa gotowa.
Czemu twierdzę, że nie będą zwalniali. Bo jeżdżę tamtędy codziennie. Nie zwalniają widząc pieszych, to "jakieś coś" na DDR nie zrobi na nikim żadnego wrażenia. Tam się na prawdę dużo dzieje (ludzie na autobus, ludzie na tramwaj, ludzie na metro - z resztą już gdzieś kiedyś pisałem o jakieś "przygodzie" w tym miejscu, tylko już nie pamiętam jakiej). W takich warunkach dowalenie przeszkadzacza na drodze bezpieczeństwo zmniejszy zamiast zwiększyć...
2) To jest zrobione z "rowkowanej płytki". Nie wiem jak w innych miastach, ale w W-wie taka płytka zawsze była wykorzystywana (i zarezerwowane) do ułatwiania poruszania się po mieście osobom niewidomym/słabowidzącym. Wykorzystanie tego w takim miejscu to, ehh.....
3) Nie ma prawa działać po zimie. Daje 2 lata i cały asfalt pomiędzy i na obrzeżach będzie tak dziurawy, że głowa mała.
Pomijam fakt, że roz**** świeże (max 1,5 roku) wybudowaną ścieżkę rowerową. Widać łatwo się wydaje nie swoje (bo obywateli) pieniądze.
4) Jeśli już komuś będzie na prawdę przeszkadzać to objedzie chodnikiem... I całą urzędniczą pomysłowość X strzeli 🙁
Niestety, ale ci, ktorzy to wymyslili nie posiadaja zadnej logiki. Wszystko jest robione bez glowy.
Wydawanie pieniedzy na glupoty. Szkoda nerwow jedynie...
Chłopaki się bawią.
Wstają kurna z kolan zamiast popatrzeć co jest w holandiach i daniach, gdzie są już dawno po takich durnotach.
Gdzie naprawdę im na tym zależy ciągle ułatwiają poruszanie się rowerem, a nie zachowują się jakby osiągnięto docelowe wysycenie...
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Po porannej jeździe w mżawce zrobiłem serwis kółek. Tylko połowiczny (czyszczenie z zewnątrz) i bez uzupełniania smaru w łożyskach, bo mi się córa wpakowała na kolana i nie chciałem mieć wszystkiego ubabranego. Już wystarczy, że się brudnymi śrubami zaczęła bawić... 😉
Kółka zjechane do średniej wielkości wynoszącej 104,19mm. I tu muszę pierwszy raz pochwalić Swelle - cory są całe bez jednego pęknięcia. Przy 105mm zarówno Hydrogeny jak i Undercovery Lion poszły na śmietnik właśnie przez pęknięte cory. Inna bajka, że przy wielkości 105mm Hydro jak i Undercovery miały przejechane znacznie więcej km niż Swelle. Tak tylko próbuje znaleźć plusy miękkich i szybko ścieralnych kółek 😉
Ponadto od 2-3 tygodni złościłem się na mojego Polara. Zaraz po uruchomieniu zgłaszał "Niski poziom baterii..." nawet jak miałem załadowany na 100%. Dzisiaj przeczytałem komunikat do końca "Niski poziom baterii pasa na kl. piersiową" :woohoo:. No to już się nie dziwię, że zgłaszał zawsze.
Gdańsk coraz bliżej. Szyszkownik, skarpety doszły - dziękuję. Piszę tutaj bo nie ogarniam już co jest w jakim wątku.
Jaki zegarek najprostszy kupic? taki, ktory mierzy dystans, czas - podstawowy. W Skawinie mi zaszalal i nie dzialal 😀 mialem taki stary.... Kupilbym cos, przeciez nie pojade z telefonem:) Nie chce nie wiadomo czego i za ile, chce cos podstawowego i dobrego.
Kup polar M200. Prosty bardzo i ma co trzeba.
- Dziś robimy czego innym się nie chce, a jutro czego inni nie potrafią.
Kup polar M200. Prosty bardzo i ma co trzeba.
No ciekawy jest 🙂 Chodzicie w tym zegarku kazdego dnia, jak w kazdym innym zegarku, czy tylko na sport raczej?
Niezle i cena OK
https://www.polar.com/pl/produkty/zegarek-do-biegania-Polar-M200
Edit: kurcze przeczytalem o nim i jestem zdecydowany, super zegarek, ma wszystko to, co chce, a nawet za duzo tego tam ma. Nawet bialy mi sie podoba B)
Rozejrze sie w internecie za najlepsza cena i kupuje! Bedzie na lata - mam nadzieje...
1. Ja jeżdżę i z Polarem i z telefonem. Po kilku wypadkach, że nie zmierzyło mi dystansu na którym mi zależało wolę jeździć z backupem.
2. Polara M400 używam na co dzień. To i tak progres, bo wcześniej nie używałem zegarków wcale. Zostaje nawet przy garniaku ;).
3. Poszukaj po promocjach, a nie na oficjalnej stronie Polara. Powinieneś dostać za 400-450PLN.
Rozejrze sie w internecie za najlepsza cena i kupuje! Bedzie na lata - mam nadzieje...
też miałam taką nadzieję... i utopiłam w na tegorocznej majówce.... i znowu pozostaje mi tylko telefon
Rozejrze sie w internecie za najlepsza cena i kupuje! Bedzie na lata - mam nadzieje...
też miałam taką nadzieję... i utopiłam w na tegorocznej majówce.... i znowu pozostaje mi tylko telefon
tzn?
Rozejrze sie w internecie za najlepsza cena i kupuje! Bedzie na lata - mam nadzieje...
też miałam taką nadzieję... i utopiłam w na tegorocznej majówce.... i znowu pozostaje mi tylko telefon
tzn?
No po prostu traba jestem. Plywalam i musiał mi sie rozpiac (inny mialam niż pokazujesz).
Ja się przesiadłem po 4 latach bezproblemowego użytkowania z M400 na M430. M430 ma pomiar tętna z nadgarstka, a zakezało mi na bardziej precyzyjnym pomiarze dnia. V800 to juz kombajn z ktorego połowy funkcji pewnie bym nie korzystał. Nowe zegarki Polara borykają się jeszcze z chorobą wieku dziecięcego, ale stylistycznie mi się podobają. M430 kupiłem uzywkę na gwarancji i jest wporzo.
Polar M400 nie ma funkcji zwyklego stopera... To tak jakby co 😉
Pytanie jak bardzo stoper ma być stoperem. Ale
1) Uruchamiasz trening
2) Dolny lewy przycisk stop
3) Srodkowy przycick (czerwony) start
4) 2)-3) ile dusza zapragnie
Jak człowiek nie chce GPS to w profilu inny trening w budynku albo cos podobnego.
Jedyne ograniczenie pomiędzy 2) i 3) oraz 3) i 2) trzeba odczekać ok 2 sekund bo Polar wyświetla komunikaty i jest mało responsywny...
Także jeśli te 2 sekundy to nie problem to stoper jest 😀
Tak mniej wiecej w te strone kombinowalem 🙂 jednak zdziwienie wielkie ze sportowy zegarek nie ma stopera 😉
Skarpetki doszly? bo wg trackingu tak 🙂
Skarpetki doszly? bo wg trackingu tak 🙂
Aż zacytuje sam siebie ze wczoraj. (Ostatni post na poprzedniej stronie w tym wątku)
Gdańsk coraz bliżej. Szyszkownik, skarpety doszły - dziękuję. Piszę tutaj bo nie ogarniam już co jest w jakim wątku.
Także są 😀
Taaaaaaa daaaaaam
Naturalny power żel zrobiony po raz kolejny.
Modyfikacje co do przepisu Szyskownika:
- woda zamiast wody kokosowej, i tylko 200ml
- dodany sezam 50g
Wykonanie lekko inne. Sezam, orzechy i migdały miksuję prawie na mąkę. Wysypuje z machiny, wrzucam daktyle i żurawinę i znowu miksuje na mega drobno. Potem dodaje mleko kokosowe i wodę i "mąkę". Miksuję na szybkich obrotach. Dodaje Chia i już tylko mieszam na wolnych obrotach.
Wychodzi gesta papa. W domu znalazłem "dekorator do ciast" (jakkolwiek się to nazywa) z odpowiednio cienką końcówką i zapakowałem zawartość w umyte opakowania po owockach Anielki :D.
Podliczona wartość energetyczna w 100g = 289kcal. Dla porównania żelek, który miałem na Ultra 100g = 328kcal. Za to we własnej produkcji wszystko bez chemii i naturalne.
Wszystkie parametry (M)ój /(K)upny żelek
Wartość energatyczna (M) = 286kcal (K) = 328kcal
Tłuszcze (M) = 21g (K) <0,5g w tym nasycone (M) = 7g (K) < 0,1g
Węglowodany (M) = 18g (K) = 82g w tym cukry (M)=12g (K) = 64g
Białko (M) = 5,5g (K) < 0,5g
Sół (M) = 0,02g (K) = 0,09g
I teraz pytanie co diety ogarniają lepiej. Od razu widać, że papka lepiej zbliansowana, energia w kupnym leci tylko i wyłącznie z cukrów. Pytanie czy to dobrze czy źle w kontekście wysiłku jakim jest maraton?...
Ja bym dodał więcej cukrów- węglowodanów prostych. Po maratonie to już konieczność
Z tego mkerzrzz energię na , od razu.
Takie moje zdanie.
Pomysł ekstra, też tak chyba zacznę robić 🙂
XI Maraton Sierpniowy im. Lecha Wałęsy - Gdańsk - 42km - 2019.08.17
1) Logistyka
Maraton statuje o 15:15. Biuro do 14:45. Tydzień przed wydarzeniem wróciliśmy z wakacji… Już w chwili zapisu było wiadomo, że jadę sam. Dzięki wyznaczonym godzinom Maraton Sierpniowy udaje się spiąć w jeden dzień. Przyjazd - wydarzenie - wyjazd. Nie chcieliśmy męczyć dzieciaków w aucie, nie chciałem się w aucie męczyć sam… Wybrałem pociąg. A skoro pociąg to 2 rozgrzewki przed maratonem gwarantowane:
I - dom -> Warszawa Centralna (12km )
II - Gdańsk Główny -> Arena Expo (5km)
W między czasie 3h w pociągu tylko dla siebie. Myśli orbitują wokół rolek. Cele na 2020 wyznaczone już wcześniej, w pociągu w zasadzie tylko “przyklepane” (ale o tym kiedy indziej).
Na Arenie pojawiam się parę minut po 13. Kupa czasu do startu. Czas spędzony głównie na rozmowach, ze znajomymi oraz z forumowiczami. Z tych ostatnich udaje mi się wyłapać Joca666, Fasola i Majkę, Joannę, Saintiego oraz Damcha (mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałem... ).
Poza tym mnóstwo rozmów z “nieforumowymi” znajomymi i…nagle się trzeba przygotowywać na start. Tu wyszło, że spiknąłem się z Jackiem (Joca666) oraz Jagną, chwilę spędziłem przy ich samochodzie. Szybka wymiana - oddałem jeden żel, według zmodyfikowanego przepisu Szyszkownika, a odlałem sobie nieco domowego izotonika (o ile dobrze pamiętam sok jabłkowy [tłoczony], sól, cytryna: niebo lepsze, niż to co sam kiedyś próbowałem robić… ).
Opuszczam ich w ostatnich minutach, w celu ostatniego spaceru w miejsce wiadome i złożenia rzeczy do depozytu. Przed samym startem spotykam jeszcze Joannę w jej pstrokatej 😉 koszulce.
2) Wyścig - start 15:15.
Ustawiam się wraz Fasolem i Jocą. Startujemy gdzieś z połowy stawki 1-wszej fali. Czuję się “dobrze” ustawiony, 2 rzędy przed nami majaczy mój idol z grupy M70+ Janek Kopyt. Startuje motyw muzyczny z “Piratów z Karaibów”, nie było strzału startera, nie było odliczania, spiker mówi już możecie jechać - najbardziej kuriozalny stat w historii moich zawodów (mogłem też coś przeoczyć 😉 )
Jedziemy. Fasolowi i Joca666 udaje się lepiej wystartować. Muszę włożyć trochę siły, żeby ich dopiąć ale udaje się jeszcze przed wyjazdem z ulicy Żaglowej. Gdzieś przy wirażu wołam do Fasola, żeby atakował ze mną, albo nie usłyszał, ale miał własną taktykę.
Łapię swój pociąg jeszcze przed pierwszym rondem. Jest o tyle dziwnie, że nie kojarzę z niego dosłownie nikogo. Plus taki, że jedziemy na prawdę szybko. Pierwsze okrążenie bardzo ok, na tyle ok, że wyskakuję ze stawki, żeby podpiąć się pod wyprzedzającego nas człowieka z nr 66 (z wyników wiem, że Łukasz). Życie szybko weryfikuje - we dwójkę nie daliśmy rady. Pociąg nas dogania, z za pleców słychać śmiech lidera - patrzył na Łukasza - nie wiem, może się chłopaki znali :).
Trudno, atak się nie udał. Trzeba jechać dalej. Właśnie jechać… W moim wykonaniu było to raczej wozić się. Ciuchcia pruła i to na tyle, że już po 3 okrążeniu walczyłem o każde odepchnięcie, coby mi nie umknęli. Na długich prostych było w miarę ok, natomiast nawroty wymagały mocnego spięcia mięśni i prawdziwego ataku. Mam wrażenie, że w tym pociągu nie było przypadkowych ludzi, każdy znał się na rzeczy i każdy wiedział kiedy może urwać parę sekund, kiedy choć na chwilę szarpnąć i podczepić pod ludzi, którzy nas dublowali. Walka, cały czas walka.
Przez te wszystkie okrążenie nauczyłem się paru numerów 40, 60, 213, 66, 144, 133. Wokół nas samotnie orbitowała też dziewczyna z nr 1. Z wyników wiem, że Julka z Kłodzka. Bardzo pilnowała, żeby nie wbić się w nasz pociąg. Raz była z lewej, raz z prawej, raz z przodu, ale nigdy między nami (mimo, że każdy ją zapraszał, czasem robiła miejsce). Początkowo nie wiedziałem o co chodzi, potem zorientowałem się, że chyba regulamin zabraniał tworzenia mieszanych pociągów. Wyniki pokazują, że bardzo dobrze, że się pilnowała i grała fair. Zajełą 3 miejsce w swojej kategorii wiekowej Junior B (2003-2004). Z tego miejsca Julce bardzo gratuluje.
Leciały kolejne okrążenia, kolejne walka o każde odepchnięcie. Z późniejszej analizy tętna wychodzi, że cały czas byłem w piątej strefie. I nagle przychodzi 5,5 okrążanie, 28-29km i organizm mówi stop. Po któreś nawrotce nie mam siły na kolejny szybki atak, żeby grupa nie uciekła. Zwalniam, na co reaguje wymijający mnie jeden z “tylnych wagonów”, mówiąc żebym cisnął, bo mi odjadą… Tylko jak, kiedy pary nie ma.
Po niecałej minucie pojawia się Adrian (144) z Plichwyscig.pl i mówi, żebyśmy jeszcze spróbowali zaatakować. Podejmuję się, ale trwa to na tyle krótko, że za chwilę znów odpadam.
O dziwo, nie ma rozczarowania. Mimo zmęczenia jest chłodna kalkulacja. Wiem że, około 1km za mną leci drugi pociąg. Szybka decyzja: jadę ile mogę, ale tak, żeby minimalnie odpocząć i atakuje pociąg jak tylko się pojawi.
Łapię ich zaraz za rondem, na 6 okrążeniu. Udaje się. W pociągu jest Joca666, choć to dociera do mnie po naprawdę długiej chwili. Początkowo jedzie się dobrze i jest mega radość że udało się załapać. Początkowo… Bo za chwilę wychodzi, że jest to chyba najbardziej szarpiąca ciuchcia jaką w życiu jechałem. A do tego ja byłem w totalnej antyfazie. Pociąg zwalniał, to akurat byłem napędzony więc musiałem hamować (samo opieranie się o plecy jadącego przede mną nie wystarczało). Wyhamowałem, to pociąg zaczynał uciekać. Po 4-5 takich szerpnięciach odpuściłem. Byłem na tyle zmęczony, że nie byłem w stanie tego szarpania kontrolować, a łatwo można by było sobie lub komuś zrobić krzywdę.
Odpuszczam. Ostatnie półtorej kółka jadę sam. Trochę więcej energii przychodzi na finishu, który niestety jest pod górkę. Tu nie ma niczego spektakularnego z mojej strony. Przekraczam linię mety, obracam głowę, a tam Fasol… Znowu finiszowaliśmy razem, w tej samej sekundzie, dokładnie tak jak w Łodzi. Z tym, że role się odwróciły, w Łodzi to ja na mecie prawie dogoniłem jego. W Gdańsku Fasol prawie dogonił mnie… Na mecie podzieliło nas 0,16 sekundy.
To był dobry wyścig.
3) Wnioski
- Przyjechałem mega zmęczony na tyle, że zanim ogarnąłem czas to zarejestrowałem tyle, że udało się złamać 1:40:00 co w przypadku moich bardzo nierównych jazd na maratonach wcale nie jest takie oczywiste. Był sukces i byłem mega zadowolony
- Jak zobaczyłem wyniki nieoficjalne, na których pojawiło się 1:36:25 to miałem małego “mindfuck”. Tylko 1 minuta do życiówki. Zwiecha pod czachą trwała około 20 minut.
- Potem pojawiły się myśli, czemu (bardzo dobry) szacowany wynik 1:39:00-1:40:00 cieszył bardziej niż rzeczywisty (lepszy) 1:36:25? Po długich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że to nie tylko ta minuta, ale całość… Kiedyś obiecałem sobie, że jak złamie 1:30:00 to jadę do Berlina. Tylko jakoś mnie tam wcale nie ciągnie i teraz rozkmina na przyszłość
a) Czy można się wycofać z obietnicy złożonej samemu sobie?
b) Czy ten Berlin (do którego na razie wcale nie chcę jechać), czasem nie wpływa na to, że przy szybkim biegu gdzieś tam odpuszczam, zamiast walczyć dalej?
c) Bo przecież gdybym dał z siebie wszystko to ta jedna minuta nie powinna zrobić na mnie większego wrażenia (po prostu nie udało się), a zrobiła. Pojawiły się myśli, że gdybym przycisnął. Pojechał za chłopakami (z jednego lub drugiego pociągu) jeszcze kilka km, to przecież bym dał radę. No ale to w końcu sugeruje, że nie dałem z siebie wszystkiego i gdzieś odpuściłem. Ehhh… 3h w pociągu spędziłem na “samoanalizie”.
- Max HR 187, średnia 177 u serca na minutę. 72% wyścigu w piątej strefie. Trzeba będzie popracować żeby obniżyć jakaś to średnią. Tylko co i jak?
- Z drugiej strony pamiętam siebie po życiówce w Katowicach… Przez 30 minut nie mogłem dojść do siebie, wszystkie mięśnie mi drżały, było zimno, chciało mi się rzygać i kręciło we łbie. Tu zdjąłem rolki, cośtam zjadłem i wypiłem. Pogadałem z ludźmi i… Wskoczyłem na rolki żeby dojechać do dworca. Dwa lata pracy - aż tyle, tylko tyle 😉
- Osobisty rekord trasy pobiłem o 18 minut :D. 3 lata pracy - aż tyle, tylko tyle 😉
- Sobota to był dla mnie rolkowy festiwal. Do Maratonu dołożone drugie tyle na dojazdy. Pękło 80km. Ja jednak uwielbiam jeździć na rolkach
- Gdańsk super miejscówka do jeżdżenia. Może to przypadek, że akurat Gdańsk Główny i Arena Expo są tak skomunikowane ale tempo po nieznanym mieście miałem 4min/km (zaliczając małe błąkanie się pod wiaduktami), średnia w W-wie, rzadko chce zejść poniżej 5min/km.
- CodeWhite na mieście dały wrażenie rolki przyczepionej do nawierzchni. Pamiętam że na Hydrogenach jeździło mi się równie dobrze. Natomiast Swelle, których używam na co dzień są jakby “drewniane”. Chyba koniec jeżdżenia na najtanszych kółkach, bo to jakąś tam przyjemność zabiera 😉
- 8/12 celu każdy miesiąc z zawodami odhaczony
- Bardzo brakowało dopingu rodziny. Już się przyzwyczaiłem do tego Kuba! Kuba! i wyszukiwania moich wśród publiczności. Trzeba robić wszystko, coby swoich fanów wozić ze sobą 😀
- Żelik dał radę. Jedyny minus to woda gazowana (taką dawali na trasie), która go przepijałem. Także żel trzeba z wodą bez gazu 😉
Milo przeczytac jak zawsze 🙂 I gratulacje modyfikacji przepisu - on wlasnie ma to do siebie - kazdy robi jak mu pasuje 🙂
Po 4-5 takich szerpnięciach odpuściłem. Byłem na tyle zmęczony, że nie byłem w stanie tego szarpania kontrolować
2% wyścigu w piątej strefie. Trzeba będzie popracować żeby obniżyć jakaś to średnią. Tylko co i jak?
Jezdzisz interwaly?
a) Czy można się wycofać z obietnicy złożonej samemu sobie?
Mozna. Czasem nawet trzeba 🙂 Ja mialem w planie zlamac 1:30 solo, zrobic blonia ponizej 7 minut, nie zlamalem. I tak juz najpewniej zostanie. Ok.
b) Czy ten Berlin (do którego na razie wcale nie chcę jechać), czasem nie wpływa na to, że przy szybkim biegu gdzieś tam odpuszczam, zamiast walczyć dalej?
Zapomnij o berlinie i pojedz katowice i sprawdz 🙂
c) Bo przecież gdybym dał z siebie wszystko to ta jedna minuta nie powinna zrobić na mnie większego wrażenia (po prostu nie udało się), a zrobiła
Tylko Ty wiesz czy dales 100% 🙂
Ostatni post: Kicking Asphalt 2k23 Najnowszy użytkownik: MonsterHaze Ostatnie posty Nieprzeczytane Posty Tagi
Ikony forów: Forum nie zawiera nieprzeczytanych postów Forum zawiera nieprzeczytane posty
Ikony wątków: Bez odpowiedzi Odwpowiedzi Aktywny Gorący Przyklejony Niezaakceptowany Rozwiązany Prywatny Zamknięte